Robert Zakrzewski
nsw-5g3e3zpjeuz9o1ij0b6mi1dj4lfmg2b1hisyh3g2lqzqe-k3efbz4s9bh4z205w-rbkfx3qeuapqrfuljj28fg6d6sa5p1lhmdw5fylqx4j30b4hs57-tykgqhz9koa5
-1
archive,paged,author,author-robert-zakrzewski,author-17,paged-46,author-paged-46,bridge-core-3.1.5,tribe-no-js,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-theme-ver-30.3.1,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-7.5,vc_non_responsive,elementor-default,elementor-kit-22119

Author: Robert Zakrzewski

To było godne powitanie z basenem olimpijskim. W meczach 2. kolejki Ekstraklasy grupy mistrzowskiej piłkarze wodni AZS Uniwersytetu Warszawskiego spławili tzn. odprawili z kwitkiem Waterpolo Poznań zdobywając komplet punktów.

Po występach przy ul. Potockiej zawodnicy AZS Uniwersytetu Warszawskiego przeprowadzili się na jeden z najnowocześniejszych obiektów w stolicy. Pływalnia Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego to prawdziwa ekstraklasa i doskonałe miejsce do walki o ligowe zwycięstwa. Zresztą wszystko wskazuje, że sekcja piłki wodnej AZS UW przycumuje tam na dłużej.

– Wiele osób pracowało na to żebyśmy mogli tu zagrać i jesteśmy im wdzięczni. Jest to wspaniałe doświadczenie wystąpić na takim pięknym obiekcie. To na pewno spełnienie jednego ze sportowych marzeń, a jeszcze jakby mogły być pełne trybuny, to w ogóle była by pełnia szczęścia. Rozmiary basenu wpływają na całą grę, bo większe znaczenie ma przygotowanie fizyczne – mówił Bartosz Borkowski, kapitan drużyny AZS UW.

W sobotnim spotkaniu przeciwko drużynie z Wielkopolski stołeczna ekipa nie miała większych problemów zwyciężając aż 16:5. Decydująca okazała się ostatnia kwarta wygrana aż 7:0. Graczami meczu zostali wybrani azetesiak Przemysław Rudziński i Paweł Handze z Waterpolo Poznań.

Dużo bardziej zacięty był drugi mecz rozgrywany w niedzielę. Od samego początku w basenie trwała wymiana ognia. Wynik rywalizacji otworzył Rafał Nerlewski z UW, ale szybko wyrównał z rzutu karnego Bartłomiej Kowalewski. Choć gospodarze prowadzili w pewnym momencie już 3:1, to pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 4:3.

Drugie osiem minut otworzył bramką na 5:3 Andrzej Maciejewski. Wychowanek klubu Pałac Młodzieży Warszawa ustalił też wynik pierwszej połowy na 9:4. Kolejne dwie kwarty były bardzo wyrównane i identycznym stosunkiem wygrywali je azetesiacy (5:4, 5:4 – red.) Ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 19:12 dla gospodarzy. Graczami meczu zostali wybrani wspomniani Rafał Nerlewski i poznaniak Bartłomiej Kowalewski.

– W pewnym momencie zaczęliśmy rotować składem, żeby nie zamęczyć podstawowych zawodników. Chłopaki byli jednak mentalnie gdzie indziej, zamiast dograć mecz do końca i myśleć o dyscyplinie w obronie. Zaczęła się gra po swojemu i nietrzymanie systemu. Poznań trochę taką szarpaną grą dorzucił nam bramki. Naświetlimy już to co się stało, żeby nastąpiła u chłopaków refleksja. To jest młody zespół, który cały czas się uczy. Oni grali już w różnych zespołach na poziomie ekstraklasy, ale to nie był nigdy ich zespół. To są w 90 % wychowankowie klubów warszawskich i teraz grają dla siebie – ocenił po meczu Jakub Bednarek, trener AZS UW.

W tabeli Ekstraklasy AZS Uniwersytet Warszawski zajmuje drugie miejsce, mając na koncie komplet 12 punktów, tak jak prowadząca Polonia Bytom – aktualny mistrz kraju. Drużyny dzieli tylko bilans bramkowy. Beniaminek ligi i tegoroczny zdobywca Pucharu Polski jest więc rewelacją rozgrywek.

– Wiedziałem, że mamy mocną drużynę i możemy pokonać każdego, ale nie wiedziałem jak zespół zagra razem. To był znak zapytania, jak uda ich się scalić. W takim składzie spotkaliśmy się w sierpniu, a niektórzy pojawili się dopiero we wrześniu. Jeśli chodzi o potencjał, to tak możemy wygrywać i wygraliśmy już z najlepszymi w Polsce. Teraz wszystko jest kwestią głowy i sfery mentalnej, żeby to udowadniać za każdym razem – dodaje trener AZS UW.

W ostatni weekend marca w Warszawie odbędzie się bezpośredni pojedynek z najpoważniejszymi rywalami do złotego medalu. Wszystko wskazuje, że spotkanie z Polonią Bytom rozegrane będzie na basenie WUM-u, a zawodnicy AZS postarają się o trochę szumu.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Michał Żbikowski (Inter Press Photo)

 

Pływacka karuzela rozkręciła się na warszawskich Bielanach i Żoliborzu. Wszystko dzięki akcji „Od Młodzika do Olimpijczyka”, która po trzech miesiącach przerwy wróciła na baseny. Apetyt na starty był ogromny. Zresztą tak jak nadzieje uczestników, że w najbliższym czasie wciąż będą mogli trenować i rywalizować.

W sobotę 13 marca, na dwóch basenach, rozegrano trzecie eliminacje w ramach zawodów „Od Młodzika do Olimpijczyka”, od lat promującej pływanie wśród najmłodszych. Łącznie wystartowało blisko 1000 adeptów pływania z ponad 60 klubów z całego kraju. Na każdym obiekcie uczestnicy rywalizowali w dwóch seriach, z podziałem na kategorie wiekowe i płeć. Była to ostatnia impreza rozgrywana na basenie 25-metrowym, w tej edycji zawodów.

W powietrzu czuć było zapach chloru, ale też wyczekiwanie na to, co przyniosą kolejne dni. Póki co jednak nic nie wskazuje, żeby szkolenie młodych pływaków z licencjami Polskiego Związku Pływackiego miałoby zostać przerwane.

– Jest bardzo duży głód i tęsknota za startami. U nas na Śląsku póki co nie ma lokalnego lockdownu i jeszcze wszystko się jakoś toczy. Pamiętam rok temu moment, gdy wszystko stanęło. To był dla dzieciaków straszny czas, bo nie wiedzieli co ze sobą zrobić. Gdyby przyszła znów taka sytuacja, to wydaje mi się, że Ci najwytrwalsi zostaną przy sporcie, ale stracą dużo. Ćwicząc w hali nie da się wszystkiego zrobić – powiedział Dawid Gabor, trener MKS Park Wodny Tarnowskie Góry.

Tym razem oprócz znanej i lubianej pływalni OSiR Żoliborz, zawody zagościły też na terenie CRS Bielany. To pierwszy raz, gdy akcja przeniosła się na wody na których szkolą się talenty reprezentujące barwy miejscowego klubu UKS G-8. Przy ul. Lindego dopisała wspaniała sportowa atmosfera,  a dodatkowo nie zabrakło też dobrych wyników.

– Bardzo się cieszę, że tak dużo młodych zawodniczek i zawodników stawiło się na Bielanach. Sam kocham pływać i pływam długodystansowo od kilku lat. Sprawia mi to ogromną przyjemność i tym bardziej się cieszę, że w tym trudnych czasach pandemii, obostrzeń i gdy pływalnie są co chwilę zamykane wiele osób wciąż trenuje. Oglądając pierwsze serie przyznaję, że wyniki robią wrażenie – powiedział Grzegorz Pietruczuk, burmistrz dzielnicy Bielany.

Zawodnicy z Bielan okazali się być bardzo gościnni, bo mimo atutu swojego basenu nie zdominowali całkowicie rywalizacji. W kategoriach 12-14 lat po dwa złote medale zdobyli: Zuzanna Desiniewicz z klubu Nowa Skierniewice na 100 m stylem grzbietowym i 200 m zmiennym. Reprezentanci Polonii Warszawa: Eryk Osóbka–Morawski i Michał Włodarczyk triumfowali na 100 m dowolnym, oraz grzbietowym i motylkowym, w swoich rocznikach.

Natomiast Bartosz Tarczyński z ŁKS Łódź zwyciężył na 100 m stylem klasycznym i 200 m zmiennym wśród 14-latków, a Oskar Ślesik z UKS G-8 Bielany triumfował na 100 m motylkowym i grzbietowym w tej samej kategorii.

– Płynęło mi się bardzo dobrze, a rywalizowałem głównie z kolegami z klubu. Całe zawody są bardzo fajne. Startuje dużo osób i jest z kim walczyć. Pływanie uprawiam od jakiś pięciu lat. Nie trzeba było mnie namawiać specjalnie do trenowania, bo sam chciałem pływać. Jest to fajny sport, który pomaga zabić czas – ocenił Michał Dobryjanowicz z G-8 Bielany, zwycięzca 100 m. stylem grzbietowym i trzeci zawodnik na 100 m. dowolnym, wśród 13-latków.

Kolejny etap akcji „Od Młodzika Do Olimpijczyka” planowany jest na 24 kwietnia. Finał rozegrany będzie na początku czerwca.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa przy wsparciu Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu i m.st. Warszawa. Partnerami są: Polski Związek Pływacki, Urząd Dzielnicy Bielany, CRS Bielany, OSiR Żoliborz, Print Plus i TYR Polska.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Marcin Klimczak

Nowa lokalizacja oraz niezmiennie duże zainteresowanie, tak zapowiadają się trzecie eliminacje akcji Od Młodzika do Olimpijczyka. Uczestnicy wskoczą do wody po trzymiesięcznej przerwie. Wszyscy odliczają już ostatnie chwile do startu.

Chęć udziału w imprezie wyraziło blisko 1000 młodych zawodników reprezentujących barwy ponad 60 klubów z całego kraju. Tak jak od początku sezonu całe wydarzenie odbywać będzie na dwóch pływalniach. Oprócz znajomych wód OSiR Żoliborz, tym razem startujący zagoszczą też na obiekcie CSR Bielany przy ul. Lindego 20.

Można powiedzieć, że to jaskinia lwa, bo trenują tam pływacy z klubu UKS G-8 Bielany. W grudniu zdominowali oni Zimowe Mistrzostwa Polski juniorów zdobywając łącznie 23 medale. Teraz Bielański klub wystawił liczną reprezentację, ale oczywiście nikt nie przyjeżdża do Warszawy, żeby poddać się bez walki. Zapowiada się ciekawa rywalizacja o dobre wyniki i rekordy życiowe.

– Cieszymy się, że zagościmy na Bielanach, bo to dzielnica bardzo kojarzona ze sportem. Po zapisach na trzecie eliminacje widać, że jest głód startów i rywalizacji. Pewnie też jakiś strach, że zaraz wszystko zostanie zamknięte i zawodnicy chcą jeszcze się sprawdzić. My jesteśmy gotowi, żeby przeprowadzić zawody zgodnie z obowiązującymi przepisami i w jak najbezpieczniejszych warunkach – mówi Rafał Jachimiak z AZS Warszawa.

Na każdej pływalni zmagania rozgrywane będą w dwóch blokach z podziałem na płeć i roczniki (2007-2009,2010-2012), tak żeby uniknąć gromadzenia się uczestników. Między rzutami planowana jest też przerwa, tak by grupy się nie mieszały ze sobą.

W programie znajdą się takie konkurencje jak 100 m stylem dowolnym, grzbietowym czy motylkowym, aż po 200 m stylem zmiennym. Dodajmy, że będzie to ostatnia impreza rozgrywana na pływalni 25 metrowej. Być może gdzieś wśród uczestników będzie następca ambasadora akcji Radosława Kawęckiego – medalisty mistrzostw świata i Europy.

– Radek wyleciał na zgrupowanie reprezentacji Polski, ale na pewno będzie z nami sercem i duchem. Pewnie prześle ciepło słowo przez media społecznościowe, bo jest to zawodnik, który może inspirować kolejne pokolenia pływaków do zdobywania swoich sukcesów – dodaje Rafał Jachimiak.

Trzecia edycja akcji Od Młodzika do Olimpijczyka odbędzie się w sobotę 13 marca. Początek zawodów o godzinie 9. Ze względu na obostrzenia impreza odbędzie się bez udziału publiczności. Dla chcących śledzić zmagania organizatorzy planują internetową transmisję z obu pływalni. Finał akcji odbędzie się 12 czerwca.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa przy wsparciu Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu i m.st Warszawa. Partnerami są Polski Związek Pływacki, Urząd Dzielnicy Bielany, CSR Bielany, OSiR Żoliborz, Print Plus i TYR Polska.

Autor: Robert Zakrzewski

Fot. Marcin Selerski

 

Przewagi uzyskanej po pierwszym barażowym meczu zawodniczki AZS Uniwersytetu Warszawskiego nie mogły roztrwonić. Choć rewanżowy pojedynek wydawał się być formalnością, to dostarczył wielu emocji.

W walce o pozostanie w futsalowej ekstralidze rywalkami uniwerku były zawodniczki Włókniarza Białystok, które zajęły drugie miejsce w tabeli I ligi. Do pierwszego pojedynku doszło w miniony weekend w stolicy Podlasia, gdzie zawodniczki AZS UW wygrały wysoko, bo aż 6:1. Była to spora zaliczka przed rewanżem rozgrywanym w środę w Warszawie.

Od pierwszego gwizdka do ataku ruszyły zawodniczki z Białegostoku, które nie miały nic do stracenia. Już w pierwszej akcji groźną okazję stworzyła sobie Julia Stańczyk. W 2 minucie Wiktoria Hryniewska przejęła piłkę na połowie UW i wykończyła sytuację golem.

Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać, bo minutę później celnie i mocno na bramkę Włókniarza uderzyła Emilia Jarzyna. Do pewnego stopnia spotkanie zaczęło przypominać mecz gwiazd NBA, bo mniej uwagi skupiano na obronie, a każda z drużyn chciała atakować.

Ponownie prowadzenie przyjezdnym dała Julia Lasota, która rozpoczęła kontrę przed własnym polem karnym i popędziła przez całe boisko. Będąc w sytuacji dwa na jeden z bramkarką UW zdecydowała się uderzyć po ziemi. Piłka przeszła jeszcze pod interweniującą Natalią Mikułą i znalazła się w siatce.

Zbliżała się ósma minuta meczu, gdy zawodniczki AZS UW znów doprowadziły do remisu. Gola na 2:2 zdobyła Paulina Pokraśniewicz, która otrzymała prostopadłe podanie od Emilii Jarzyny. Zawodniczka grająca na dużym boisku w drużynie UKS Loczki Wyszków nie dała szans bramkarce rywalek.

– Uważam, że zagrałyśmy bardzo dobry mecz i zrealizowałyśmy wszystkie zadania, które nakreśliła nam trenerka. Szkoda tych trzech straconych bramek, ale w pewnym momencie może wkradło się jakieś rozluźnienie. Trzeba jedna cieszyć się z ostatecznego wyniku i pozostania w ekstralidze – mówiła po meczu Paulina Pokraśniewicz.

Wspomniany duet przypomniał o sobie cztery minuty później. Tym razem w roli asystentki wystąpiła Pokraśniewicz, która dograła piłkę z lewej strony a wszystko wykończyła Emilia Jarzyna, czekająca w środku pola karnego.

Pozostałe gole w pierwszej połowie strzelała już tylko drużyna z Białegostoku. Gdy futsalistki AZS UW zyskiwały przewagę i stwarzały sobie kolejne okazje, to wyrównała wspomniana Julia Lasota. Na minutę przed przerwą inna zawodniczka w białym stroju zdobyła gola, tyle że samobójczego dając prowadzenie AZS UW – 4:3.

Ledwo drużyny wróciły na parkiet, a już podwyższyć mogła wspominana Pokraśniewicz, która znalazła się w sytuacji sam na sam z bramkarką Włókniarza. Zawodniczka musiała poczekać na gola niecałe półtorej minuty. Rywalki mogły tylko patrzeć na numer 11 widniejących na jej plecach, kiedy wyprowadzała szybką kontrę zakończoną trafieniem z dystansu.

Rezultat na 6:3 ustaliła Emilia Jarzyna trzy minuty przed końcem meczu, która skutecznie wykończyła krótkie rozegranie rzutu rożnego. Zawodniczka popisała się hattrickiem, tak jak w pierwszym wyjazdowym meczu rozgrywanym w Białymstoku.

Drużyna AZS Uniwersytetu Warszawskiego zapewniła sobie utrzymanie w futsalowej ekstralidze. Za rok ich celem ma być coś więcej niż walka w barażach.

– Początek sezonu miałyśmy bardzo obiecujący i cele poważniejsze niż gra w barażach. Niestety w trakcie rozgrywek zmieniała się nasza sytuacja kadrowa. W tej chwili wypadły nam trzy zawodniczki, które zaczynały sezon i to była duża strata. Czasem brakowało rytmu w naszej grze, bo jak szło nam dobrze, to brakowało bramek i takiej kropki nad i. Były też momenty spadku koncentracji. Dlatego szanujemy grę w barażach i to że w przyszłym sezonie znów będziemy mogły grać w ekstralidze – oceniła trenerka Maria Wąsowska.

Przed zawodniczkami AZS UW nie ma zbyt wiele czasu na świętowanie, bo w weekend rozpoczyna się runda wiosenna piłkarskiej II ligi kobiet. Po pierwszej części rozgrywek azetesiaczki zajmują w tabeli 8. miejsce.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Paweł Małaczewski (wio.waw.pl)

AZS Uniwersytet Warszawski – Włókniarz Białystok 
6:3 (4:3)

Jarzyna (3,12,37), Pokraśniewicz (7,21), bramka samobójcza (19) –  Hryniewska (2),  Lasota (5, 17)

Zaledwie 22 punkty zdobyte w trzech setach to zbyt mało, żeby myśleć o sprawieniu niespodzianki. Przekonały się o tym siatkarki Uniwersytetu SWPS, które uległy faworyzowanym zawodniczkom AWF w rozgrywkach Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza.

Spotkanie rozgrywane w poniedziałkowy wieczór trwało niecałą godzinę. Choć po pierwszych minutach spodziewać można było się zaciętego widowiska, to z czasem uwidoczniała się różnica poziomów między zespołami. Ostatecznie górę wzięło doświadczenie drużyny z Bielan wyniesione ze zmagań na poziomie II ligi.

Wynik otworzyły zawodniczki Uniwersytetu SWPS, ale grające we własnej hali siatkarki AWF szybko zdołały wyjść na prowadzenie 3:1. Ambitna gra reprezentantek uczelni z Pragi Południe sprawiła, że na tablicy wyników pojawił się remis 5:5. Dalsza część seta należała jednak już do siatkarek z Marymonckiej, które zaczynając od stanu 10:8 zdobyły osiem kolejnych punktów. Rywalki przerwały nawałnicę dopiero przy rezultacie 18:9, a pierwsza odsłona zakończyła się wynikiem 25:10.

Po zmianie stron siatkarki AWF jeszcze bardziej podkręciły tempo. Gospodynie szybko wyszły na prowadzenie 7:1 i nie miały zamiaru zwalniać. W całej drugiej partii zawodniczkom Uniwersytetu SWPS pozwoliły zdobyć zaledwie cztery punkty! Po takim uderzeniu można było nie wstać już z desek, czy raczej parkietu. Tymczasem pozostał do rozegrania jeszcze trzeci set.

W Dzień Kobiet zawodniczki AWF sprezentowały sobie pewną wygraną, w ostatniej partii pokonując rywalki do ośmiu. Ich przewaga ani przez moment nie była zagrożona. Wszystko zakończyła udanym serwisem Joanna Waszyńska.

– Mogę powiedzieć, że był to mocniejszy trening. Starałyśmy się przećwiczyć kilka zagrań przy jak najmniejszej liczbie błędów i podjąć pełne ryzyko. Taki wysoki wynik też był dla nas motywacją, żeby dalej się starać i grać naszą grę. Bez zbędnych strat czy niepotrzebnych zachowań – powiedziała po meczu Joanna Waszyńska, przyjmująca AWF.

W tabeli Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza w piłce siatkowej kobiet drużyna AWF zajmuje pierwsze miejsce z kompletem siedmiu zwycięstw. Uniwersytet SWPS plasuje się w drugiej połowie tabeli mając w dorobku wygrane dwa spotkania.

Organizatorem Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza jest AZS Warszawa. Projekt współfinansowany przez m.st Warszawa oraz Ministerstwo Sportu.

Autor: Robert Zakrzewski

AWF – Uniwersytet SWPS
3:0
(25:10, 25:4,25:8)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Stołeczni inżynierowie o mały włos nie rozmontowali Akademickich Mistrzostw Polski w narciarstwie alpejskim. W finale trzydniowej rywalizacji było wszystko co potrzebne do stworzenia pięknego widowiska, czyli niespodziewani zwycięzcy, cudowna pogoda i wspaniała atmosfera.

W środę na Harendzie wręczono Kryształowe Kule dla najlepszych studentów w kraju w slalomie gigancie i slalomie. To była prawdziwa kumulacja emocji, a w decydującej walce wzięła udział najlepsza 50 narciarek i narciarzy wyłonionych po dwudniowych półfinałach. Łącznie po dwuletnie przerwie do Zakopanego przybyło 370 uczestników z 47 uczelni.

Już o godzinie 7:30 wystartowała rywalizacja w slalomie gigancie. Trasa była nieco dłuższa niż w eliminacjach, bardziej wymagająca, ale też lepiej przygotowana. Wpłynęły na to m.in poranne przymrozki i wczesna pora rozgrywania zawodów.

Po pierwszym przejeździe w slalomie gigancie wśród mężczyzn na prowadzeniu znalazł się nieco niespodziewanie Antoni Szczepaniak z Politechniki Warszawskiej, który o zaledwie 0.07 s. wyprzedzał Andrzeja Dziedzica ze Szkoły Głównej Handlowej i 0.17 s. faworyta Pawła Pyjasa – tegorocznego dwukrotnego mistrza Polski w narciarstwie alpejskim.

Ostatecznie zwyciężył popularny „Antek”, który uzyskał łączny czas 1:05.38. – Czuje się świetnie, bo nie spodziewałem się, że będę mógł konkurować z kolegami o pierwsze miejsce. Miałem świetny dzień i dopisywały mi warunki. Nie będę ukrywał, że czuje się bardzo dumny, że wygrałem i to w dodatku z takimi rywalami – mówił szczęśliwy student informatyki na Politechnice Warszawskiej.

Wśród kobiet również nie obyło się bez małej sensacji. Dominatorka cyklu AZS Winter Cup – Katarzyna Wąsek z Collegium Civitas po pierwszym przejeździe zajmowała drugie miejsce z wynikiem 31.76 s, tracąc do brązowej medalistki mistrzostw Polski w gigancie – Zofii Zdort z Politechniki Warszawskiej 0.31 s.

W decydującym przejeździe przyszła pani inżynier spisała się wyśmienicie i podsiadła na fotelu liderki Darię Krajewską z AWF Katowice – Bardzo się cieszę z tego sukcesu. Jak widać, nie chodzi o to, żeby wygrywać w eliminacjach tylko w finale. Nie miałam wielkiej przewagi po pierwszym przejeździe, więc wszystko mogło się zdarzyć. Start był bardzo wcześnie, ale się opłaciło, bo warunki były bardzo dobre. Trasa była twarda i bardzo dobrze przygotowana – powiedziała Zofia Zdort, która udanie debiutowała w Akademickich Mistrzostwach Polski.

Slalom również dostarczył wartkiej akcji, choć bohaterowie byli ci sami. Po pierwszym przejeździe prowadziła Daria Krajewska, która wyprzedzała swoją koleżankę z uczelni Julię Włodarczyk o 0,16 sekundy. Niestety nie zdołała obronić tej pozycji. W pewnym momencie wśród zawodników rozległ się tylko głośny jęk, gdy w ostatnim przejeździe liderka doznała upadku. Zwyciężyła Julia Włodarczyk, która w drugim przejeździe poprawiła swój wynik.

Niepowodzenie w gigancie zrekompensował sobie Paweł Pyjas, który zwyciężył zarówno w pierwszym jak i w drugim przejeździe slalomu uzyskując łączny czas 1:08.39. Dużo mniej szczęścia miał w drugim przejeździe trzeci w klasyfikacji Andrzej Dziedzic, który ominął jedną z tyczek i nie ukończył rywalizacji.

– Na pewno chciałem się zrewanżować i pokazać się z dobrej strony. Warunki do jazdy były lepsze niż pierwszego czy drugiego dnia, cała trasa była świetnie przygotowana. Przyznam, że można było się zmęczyć, bo słońce dawało się bardzo we znaki wszystkim uczestnikom – powiedział Paweł Pyjas, który również debiutował w AMP-ach.

Choć przedstawiciele Politechniki Warszawskiej sprawili dwie niespodzianki, to w zestawieniu uczelni musieli uznać wyższość innych. Wśród mężczyzn w klasyfikacji Akademickich Mistrzostw Polski zwyciężyła Akademia Wychowania Fizycznego w Krakowie, natomiast wśród pań górą była Akademia Wychowania Fizycznego w Katowicach.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Michał Szypliński/skifoto.pl

Akademickie Mistrzostwa Polski slalom gigant – mężczyzn
1. Antoni Szczepanik (PW Warszawa) 1:05.38
2. Paweł Pyjas (AWF Katowice) 1:05.87
3. Dominik Białobrzycki (AWF Katowice) 1:06.15

Akademickie Mistrzostwa Polski slalom gigant – kobiet
1. Zofia Zdort (PW Warszawa) 1:04.60
2. Daria Krajewska (AWF Katowice) 1:04.99
3. Katarzyna Wąsek (CC Warszawa) 1:05.23

Akademickie Mistrzostwa Polski slalom – mężczyzn
1 Paweł Pyjas (AWF Katowice) 1:08.39
2 Dominik Białobrzycki (AWF Katowice) 1:09.49
3 Juliusz Mitan (AGH Kraków) 1:09.55

Akademickie Mistrzostwa Polski slalom – kobiet
1. Julia Włodarczyk (AWF Katowice) 1:10.07
2. Katarzyna Wąsek (CC Warszawa) 1:10.35
3. Zofia Zdort (PW Warszawa)

Akademickie Mistrzostwa Polski klasyfikacja uczelni – mężczyzn

1. Akademia Wychowania Fizycznego w Krakowie
2. Szkoła Główna Handlowa w Warszawie
3. Politechnika Śląska w Gliwicach

Akademickie Mistrzostwa Polski klasyfikacja uczelni – kobiet

1. Akademia Wychowania Fizycznego w Katowicach
2. Politechnika Warszawska
3. Akademia Wychowania Fizycznego w Krakowie

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Na prawdziwe emocje przyjdzie poczekać do środy. Pierwszy dzień Akademickich Mistrzostw Polski w narciarstwie alpejskim upłynął pod znakiem eliminacji w slalomie gigancie. Skumulowanej dawki wrażeń spodziewać można się dopiero w finałach. Teraz najważniejsze było to, żeby do nich awansować.

Po dwuletniej przerwie do Zakopanego zawitało blisko 370 osób z 47 uczelni stęsknionych za sportową rywalizacją, dreszczykiem emocji i dobrą atmosferą. W tym roku z powodu obostrzeń i stanu pandemii jeszcze większy nacisk położony został na sport i bezpieczeństwo. Uczestnicy przed i po starcie musieli zakrywać usta i nos maseczkami.

Nie brakowało przebrań, flag i biało-czerwonych akcentów zgodnie z tematem przewodnim tegorocznych Akademickich Mistrzostw Polski w narciarstwie alpejskim. Ponieważ uczestnicy przypominali często kibiców reprezentacji kraju, więc można uznać, że były przejazdy otwarcia, o honor i te o wszystko.

Rywalizacja o miano najlepszego studenta i studentki wystartowała na stoku Harenda. Narciarze podzieleni zostali na grupę wschodnią i zachodnią. Po dwóch przejazdach awans do środowego finału wywalczyło w sumie 50 osób wśród kobiet i mężczyzn. Była to pewna nowość w regulaminie, bo do tej pory medale w gigancie przyznawano już pierwszego dnia zawodów.

Wracając na stok, to w grupie wschodniej po obu przejazdach najlepsza była Katarzyna Wąsek z Collegium Civitas. Królowa akademickiej zimy i triumfatorka cyklu AZS Winter Cup uzyskała łączny czas 54.85 sekundy. Natomiast w grupie zachodniej najlepsza była Daria Krajewska z AWF Katowice, która po dwóch równych przejazdach uzyskała wynik 1:01.15.

– Warunki nie były najlepsze, ale byłam na to gotowa psychicznie, bo inni uczestnicy mówili mówili mi, że to są zawody dla prawdziwych narciarzy. Tu nie ma miękkiej gry. To mój debiut w AMP-ach, atmosfer jest świetna i nie żałuję – mówiła studentka pierwszego roku AWF na Wydziale Zarządzania w Sporcie i Turystyce.

W rywalizacji mężczyzn faworytem był jej kolega z uczelni Paweł Pyjas i zarazem tegoroczny dwukrotny złoty medalista Mistrzostw Polski w narciarstwie alpejskim, który po pierwszym przejeździe zajmował 2 miejsce w grupie zachodniej za innym reprezentantem AWF Katowice – Dominikiem Białobrzyckim. W drugim starcie poszło mu jeszcze lepiej i awansował na pierwszą lokatę z łączny wynikiem 58.00.

– Nie odczuwam presji i przyjechałem tu, żeby wystąpić jak najlepiej i odwdzięczyć się swojej uczelni. Atmosfera jest tu super, zupełnie różna niż na innych zawodach, bo każdy trzyma kciuki za kolegów i życzy im dobrze. Co do warunków, to jest „beton” ale pod spodem, ale trasa jest bardzo nierówna i wyboista – mówił Paweł Pyjas, który debiutuje w Akademickich Mistrzostwach Polski.

W grupie wschodniej najlepszy był Wojciech Dulczewski z AWF Kraków, który uzyskał łączny rezultat 54.23 sekundy. Warto dodać, że grupy jechały po innych trasach i porównując wyniki wschodu z zachodem trudno wyciągać jakieś wnioski.

We wtorek na Harendzie odbędą eliminacje w slalomie.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Michał Szypliński

Zdobywczyni dwóch kryształowych kul i zwyciężczyni slalomu równoległego – Katarzyna Wąsek, tym razem dała szansę wygrać innym. Trzeci i ostatni dzień finałów AZS Winter Cup przebiegał pod dyktando uczelni z Krakowa. Historyczną, bo pierwszą rywalizację drużynową w slalomie równoległym wygrała Akademia Górniczo Hutnicza.

Piękna słoneczna pogoda, zmrożony śnieg i zachwycające widoki potwierdziły, że nie przypadkiem stok Litwinka nazywany jest przez narciarzy Litvinio, w nawiązaniu do znanego kurortu w Alpach. W niedzielę aura spłatała organizatorom przyjemnego figla i po nocnych przymrozkach mokry śnieg zamienił się w „beton”.

Do drużynowej rywalizacji zgłosiło się 12 uczelni, ale wystartować mogło tylko 8 najlepszych. O tym, kto ostatecznie pojedzie decydowały punkty rankingowe zawodników i zawodniczek z cyklu AZS Winter Cup.

Nie brakowało emocji, szybkiej jazdy i walki o ułamki sekund. Na początek AWF Kraków wyeliminował drużynę SGH Warszawa, która miała w składzie Mateusza Rewerelliego, czyli finalistę sobotniego slalomu równoległego. W krakowskiej drużynie imponowała walecznością Iga Wilczyńska, która mimo bolesnego upadku w półfinale walczyła dalej.

Do kolejnej rundy nie awansowała Politechnika Śląska z Tomaszem Pająkiem na czele, która nie znalazła lekarstwa na Śląski Uniwersytet Medyczny. Zwycięzca slalomu równoległego Paweł Jaksina robił co mógł, ale jego Politechnika Krakowska odpadła już w pierwszej w parze z Uniwersytetem Jagielońskim.

fot. Michał Szypliński/skifoto.pl

W walce o pierwsze miejsce zmierzyły się drużyny wspomnianego Uniwersytetu Jagielońskiego oraz Akademii Górniczo Hutniczej. Derby Krakowa zawsze dostarczają wielu wrażeń i nie inaczej było tym razem. Po ośmiu przejazdach był remis 4:4, a o wygranej AGH zadecydowało zaledwie 0.30 sek.

W barwach Akademii Górniczo Hutniczej Kraków wystąpili: Juliusz Mitan, Piotr Krawczyk, Paulina Hopek i Katarzyna Wójcik.

– Warunki były idealne, prawie jak na Pucharze Świata, nic dodać nic ująć. Wczoraj zdarzył się mały wypadek przy pracy, trochę był nie mój warun i pech na starcie, bo został mi kijek. Teraz wszystko zagrało, chociaż znów mi został kijek na starcie. Ale taki jest sport. Ciesze się, że pojechałem swoje i odnieśliśmy z drużyną zwycięstwo – powiedział Juliusz Mitan, który w piątek zwyciężył slalom w Szczawnicy, a w sobotę szybko odpadł na Litiwnce podczas slalomu równoległego.

– Jak widziałem, że drużyna dała radę i wszystko jest w moich rękach, to bardzo się cieszyłem, bo lubię być w takich sytuacjach. Udało nam się, choć po pierwszym przejeździe było trudno. Jest to bardzo fajna inicjatywa, bo wzajemnie się motywujemy. Dodatkowo widząc, że się jedzie się z osobą obok, przy dobrych warunkach to czysta przyjemność – dodał Piotr Krawczyk.

W małym finale toczonym o trzecie miejsce AWF Kraków pokonał ŚUM Katowie 5:3. Tym sposobem całe podium w pierwszym Team Event podczas AZS Winter Cup zajęły drużyny ze stolicy Małopolski.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Partnerami i sponsorami imprezy są Grupa Lotos S.A i Ministerstwo Sportu. Nagrody ufundowali: firmy Rossingol, Dynastar, Lange, oraz Toyota W&J Wiśniewski.

Autor: Robert Zakrzewski

Zmiana stoku i zmiana pogody – tak można określić warunki panujące drugiego dnia finałów AZS Winter Cup. W slalomie równoległym zwyciężyli Katarzyna Wąsek i Paweł Jaksina. W myśl zasady zwycięzca bierze wszystko otrzymali oni stypendia wynoszące po 10 tys. złotych.

Po piątkowym finale w slalomie i slalomie gigancie uczestnicy cyklu przenieśli się do gościnnej wsi Czarna Góra, gdzie na stoku Litwinka walczono o nagrody w slalomie równoległym. Uczestników powitał padający śnieg i temperatura bliska zeru stopni. Była to spora zmiana w porównaniu do aury panującej dzień wcześniej na stoku w Szczawnicy. I choć mokry śnieg nie ułatwiał zadania, to nikt nie chciał odpuścić ścigania o premiowane pierwsze miejsce.

W zawodach wystąpić miało 16 najlepszych narciarek i 16 narciarzy wyłonionych na podstawie klasyfikacji slalomu AZS Winter Cup. Nie wszystkie panie mogły jednak przyjechać i wolny los na początek otrzymały Katarzyna Wąsek i Iwona Kohut – będące najwyżej w rankingu. Pucharowa drabinka dostarczyła wiele emocji, bo już w pierwszej rundzie odpadł Juliusz Mitan, czyli zwycięzca slalomowych zmagań w Szczawnicy. Lepszy okazał się Szymon Drużba z UMe Wrocław.

Ostatecznie wśród mężczyzn zwyciężył Paweł Jaksina, który w dwóch decydujących przejazdach wyprzedził Mateusza Rewerelliego i utonął w objęciu kolegów z uczelni. Reprezentant Politechniki Krakowskiej jeszcze nie wie dokładnie na co spożytkuje nagrodę, ale nie ukrywał, że taki zastrzyk gotówki na pewno się przyda.

– Warunki na stoku były dramatyczne, ale po ostatnich przejazdach nieco się ogarnęło i śnieg zrobił się twardszy. Najtrudniejsze były pierwsze dwie pierwsze pary, a później stok się trzymał. W finale trochę bałem się startu, bo w pierwszym swoim przejeździe zawisłem na bramce startowej. Chciałem ruszyć wolniej, żeby się odepchnąć. Wiedziałem, że najwyżej będę gonił na trasie. Czułem, że ta niebieska trasa jest też nieco szybsza i lepiej odgarnięta – opowiadał szczęśliwy zwycięzca.

Królowa tegorocznego AZS Winter Cup jest tylko jedna. Po piątkowych podwójnych zwycięstwach w slalomie i slalomie gigancie teraz wygraną w slalomie równoległym dołożyła Katarzyna Wąsek. W decydujących przejazdach pokonała Iwonę Kohut o ponad sekundę. Więcej problemów dostarczyła jej w półfinale ambitnie jadąca Aleksandra Malinowska.

– Jechało mi się super. Trasa była płaska i bezpieczna, a ekipa starała się odgarniać snie cały czas na bieżąco, więc nie zrobiły się jakieś dziury. Jeżdżą tu fanatyczni narciarze, który zostawili tor którego trzeba było się tylko trzymać. Bardzo lubię startować w slalomie równoległym, kiedyś był taki cykl zawodów i nie przegrałam w nim ani razu. Bardzo mnie mobilizuje ten przeciwnik obok. A co do nagrody to poprzednią wydałam na życie po prostu, bo korona wirus pokrzyżował plany, a teraz może wydam je na coś przyjemniejszego – powiedziała Katarzyna Wąsek, która rok temu także wygrała slalom równoległy.

Zmagania w slalomie równoległym nie kończą jeszcze tegorocznej edycji AZS Winter Cup. W niedziele odbędzie nowość czyli team event, w którym wystartować ma 8 zespołów mieszanych.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Partnerami i sponsorami imprezy są Grupa Lotos S.A i Ministerstwo Sportu. Nagrody ufundowali: firmy Rossingol, Dynastar, Lange, oraz Toyota W&J Wiśniewski.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Michał Szypliński

 

 

 

W słońcu, po lodzie, czasem na jednej narcie – tak wyglądał finał 18. edycji prestiżowego cyklu AZS Winter Cup. Wbrew obawom zmagania na Palenicy nie były zimowymi tylko z nazwy. Znamy już pierwszych zwycięzców, a to dopiero początek długiego weekendu z narciarstwem alpejskim.

Od Zakopanego przez Czarną Górę, Krynicę Zdrój, Zawoję i Szczawnicę toczyła się walka o miejsce o finale. Decydujące zawody miały powrócić do zimowej stolicy Polski, ale finalnie odbyły się tuż nad potokiem Grajcarek. Do piątkowej rywalizacji w slalomie i slalomie gigancie uprawionych było nieco ponad 40 zawodniczek i ponad 60 zawodników, ale nie wszyscy stanęli na starcie.

Choć na termometrach było plus 12 stopni Celsjusza, to na uczestników czekała dobrze przygotowana trasa oznaczona kolorem czerwonym i licząca w gigancie 1000 m. Pokonanie jej najlepszym zajmowało poniżej minuty.

Faworyci cyklu nie zawiedli, a ostatecznie po dwóch przejazdach na fotelu lidera w slalomie gigancie zasiedli Katarzyna Wąsek i Dominik Białobrzycki. Reprezentantka Collegium Civitas zwyciężyła też w slalomie i po raz kolejny w tym sezonie wyjeździła sobie dublet. Wśród mężczyzn w slalomie najlepszy był Juliusz Mitan, który o ponad sekundę wyprzedził wspomnianego już zawodnika AWF Katowice.

– Warunki do jazdy były fantastyczne i nie spodziewałam się, że będzie tak dobrze. Muszę też podziękować tacie, który zrobił mi wczoraj narty. Chyba nikt się nie oczekiwał takich warunków. Pierwszy przejazd pojechałam bardzo asekuracyjnie, bo podczas oglądana trasy widziałam, że śnieg jest twardy i nie widziałam czego się spodziewać. Okazało się, że nigdy wcześniej nie jechało mi się tak super giganta – mówiła po starcie Katarzyna Wąsek.

– Wygrałem tu giganta tydzień temu i jechałem bardzo zmotywowany. Warunki do jazdy, były perfekcyjne. Jak przyjechaliśmy to dostaliśmy informacje, że na trasie jest lód. Tak też było i udało się rozegrać zawody na wysokim poziomie. To na pewno jest jedna z trudniejszych tras w całym cyklu i tu też odbywają się Mistrzostwa Polski seniorów. To świadczy najlepiej o tym, że trasa jest wymagająca – dodał Dominik Białobrzycki.

Bohaterami dnia zostali wspomniani Katarzyna Wąsek i Dominik Białobrzycki, którzy uzyskali najlepsze łączne rezultaty w dwuboju. W nagrodę przez najbliższe trzy miesiące będą mogli użytkować samochód ufundowany przez sponsora zawodów – Toyota W&J Wiśniewski. Przekazanie symbolicznych kluczyków, a także ogłoszenie zdobywców Kryształowej Kuli tego sezonu odbędzie się w sobotę.

Jutro uczennicy zawodów przenoszą się do Czarnej Góry obok Białki Tatrzańskiej, gdzie wyłonieni zostaną zwycięzcy w slalomie równoległym. O stypendium wynoszące 10 tys. złotych powalczy tylko najlepsza 16-tka kobiet i mężczyzn z klasyfikacji generalnej slalomu. Natomiast w niedziele nowość, rywalizacja zespołów mieszanych.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Partnerami imprezy są Grupa Lotos S.A i Ministerstwo Sportu. Nagrody ufundowali: firmy Rossingol, Dynastar, Lange, oraz Toyota W&J Wiśniewski.

Autor: Robert Zakrzewski

AZS Winter Cup – finał wyniki

Slalom Gigant kobiet

1. Katarzyna Wąsek ( CC Warszawa) 1:59,50

2. Maria Łuczak (Ume Łódź) 2:00,71

3. Aleksandra Malinowska (UJ Kraków) 2:02,02

Slalom Gigant mężczyzn

1. Dominik Białobrzycki (AWF Katowice) 1:57,08

2. Antoni Szczepanik (PW Warszawa) 1:57,23

3. Norbert Wróbel (AWF Kraków) 1:57.81

Slalom kobiet

1. Katarzyna Wąsek (CC Warszawa) 1:39.18

2. Iwona Kohut (AWF Wrocław) 1:40.17

3. Maria Łuczak (Ume Łódź) 1:40.92

Slalom mężczyzn

1. Juliusz Mitan (AGH Kraków) 1:31.68

2. Dominik Białobrzycki (AWF Katowice) 1:32.84

3. Jakub Zastawny (PŚ Gliwice) 1:33.56