Robert Zakrzewski
nsw-5g3e3zpjeuz9o1ij0b6mi1dj4lfmg2b1hisyh3g2lqzqe-k3efbz4s9bh4z205w-rbkfx3qeuapqrfuljj28fg6d6sa5p1lhmdw5fylqx4j30b4hs57-tykgqhz9koa5
-1
archive,paged,author,author-robert-zakrzewski,author-17,paged-50,author-paged-50,bridge-core-3.3.3,tribe-no-js,qode-optimizer-1.0.4,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,hide_top_bar_on_mobile_header,qode-smooth-scroll-enabled,qode-theme-ver-30.8.5,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-8.1,vc_non_responsive,elementor-default,elementor-kit-22119

Author: Robert Zakrzewski

Która z drużyn będzie bliżej awansu do Superligi? Na to pytanie odpowiedź padła w środowy wieczór na warszawskich Bielanach. W pojedynku drużyn przewodzących w rozgrywkach 1 ligi grupy C szczypiornistki stołecznego AZS AWF przegrały z Suzuki Koroną Handball Kielce 25:32.

Początek meczu należał do kielczanek, które w ciągu sześciu minut wyszły na prowadzenie 4:0. Duża była w tym zasługa skrzydłowej Magdaleny Kędzior, która zdobyła aż trzy trafienia. To był jednak dopiero początek emocji.

Dopiero w ósmej minucie zawodniczki AZS AWF przełamały niemoc i zdołały pokonać dobrze broniącą bramkarkę rywalek. Pierwsze trafienie dla gospodyń zdobył Sara Szczukocka i dała tym sygnał do ataku. Po trzech minutach na tablicy świetlnej był już remis 4:4, a dzięki kolejnemu celnemu rzutowi Joanny Wójcik gospodynie wyszły na prowadzenie.

Pierwsza połowa była wyrównana i zakończyła skromną przewagą przyjezdnych 10:9. Przez większość czasu żadna z drużyn nie mogła zbudować przewagi wynoszącej więcej niż jedna bramka. W zespole AZS AWF punktowała co pewien czas skrzydłowa Julia Bilik. Dało się jednak wyczuć brak mającej problem ze ścięgnem achillesa Patrycji Kozak – najskuteczniejszej zawodniczki w drużynie z Marymonckiej. Niemal całe spotkanie oglądała ona z ławki rezerwowych i pojawiła dopiero w drugiej części na dwa rzuty karne.

Po zmianie stron od trafienia zaczęły przyjezdne powiększając przewagę, ale szybko Magdalena Chrapusta i wspomniana już Bilik doprowadziły do remisu po 11. Rezultat na styku utrzymywał się do 40 minuty, kiedy to kielczanki zdobyły cztery kolejne bramki (14:18). Jeśli tylko azetesiaczki zdołały trafić, to szybko traciły o dwie więcej.

Na dziesięć minut przed końcem zawodniczki z Marymonckiej przegrywały już ośmioma bramkami i za wszelką cenę chciały zmniejszyć straty. W pierwszej rundzie w Kielcach wygrały 25:19 i gdyby rywalki straciły punkty w następnych ligowych meczach, liczyć będzie się bezpośredni bilans spotkań.

Podjęte ryzyko i gra wysoką obroną nie przyniosły jednak skutku. Wynik meczu na 25:32 ustaliła tuż pod koniec Julita Jabłońska. Wielka radość zapanowała w drużynie z Kielc, a zawodniczki AZS AWF opuszczały parkiet w nastrojach czarnych jak ich koszulki.

– Wyszłyśmy na ten mecz bardzo zmotywowane, bo był to dla nas może nie najważniejszy mecz, ale najtrudniejszy. Uważam, że byłyśmy dobrze przygotowane choć w ostatnim czasie ja i Paulina Dąbrowska wypadłyśmy ze składu i pewnie nas zabrakło. Pierwsza połowa była bardzo wyrównana, choć schodząc do szatni miałyśmy 15 błędów technicznych, gdzie normalnie tyle powinno być w całym meczu. Mimo tego wynik nie był jeszcze zły. Ale w drugiej połowie pojawiło się to samo czyli błędy i nieskuteczne podania – mówiła po meczu Patrycja Kozak.

W tabeli 1 ligi gr. C prowadzi drużyna Suzuki Korona Handball Kielce z dorobkiem 42 punktów, drugie miejsce zajmują zawodniczki AZS AWF Warszawa z 36 punktami na koncie, ale mają o jeden rozegrany mecz mniej. Do końca rozgrywek postały już tylko trzy kolejki. Zwycięzcy grup o awans walczyć będą w Turnieju Mistrzów.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Marcin Selerski

 

Coraz bliżej rozstrzygnięcia jubileuszowej 10. edycji akcji „Od Młodzika do Olimpijczyka” skierowanej do młodych pływaków. Podczas czwartych zawodów eliminacyjnych, które odbędą się już w sobotę, uczestnicy przeniosą się na basen o długości 50 metrów. Zwycięzcy całych zawodów wyłowieni, a raczej wyłonieni zostaną na początku czerwca.

Po dwóch latach przerwy impreza wraca na teren Parku Wodnego Warszawianka – miejsca wiele znaczącego dla całej akcji Od Młodzika do Olimpijczyka. To właśnie tam w maju 2012 roku odbył się pierwszy finał rywalizacji, a później wyłaniano następnych zwycięzców. Teraz ponownie setki uczestników z całego kraju sprawdzą się na tym popularnym basenie olimpijskim.

– Park Wodny Warszawianka to bez wątpienia miejsce szczególne i mam nadzieję, że wielu uczestników naszej akcji ma z nim dobre wspomnienia. Z powodu pandemii ostatni raz rozgrywaliśmy tam zawody w 2019 roku, bo w kolejnym sezonie nie było możliwości dokończenia rywalizacji. W tym sezonie zawody odbywały się już na kilku stołecznych pływalniach, tak żeby uczestnicy mieli szansę startowania w różnych miejscach. Szykujemy się jednak do zorganizowania specjalnych zawodów w Lublinie. Być może też zagościmy w innych miastach, bo zależy nam na tym żeby działać, a dla niektórych uczestników barierą jest odległość – powiedział Rafał Jachimiak, wiceprezes AZS Warszawa.

Celem akcji jest promocja pływania wśród najmłodszych, a także stworzenie talentom pierwszej wody okazji do wspólnej rywalizacji. Do finału coraz bliżej, ale o tym kto okaże się prawdziwym zwycięzcą pokaże przyszłość. Przykładem może być tu lublinianka Laura Bernat, która w grudniu 2014 roku wzięła udział w udział w OMDO. Na 50 m stylem dowolnym zajęła 7. miejsce, a 50 m stylem klasycznym była dopiero 11-ta. W marcu 2021 roku wypełniła minimum olimpijskie w Tokio i uznano ją za nadzieję polskiego pływania.

– Cieszymy się, że dzieci i młodzież mogą trenować, bo rok temu pływanie przez długi czas było zamknięte. Widzimy bardzo duży głód rywalizacji i startów. Obecnie zdecydowaną większość startujących u nas stanowią kluby z Mazowsza, ale cały czas zgłaszają się uczestnicy z całego kraju: Białegostoku, Łodzi, Elbląga, Bielska Podlaskiego, Olsztyna i wielu mniejszych miejscowości, gdzie tylko są pływalnie. To znaczy, że mają tam możliwość podnoszenia swoich umiejętności i chcą się sprawdzać – dodaje organizator zawodów.

Czwarte zawody eliminacyjne odbędą się w sobotę 24 kwietnia. Uroczyste otwarcie nastąpi o godzinie 9:00. Impreza rozgrywana będzie w dwóch turach, według podziału na roczniki (2010-2012) i (2007-2009). Z uwagi na panujący stan epidemii wydarzenie przeprowadzone będzie bez udziału udziału publiczności. Dla kibiców planowana jest transmisja internetowa.

Organizatorem akcji jest AZS Warszawa przy wsparciu Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu i m.st Warszawa. Partnerami są Polski Związek Pływacki, Wodny Park Warszawianka, Print Plus i TYR Polska.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Bart Andrzejewski (archiwum)

Nie wystrzał startera, ale całe celne serie rozpoczęły Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza w e-sporcie powered by Hyperbook. Za nami otwarcie ligowych zmagań w popularnej grze Counter-Strike:Global Offensive. Zwycięzcy wyłonieni zostaną za blisko sześć tygodni.

Wystartował debiutancki sezon e-sportowych zmagań przeznaczonych dla studentów warszawskich uczelni. W inauguracyjnym meczu ekipa st00denciaki z Uniwersytetu Warszawskiego – zdobywcy srebrnego medalu ubiegłorocznych e-Akademickich Mistrzostw Polski, wzięła na cel L4Gaming reprezentujących Akademię Leona Koźmińskiego. Mecz rozgrywany był na mapie de_nuke i zakończył się pewnym zwycięstwem uniwerku 2:0.

W kolejnym spotkaniu drużyna NINJA reprezentująca Polsko-Japońską Akademię Technik Komputerowych postara się zadać serię ciosów formację ex-L4G. Pojedynek odbędzie się 22 kwietnia.

Niebawem do gry przystąpią uczelnie zgłoszone do rywalizacji w kultowej grze strategicznej – League of Legends. Zwycięzców wirtualnych pojedynków poznamy na początku czerwca, a czekają na nich realne nagrody finansowe.

Organizatorem wydarzenia są AZS Warszawa i Academic League of Games. Projekt współfinansowany jest przez Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, m.st Warszawa i Samorząd Województwa Mazowieckiego. Partnerem medialnym jest Studentmania. Sponsorem tytularnym jest Hyperbook.

Autor: Robert Zakrzewski
foto: e-AMPy (archiwum)

 

 

 

 

 

 

 

To było szczęśliwe zakończenie spotkania, które w pewnym momencie zaczęło mieć dość niefortunny przebieg. Po wyrównanym boju szczypiorniści AZS Uniwersytetu Warszawskiego pokonali rezerwy Orlen Wisły Płock 26:25. Bramkę dającą wygraną zdobyli z rzutu wolnego już po końcowej syrenie.

Dawid Szpejna kontra „Nafciarze”, tak można opisać początek meczu rozgrywanego w sobotni wieczór w Centrum Sportu i Rekreacji UW. Już po dziesięciu minutach gry utrzymywał się wynik 5:2, a wszystkie trafienia dla gospodarzy zdobył szalejący na skrzydle, wspomniany już, zawodnik z numerem 22 na zielonej koszulce.

Zdobytą przewagę gracze AZS UW zdołali jeszcze nieco powiększyć, a rezultat na 15:11 przed przerwą ustalił płocczanin Kacper Wawszczak. Obie strony co prawda mogły mówić o pewnym niedosycie, bo zarówno zawodnicy AZS UW jak i Orlen Wisły II trafiali często w słupki oraz poprzeczki.

W drugiej części meczu na gola trzeba było poczekać niemal cztery minuty. Rzutową niemoc przełamał dopiero zawodnik przyjezdnych – Konrad Brzeziński, na co szybko odpowiedział bramką Miłosz Zawadzki. Gra robiła się coraz dynamiczniejsza, a trzy trafienia pod rząd zdobyte przez gości sprawiły, że w 40 minucie uniwerek prowadził tylko 17:16.

Ostatnie minuty zamieniły się w dreszczowiec. Trenerzy krążąc obok swoich ławek pokonywali kolejne kilometry i tracili głosy. W pewnym momencie zdawało się, że AZS UW odzyskuje kontrole nad przebiegiem rywalizacji. W 57 minucie Ernest Pilarski wykorzystał kontrę i dał prowadzenie azetesiakom 25:22.

Wydawać się mogło, że jest już po meczu. Jednak zawodnicy AZS otrzymali dwie kary czasowe, a „Nafciarze” wykorzystali grę w przewadze. Do bramki musiał też wrócić utykający Krzysztof Lipka i mimo problemów został jednym z bohaterów meczu. Wszystko po tym jak obronił akcję sam na sam z Filipem Witkowskim przy stanie 25:25.

Kiedy już wszyscy myśleli o serii rzutów karnych z ostatnią akcją ruszyła drużyna uniwerku. Piłka posłana została na prawą stronę do Miłosza Zawadzkiego, a ten został osaczony i sfaulowany równo z syreną końcową. Jak się okazało piłkę meczową i to dosłownie w swoich rękach trzymał już Wiktor Przybysz, który rzucił mocno nad murem. Później uradowany popędził sprintem przez całe boisko, a z gratulacjami ruszyli do niego wszyscy siedzący na ławce rezerwowych.

– Przyznam się, że w piątek na treningu zrobiłem to samo. Wtedy wyszło mi pierwszy raz w życiu, a teraz udało się powtórzyć. Ciesze się bardzo, bo gdybym tego nie trafił, to byśmy mieli rzuty karne. Wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwy mecz, bo chłopaki z Płocka to ambitny zespół. Przez pewien czas mieliśmy grę pod kontrolą i przez własne błędy to straciliśmy – mówił po meczu Wiktor Przybysz.

Trener AZS Uniwersytetu Warszawskiego nie ukrywał zadowolenia, bo takiego finału nikt się nie spodziewał. Co do samego stylu gry swoich zawodników miał jednak zastrzeżenia.

– Uczulałem chłopaków, że zespół z Płocka jest młody, ambitny, grają szybko i na pewno będą chcieli się pokazać z dobrej strony. Oglądaliśmy jeszcze wideo w piątek, ale czy zrealizowaliśmy nasze założenia? Wydaje mi się że nie. Oczywiście ciesze się z trzech punktów, bo one przybliżają nas do celu jaki sobie postawiliśmy – ocenił trener Piotr Obrusiewicz.

Drużyna AZS UW zajmuje w tabeli grupy C 4 lokatę z dorobkiem 32 punktów i walczy o miejsce w pierwszej trójce. Miejsce w niej ma gwarantować pozostanie w nowej 1 lidze centralnej, utworzonej po połączeniu czterech obecnych grup.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Marcin Selerski

Od Warszawy przez Madryt i Sydney, wystartują uczestnicy ósmej edycji charytatywnego biegu Wings For Life. Z powodu ograniczeń impreza ponownie odbędzie się w wersji wirtualnej, jednak dzięki specjalnej aplikacji emocji nie zabraknie. W tym roku do akcji dołącza AZS Warszawa, który przygotowuje dla biegaczy kilka lokalizacji.

Nietypowy bieg w którym meta goni uczestników cieszy się dużą popularnością. Kolejną szansę na sprawdzenie swoich możliwości uczestnicy otrzymają tradycyjnie w drugą niedzielę maja. Wszyscy na całym świecie wyruszą o tej samej godzinie i tylko od ich tempa zależy ile kilometrów pokonają. Pół godziny po nich w wirtualny pościg wyruszy samochód, który z czasem będzie przyspieszać i doganiać kolejne osoby. Swój wynik będzie można sprawdzić w globalnym rankingu.

Najważniejszy jest oczywiście udział, dobra zabawa i wsparcie badań nad przerwaniem rdzenia kręgowego. Hasłem przewodnim imprezy jest „biegniemy dla tych, co nie mogą”. Od 2014 roku uczestnicy ze 195 krajów pokonali niemal 7 mln 400 tys km i zebrali ponad 29 mln euro.

Dla osób, które chcą przyłączyć się do akcji AZS Warszawa przygotowało trzy trasy i już planuje kolejne, tak by każdy mógł pobiec w swojej dzielnicy.  Wystartować będzie można na Bielanach, a dokładniej na kampusie Akademii Wychowania Fizycznego, gdzie czeka 2 km pętla. Nieco bardziej zróżnicowana runda przygotowana jest na Ursynowie i Starym Kampusie Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Pobiec można też na Pradze Południe w parku Skaryszewskim – miejscu znanym i lubianym przez stołecznych biegaczy, a historycznie związanym z AZS Warszawa. Wszędzie czekać mają punkty żywieniowe i przebieralnie.

– Uwielbiamy łączyć pomaganie i aktywność fizyczną. Do tej pory z zazdrością oglądaliśmy zmagania w Poznaniu, gdzie odbywała się polska edycja Wings For Life.  Teraz po raz drugi rozgrywana będzie edycja wirtualna i uważam, że jest to pewien kompromis, bo wyznaczona będzie trasa po której można pobiec. Znów można poczuć nieco atmosfery, choć nie będzie wspólnego startu. Zachęcamy, żeby każdy ruszał z innego miejsca, można też przybiec na nasze trasy i tu kręcić kolejne okrążenia. Chcemy uniknąć dużego gromadzenia ludzi, stąd pomysł na docelowe 18 lokalizacji w Warszawie. Myślę, że każdy lubi być częścią dużego wydarzenia, a to właśnie jest taka globalna inicjatywa. Można będzie biec, spacerować i jechać na wózku, bo kilka tras będzie do tego dostosowanych – mówi Rafał Jachimiak, wiceprezes AZS Warszawa.

szybkiebieganie.pl

Udział w tegorocznej edycji zapowiada maratończyk i ultra maratończyk Dariusz Nożyński, który rok temu zajął trzecie miejsce na świecie pokonując 67,1 km. W 2018 roku wygrał on polską edycję rozgrywaną w Poznaniu (66 km), a w 2019 roku był najlepszy na upalnej Florydzie (57,1km). Często spotkać można go trenującego właśnie w okolicach SGGW.

– Wirtualna formuła biegu wbrew pozorom dostarcza mi dużo frajdy. W przypadku klasycznego biegu od startu biegłem w bardzo wąskiej grupie zawodników, a od pewnego momentu już samotnie. Ekstremalnie było w np. Sunrise na Florydzie gdzie od pierwszych metrów biegłem sam. Dodatkowo trasa w klasycznym biegu zwykle ciągnie się poza miastem i obfituje w długie proste odcinki. Na takiej trasie przyznam, że biega mi się trudno bo wolę bieganie na pętlach – mówi Dariusz Nożyński i dodaje.

Zdaniem biegacza wirtualna rywalizacja daje też przewagę przy doborze trasy i optymalizacji warunków m.in. poprzez odpowiednie rozmieszczenie punktów z wodą.

– Jeśli biegamy z innymi uczestnikami może być jeszcze ciekawiej. To umożliwia wzajemne dopingowanie się. Część zawodników może np. biegać w odwrotnym kierunku. Pewne jest to, że o problemach z motywacją nie ma tutaj mowy. Podobnie jak przed rokiem zbieramy ekipę biegaczy i ruszamy do wyścigu. Co do moich założeń, w kontekście kilometrażu, to zawsze startuję w Wings, aby pokonać jak najdłuższy dystans. Zapewne jak zwykle ruszę mocno bez niepotrzebnych kalkulacji. Należy jednak pamiętać, że najważniejszy jest sam udział w biegu i wsparcie idei Wings – dodaje absolwent Politechniki Warszawskiej i medalista Mistrzostw Szkół Wyższych w latach 2000-2005 w lekkiej atletyce.

W Warszawie bieg z aplikacją odbywać będzie też m.in. w parku Młocińskim i organizowany jest przez AZS UKSW. Trasa jest płaska i prowadzi urokliwymi alejkami. Miłośnicy biegania po bieżni wystartować mogą na zaprzyjaźnionym stadionie OSiR Targówek przy ulicy Łabiszyńskiej. Szykuje się tam prawdziwy zawrót głowy.

Bieg Wings For Life odbędzie się 9 maja. Start nastąpi o godzinie 13. Udział możliwy jest dzięki pobraniu aplikacji na telefon i uiszczeniu opłaty (68,49 zł), która w całości będzie przekazana na badania kliniczne. Zapraszamy również do dołączania do naszej wirtualnej drużyny: AZS WARSZAWA

Autor: Robert Zakrzewski

Lokalizacje:

URSYNÓW

BIELANY

PARK SKARYSZEWSKI

PARK MŁOCIŃSKI

Szybkie akcje, efektowne szarże i przyłożenia, tego wszystkiego nie mogło zabraknąć podczas czwartego turnieju Mistrzostw Polski kobiet w rugby 7. Zawody rozgrywane były w niedzielę na obiektach Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Atut własnego terenu wykorzystały zawodniczki z Bielan.

W coraz popularniejszej olimpijskiej odmianie rugby rywalizowało 10 zespołów, podzielonych na ekstra i 1 ligę. Zawodniczkom dopisywała słoneczna, choć nieco wietrzna pogoda. Emocji nie brakowało, a spotkania toczone były w ekspresowym tempie. Warto pamięć, że mecze w tzw. „siódemkach” trwają dwa razy po siedem minut, czyli znacznie krócej niż w tradycyjnym rugby piętnastoosobowym (2 x 40 min.). Gra jest toczona jednak przy dużo większej intensywności.

Walczące o awans do ekstraligi rugbystki AZS AWF rozpoczęły turniej od zwycięstwa nad Diablicami Ruda Śląska 14:10, a następnie pokonały Rugby Gietrzwałd 21:10. Zacięty pojedynek z rezerwami Legii przegrały dopiero po dogrywce 12:17. W ostatnim meczu o 7. lokatę azetesiaczki pokonały zawodniczki z Gietrzwałdu aż 43:0.

Dzięki korzystnemu układowi spotkań o 5. miejsce AZS AWF Warszawa zdołał awansować do ekstraligi na kolejny turniej w ramach Mistrzostw Polski. Zmagania odbędą się na początku maja w Krakowie.

– W turnieju biorą udział drugie drużyny Legii i Biało-Zielonych i one nie mogą awansować wyżej. Dla nich spotkanie o 5. miejsce było tylko meczem o zwycięstwo. Cieszę się, że awansowaliśmy z 1 ligi i w przyszłym turnieju będziemy mogli zmierzyć się z topowymi drużynami. Nie mogłem być na ostatnim turnieju z dziewczynami, ale obejrzałem tamte mecze i poprawiliśmy sporo. Jestem z nich bardzo zadowolony, bo zostawiły kawał serca na boisku. Szkoda tylko meczu z Legią II, gdzie przegraliśmy w dogrywce. Zabrakło chyba trochę tlenu i dokładności – ocenił Paweł Grabski, trener rugbystek AZS AWF.

W meczu o pierwsze miejsce nie było niespodzianki i w finale finalnie spotkały się dwie najlepsze drużyny tego sezonu. Naszpikowana reprezentantkami kraju drużyna Biało Zielonych Ladies Gdańsk wygrała z Legią Warszawa 31:0. Rugbystki z Pomorza przeszły przez turniej jak burza, tracąc we wszystkich spotkaniach tylko 7 punktów. Trzecia była drużyna Black Roses Posnania, która pokonała Juvenię Kraków 26:14.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Paweł Małaczewski (wio.waw.pl)

Uczestnicy Akademickich Mistrzostw Polski w ergometrze, do wiosłowania na sucho, rzucą się później niż pierwotnie planowano. Zmiana terminu na nowy, majowy, była podyktowana obawami przed przedłużeniem lockdownu. Jak się okazało, przypuszczenia były słuszne.

Pogarszająca się sytuacja pandemiczna, nazywana trzecią falą, zalała kraj oraz kalendarz imprez sportowych. W trosce o bezpieczeństwo uczestników zawodów Akademicki Związek Sportowy zdecydował się do 9 kwietnia zawiesić rozgrywki w ramach Akademickich Mistrzostw Polski i lig środowiskowych. Była to odpowiedź na wprowadzony ogólnopolski lockdown, który pierwotnie miał obowiązać do najbliższego piątku.

Jednak widząc codzienne liczby zakażeń trudno było oczekiwać poprawy sytuacji. Termin zawodów w ergometrze wioślarskim jednak nieubłaganie zbliżał się. Rywalizacja miała wystartować już 17 i 18 kwietnia. Ostatecznie impreza została przełożona na maj, a kilka dni później lockdown został przedłużony właśnie do trzeciej niedzieli kwietnia.

– Musimy liczyć na zrozumienie, bo staramy się żeby impreza się odbyła i przebiegała zgodnie z panującymi obostrzeniami. Dla nas bardzo istotne jest bezpieczeństwo oraz zdrowie uczestników. Jest to kolejny nietypowy rok i musimy się dopasować do sytuacji, a nie tylko do tego co byśmy chcieliśmy robić. Zdajemy sobie sprawę, że zawody odbędą się w tym czasie, gdy większość najlepszych zawodników będzie schodziła na wodę. Trudno jest jednak znaleźć inny termin, bo kalendarzu robi się ciasno. Mam też nadzieję, że uczestnicy podejdą z powagą do zasad DDM (Dystans-Dezynfekcja-Maseczka, red.), bo ich przestrzeganie pomaga nam realizować zadania – mówi Rafał Jachimiak, wiceprezes AZS Warszawa.

Organizatorzy, przy zmianie terminu, oprócz możliwości przeprowadzenia imprezy, pod uwagę brali też ograniczone możliwości w treningu i dostęp do sprzętu. Zdaniem ubiegłorocznej brązowej medalistki Magdaleny Bryk, taka trudna sytuacja zawodników trwa już od ponad roku.

– COVID drugi rok z rzędu krzyżuje plany sportowcom. Ja co prawda swoją przygodę ze startami akademickimi zakończyłam w ubiegłym sezonie, ale w tamtym roku chaos był chyba większy. Oczywiście głównym problemem było i jest zamknięcie obiektów. Większość z uczestników AMP trenuje w murach uczelni, które na początku marca 2020 r. zostały zamknięte, więc trzeba szukać alternatyw. Problem najmniej odczuwają zawodowi wioślarze zrzeszeni i trenujący w klubach sportowych. Nawet jeśli wcześniej kluby były zamknięte, to często zawodnikom udawało się wypożyczyć sprzęt do domu. Ja miałam to szczęście, że udało mi się pożyczyć ergometr z uczelni. Wiem też, że niektórzy zdecydowali się na zakup własnego sprzętu, albo już go wcześniej mieli. Jednak nie oszukujmy się, dla znacznej grupy uczestników obecna sytuacja ponownie oznacza jedynie treningi zastępcze w postaci roweru czy biegania. To niestety najpewniej odbije się na wynikach – mówi reprezentantka Szkoły Głównej Handlowej, która trzymać będzie kciuki za tegorocznych uczestników.

Akademickie Mistrzostwa Polski w ergometrze wioślarskim odbędą się w dniach 6-7 maja. Miejscem zawodów będzie tak jak przed rokiem Centrum Sportu i Rekreacji UW. Zapisy prowadzone są od nowa.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS.

Autor: Robert Zakrzewski

W tej grze chodzi o to, żeby jajowatą piłkę umieścić w polu punktowym przeciwnika. Choć zasady wydają się proste, to bez odpowiedniego budżetu trudno zbudować drużynę walczącą o tytuły. Przekonali się o tym rugbyści AZS AWF Warszawa, którzy jeszcze 13 lat temu cieszyli się ze złotego medalu mistrzostw Polski. Teraz walczą na zapleczu ekstraligi.

Na boisku przy ul. Marymonckiej, otoczonym tartanową bieżnią, grają i trenują rugbyści najbardziej utytułowanego klubu w Polsce. Azetesiacy na swoim koncie mają łącznie 35 medali w rugby 15-osobowym, z czego aż 16 razy cieszyli się z tego najcenniejszego medalu. Klub swój pierwszy tytuł wywalczył jeszcze w 1957 roku, gdy w Polsce wznowiono rozgrywki rugbystów po II wojnie światowej. Natomiast ostatni raz ze zwycięstwa w lidze AZS AWF cieszył się 51 lat później.

W 2008 roku po pokonaniu w finale Budowlanych Łódź na ich terenie 20:18 podopieczni Krzysztofa Folca – ówczesnego szkoleniowca, byli w sportowym niebie. Na ziemię sprowadziła ich jednak rzeczywistość, a brak funduszy sprawił, że nie udało się zatrzymać najlepszych zawodników. Dwa sezony później AZS AWF Warszawa spadł do 1 ligi. Na szczęście szybko klub zdołał wrócić do krajowej elity.

– Drużyna prowadzona przez Krzyśka rozsypała się, ale przełomowy był rok 2010. Wtedy spadliśmy pechowo, bo w ostatnim meczu nie udało nam się wygrać z Ogniwem Sopot. Zespół co prawda nie przestał istnieć, bo po sezonie wróciliśmy do ekstraligi, ale tylko na rok. To był jednak trudny moment. Zabrakło finansowania dla drużyn z miasta i nie mieliśmy się z czego się utrzymać – wspomina Marcin Danieluk, trener rugbystów AZS AWF Warszawa.

Ostatecznie azetesiacy pożegnali się z najwyższą klasą rozgrywkową w 2013 roku. W rywalizacji o nic już nie dające siódme miejsce przegrali dwa spotkania z Orkanem Sochaczew. Jak się okazało, to oznaczało też dłuższą przerwę w istnieniu sekcji, bo klub nie przystąpił w kolejnym sezonie w I ligi. Drużynę reaktywowano w 2015 roku i od II ligi, czyli trzeciego poziomu rozgrywek, zaczęła się odbudowa tego co zostało z dawnej potęgi.

– Postanowiliśmy mozolnie reaktywować sekcje. Było trochę młodzieży, która grała w latach 2010-2012, juniorów którzy dawniej zdobywali złoty medal Mistrzostw Polski w swojej kategorii,  oraz kilku starszych zawodników mających na koncie występy jeszcze u Krzyśka Folca. Były też nowe osoby, które odeszły z ówczesnej Legii. W tej chwili myślę, że średnia wieku drużyny to 27-28 lat, ale mamy wielu zawodników grubo po 30-tce. W tym wszystkim pieniądze to jedno, a druga rzecz to posiadanie wychowanków. W AZS AWF, który jest klubem typowo studenckim ten aspekt był przez lata nieco zaniedbany. Staramy się to zmienić, a Ania i Paweł Grabscy wykonują bardzo dobrą pracę w tym kierunku – opowiada trener sekcji męskiej.

W kwietniu wystartować ma runda rewanżowa rozgrywek I ligi. Jak do tej pory rugbyści AZS AWF zajmują trzecie miejsce w tabeli za Rugby Białystok i Posnanią Poznań. Stołeczna drużyna wciąż ma jeszcze szansę żeby bić się o awans, ale w klubie liczy się siły na zamiary.

– W żadnym wypadku nie cieszy nas tylko gra w 1 lidze. Ale z tym budżetem, który w tej chwili mamy, nie jesteśmy w stanie walczyć o więcej. Drużyny które myślą o awansie, jak np. Białystok są w stanie przyciągnąć do siebie na kontrakt zawodników, nawet tych z najwyższej klasy rozgrywkowej. My natomiast nie mamy takich możliwości. Ten zespół traktujemy jako tzw. „social rugby”. Gramy dla przyjemności, a że przy okazji udaje się komuś urwać punkty i zajmować miejsce w górnej części to nas bardzo cieszy – dodaje Marcin Danieluk.

Drużyna z Bielan stawia na wychowanie młodych zawodników, ale na efekty tej pracy trzeba będzie jeszcze poczekać. Nikt jednak nie mówił, że odbudowa sekcji będzie łatwym procesem. Warto przypomnieć, że zanim w 2008 roku AZS AWF mógł cieszyć się ze złotego medalu, to na ten moment czekał aż 20 lat, od 1988 roku. Pewnie dziś nikt na AWF nie myśli o takich sukcesach, ale miło by było przywitać się znów z Ekstraligą.

Dodajmy, że od 2012 roku przy Marymonckiej prężnie działa też sekcja żeńska w rugby 7-osobowym, która regularnie startuje w turniejach mistrzostw Polski. W sezonie 2019/2020 zawodniczki AZS AWF zajęły 6. miejsce.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: rugbyazs.pl

Owocna współpraca przy organizacji Akademickich Mistrzostw Warszawy i Akademickich Mistrzostw Województwa Lubelskiego w snowboardzie sprawiła, że oba środowiska planują kolejne wspólne działania. Połączeni pasją, ale też trasą S17 rozważają połączenie kilku lig środowiskowych.

Trwają dyskusje na temat tego, które z rozgrywek akademickich mogłyby zostać rozgrywane wspólnie, oraz na jakich zasadach. Rozmowy podjęte zostały jeszcze w lutym podczas narady odbywającej się w Kazimierzu Dolnym. Nie jest tajemnicą, że z powodu zdalnego nauczania część z konkurencji nie cieszy się dużym zainteresowaniem.

– Uważam, że byłoby to ciekawe rozwiązanie i mogłoby w przyszłości wpłynąć  nie tylko na lepszą frekwencję, ale też na zwiększony poziom zawodów. Dla studentów-sportowców z Warszawy i Lublina byłaby to szansa na sprawdzenie się na tle innych kolegów i koleżanek. Byłby to też poważny sprawdzian przed Akademickimi Mistrzostwami Polski – uważa Rafał Jachimiak, wiceprezes AZS Warszawa.

Pod uwagę brane jest m.in. rozegranie wspólnych zawodów Lublinie w piłce ręcznej i lekkiej atletyce, czy też regat na Jeziorze Zegrzyńskim, koło Warszawy. Na fali popularności serialu Gambit Królowej i dla zaznaczenia blisko 170 km dzielących oba miasta, nowością w programie mają być szachy korespondencyjne.

– Wspólnie możemy zdziałać więcej. To nie są łatwe czasy i wymagają od nas poszukiwania nowych rozwiązań. Mam nadzieję, że taka formuła zawodów się sprawdzi, bo już przykład rywalizacji w snowboardzie był tego dobrym prognostykiem – powiedział Marcin Kotowoda z AZS Lublin.

Dodatkowo, już we wrześniu w Lublinie odbyć ma się specjalna edycja zawodów „Od Młodzika do Olimpijczyka” z okazji jubileuszu 10-lecia istnienia akcji. Szykuje się impreza prima sort.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Marcin Klimczak