Robert Zakrzewski
nsw-5g3e3zpjeuz9o1ij0b6mi1dj4lfmg2b1hisyh3g2lqzqe-k3efbz4s9bh4z205w-rbkfx3qeuapqrfuljj28fg6d6sa5p1lhmdw5fylqx4j30b4hs57-tykgqhz9koa5
-1
archive,paged,author,author-robert-zakrzewski,author-17,paged-56,author-paged-56,bridge-core-3.1.6,tribe-no-js,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-theme-ver-30.4.1,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-7.5,vc_non_responsive,elementor-default,elementor-kit-22119

Author: Robert Zakrzewski

Szczyty możliwości i wysoki poziom zaangażowania zaprezentowali uczestnicy Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza we wspinaczce sportowej. Dla części zawodników był to ostatni sprawdzian przed Akademickimi Mistrzostwami Polskimi w tej dyscyplinie.

Do walki o medale zgłosiło się blisko 30 zawodników z kilku stołecznych uczelni. Zawody trwały przez dwa dni i gościły na dwóch obiektach. Zwycięzcy wyłonieni zostali po rozegraniu wspinaczki na czas, bulderingu, oraz zawodów na trudność. Zdaniem organizatorów mistrzostwa można uznać za udane.

– Udało nam się ściągnąć kilku czołowych wspinaczy, co nie było wcale takie łatwe. Wrzesień i październik, to w Europie najlepsze miesiące do wspinania. Większość zawodników wyjeżdża wtedy w skałki. Poziom był też wysoki. Drogi nakręcili nam najlepsi specjaliści w Warszawie, czym zmusili uczestników do dania z siebie wszystkiego – mówi Marta Czajkowska, organizatorka zawodów.

Foto: Marcin Selerski

Pierwszego dnia w hali przy ul. Banacha rozegrano sprinterskie pojedynki na ścianie o wysokości 8 metrów. Najlepsi potrzebowali na jej pokonanie ok. 4 sekund. Większych umiejętności technicznych wymagał bouldering. Na dojście do tzw. „topu”, czyli najwyższego punktu zawodnicy mieli cztery minuty, na każdy z trzech problemów. Decydująca była liczba prób.

Zawody odbywały się podczas Międzynarodowego Dnia Sportu Akademickiego przypadającego na 20 września. Obchodzony jest on na całym świecie od 2016 roku.

Foto: Marcin Selerski

Rozstrzygnięcia zapadły w poniedziałek, gdy uczestnicy przenieśli się do Areny Wspinaczkowej Makak – największej hali wspinaczkowej w Polsce. To tam rozegrano zawody na trudność tzw. prowadzenie. Na uczestników czekała ściana licząca ponad 15 metrów.

Zwyciężyli faworyci czyli Jerzy Laskowski i Katarzyna Kwiatkowska reprezentujący Uniwersytet Warszawski. Oboje popisali się duża uniwersalnością i zdominowali wszystkie konkurencje. Byli niemal bezbłędni.

– Jerzyk wygrał zarówno w czasówce, która wymaga świetnej koordynacji. Z zapasem był też najlepszy w boulderach, ale to nie dziwi bo jest po wakacjach i wspinał się w naturalnych skałach. W finale prowadzenia spadł dwa chwyty przed końcem, czyli prawie skończył drogę. U dziewcząt była taka sama sytuacja. Kasia wygrała czasówkę, co nie było zaskoczeniem. Trenowała ją jako juniorka, i widać że pewne rzeczy zostają. Później w pierwszej próbie pokonywała bouldery. Ukończyła też drogę finałową na trudność, choć widać było, że pod koniec jest zmęczona – opisuje organizatorka, która jest też trenerką sekcji wspinaczkowej Uniwersytetu Warszawskiego.

Foto: Marcin Selerski

To nie koniec emocji związanych ze wspinaczką sportową. W dniach od 24 do 27 września w Katowicach i Sosnowcu rozegrane zostaną Akademickie Mistrzostwa Polski w tej konkurencji.

Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza współfinansowane są ze środków m.st. Warszawa i Ministerstwa Sportu. Nagrody dla najlepszych ufundowała firma AXA.

ZAWODY NA CZAS:

1. Katarzyna Kwiatkowska (UW)

2. Agnieszka Kowalczyk (PW)

3. Zofia Wiśnios (SGGW)

 

1. Jerzy Laskowski (UW)

2. Mikołaj Wolanin (PW)

3. Aleksander Mieciek (UW)

BOULDERING:

1. Katarzyna Kwiatkowska (UW)

2. Ewa Sasinowska (UW)

3. Zosia Wiśnios (SGGW)

 

1. Jerzy Laskowski (UW)

2. Michał Kulpinski (UW)

3. Piotr Białas (UW)

ZAWODY NA TRUDNOŚĆ:

1. Katarzyna Kwiatkowska (UW)

2. Julia Milencka (UW)

3. Ewa Sasinowska (UW)

 

1. Jerzy Laskowski (UW)

2. Piotr Białas (UW)

3. Mikołaj Wolanin (PW)

 

 

 

 

 

Rozpoczęły się warszawskie eliminacje turnieju „Z SKS-u do AZS-u”. Na dobry początek uczniowie szkół średnich zmierzyli się w futsalu, czyli dyscyplinie bardzo popularnej w środowisku akademickim.

Zmagania młodych futsalistów zdominował Zespół Szkół nr 36 im. Marcina Kasprzaka, który w trzech meczach zdobył komplet puntów. Drużyna zanotowała również imponujący bilans bramkowy wynoszący 15-3. Strzelecki popis dając zwłaszcza w meczu przeciwko Zespołowi Szkół nr 11. Pozostałe szkoły zgromadziły zgodnie po 3 punty.  Na koniec graczom z warszawskiej Woli pozostawało się cieszyć z awansu do ogólnopolskiego finału akcji.

W środę i czwartek w Centrum Sportu i Rekreacji przy ul. Banacha 2a nastąpi dokończenie zawodów. Do gry wejdą drużyny walczące w kolejnych konkurencjach: siatkówce i koszykówce. Łącznie do zmagań zgłoszonych zostało 13 stołecznych szkół. W listopadzie odbędzie się jeszcze rywalizacja indywidualna w tenisie stołowym i ergometrze wioślarskim.

Ogólnopolski finał „Z SKS-u do AZS-u” rozegrany zostanie się w dniach 4-6 grudnia w Warszawie. Finaliści wyłaniani są spośród zwycięzców regionalnych eliminacji odbywających się w jeszcze czterech miastach: Katowicach, Lublinie, Opolu i Toruniu.

Celem akcji jest nie tylko wyłonienia najlepszych drużyn, ale też promocja sportu akademickiego i wskazywanie uczniom szkół średnich dalszej drogi rozwoju.

Klasyfikacja:

1. Zespół Szkół nr 36 im. Marcina Kasprzaka

2. IX Liceum Ogólnokształcące im. Klementyny Hoffmanowej

3. Zespół Szkół Poligraficznych im. Marszałka Józefa Piłsudskiego

4. Zespół Szkół nr 11 im. Władysława Grabskiego

Spotkać ich można na każdym etapie organizacji imprez masowych od biura zawodów po wręczanie medali. Tym razem to wolontariusze postanowili zrobić coś dla kolegów i koleżanek, którzy zwykle służą pomocą. Tak powstał Bieg Wolontariusza.

W sobotę na stadionie OSiR Targówek, przy pięknej słonecznej pogodzie wystartowało blisko 150 osób. Uczestnicy ruszali falami co kilkanaście minut, a do pokonania mieli 2000 m. Impreza utrzymana była w luźnej atmosferze. Dystans składający się z pięciu okrążeń można było przebiec, ale też przemaszerować. Nie było prowadzonego oficjalnego pomiaru czasu, liczył się sam udział.

Pierwotnie Bieg Wolontariusza miał się odbyć pod koniec marca, jednak z powodu pandemii musiał zostać przełożony, jak wszystkie tego typu wydarzenia. Młodzi organizatorzy przyznali po wszystkim, że ten czas choć trudny, to wyszedł im na dobre. Zdążyli się lepiej przygotować do wydarzenia.

– Pomysł biegu wyszedł od trójki, a w zasadzie czwórki doświadczonych wolontariuszy, którzy spotykali się podczas różnych wydarzeń. Mieliśmy swoje różne obserwacje, a to że dystanse są za długie, że jest jakaś presja czasu, a biegi są za drogie. Dlatego powstał pomysł zorganizować biegu bezpłatnego dla wolontariusz, osób aktywnie w społecznie. W zasadzie dla każdego, kto będzie chciał przyjść i uczestniczyć. Jednak nawet 800 godzin wolontariatu nie odzwierciedla wielu rzeczy – mówiła Martyna Szczygieł, organizatorka imprezy.

Dla jednych bieg był okazją do zdobycia kolejnego medalu do kolekcji. Dla innych stał się szansą do przeprowadzenia treningu w warunkach startowych. Tak było w przypadku Pawła Kamińskiego, który tego dnia miał wykonać serie 7 x 1000 m. Najpierw zrealizował część planu, a ostatnie dwa okrążenia pokonał już w ramach Biegu Wolontariusza.

– Biegałem typowy trening pod 10 km, a na koniec udzieliła się adrenalina. Ona powstaje przy każdej formie zawodów. Sam udzielam się jako wolontariusz, zwłaszcza podczas biegów górskich. Teraz w dobie covidu, bez osób chcących być wolontariuszami wiele z tych imprez by się nie odbyło. Ja mam duży szacunek dla wolontariuszy, bo duże imprezy często dzieją się przez cały dzień, a można otrzymać za to tylko gadżety. Czuje, że oni są niedocenieni a bez nich nie było wielu imprez – mówił zmęczony biegacz.

Niewykluczone, że impreza będzie miała charakter cykliczny. A kolejny bieg na stadionie przy ul. Łabiszyńskiej już 3 października podczas Testu Coopera dla Wszystkich.

Organizatorem Biegu Wolontariusza byli m.in.: Zwolnieni z Teorii, Inicjatywa Perspektywa, OSiR Targówek, Rada Dzielnicy Targówek i Akademicki Związek Sportowy Warszawa.

Autor: Robert ZakrzewskiMedia AZS Warszawa

 

 

 

Przygoda ze sportem nie musi kończyć się wraz z otrzymaniem egzaminu dojrzałości. Przekonuje o tym szósta edycja zawodów „z SKS-u do AZS-u” promująca akademickie rozgrywki i uczelnie, wśród uczniów szkół średnich.

Ta impreza nie tylko wyłania zwycięzców, ale także wskazuje dalszą drogę rozwoju sportowego. Może przypadkiem odkryje przyszłą gwiazdę Akademickich Mistrzostw Polski, a nawet uczestnika Uniwersjady, lub członka jednej z wielu uczelnianych sekcji.

Szkolne Kluby Sportowe rywalizować będą w dwóch etapach. Najpierw spotkają się w regionalnych eliminacjach, które rozgrywać się będą w pięciu miastach: Katowicach, Lublinie, Opolu, Toruniu i Warszawie. Najlepsi awansują do finału, który odbędzie się w stolicy w dniach 4-6 grudnia.

– Staramy się pokazywać uczniom co to jest AZS. Prezentujemy im infrastrukturę uczelnianą, tak żeby wiedzieli że wraz z końcem lekcji WF-u w szkole, nie muszą kończyć swojej aktywności. Na uczelniach sport jest równie istotny. Chcemy pokazać im na jakim poziomie organizujemy zawody i że AZS to nie jest tylko sport wyczynowy, tylko taki dla wszystkich. Ale z tego co wiem, to przychodzą na finały też trenerzy z uczelni i szukają talentów – mówi Rafał Jachimiak z AZS Warszawa.

Rywalizacja odbywać będzie się w trzech dyscyplinach zespołowych (koszykówce, piłce siatkowej, futsalu mężczyzn) i dwóch indywidualnych (tenisie stołowym, ergometrze). Niektóre z nich dopiero zdobywają swoją popularność na poziomie szkół średnich.

– Jeśli chodzi o sporty drużynowe, to najmniej znany jest futsal. W Polsce ten sport narodził się w środowisku akademickim i rozlewa się powoli. Liczymy, że coraz więcej osób będzie znało zasady, bo różni się on od tzw. „halówki”. Co do ergometru, to często uczniowie pierwszy raz tu wsiadają na maszynę. To nie jest sport, który pojawia się codziennie na lekcji WF-u – wyjaśnia organizator zawodów.

Plan zajęć warszawskich eliminacji „z SKS-u do AZS-u” wygląda następująco: w dniach 22-24 wrześniach w hali przy ul. Banacha 2a rywalizować będą wymienione już sporty zespołowe. Natomiast 10 i 11 listopada na obiektach AWF o awans walczyć będą indywidualnie uczniowie na ergometrze i tenisiści stołowi.

Ogólnopolskie finały akcji odbędą się w Warszawie w terminie 4-6.12.2020.

Kto zaprezentuje szczyt formy, a kogo jak w biegu maratońskim pokona ściana? O tym przekonamy się podczas Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza we wspinaczce sportowej. Przez dwa dni o medale walczyć będzie blisko 30 sportowców.

Zwykle wspinaczka kojarzy się mozolnym zdobywaniem monumentalnych skał i górskich wierzchołków. Jednak odmiana sportowa ma z tym niewiele wspólnego, a w formule łączonej przypomina trójbój. Zawodnicy rywalizują w trzech konkurencjach: boulderingu, zawodów na czas i na trudność (prowadzeniu), a każda z nich wymaga innych umiejętności.

– Wspinaczka na czas przypomina bieg na 100 metrów. Zasady są proste, kto pierwszy na górze, ten wygrywa. Zawodnicy A i B ścigają się po niemal identycznej trasie. Są może lekkie niuanse i jeden chwyt jest oddalony od drugiego o 5 cm. To jest bardzo widowiskowa konkurencja – wyjaśnia Marta Czajkowska, organizatorka imprezy.

Pod nieco bardziej tajemniczą nazwą kryje się buldering (głazownictwo). Tu również liczy się czas, bo na pokonanie przygotowanej ściany jest pięć minut. Zawodnicy startują bez asekuracji, a na dole ubezpieczają ich grube materace tzw. crash pady, oraz osoby towarzyszące. Wszystko zamyka wspinanie na trudność, czyli prowadzenie z liną.

– W bulderingu zawodnik musi przejść od najniższego chwytu do najwyższego tzw. topu. Ma na to określony czas i może odbyć tyle prób ile zechce. Wygrywa ten, kto potrzebuje na to mniej szans. Natomiast wspinanie z liną na trudność, to jak bieganie długich dystansów w lekkiej atletyce. Ruchy są łatwiejsze, ale wymagają więcej wytrzymałości. Nikt nie może podpowiadać co trzeba robić w danym miejscu, nawet trener. Zawodnicy muszą myśleć i być świadomymi własnego ciała – opowiada trenerka sekcji wspinaczki sportowej na Uniwersytecie Warszawskim.

O ostatecznym wyniku decyduje iloczyn miejsc z poszczególnych konkurencji. Nie wystarczy być więc dobrym tylko w jednej konkurencji.

Najlepiej jest być wszechstronnym. Oczywiście osoby, które dobrze wspinają się na „bulderach” na pewno gorzej czują się na czasówce. Z drugiej strony mamy mistrzów świata we wspinaniu na czas, jednak na zawodach we wspinaniu z liną, czy bulderze już nie istnieją – dodaje Marta Czajkowska.

W 2020 roku wspinaczka sportowa miała dołączyć do programu letnich igrzysk olimpijskich, ale z powodu pandemii na swój debiut musi jeszcze poczekać sezon. Jednak nie trzeba zwlekać i jechać do Tokio, żeby podpatrzeć tę dyscyplinę z bliska. Wystarczy odwiedzić Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza.

Impreza rozgrywana będzie w dniach 20 i 21 września. W niedzielę wspinacze zmagać będą się na ściance w hali przy ul. Banacha (bouldering). Początek o godzinie 16. Rozstrzygnięcia zapadną dzień później w Arenie Wspinaczkowej Makak, przy ul. Palisadowej 20/22. Start zawodów o godzinie 11.

Akademickie Mistrzostwa Warszawy współfinansowane są ze środków m.st. Warszawa i Ministerstwa Sportu. Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa.

Autor: Robert Zakrzewski – Media AZS Warszawa

 

 

Wyrażenie „cuda na kiju” nabrało nowego znaczenia dzięki uczestnikom pierwszych Akademickich Mistrzostw Polski w unihokeju. W inauguracyjnym turnieju nie zabrakło emocji, które potęgowane były przez rzuty karne. To od nich zależały medalowe losy. Ostatecznie najlepsza okazała się drużyna Akademii Górniczo-Hutniczej z Krakowa.

W hali przy ul. Banacha, przez trzy dni rywalizowało 124 zawodników z 14 uczelni. Poziom zmagań był wysoki. Dla kilku zawodników była to dobra okazja do sprawdzenia formy, tuż przed startem Ekstraligi.

Na pierwszego gola, nie tylko tego turnieju, ale i w historii Akademickich Mistrzostw Polski, nie trzeba było długo czekać. W annałach zapisał się Jakub Brichaczek, który po prawie dwóch minutach otworzył wynik spotkania pomiędzy Uniwersytetem Gdańskim a Politechniką Rzeszowską (0:6).

– Bardzo mi miło, że to ja strzeliłem pierwszego gola. Kolega przejął piłkę i podał do mnie. Ja znalazłem się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Zdecydowałem się strzelić pod poprzeczkę. Cały mecz się dla nas fajnie ułożył i sprawił, że dobrze weszliśmy w turniej – powiedział rozgrywający Politechniki Rzeszowskiej.

Decydujące rozstrzygnięcia zapadły podczas środowych finałów. O najcenniejszy medal zagrać miała Uczelnia Państwowa im. Jana Grodka z Sanoka, która w półfinale pokonała właśnie Politechnikę Rzeszowską (7:4). Jej rywalem była Akademia Górniczo-Hutnicza z Krakowa, która rozgromiła swoją ostatnią przeszkodę – Akademii Wychowania Fizycznego z Warszawy (13:5).

To było spotkanie godne rywalizacji o pierwszy złoty medal w historii AMP-ów w unihokeju. Nie brakowało ładnych goli i szybkich akcji z obu stron. Po pierwszej połowie minimalnie prowadziła drużyna z Sanoka 3:2, ale po drugiej części gry na tablicy wyników był już remis 6:6. O wszystkim miały zdecydować karne. Dzięki rewelacyjnej postawie bramkarki Klaudii Jachymiak zwyciężyła ekipa ze stolicy Małopolski 7:6.

– Czuję się fantastycznie. To był bardzo ciężki i bardzo wyrównany mecz, a do tego karne. Przez całe spotkanie czuć było huśtawkę emocji, od złości do radości. Koniec jest jednak wspaniały. Podczas karnych bardzo pomaga adrenalina. Oczywiście część rywali już się zna, ale zawsze czymś starają  zaskoczyć. Ja też staram się prowadzić różne gierki i tak się próbujemy wzajemnie przekabacić – mówiła szczęśliwa Klaudia Jachymiak, która została wybrana najlepszą bramkarką turnieju.

W meczu o trzecie miejsce spotkała się Politechnika Rzeszowska i Akademia Wychowania Fizycznego, które przegrały swoje półfinały. Choć drużyna ze stolica Podkarpacia prowadziła po pierwszej połowie już 4:1, to rywale odrobili straty i regulaminowy czas gry skończył się remisem 4:4.

O wszystkim także musiały rozstrzygnąć karne. Po strzeleckim pojedynku lepsi okazali się Inżynierowie i to oni cieszyli się z miejsca na podium. Warszawianom pozostał tylko lekki niedosyt.

– Półfinał przegraliśmy z AGH, które moim zdaniem było faworytem tych mistrzostw. Ale już trzecie miejsce było w naszym zasięgu. Może zabrakło sił? Jest taka zasada, że musi być cały czas jedna dziewczyna na boisku, a my mieliśmy tylko jedną i grała bez zmiany. Dagmara Zadrożna wykonała wielką pracę. Mieliśmy też kilku zawodników którzy już nie grają, a bramkarz dopiero przedwczoraj zobaczył co to jest unihokej – ocenił na gorąco Rafał Deska, kapitan AWF.

Unihokej jest jedną z trzech dyscyplin, która w tym roku dołączyła do programu Akademickich Mistrzostw Polski. Zmagania rozegrane były w formule Swiss, w której gra się toczy na mniejszym boisku i w zespołach liczących po trzech graczy w polu.

Głównym sponsorem Akademickich Mistrzostw Polski jest GRUPA LOTOS. Impreza dofinansowana jest przez Ministerstwo Sportu. Sponsorami nagród są firmy Polar, Tempish i MK Bowling.

Autor: Robert Zakrzewski – Media AZS Warszawa

Klasyfikacja generalna:

1. Akademio Górnicza-Hutnicza w Krakowie

2. Uczelnia Państwowa im. Jana Grodka w Sanoku

3. Politechnika Rzeszowska

4. Akademia Wychowania Fizycznego Warszawa

5. Uniwersytet Warszawski

6. Politechnika Gdańska

7. Uniwersytet Gdański

8. Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

9. Uniwersytet Wrocławski

10. Politechnika Warszawa

11. Państwowa Wyższa Szkoła Wschodnioeuropejska w Przemyślu

12. Uniwersytet Medyczny w Łodzi

13. Uniwersytet Szczeciński

14. Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie

Nagrody indywidualne:

MVP kobiet: Katarzyna Pabis (UW Warszawa)

MVP mężczyzn: Rafał Żabówka (AGH Kraków)

Najlepsza bramkarka: Klaudia Jachymiak (AGH Kraków)

Najlepsza obrończyni: Dagmara Zadrożna (AWF Warszawa)

Najlepsza atakująca: Weronika Grądzka (PG Gdańsk)

Najlepszy bramkarz: Dawid Serwiński (PRz Rzeszów)

Najlepszy obrońca: Sebastian Sternicki (AWF Warszawa)

Najlepszy atakujący: Jakub Sujkowski (UP Sanok)

 

 

 

Kawał mokrej roboty wykonali uczestnicy 1. Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza w pływaniu na wodach otwartych. Choć dla większości był to debiut w formule open water, to emocji nie brakowało. Zawody upamiętniały śp. Kazimierza Szlasę – honorowego prezesa stołecznego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Na żywioł poszło 22 pływaków i pływaczek startując w wodach Jeziorka Czerniakowskiego. Do pokonania mieli dystans 700 metrów, a trasę wyznaczały bojki. Już po wspólnym starcie z plaży i pierwszym zakręcie, można było zobaczyć kilka różnic między pływaniem w otwartych wodach, a pływaniem w basenie, gdzie każdy ma swój oddzielnym tor.

Wśród mężczyzn walka o wygraną toczyła się do ostatnich metrów. Niemal czepek w czepek płynęli ze sobą koledzy z warszawskiego AWF – Artur Kostanowicz i Tomasz Dobrzyński. Ostatecznie zwyciężył pierwszy z nich uzyskując wynik 8:47,60.

– Popełniłem kilka błędów. Na drugiej bojce zahaczyłem o linkę, a na ostatniej za bardzo odpłynąłem w lewo. Może dlatego, że nie pływam open water, oprócz jakiejś rekreacji w morzu, albo tu na jeziorku. Na koniec szliśmy już równo z kolegą. Myślę, że wystartuje jeszcze w takich imprezach, bo to fajne odejście od normalnych treningów w basenie – mówił zadowolony Artur Kostanowicz.

Foto: Paweł Małaczewski/Warszawa i Okolice

Jak ryba w wodzie czuła się Aleksandra Filipiuk, która został najlepszą zawodniczką pokonując dystans w czasie 10:08,22. Żeby pogratulować kolejnej rywalce musiała na plaży poczekać niemal dwie minuty. Co więcej razem z koleżankami z Uniwersytetu Warszawskiego zdominowały podium w klasyfikacji Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza.

– To był mój pierwszy start w takiej formule i wrażenia mam pozytywne. Jestem zadowolona, choć sam wynik ciężko mi jeszcze z czymś porównać. Co do przebiegu, to bardzo ważna była orientacja. Trzeba było się skupić, bo boje nie zawsze były widoczne z daleka. Na pewno łatwiej się pływa w basenie. Woda w jeziorku była zimna, ale jak się już płynęło to nie było tego tak czuć – powiedziała po wszystkim studentka fizyki.

Przed startem doszło do symbolicznego wydarzenia. Córka Kazimierza Szlasy złożyła na Jeziorku Czerniakowskim kwiaty ku pamięci ojca.

– Imprezy memoriałowe jak Maraton Pływacki rozgrywane są tu od pięciu lat i za każdym razem towarzyszą temu ogromne emocje. Tata przez trzydzieści lat był związany z tym miejscem. Tu miał swoich wychowanków, tu robił kursy na młodszego i starszego ratownika. Dlatego miejsce to ma w sobie dużo magii – mówiła Katarzyna Szlasa, której nawet złamana noga nie powstrzymała przed obejrzeniem zawodów.

Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza w pływaniu na otwartych wodach odbyły się po raz pierwszy w historii. Po ceremonii dekoracji organizatorzy zaprosili uczestników na kolejną edycję za rok. Jest szansa, że zawody wpiszą się na stałe do kalendarza imprez i przyciągną większą liczbę uczestników.

Wydarzenie współorganizowane przez AZS Warszawa, OSiR Mokotów i Dzielnicę Mokotów m.st. Warszawy. Projekt współfinansowany, ze środków m.st. Warszawy oraz Ministerstwa Sportu

Autor: Robert ZakrzewskiMedia AZS Warszawa

Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza – open mężczyzn

1. Artur Kostanowicz 08:47,60

2. Tomasz Dobrzyński 08:48,05

3. Hubert Markowski 09:17,30

Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza – open kobiet

1. Aleksandra Filipiuk 10:08,22

2. Monika Roman 12:02,50

3. Aneta Chmielewska 12:05,75

Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza – wyniki mężczyzn

1. Artur Kostanowicz (AWF WARSZAWA) 08:47,60

2. Tomasz Dobrzyński (AWF WARSZAWA) 08:48,05

3. Filip Russek (ŁAZARSKI WARSZAWA) 09:25,33

Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza – wyniki kobiet

1. Aleksandra Filipiuk ( UW Warszawa) 10:08,22

2. Aneta Chmielewska (UW Warszawa) 12:05,75

3. Anna Markowska-Wójcik (UW WARSZAWA) 12:35,89

Pełne wyniki : TUTAJ

Unihokej przeszedł długą drogę od szkolnych sal gimnastycznych, do programu Akademickich Mistrzostw Polski. Popularność tej dyscypliny wciąż rośnie. Przekonać się o tym będzie można już wkrótce w Warszawie, gdzie 14 drużyn powalczy o miano najlepszej uczelni w kraju.

Do tej pory za najlepszą uczelnię w unihokeju można było uznać zwycięzców Akademickiego Pucharu Polski. Rozgrywki tego typu odbywały się przez trzy lata i zawsze cieszyły dużym zainteresowaniem. Pewnie gdyby nie obecny trudny rok i w tym razem padłby kolejny rekord zgłoszeń. Zwłaszcza, że ranga imprezy jest większa, bo mistrzowska.

– Zakładaliśmy, że zgłosi się ok. 30 drużyn, bo rok temu w niezbyt dogodnym listopadowym terminie było 17 ekip. Puchar miał mniejsze finansowanie ze strony uczelni, więc nastawialiśmy się na większą liczbę. Jednak biorąc pod uwagę obecną sytuację na świecie uważam, że frekwencja jest pozytywna. Zobaczymy jak będzie w latach kolejnych. Zwłaszcza, że teraz nauczyliśmy się, że niczego nie można być pewnym – ocenia Maciej Konieczka, organizator Akademickich Mistrzostw Polski.

Mistrzostwa rozegrane zostaną w formule Swiss, w której gra się na mniejszym boisku i z trzema zawodnikami w polu. Przez cały czas na parkiecie ma być jedna kobieta jako rozgrywająca. Taka odmiana zapewnia większą dynamikę spotkań i większą liczbę goli. Jak sama nazwa wskazuje jest ona popularna zwłaszcza w Szwajcarii.

– Unihokej nie jest tylko odmianą hokeja, ale to zupełnie inny sport. Jeśli miałbym go porównać, to leży gdzieś między piłką ręczną, a hokejem na lodzie. Zasady szybko można pojąć, tak żeby oglądać mecze. Wystarczy, że kto strzeli więcej goli ten zwycięża, bramki zdobywa się kijem i operuje się nim tylko do wysokości kolan. Oczywiście są sprawy techniczne, ale takie szczegóły są w każdej dyscyplinie. Nie musimy ich od razu znać, żeby oglądać spotkania – wyjaśnia organizator i jednocześnie sędzia unihokeja.

Rok temu w Warszawie podczas Akademickiego Pucharu Polski górą była ekipa Podhalańskiej Państwowej Uczelni Zawodowej z Nowego Targu, której tym razem zabrakło wśród zgłoszonych zespołów. W roli faworytów można więc upatrywać Politechnikę Rzeszowską, która była druga. Z pewnością łatwo kijów nie złożą gospodarze czyli Uniwersytet Warszawski.

Akademickie Mistrzostwa Polski w unihokeju potrwają od 13 do 16 września. Spotkania odbywać będą się w hali przy ul. Banacha 2a. Uczelnie zostały podzielone już na cztery grupy eliminacyjne. Finał zaplanowano na środę około godziny 14:45. Wcześniej odbędzie się spotkanie o 3. miejsce.

Głównym sponsorem Akademickich Mistrzostw Polski jest GRUPA LOTOS. Impreza dofinansowana jest przez Ministerstwo Sportu.

Autor: Robert ZakrzewskiMedia AZS Warszawa

Są kolejne dowody, a w tym przypadku do wody, na odmrożenie sportowej rywalizacji. W niedzielę 13 września odbędą się pływackie Akademickich Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza w formule open water, czyli na otwartych wodach. Uczestnicy zawodów upamiętnią Kazimierza Szlasę.

Tym razem areną zmagań nie będzie 25 metrowy basen, ale Jeziorko Czerniakowskie na Mokotowie. Już na początek różnic widać wiele. Wszystko rozgrywać będzie się na łonie natury, gdzie temperatura wody nie jest stała. Nie ma też wyznaczonych torów, dlatego ważna jest dobra nawigacja. Pływacy mogą posługiwać się dowolnymi stylami.

Jak do tej pory chęć udziału w zmaganiach wyraziło blisko 25 pływaków i pływaczek, co nie jest złym wynikiem zwłaszcza jak na pierwszą edycję AMWiM rozgrywanych w tej formule. Na liście widnieje m.in. Hanna Bakuniak – wicemistrzyni świata w zimowym pływaniu open water. Zgłoszenia trwają.

– Pomysł organizacji zawodów wyszedł od kolegów pływaków. Wszystko jest związane z sytuacją panująca na pływalniach, bo tam zawody sportowe póki co się jeszcze nie odbywają. My chcemy umożliwić studentom start. Stąd pływanie open water. To nieco inna dyscyplina, ale równie wymagająca – powiedział Artur Słomka z AZS Warszawa, organizator imprezy.

Uczestnicy do pokonania będą mieli ok. 700 m. Start i meta znajdować będą się na plaży. Limit czasu na pokonanie dystansu wynosi 20 minut.

Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza w pływaniu open water będą też Memoriałem im. Kazika Szlasy – honorowego prezesa stołecznego WOPR, który zmarł w 2015 roku. Przed zawodami odbędą także regaty w klasie „Optimist” prowadzone przez UKS nad Jeziorkiem.

Początek pływackiego wyścigu kobiet 13 września o godzinie 13. Rywalizacja mężczyzn rozpocznie się o 14:15. Biuro zawodów znajdować będzie przy ul. Jeziornej 4.

Autor: Robert Zakrzewski – Media AZS Warszawa

 

Dwa dni, siedem drużyn i cztery miejsca dające awans. Tak w liczbach można podsumować to, co działo się na stadionie przy ul. Obrońców Tobruku w Warszawie. O klasyfikacji końcowej półfinału B Akademickich Mistrzostw Polski w piłce nożnej zdecydowały rzuty karne.

W poniedziałek, w spotkaniu otwierającym zmagania grupowe, doszło do derbowego pojedynku pomiędzy Uniwersytetem Warszawskim a Politechniką Warszawską. Mecz zakończył się remisem 1:1, ale nikt nie mógł być zadowolony z podziału puntów. Jeszcze tego samego dnia UW przegrało ze Szkołą Główną Handlową 0:5 i było praktycznie poza turniejem. Natomiast znana uczelnia ekonomiczna pewnie zmierzała do pierwszej czwórki.

– Nasze przygotowania były ograniczone, a wspólnie mieliśmy tylko dwa treningi. Oczywiście wielu chłopaków gra w klubach, więc każdy trenował indywidualnie i trzymał formę. Ale nie chcę nas usprawiedliwiać. Przed turniejem nie mogliśmy dużo zrobić, za to mamy większą swobodę w grze i nie mamy takiej presji – mówił po jednym ze spotkań Jan Piotrowski, lewy pomocnik drużyny Uniwersytetu Warszawskiego.

mklimczak.com

Większe oczekiwania spoczywały na gospodarzach – drużynie Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, która w pierwszym swoim spotkaniu niespodziewanie pokonała stołeczny AWF 1:0. Jedyny gol padł z rzutu karnego. Rywale mogli wyrównać w końcówce meczu, gdy sędzia wskazał na „jedenastkę”. Dobrze spisał się jednak bramkarz i wynik nie uległ zmianie. We wtorek po pokonaniu Politechniki Warszawskiej 2:1, było pewne że SGGW awansuje do finału zajmując pierwsze miejsce w swojej grupie.

– W meczach studentów jest wiele emocji, widać dużo przyjemności z tego co robią. Z powodu pandemii dawno się nie widzieliśmy. Co do samej gry, to w rozgrywkach akademickich nie ma większej różnicy. Jest 22 zawodników i jedna piłka. Od „normalnych” meczów to się niczym się nie różni oprócz tempa spotkań – ocenił Tomasz Pietrasiński, trener SGGW.

mklimczak.com

Najlepsze dwie najlepsze drużyny z grup A i B, mające wywalczony awans, nie rozgrywały już finałowego spotkania i meczu o trzecie miejsce. O rezultacie od razu zdecydować miały rzuty karne. Pozostaje żałować, że taką podjęto decyzje, bo bez względu na wyniki, to była okazja do rozegrania kolejnego meczu. A jak słyszeliśmy wcześniej szans na wspólne treningi nie było wiele.

Najdłużej trwał strzelecki pojedynek o pierwsze miejsce pomiędzy SGH i SGGW. Kolejni zawodnicy podchodzili do piłki radząc sobie doskonale. Zaczęły się nerwy, bo o wszystkim zdecydować miał błąd strzelca, albo rewelacyjna interwencja bramkarza. Cała loteria zakończyła się rezultatem 6:5 na korzyść SGH. W karnych o brązowy medal Uniwersytetem Medycznym Łódź pokonał Uniwersytet Warmińsko- Mazurski 4:1.

– Czujemy dużą radość, bo po raz trzeci z rządu jedziemy na finały. Jeśli chcemy walczyć o coś więcej, to musimy nieco poprawić nasz poziom gry. Przygotowania były nieco spontaniczne, ale wielu naszych zawodników trenuje w niższych ligach więc są w reżimie treningowym i meczowym. To nam dużo dało, bo tu się gra trzy mecze w dwa dni. Trzeba więc lepiej wyglądać fizycznie niż czysto piłkarsko – mówił Igor Kochanowski, kapitan drużyny SGH, trzymając w rękach puchar.

Z półfinału A rozgrywanego w tym samym czasie w Gdańsku awans uzyskały Politechnika Gdańska, Politechnika Poznańska, Uniwersytet Gdański, oraz Uniwersytet Szczeciński. Walka o medale Akademickich Mistrzostw Polski w piłce nożnej odbędzie się w dniach 20-23 września w Opolu.

Autor: Robert Zakrzewski – Media AZS Warszawa