Robert Zakrzewski
nsw-5g3e3zpjeuz9o1ij0b6mi1dj4lfmg2b1hisyh3g2lqzqe-k3efbz4s9bh4z205w-rbkfx3qeuapqrfuljj28fg6d6sa5p1lhmdw5fylqx4j30b4hs57-tykgqhz9koa5
-1
archive,paged,author,author-robert-zakrzewski,author-17,paged-47,author-paged-47,bridge-core-3.3.3,tribe-no-js,qode-optimizer-1.0.4,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,hide_top_bar_on_mobile_header,qode-smooth-scroll-enabled,qode-theme-ver-30.8.5,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-8.1,vc_non_responsive,elementor-default,elementor-kit-22119

Author: Robert Zakrzewski

Być jak Francuz Nikola Karabatić lub Rumunka Cristina Neagu, oto marzenia części z uczestników imprezy Sięgnij Gwiazd z piłką ręczną, która odbyła się w Warszawie. Choć był tylko to turniej towarzyski, to emocji nie brakowało.

Pierwsza edycja zawodów przeznaczonych dla młodych szczypiornistów przyciągnęła 12 ekip z ośmiu województw. Drużyny w ciągu dwóch dni rozegrały łącznie 30 spotkań. W Centrum Sportu i Rekreacji Uniwersytetu Warszawskiego rywalizowali chłopcy, a dziewczęta spotkały się kilkaset metrów dalej w nowoczesnej hali Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Mecze trwały dwa razy po 17 minut i choć grano bez kleju, to kilku zespołom gra wyraźnie się kleiła.

Turniej oprócz czysto sportowego charakteru miał też aspekt integracyjny i dla wielu 15-latków był pierwszą okazją do odwiedzenia stolicy. Najważniejsze rzeczy oczywiście działy się na parkietach. Nie brakowało efektownych akcji, goli i zaangażowania.

Wśród chłopców najlepsza okazała się UKS Wilanowia, która wygrała wszystkie sześć spotkań. W niedzielnym meczu na szczycie stołeczna drużyna pokonała swojego najgroźniejszego rywala do zajęcia pierwszego miejsca czyli MKS Kusy Szczecin 19:17. W ostatnim starciu wilanowianie pokonali MLKS Czarni – KS Granit Olecko (22:15). Po meczu radość mieszała się ze wzruszeniem.

– Chłopcy na pewno będą pamiętali ten turniej, bo ostatni raz grali w tym składzie i do tego jeszcze wygrali. Oni przez pięć lat chodzili do jednej klasy i trenowali razem. Teraz kończą ósmą klasę i wybierają inne szkoły np. część zdaje do SMS-ów. Ten rocznik UKS Wilanowia przestaje istnieć i zostają młodsze – powiedział Wiesław Szulim, który zastępował na ławce trenera Adam Królaka.

Najlepszą żeńską ekipą zostały zawodniczki UKS Lidera Sławno, które udowodniły że ich nazwa jest nieprzypadkowa. Już w sobotę po zaciętym spotkaniu pokonały SPR Gdynia (20:17), a chwilę wcześniej rozprawiły się z kadrą Lubuskiego Związku Piłki Ręcznej (25:15). Natomiast w niedzielnym finale jeszcze raz zmierzyły się z kadrą województwa lubuskiego wygrywając aż 28:9.

– Uważam, że poziom zawodów jest bardzo wysoki. To oczywiście turniej towarzyski, ale jak zawsze każdy chce wygrać i do każdego spotkania trzeba podejść szanując rywalki. Dodatkowo możemy spędzić czas razem i zwiedzić Warszawę. Dzięki naszemu trenerowi gramy całkiem sporo, bo mamy organizowane sparingi, lub gry wewnętrzne. Ja trenuje piłkę ręczną od 5 lat i uważam, że im wcześniej ktoś zacznie tym lepiej – powiedziała Hanna Miranowicz, zawodniczka Lidera Sławno.

Na zwycięzców czekały pamiątkowe puchary i medale. Organizatorzy mają nadzieję, że impreza w przyszłości będzie kontynuowana i liczą, że przyciągnie jeszcze więcej drużyn z różnych stron kraju. Kto wie być może już teraz na parkiecie występowała przyszła reprezentantka lub reprezentant Polski? Tego jednak dowiemy się za kilka lat.

Organizatorem wydarzenia jest Akademicki Związek Sportowy Warszawa. Projekt wspiera Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Marcin Selerski

Dla jednych był to debiut, a dla innych świetna okazja do treningu. Nad wodą, długi czerwcowy weekend zakończyli uczestnicy Otwartych Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza w pływaniu open water. Zawody uświetniły rozpoczęcie sezonu na jedynym miejskim kąpielisku.

Piękna pogoda przywitała w niedzielę blisko 30 osób, które zebrały się nad Jeziorkiem Czerniakowskim. Każdy chciał pójść na żywioł i sprawdzić się w pływaniu na wodach otwartych. Zbiornik będący fragmentem starorzecza Wisły zdążył się nagrzać aż do 20 stopni, więc wbiegnięcie do niego nie ostudziło zapału uczestników. W zmaganiach mógł wziąć udział każdy bez względu na to czy posiadał indeks, bo prowadzona była również klasyfikacja open.

Pływacy musieli odnaleźć się w naturalnych warunkach, a do pokonania mieli blisko 700 metrów. W przeciwieństwie do krytych pływalni w formule open water nie ma wyznaczonych torów, a trasę wytyczają boje nawigacyjne. Do tego swoje robiło oślepiające słońce odbijające się od tafli wody. Start i meta znajdowały się na plaży OSiR Mokotów. Nad bezpieczeństwem startujących czuwało Wodne Ochotnie Pogotowie Ratunkowe.

Jako pierwsze po wygraną ruszyły panie. Krótki bieg rozpoczynał walkę o jak najlepszą pozycję wyjściową. Ostatecznie po 9 minutach i 1 sekundzie na brzegu z powrotem wyszła Maja Nowak, mająca dużą przewagę nad rywalkami. Warto dodać, że ten czas dałby jej też wysokie miejsce w klasyfikacji mężczyzn. Utalentowana pływaczka w tym roku skończyła liceum i dopiero wybiera się na studia.

– To był już kolejny mój start w pływaniu open water, ale pierwszy w tym roku. To nie jest basen i pływając tu trzeba zachować większą ostrożność, mocno zacząć i utrzymać tempo na dystansie. Ważne jest też, żeby trzymać się celu i patrzeć na boję, oraz czasem zobaczyć na brzeg, tak żeby mieć punkt odniesienia – powiedziała Maja Nowak trenująca pływanie w AZS AWF Warszawa.

Po rywalizacji kobiet w toń wody rzucili się panowie. Tu najlepszy okazał się Rafał Bugdol – finalista Uniwersjady z Tajpej w sztafecie 4 x 200 m. Zawodnik AZS AWF Katowice metę przekroczył zmęczony z czasem 8:37,26, a goniący go rywale byli już blisko.

– To był mój pierwszy start w pływaniu open water. Chciałem się sprawdzić i już wiem, że jest ciężko. Basen przy tym to luksus, a to była jakaś masakra. Najbardziej dało się odczuć brak nawrotów co strasznie męczy. Każdy nawrót to jest pewna przerwa, a tu cały czas się płynie i dlatego wydolność musi być duża. Ja jestem bardziej przygotowany pod 100 i 200 metrów, ale nie wykluczam, że jeszcze kiedyś wystartuje w takich imprezach – mówił Rafał Bugdol.

W klasyfikacji Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza najlepsi okazali się Aleksander Rowiński (8.40,64) i Aleksandra Filipiuk (10.43,01) z Politechniki Warszawskiej. Co więcej w klasyfikacji kobiet inżynierki zdominowały całe podium.

– Bardzo fajnie, że tak nam się udało. Rok temu było chyba nieco łatwiej, bo płynęliśmy w grupie i łatwiej było się zorientować gdzie się jest. Pewnie wciąż wiele osób traktuje takie pływanie jako formę treningu, ale myślę że z czasem może być to rozwojowa dyscyplina. Jest to coś innego niż pływanie na basenie, bo dochodzi do tego orientacja w terenie. Można być dobrym pływakiem, ale niekoniecznie dobrze radzić sobie w takim pływaniu na wodach otwartych – oceniła Aleksandra Filipiuk, która przez lata trenowała pływanie synchroniczne.

Organizatorem Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza jest AZS Warszawa. Projekt współfinansowany przez m.st Warszawa oraz Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Partnerem wydarzenia był Urząd Dzielnicy Mokotów i OSiR Mokotów.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Marcin Klimczak

OTWARTE AKADEMICKIE MISTRZOSTWA WARSZAWY W OPEN WATER

Kobiety

1.Maja Nowak 09:01,04
2.Aleksandra Filipiuk (Politechnika Warszawska) 10:43,01
3.Dominika Lipkowska (Politechnika Warszawska) 11:03,79
4.Anna Berent (Politechnika Warszawska) 11:07,12
5.Monika Roman – 11:38,45

Mężczyźni

1 Rafał Bugdol – 08:37,26
2 Aleksander Rowiński (Politechnika Warszawska) – 08:40,64
3 Dominik Bogdanowicz – 08:49,33
4 Jędrzej Wengerski – 08:59,23
5 Jan Napieraj (Uczelnia Łazarskiego) – 09:23,16
6 Marcin Kłak (AWF Warszawa) – 09:53,18

Pełne wyniki

 

 

 

 

 

Nie tylko na igrzyska olimpijskie, ale i w serca kibiców trafiła ostatnio koszykówka w odmianie 3×3. Tym razem najlepsi studenci rzucać i kozłować będą podczas Akademickich Mistrzostw Polski w Wilkasach koło Giżycka. Impreza cieszy się dużym zainteresowaniem.

Drugie w historii Akademickie Mistrzostwa Polski w koszykówce 3×3 odbędą się tuż nad jeziorem Niegocin w dniach od 7 do 9 czerwca. Na terenie ośrodka AZS Wilkasy specjalnie przygotowane zostaną cztery boiska na których równocześnie toczone będą pojedynki. Jedną z atrakcji imprezy ma być konkurs umiejętności indywidualnych, który pod mazurskim niebem zamieni się w wieczór gwiazd AZS.

– Koszykówka 3×3 cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Trudno mi powiedzieć na ile to jest efekt sukcesów reprezentacji, a na ile sama popularyzacja tej odmiany koszykówki. W Polsce wzrasta liczba turniejów, ich poziom sportowy i organizacja zawodów jest też coraz wyższa. Myślę, że to wszystko ma przełożenie na rozwój tej odmiany koszykówki. My również chcemy zrobić lepsze zawody i planujemy kilka nowości – powiedział Artur Słomka, organizator zawodów.

Chęć udziału w imprezie wyraziło drużyn 29 męskich i 20 żeńskich z 30 uczelni. Wśród nich faworytem jest Politechnika Gdańska, która rok temu w Warszawie zgarnęła dublet wygrywając zarówno wśród kobiet pań jak i panów. W szeregach inżynierów wystąpi Piotr Renkiel, który jest również selekcjonerem reprezentacji Polski i ma za sobą udany turniej eliminacyjny do igrzysk olimpijskich zakończony awansem.

– Bardzo byśmy chcieli powtórzyć sukces swojej uczelni, ale zdaje sobie sprawę że łatwo nie będzie. Rok temu AMP-y odbywał się dość późno i przez pandemię wiele szkół wyższych nie mogło wystawić wszystkich swoich zawodników. Dodatkowo przez to, że jako kadra awansowaliśmy na igrzyska koszykówka 3×3 jest bardziej popularna i więcej graczy pewnie będzie chciała sprawdzić się w tej formule – mówił Piotr Renkiel z Politechniki Gdańskiej i selekcjoner reprezentacji Polski.

Mecze trwać będą po 8 minut lub do tzw. „szybkiej śmierci” czyli do momentu gdy jedna z drużyn zdobędzie 21 punktów. Walka o medale rozgrywana będzie już w czasie 10 minut, a decydujące pojedynki można będzie obejrzeć w telewizji internetowej https://fightime.pl/pl.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS S.A. Partnerem imprezy jest Polski Związek Koszykówki oraz Polar.

Autor: Robert Zakrzewski

Trzy dni, 34 mecze i wiele emocjonujących pojedynków, a wszystko to w ramach półfinału B Akademickich Mistrzostw Polski w piłce ręcznej mężczyzn. W Warszawie o osiem miejsc dających awans walczyło 14 uczelni. Faworyci nie zawiedli.

Turniej bardzo dobrze rozpoczęły cztery uczelnie, które zwyciężyły komplet meczów grupowych. W tym gronie tym była Politechnika Warszawska oraz Uniwersytet Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie, które spotkały się w pojedynku o trzecie miejsce. Tu inżynierowie nie dali rady rywalom przegrywając 22:31. Choć więcej sił kosztował ich mecz derbowy w ćwierćfinale z Politechniką Łódzką wygrany dopiero po rzutach karnych. UMCS  cieszył się z wykonanego planu, chociaż czuł niedosyt.

– Najważniejsze było dla nas awansować dalej, ale myślę że mentalnie było nas stać żeby zagrać w meczu o pierwsze miejsce. Przy innym układzie drabinki uważam, że byśmy grali tam z Białą Podlaską, a tak spotkaliśmy się z nimi już w półfinale. Udało nam się w tym roku zebrać szeroki skład i fajnie współpracujemy z filią w Puławach. Oczywiście wszyscy są studentami i w finale jeszcze będziemy wzmocnieni – powiedział Karol Kołodziejczyk, bramkarz i kapitan UMCS Lublin.

Jak się okazało już w grupie D doszło do meczu na szczycie pomiędzy AWF Warszawa i AWF Biała Podlaska zakończonego wynikiem 28:44. Okazja do rewanżu nadarzyła się w pojedynku o pierwsze miejsce w turnieju. Tu jednak znów lepsza okazała się filia AWF z Białej Podlaskiej (22:19), której AZS w tym sezonie zajął wysoką 3. lokatę w rozgrywkach 1 ligi piłki ręcznej. Drużyna z województwa lubelskiego może być jednym z głównych kandydatów do zdobycia medalu Akademickich Mistrzostw Polski.

– Każdy przyjechał tu z celem, żeby awansować, ale my chcieliśmy wygrać ten turniej. Mecze z AWF Warszawa nie były łatwe, bo mieli zawodników którzy potrafią grać w piłkę ręczną, ale zakończyły się na naszą korzyść. Jesteśmy zgranym zespołem i to jest na pewno nasz atut. Mamy tylko jednego zawodnika który na co dzień gra w innym zespole, ale występował kiedyś u nas i pierwsze mecze pokazały że szybko się wkomponował w zespół – mówi Marcin Stefaniec, trener AWF Biała Podlaska.

Szczypiorniści Uniwersytetu Warszawskiego czyli gospodarze półfinału wygrali swoją grupę, ale już w ćwierćfinale przegrali z AWF Warszawa (30:40). Ostatecznie na zakończenie turnieju w hali przy Szturmowej w meczu o miejsca 5-8 wygrali z Politechniką Łódzką (17:15). Wystarczyło to im by awansować do finału.

Finał Akademickich Mistrzostw Polski w piłce ręcznej odbędzie się w Chorzowie i Katowicach w dniach 10-13 czerwca.

Organizatorem wydarzenia rozgrywanego był Uniwersytet Warszawski. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS S.A.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Marcin Selerski

Klasyfikacja AMP – półfinał B

1 Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie Filia w Białej Podlaskiej
2 Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie
3 Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
4 Politechnika Warszawska
5 Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie
6 Uniwersytet Warszawski
7 Politechnika Łódzka
8 Uniwersytet Medyczny w Lublinie
9 Wojskowa Akademia Techniczna w Warszawie
10 Szkoła Główna Handlowa w Warszawie
11 Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
12 Warszawski Uniwersytet Medyczny
13-14 Uniwersytet Medyczny w Łodzi
13-14 Uniwersytet Łódzki

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wszyscy mający pociąg do biegania, lub ciąg na wynik mogli stawić się w warszawskim Ursusie. Po zimowej przerwie swoje siły sprawdzali tam uczestnicy Testu Coopera Dla Wszystkich. Najliczniej reprezentowane szkoły ubiegały się o bon na sprzęt sportowy dla swojej placówki.

W niedzielę na stadionie Ośrodka Sportu i Rekreacji biegano i maszerowano by sprawdzić się w popularnej próbie wytrzymałościowej. Polega ona na pokonaniu jak najdłuższego dystansu w czasie 12 minut. Później swój wynik należało sprawdzić w specjalnie opracowanej tabeli. Dla jednych był to też pierwszy start na bieżni w życiu, dla innych pierwszy po długiej przerwie.

Łącznie w imprezie wystartowało ponad 550 osób podzielonych na 15 serii. W gronie biegaczy znalazł się również burmistrz Dzielnicy Ursus Bogdan Olesiński. Chociaż celem uczestników było sprawdzenie stanu formy po przerwie i walka z własnymi barierami, to dodatkowo na zwycięzców każdej z fal czekały kody rabatowe do sklepbiegacza.pl.

Impreza miała bardzo rodzinny charakter. Najlepszy w jednym z biegów został Robert Ściuba, który w Ursusie pojawił się razem z żoną i dziećmi.

– Plan był taki, żeby dobrze się bawić i biec swoim tempem. Dało się dziś tak pozytywnie zmęczyć zwłaszcza, że było trochę duszno. Nie miałem jakiegoś dystansu, który planowałem pokonać. Chciałem raczej pobiec razem z synem i puścić go przed metą – powiedział Robert Ściuba, który pokonał 2600 m.

– Dla mnie ten bieg to nie jest rywalizacja tylko zabawa, bo mogę spędzić z rodziną czas na powietrzu. Mogę powiedzieć, że to ja zaraziłem tatę pasją do biegania – dodał 11-letni syn Dawid, który w 12 minut przebiegł 2550 m.

Test Coopera dla Wszystkich okazał się być też dobrą okazją do sprawdzenia swojej formy po przejściu zakażeniem koronawirusa. Tak było w przypadku pani Małgorzaty, która w przeszłości trenowała 400 metrów przez płotki i wciąż stara się prowadzić aktywny tryb życia.

– Biegło mi się dobrze i jak na ten moment to jest bardzo dobry wynik. COVID daje się we znaki i trzeba pomału wracać do formy, ćwiczyć i ruszać się. Mimo badań które pokazują, że wszystko jest poprawnie i nie ma wielkich zmian, to jednak czuć że się przeszło chorobę. Tydzień temu miałam też szczepienie, więc powoli trzeba wchodzić wracać do sportu. Obaw jednak przed startem nie miałam – mówiła po biegu pani Małgorzata Niedziółka, która pokonała 2500 m i już jesienią planuje pobiec o 500 m więcej.

Uczestnicy Testu Coopera dla Wszystkich w Ursusie pokonali 1 018,43 km. Nieoficjalnie zmagania szkół zwyciężyła Szkoła Podstawowa nr. 382, ale na gratulacje trzeba poczekać do ogłoszenia oficjalnych wyników. Bon na sprzęt sportowy wynoszący 2500 zł ufundowała firma Veolia.

Kolejna okazja do sprawdzenia swojej formy już 13 czerwca w podwarszawskich Michałowicach. Tydzień później bieg zagości na stadion AWF.

Organizatorem imprezy jest AZS Warszawa. Wydarzenie współfinansowane jest ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Partnerem jest System Gepard, Narodowe Centrum Badań Kondycji Fizycznej, oraz Urząd Dzielnicy Ursus m.st Warszawa.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Marcin Klimczak

Pięć punktów zdobytych w trzech ostatnich meczach wystarczyło futsalistom AZS UW Darkomp Wilanów, żeby pozostać w futsalowej ekstraklasie. Na zakończenie sezonu pokonali oni Dreman Opole Komprachcice 5:2 i przypieczętowali swój sukces.

Mecz rozpoczął się fantastycznie dla gospodarzy grających w zielonych strojach. Już w 38. sekundzie gry reprezentant Polski Michał Klaus przejął piłkę na połowie drużyny z Komprachcic i podał ją wzdłuż bramki do Macieja Pikiewicza. Koledze z drużyny pozostało tylko dostawić stopę i cieszyć z bramki na 1:0.

Mimo upływających minut i prób z obu stron wynik w hali przy ul. Wiertniczej nie ulegał zmianie. Tymczasem w Brzegu kolejny kandydat do utrzymania czyli miejscowy Futsal Team prowadził z FC Toruń już 3:1. Oznaczało to, że azetesiacy muszą wygrać, żeby pozostać na najwyższym szczeblu rozgrywek.

Tuż przed syreną kończącą pierwszą część spotkania na strzał z prawej strony zdecydował się Jakub Nahorny. Uderzenie z trudnej pozycji zaskoczyło bramkarza rywali Sergheia Buduja dając podwyższenie na 2:0.

Po zmianie stron trzy dobre sytuacje miał AZS, ale żadna nie skończyła się bramką. Dopiero w 27 minucie meczu Bartosz Przyborek przejął piłkę i popędził z kontrą. Znalazł niepilnowanego Michała Klausa, który zdobył swojego 27 gola w sezonie.

Trzy minuty później wspomniany Klaus dobił piłkę głową, która chwilę wcześniej wyszła w pole po uderzeniu Nahornego. Błyskawicznie na 4:1 odpowiedzieli goście strzałem z autu, które zaliczone zostało jako gol Marcina Grzywy. Straty zmniejszył jeszcze Patryk Kilian na 7 minut przed końcem gry.

Kibiców zgromadzony w ograniczonej liczbie na trybunie w radość wprawił Maciej Pikiewicz wykorzystując sytuację sam na sam z bramkarzem rywali. Ostatnie pięć minut przyjezdni podjęli ryzyko i zaczęli grać w przewadze, ale już nie zdołali zmniejszyć strat. Przed końcem meczu bramkarz Buduja uderzał z rzutu karnego przedłużonego, ale obronił Kamil Wójcik.

– To był najważniejszy mecz dla mnie jako trenera i dla chłopaków pewnie też. Presja na nas była ogromna, ale determinacja również. Wszystko zależało od nas i wiedzieliśmy, że Brzeg wygra, bo też walczy o życie. Szybko wyszliśmy na prowadzenie, a bramka do szatni była majstersztykiem, bo rozegraliśmy trenowane zagranie. Przy stanie 4:2 nieco się zmartwiłem i wziąłem czas. To była dobra decyzja, bo trzeba było uspokoić grę – ocenił mecz Maciej Karczyński, trener AZS UW Darkomp Wilanów.

Beniaminek zajął w tabeli 13. miejsce z dorobkiem 34 punktów i mając w dorobku 8 zwycięstw, 10 remisów i 14 porażek. Młoda drużyna miała tylko punkt przewagi nad strefą spadkową.

-Walczyliśmy w lidze jako beniaminek, ale walczyliśmy też z COVID. Początek roku to była dla nas tytaniczna praca, ale wszystko zniszczył wirus. Nie pojechaliśmy przez to na Akademickie Mistrzostwa Polski, choć uważam że byliśmy jedną z drużyn która mogła powalczyć o medal. Musieliśmy się podnieść i grać non stop w lidze, ale tego tempa nie wytrzymywaliśmy i zdrowie odmówiło posłuszeństwa. Borykaliśmy się z różnymi przeciwnościami, ale mieliśmy szansę żeby o swoim losie zdecydować sami. Jednym z ważnych elementów było też rozpoczęcie współpracy z trenerem mentalnym, który pomógł nam się odbudować po porażkach  – ocenia sezon szkoleniowiec.

Mistrzem Polski w futsalu po raz piąty z rzędu został Rekord Bielsko-Biała. Wśród czterech drużyn, które pożegnały się z ekstraklasą jest AZS Uniwersytet Śląski przegrywając w ostatnim meczu sezonu z KS Constract Lubawa (0:6). Liczba akademickich drużyn w najwyższej klasie nie ulegnie jednak zmianie, bo awans z 1 ligi uzyskał AZS Uniwersytet Gdański.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Paweł Małaczewski

Nie drugi, czy trzeci, ale już ósmy raz z rzędu Politechnika Gdańska zwyciężyła klasyfikację drużynową Akademickich Mistrzostw Polski w żeglarstwie w klasie Omega Standard. Indywidualnie do wygranej załogę inżynierów poprowadził dr inż. Marcin Styborski.

Dla niewprawnego oka był to zachwycający taniec żaglówek po spienionych wodach. Dla znawców walka o jak najlepsze miejsca i zacięta rywalizacja. Przez trzy dni na jeziorze Niegocin mimo zmiennych warunków nikt nie chciał wywieszać białej flagi. Czasem jedynie czerwoną, oznaczającą chęć zgłoszenia protestu.

W zmaganiach wzięły udział 74 załogi z 34 uczelni. Na początek zostały one podzielone na dwie grupy eliminacyjne, z których najlepsze utworzyły flotę złotą walczącą o medale i srebrną ubiegającą się już o dalsze miejsca. W środę po pięciu rozegranych wyścigach finałowych na prowadzenie wyszła załoga Politechniki Gdańskiej prowadzona przez Marcina Styborskiego. Inżynierowie wyprzedzali inną załogę pochodząca znad Wełtawy, czyli Uniwersytet Gdański ze sternikiem Łukasz Machowskim.

Trzeci dzień rywalizacji nie przyniósł zmiany na pozycja lidera. Warunki i chwilowy brak wiatru pozwoliły rozegrać dwa z zaplanowanych trzech wyścigów. Na prowadzeniu utrzymała się załoga Politechniki Gdańskiej, która swój sukces przypieczętowała wygraną w ostatnim starcie.

– Pierwszy wyścig nie był dla nas udany, bo ruszyliśmy ze złej strony. Byłem świadomy tego, że wiatr się skręca, ale myślałem że to chwilowa zmiana. Zajęliśmy 10 miejsce i walcząc o najwyższe lokaty to był bardzo słaby rezultat. W drugim starcie było już lepiej, bo prowadziliśmy od początku z czego jestem bardzo zadowolony i załoga również – ocenił Marcin Styborski, sternik Politechniki Gdańskiej i adiunkt na wydziale Instytut Matematyki Stosowanej.

Politechnika Gdańska nie miała sobie sobie równych, a drugie miejsce zajęła załoga ze sternikiem Aleksandrem Michalskim. Dało to inżynierom kolejną wygraną z rzędu w klasyfikacji drużynowej. Ich dobra passa trwa nieprzerwanie od 2014 roku.

– Poziom Akademickich Mistrzostw Polski jest wysoki i trzeba się do nich dobrze przygotować. Mam tu na myśli przygotowanie sprzętu, załogi, oraz nastawienie mentalne, a także logistyka. Tu duża rola naszego trenera Jakuba Pankowskiego, który czuwa nad tym wszystkim na długo przed rozpoczęciem imprezy. Myślę, że to jest recepta na sukces, plus ciężka praca którą wykonujemy cały rok – dodał Marcin Styborski.

Wśród sterniczek najlepsza okazała się Natalia Stawiarska, która poprowadziła Uniwersytet Medyczny w Łodzi do zajęcia 9. miejsca w klasyfikacji generalnej. To historyczny sukces dla reprezentantów tej uczelni.

– W zeszłym roku dostaliśmy się do złotej floty, ale ciągnęliśmy się z tyłu. W tym roku jesteśmy w pierwszej dziesiątce, więc regaty można uznać za udane. Mamy nową fenomenalną łódkę i pływa się na niej super szybko. Zgrana załoga też jest ważna, choć mieliśmy jednego chłopaka który pierwszy raz pływał na takiej łódce regatowej, ale szybko się zaaklimatyzował. Usłyszałam od osób z którymi się ścigałam, że byliśmy szybcy i ostrzy. To bardzo miłe – powiedziała Natalia Stawiarska.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS S.A. Partnerem wydarzenia jest Polski Związek Żeglarski. Sponsorem nagród był Polar.

Klasyfikacja końcowa:

1. Marcin Styborski (Politechnika Gdańska): Dawid Płotka, Paweł Leksycki, Tomasz Klimczuk

2. Aleksander Michalski (Politechnika Gdańska): Jan Krasodomski, Jakub Padzik

3. Rafał Błażejczyk (Wojskowa Akademia Techniczna): Jacek Sajnóg, Karolina Skowrońska

Klasyfikacja drużynowa :

1 Politechnika Gdańska

2 Wojskowa Akademia Techniczna w Warszawie

3 Uniwersytet Gdański

4 Uniwersytet Warszawski

5 Warszawski Uniwersytet Medyczny

6 Politechnika Rzeszowska

7 Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku

8 Politechnika Wrocławska

9 Gdański Uniwersytet Medyczny

10 Akademia Wychowania Fizycznego w Katowicach

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Halsowali i tańczyli z wiatrem, aż miło było popatrzeć. W Wilkasach koło Giżycka rozpoczęły się Akademickie Mistrzostwa Polski w żeglarstwie w klasie Omega Standard. Pierwszy dzień wyścigów upłynął pod znakiem eliminacji.

Przy zmiennych warunkach pogodowych i w niezmiennie dobrych nastrojach zmagania rozpoczęły 74 załogi z ponad 30 uczelni. Na początek drogą losowania zostały one podzielone na dwie grupy eliminacyjne zwane flotami. Stawką wtorkowej rywalizacji był awans do grupy finałowej walczącej o medale.

Zawody na jeziorze Niegocin zainaugurowano przy dość silnym wietrze, sięgającym zdaniem obserwatorów 4 w skali Beauforta. Jeszcze przed startem wywróciły się dwie omegi, ale na posterunku było Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe czuwające nad bezpieczeństwem uczestników. Momentami uczucie chłodu potęgował padający deszcz, ale w chwili piątego i ostatniego wyścigu  już prawie nie wiało i nie padało.

– Pływało nam się przeciętnie, bo mieliśmy trochę problemów z łódką. Nie mogliśmy jej ustawić i dostosować do warunków, ale mam nadzieję że mamy już na to receptę i wszystko powinno działać lepiej. Oczywiście przyjemniej się pływa jak świeci słońce, ale deszczu się spodziewaliśmy bo był w prognozach. Co do akwenów to nie mam swoich preferencji, trzeba startować tam gdzie są zawody – mówił Marcin Urbański z Uniwersytetu Warszawskiego.

Trasę w kształcie trapezu najszybsze załogi pokonywały w około 25 minut. Nie ważny był jednak tylko jeden wyścig, ale regularność w kilku startach za które zdobywało się punkty. Dla jednych planem minimum, a dla innych maksimum było znalezienie się wśród czołowych 19 ekip z grupy, które połączone utworzą flotę złotą.

– Poszło nam super i jestem zadowolona. Mamy fajną nową fajną łódkę i zaczęliśmy liczyć się w stawce. Warunki były świetne, wiatr dopisał, choć mogło by tylko nie padać, ale nie mamy wpływu na takie rzeczy. Nasz plan został zrealizowany i teraz będziemy walczyli dalej z czystym kontem. Liczymy na medale. Kluczem do sukcesu uważam, że jest szybka łódka, dobre ustawienie i pomysł na płynięcie – powiedziała już w porcie Natalia Stawiarska z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Pierwszego dnia najlepsi okazali się reprezentanci Trójmiasta. W grupie A zwyciężyła załoga Politechniki Gdańskiej ze sternikiem Aleksandrem Michalskim, a w grupie B triumfował AWFiS Gdańsk w której sternikiem jest Seweryn Wysokiński. Teraz przed nam dwa dni pasjonującej walki o medale.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS S.A. Partnerem wydarzenia jest Polski Związek Żeglarski, Polar, oraz Yamaha.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Michał Szypliński

Dla kilku drużyn była to okazja by spotkać się w komplecie po długiej przerwie, dla innych szansa by sprawić niespodziankę. W Warszawie rozegrano półfinał A Akademickich Mistrzostw Polski w piłce ręcznej kobiet.

W weekend w halach przy ul. Szturmowej i Banacha rozegrano łącznie 29 spotkania. W turnieju wzięło udział 11 uczelni, które ubiegały się o 8 miejsc dających awans. Było o co walczyć, bo w minionym roku niekiedy wystarczyło już tylko wystąpić w półfinale by przejść dalej.

W meczu o pierwsze miejsce Akademia Wychowania Fizycznego pokonała obrończynie tytułu AMP, czyli  Uniwersytet Gdański 20:14. Dodajmy, że meczu grupowym drużyna z Bielan rozgromiła WUM aż 47:0! Natomiast w pojedynku o trzecią pozycję, zeszłoroczne srebrne medalistki reprezentujące Akademię Leona Koźmińskiego wygrały z Politechniką Łódzką 26:20.

Wśród tych drużyn można szukać kandydatek do medali także w tegorocznej edycji, zwłaszcza, że Warszawie wystąpiły cztery najlepsze żeńskie drużyny z 2020 roku.

– Fajnie, że jest więcej zespołów, chociaż w większości uczelnie pewnie mają problemy z organizacją normalnych treningów. My gramy po raz pierwszy w takim składzie od roku, bo spotykamy się tylko na Akademickie Mistrzostwa Polski. Większość dziewczyn trenuje jednak w klubach i jest w dobrej dyspozycji. Co do faworytek to uważam, że mocny jest AWF, bo ma prawie wszystkie dziewczyny z wicelidera 1 ligi i Uniwersytet Gdański który też posiada dobre zawodniczki. Oczywiście my też chcemy z nimi powalczyć – powiedział Daniel Lewandowski, koordynator piłki ręcznej w ALK.

Wśród ośmiu najlepszych zespołów nie znalazła się Szkoła Główna Handlowa, która do rozgrywek przystąpiła uskrzydlona zdobyciem srebrnego medalu Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza. Skromne porażki z Uniwersytetem Medycznym w Łodzi (18:17) i Uniwersytetem Warszawskim (14:16) przekreśliły ich szanse na awans.

– Poziom jest tu zdecydowanie wyższy niż w lidze środowiskowej. Medal dla naszej uczelni był historyczny i bardzo się z tego cieszyłyśmy. Teraz też walczyłyśmy, ale się nie udało. Szkoda, tym bardziej że dwa mecze przegrałyśmy minimalnie. Czujemy lekki niedosyt – powiedziała studentka SGH Joanna Wójcik, która na co dzień występuje w pierwszoligowej drużynie AZS AWF Warszawa.

Finał Akademickich Mistrzostw Polski w piłce ręcznej odbędzie się w Chorzowie i Katowicach w dniach od 10 do 13 czerwca.

Organizatorem wydarzenia był Uniwersytet Warszawski. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS S.A.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Marcin Selerski

Klasyfikacja Akademickich Mistrzostw Polski – półfinał A

1. Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie
2. Uniwersytet Gdański
3. Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie
4. Politechnika Łódzka
5. Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku
6. Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu
7. Politechnika Gdańska
8. Uniwersytet Warszawski
9. Uniwersytet Medyczny w Łodzi
10. Warszawski Uniwersytet Medyczny
11. Szkoła Główna Handlowa w Warszawie

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Na szóstej pozycji sezon zakończyli piłkarze ręczni AZS Uniwersytetu Warszawskiego. To jednak za mało, żeby zagrać w reformowanej 1 Lidze Centralnej, ale nad przyszłością tych rozgrywek wciąż jest sporo znaków zapytania.

Dla azetesiaków stawką spotkania kończącego rozgrywki była walka o piąte miejsce. Przez pewien czas drużyna miała szansę by uplasować się w pierwszej trójce, ale koniec sezonu nie potoczył się po ich myśli. Zmagań nie udało się zakończyć miłym akcentem w czym nie pomógł brak podstawowego bramkarza Krzysztofa Lipki, oraz jednego z najskuteczniejszych zawodników Wiktora Przybysza, którzy narzekali na kontuzje.

W sobotę w hali przy ul. Banacha gracze AZS UW nie znaleźli sposobu na wyżej plasujący się MKS Wieluń. Chociaż wynik meczu otworzył grający w zielonej koszulce Tomasz Bulej, to przyjezdni po 7 minutach gry prowadzili już 4:1. AZS zdołał w 10 minucie gry doprowadzić do remisu 5:5, a duża była w tym zasługa Dawida Szpejny, który trafił dwukrotnie. To zadziało mobilizująco na drużynę z Wielunia, która po chwili znów odskoczyła na kilka bramek. Rezultat pierwszej połowy na 17:12 ustalił zawodnik MKS Arkadiusz Galewski.

Drugie 30 minut trafień zaczął zespół AZS UW, a do protokołu meczowego wpisali się kolejno Szymon Salamoński oraz Ernest Pilarski. Na parkiecie trwała twarda walka i choć gospodarze mieli szansę żeby zmniejszyć straty, to w kilku dobrych sytuacji nie trafiali. Ostatecznie mecz zakończył się wygraną Wielunia 31:25, a wszystko zakończył wspomniany już Galewski. Po spotkaniu zespół z województwa łódzkiego fetował pozostanie w 1 Lidze Centralnej. W innych nastrojach parkiet opuszczali gracze AZS UW.

– Przegraliśmy w tym meczu z samym sobą, choć oczywiście szanuje rywala. W drugiej połowie mieliśmy jednak z osiem sytuacji, których nie wykorzystaliśmy co boli. Jestem smutny, bo mieliśmy plan zająć miejsce w pierwszej czwórce. Jeśli chodzi o zespół to jestem bardzo dumny z chłopaków. Trenujemy dwa razy w tygodniu, a zajęliśmy 6 miejsce. Brakuje nam rozgrywających i brakuje nam też sponsorów. Jestem nieco zażenowany tym że w takim mieście nie można znaleźć sponsora i wypromować takiej dyscypliny. Ja nie mówię o jakiś milionach, ale żeby chłopcy coś z tego mieli że grają – mówił po meczu Piotr Obrusieiwcz, trener AZS UW i były reprezentant polski.

Ostatecznie szczypiorniści AZS UW zakończyli sezon na szóstej lokacie w grupie C, w 20 meczach wygrywając 12 razy i przegrywając 8. W nowej Lidze Centralnej zagrają po trzy najlepsze zespoły z każdej grupy pod warunkiem spełnienia wymogów licencyjnych.

Autor: Robert Zakrzewski