Robert Zakrzewski
nsw-5g3e3zpjeuz9o1ij0b6mi1dj4lfmg2b1hisyh3g2lqzqe-k3efbz4s9bh4z205w-rbkfx3qeuapqrfuljj28fg6d6sa5p1lhmdw5fylqx4j30b4hs57-tykgqhz9koa5
-1
archive,paged,author,author-robert-zakrzewski,author-17,paged-42,author-paged-42,bridge-core-3.1.5,tribe-no-js,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-theme-ver-30.3.1,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-7.5,vc_non_responsive,elementor-default,elementor-kit-22119

Author: Robert Zakrzewski

Na pomyślne wiatry liczy blisko 75 załóg z 35 uczelni, które przybędą do Krainy Tysiąca Jezior by rozegrać Akademickie Mistrzostwa Polski w żeglarstwie. Faworytem trzydniowych regat jest Politechnika Gdańska walcząca o ósmy tytuł z rzędu. Czy uda im się im się podtrzymać zwycięską passę?

Wróćmy na jeziora śpiewały kiedyś Czerwone Gitary. Wracamy, a dokładnie na jezioro Niegocin i teren gościnnego portu Wilkasy. W dniach od 24 do 27 maja białe żagle rozwiną tam jachty klasy Omega Stargard, które należą do najstarszych i najpopularniejszych w Polsce.

Żaglówki zaprojektował w 1942 roku, w Warszawie, olimpijczyk Juliusz Sieradzki. Początkowo służyły one do szkolenia, transportu i celów turystycznych. Jednak już w 1951 roku odbyły się pierwsze udokumentowane Mistrzostwa Polski na omegach, a rozegrano je właśnie na jeziorze Niegocin. Dokładnie 70 lat później, na tym samym akwenie, odbędą Akademickie Mistrzostwa Polski.

– Omega jest łódką zarówno dla turystów i wiele osób czuje do niej sentyment, bo uczyło się na niej żeglarstwa. Jednocześnie została tak konstrukcyjnie udoskonalona, że stała się świetną łódką regatową. Załoga składa się z trzech osób i istotne jest zgranie, które często decyduje o zwycięstwie. Ten element buduje nie tylko sekcję, ale i relację na całe życie. Wielu naszych byłych zwycięzców dobrze radzi sobie w późniejszym życiu prowadząc własny biznes. Myślę, że ten sport ich tego nauczył jak ważna jest współpraca w załodze – powiedział Rafał Jachimiak, wiceprezes AZS Warszawa.

W ciągu trzech dni rozegranych zostanie kilka wyścigów, a ich liczba zależeć będzie od panujących warunków. Początkowo uczestnicy podzieleni zostaną na dwie grupy eliminacyjne. Złotego medalu bronić będzie Politechnika Gdańska, która w ostatnich latach zdominowała rywalizacją studentów-żeglarzy. Z pewnością ponownie będą chcieli rozwinąć żagle i obrać kurs na wygraną. Jest o co walczyć, bo sponsorem nagród są firmy Polar i Yamaha.

– Spokojnie podchodzimy do Akademickich Mistrzostw Polski. Do tej pory nie było żadnych regat pucharowych i dopiero w Sarnówku będzie możliwość startu, tuż przed AMP-ami. Moim zdaniem najważniejszy jest sprzęt i żeby nie było żadnych awarii. Podczas zawodów bywali już mocni zawodnicy z różnych klas, ale mieli różne problemy. Wystarczą dwa wyścigi z jakimiś usterkami i jest już po wszystkim. Ważna jest też pogoda, a my nie lubimy słabych wiatrów, bo wtedy jest loteria – powiedział Jakub Pankowski, trener Politechniki Gdańskiej.

Regaty rozpoczną się 25 maja. W poniedziałek będzie miało miejsce ważenie i oklejanie łodzi, a także odprawa techniczna.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS S.A. Partnerem wydarzenia jest Polski Związek Żeglarski.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Michał Szypliński

Więcej o imprezie: https://azs.waw.pl/ampzeglarstwo/

To już ostatnia szansa, żeby awansować do finału akcji „Od Młodzika do Olimpijczyka”. W sobotę rozegrane zostaną piąte i zarazem decydujące zawody eliminacyjne. Wydarzenie odbędzie się pod patronatem rektora Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. dr hab. n. med. Zbigniewa Gacionga.

Po 15 miesiącach przerwy młodzi pływacy wracają na olimpijski basen Centrum Sportowo-Rehabilitacyjnego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jest to najnowocześniejszy tego typu obiekt w stolicy. Startując na 10 torach uczestnicy będą mogli poczuć atmosferę zawodów najwyższej rangi. Może być to dla nich cenne doświadczenie przed wypłynięciem na szerokie wody przyszłej kariery.

– Eliminacje OMDO ostatni raz rozgrywaliśmy na pływali WUM na początku marca 2020 roku i jak się okazało były to ostatnie zawody pływackie rozgrywane przez długi czas. Mam nadzieję, że to pewien symboliczny powrót. To jest też najnowszy obiekt w Warszawie i cieszymy się, że możemy ponownie tu rozgrywać zawody. Dla młodych uczestników z całego kraju to na pewno duża przyjemność tu startować, bo warunki są jak na profesjonalnych zawodach. Pływamy na basenie 50-metrowym, a oprócz tego dostępne będą dwa tory na pływalni 25-metrowej i to przez cały czas trwania zawodów. Tam też będzie można prowadzić rozgrzewkę – mówi Piotr Żebrowski z AZS Warszawa.

Chęć udziału w zawodach wyraziło blisko 800 adeptów pływania z klubów rozsianych po całym kraju. Zmagania toczyć będą się w takich konkurencjach jak 50 i 100 metrów stylem dowolnym, grzbietowym, klasycznym, aż po 200 m stylem zmiennym.

Dla niektórych będzie to ostatnia okazja, żeby awansować do czerwcowego finału. W każdej konkurencji indywidualnej i wiekowej do decydującej fazy zakwalifikuje się po 16 zawodników i zawodniczek. Z czego po 3 osoby uzyskały najlepsze wyniki według punktów Światowej Federacji Pływackiej (FINA). Pozostała 13 wyłoniona zostanie na podstawie zestawienia punktów z czterech najlepszych startów w obecnych sezonie.

– Są już uczestnicy, którzy po czterech eliminacjach sobie zapewnili sobie dużą przewagę i awans, ale też wiele osób walczy by znaleźć się w gronie finalistów. Trzeba jednak popłynąć mocno i z dobrym wynikiem. Uważa, że jest o co rywalizować, bo to 10 jubileuszowy sezon. Jeśli ktoś zakwalifikuje się do finału w czterech stylach, to może wystartować we wszystkich – dodaje koordynator zawodów.

Tradycyjnie już rywalizacja rozgrywana będzie turami, w dwóch blokach z podziałem na roczniki. W sesji porannej startować będą dziewczęta i chłopcy z roczników od 2010 do 2012. Natomiast po południu do wody wejdą ich starsi koledzy i koleżanki (2007-2009).

Zawody odbędą się w sobotę 22 maja przy ul. Trojdena 2c. Początek zmagań o godzinie 9:10. Impreza odbędzie się bez udziału publiczności. Dla kibiców przygotowana będzie transmisja internetowa.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa przy wsparciu Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a także m.st Warszawa. Partnerami są Polski Związek Pływacki, TYR Polska, Aqua Sport, oraz Print Plus. Patronat nad imprezą objął rektor Warszawskiego Uniwersytetu-Medycznego JM prof. Zbigniew Gaciong.

Autor: Robert Zakrzewski

Zaledwie dwanaście minut wystarczy, żeby przekonać się w jakiej jesteśmy formie. Wszystko za sprawą wiosennej edycji Testu Coopera dla Wszystkich. Po raz kolejny w Warszawie uczestnicy mają szansę wybiegać sprzęt sportowy dla szkół.

Ostatnie miesiące i zdalny tryb życia mógł dać się we znaki niemal każdemu. Jedni mają dodatkowy bagaż w postaci kilogramów, a inni zapomnieli o aktywności. Kolejni wracają do dawnej formy po pokonaniu koronawirusa. Czas więc sprawdzić kondycję po zimowej przerwie i porównać wyniki z ubiegłymi latami. Dla debiutantów może być to punkt odniesienia przed kolejnymi testami.

Wiosenna odsłona Testu Coopera dla Wszystkich odbędzie się w dziesięciu miastach od Białegostoku przez Gdańsk, Kraków, Leszno, Lublin, Michałowice, Mielec, Opole i Wrocław. Dwie lokalizacje wystartują w Warszawie, czyli tu gdzie zaczęła się cała akcja jesienią 2010 roku.

W stolicy będzie można sprawdzić się na stadionach OSiR Ursus i Akademii Wychowania Fizycznego. Można biec i maszerować, ale też zapunktować na rzecz swojej obecnej lub byłej szkoły. W tym roku nagrodę wynoszącą 2500 zł dla zwycięzców ufundowała firma Veolia.

– Naszą ideą jest to, żeby akcja miała wymiar rodzinny. Tu nie chodzi o to czy, ktoś jest lepszy czy gorszy, ale chcemy zachęcać do aktywności i być impulsem do uprawiania sportu. Kilka lat temu udało nam się uruchomić akcję „Wybiegaj sprzęt sportowy dla szkół”. Szkoła dla której pobiegnie najwięcej osób otrzyma czek na sprzęt. Gdy przeprowadzimy wiosenną akcję, to będzie już łącznie 55 tysięcy złotych, które trafiło do placówek – powiedział Rafał Jachimiak, wiceprezes AZS Warszawa.

W tym teście tylko od kondycji uczestników zależy ile metrów pokonają. Wszystko trwa 12 minut, czyli tyle co jedna kwarta w lidze koszykarskiej NBA. Następnie osiągnięty dystans podstawia się do specjalnej tabeli opracowanej przez twórcę testu – Amerykanina Kennetha H. Coopera.

Przykładowo mężczyzna w wieku 20-29 lat, który przebiegnie 2700 metrów ma dobrą kondycję, ale już jego rówieśniczka pokonując ten sam dystans ma już sprawność bardzo dobrą. Ten sam odcinek daje wynik bardzo dobry wynik dla kategorii 30-39, wśród panów.

– Początkowo może być trudno ocenić na ile nas stać. Jeśli ktoś biega w tempie 5 min./km to nie wystartuje o minutę szybciej. Dlatego nieco wcześniej warto byłoby rozeznać się i zrobić kilka przebieżek na poziomie startowym np. 12×1 minuta z przerwą w marszu. Zawsze też jest lepiej zacząć wolniej pierwszą połowę czasu i później przyspieszyć. W teście nie chodzi o to, żeby tylko ostatnie sto metrów pokonać na maksa, tylko cały dystans pokonać jak najlepiej i czuć później, że zrobiło się wszystko – wyjaśnia Daniel Żochowski, złoty medalista Akademickich Mistrzostw Polski w biegach przełajowych z AWF Warszawa.

Udział w imprezie jest darmowy. Zgłaszając się można wybrać godzinę startu, bo uczestnicy będą ruszać falami, tak by uniknąć tłoku na bieżni. Na uczestników Testu Coopera dla Wszystkich czekają numery startowe, imienne certyfikaty, oraz pamiątkowe koszulki.

Organizatorem imprezy jest AZS Warszawa. Wydarzenie współfinansowane jest ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Partnerem jest System Gepard i Narodowe Centrum Badań Kondycji Fizycznej. Sponsorem nagród jest firma Veolia.

Autor: Robert Zakrzewski

Test Coopera Dla Wszystkich: https://testcoopera.pl/

Warszawa: OSiR Ursus, ul. Sosnkowskiego 3, 30 maja, godzina 9-14

Michałowice: SP im. Jana Pawła II, ul. Szkolna 15, 13 czerwca, 10-16

Warszawa: Stadion AWF – ul. Marymoncka 34, 20 czerwca , godzina 8-14

41 goli w 20 meczach zdobyto podczas półfinału B Akademickich Mistrzostw Polski w piłce nożnej. Z dobrej strony pokazali się zawodnicy Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie, którzy po długiej przerwie wywalczyli awans.

Przez dwa dni na boiskach Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie toczyła się gra o miejsca w ogólnopolskim finale. W rywalizacji wzięło udział 10 drużyn podzielonych na dwie grupy. Każda z uczelni miała do rozegrania po dwa mecze dziennie i choć trwały one o pół godziny krócej niż tradycyjne 90 minut, to i tak turniej wymagał dobrego przygotowania kondycyjnego.

Promocję uzyskały po dwie najlepsze drużyny z każdej grupy. W silnie obsadzonej grupie A zwyciężyły Politechnika Warszawska i Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie, które zgromadziły po osiem punktów. Jednak dzięki lepszym bilansowi bramkowemu pierwsze miejsce zajęli stołeczni inżynierowie, którzy nie dość, że nie stracili żadnego gola, to zdobyli ich aż pięć.

Niespodziewanie już w tej fazie rozgrywek odpadła Szkoła Główna Handlowa, czyli czwarta drużyna ubiegłorocznych Akademickich Mistrzostw Polski. Ekonomiści ulegli Politechnice Warszawskiej (0:3), UWM (1:2), a także AWF Warszawa (1:3).

Z dorobkiem 10 punktów do finału awansowała za to Wojskowa Akademia Techniczna, która wygrała grupę B pokonując Uniwersytet Warszawski (4:0), Uniwersytet Medyczny w Łodzi (5:0) i Uniwersytet Łódzki (3:0), oraz remisując ze Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego (1:1). Już sama promocja oznacza dla nich sukces i powrót do walki o medale w piłce nożnej po latach przerwy.

– Muszę przyznać, że bardzo czekaliśmy na rozgrywki akademickie toczone w Warszawie, jak i te ogólnopolskie. Naszym celem jest pokazać się w finale po wielu latach. Z drużyną pracuję już trzy lata i są to ludzie z pasją, a nie zawodnicy z wyższych klas rozgrywkowych. Wszystko osiągamy treningiem i zaangażowaniem. Miałem takich chłopaków, których musiałem nauczyć jak się zachowywać na danej pozycji. Jednak praca w prawie niezmienionym składzie daje efekty – powiedział Rafał Pawłowski, trener WAT.

Z grupy B awans uzyskali też organizatorzy turnieju, czyli SGGW pokonując Uniwersytet Medyczny w Łodzi (5:0) i Uniwersytet Łódzki (1:0), oraz remisując z Uniwersytet Warszawskim i wspomnianą Wojskowa Akademią Techniczną. Uczelnia choć kojarzona jest z przyrodą, to nie jest zielona w kwestii piłkarskich zmagań. Rok temu w finale zajęli 8. miejsce.

– Znamy swoją wartość i wiedzieliśmy, że musimy nastawić się na kontry. Mecz o awans z Uniwersytetem Łódzkim był trudną przeprawą, bo graliśmy cztery mecze w 14 osób, licząc razem ze mną. Byliśmy przetrzebieni kontuzjami lub chorobami, ale walczyliśmy. Uważam, że to jest sztuka i sukces naszej sekcji. Ja nie mam nikogo kto by grał w jakimś klubie. To także pewna bolączka bo chłopcy, którzy gdzieś grają są dobrze przygotowani fizycznie – mówił po meczu Tomasz Pietrasiński, trener SGGW.

Tak jak rok temu piłkarze zagrają o medale Akademickich Mistrzostw Polski w Opolu, a turniej odbędzie się w dniach od 20 do 23 czerwca.

Organizatorem wydarzenia była Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS S.A. Partnerem imprezy była Akademia Wychowania Fizycznego.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Marcin Klimczak

Klasyfikacja półfinał B Akademickie Mistrzostwa Polski – piłka nożna

1-2 Politechnika Warszawska

1-2 Wojskowa Akademia Techniczna w Warszawie

3-4 Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie

3-4 Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie

5-6 Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie

5-6 Uniwersytet Łódzki

7-8 Szkoła Główna Handlowa w Warszawie

7-8 Uniwersytet Medyczny w Łodzi

9-10 Politechnika Łódzka

9-10 Uniwersytet Warszawski

Pełne wyniki: http://azs.sggw.pl/1493-2/

Brakujących sześć biletów na finał Akademickich Mistrzostwa Polski w koszykówce kobiet znalazło swoje właścicielki. Już drugi dzień turnieju rozgrywanego w Warszawie zadecydował o tym kto będzie miał szansę na medale.

Przez trzy dni w halach przy ul. Szturmowej i Banacha rozgrywany był półfinał A Akademickich Mistrzostw Polski. W rywalizacji wzięło udział 12 uczelni, a zdaniem obserwatorów poziom spotkań był wysoki. W większości składów wystąpiły koszykarki grające na poziomie Energa Basket Ligi i 1 ligi.

Przez fazę grupową z kompletem zwycięstw przeszły gospodynie turnieju z Uniwersytetu Warszawskiego, oraz Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Politechniki Gdańskiej, oraz Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. To była jednak dopiero rozgrzewka, bo wszystko miało rozstrzygać się w sobotę podczas fazy pucharowej.

W półfinale doszło do spotkania trzeciej z pierwszą drużyną ubiegłorocznych Akademickich Mistrzostw Polski. Grające we własnej hali koszykarki Uniwersytetu Warszawskiego okazały się nieznacznie słabsze od obrończyń tytułu – Politechniki Gdańskiej (41:46). Natomiast w drugim spotkaniu Uniwersytet im. Adama Mickiewicza pokonał Uniwersytet Gdański (71:66).

Najważniejszy był rozgrywany nieco wcześniej mecz dający awans do czołowej szóstki. Po zaciętym derbowym pojedynku AWF Warszawa pokonał AWFiS Gdańsk 54:51. Drużyna z Bielan po raz drugi z rzędu jedzie na finały Akademickich Mistrzostw Polski w koszykówce.

– Mecz z AWFiS był bardzo zacięty, bo rywalki na pięć sekund przed końcem miały rzut za trzy punkty, ale nie trafiły. Dziewczyny zebrały i tym samym otrzymały bilet do Łodzi. Podchodzimy do finału z dużym optymizmem, choć nie będą mogły zagrać dwie nasze rozgrywające, które doznały kontuzji kolana. Jedziemy jednak walczyć, bo w grupie będą trzy mecze dziennie. Zadecyduje dobra taktyka i dyspozycja dnia – powiedział Oskar Blaszkiewicz, trener AWF Warszawa.

Niedzielne spotkania decydowały tylko o miejscu w klasyfikacji i lepszej pozycji wyjściowej przed turniejem finałowym. W meczu o pierwsze miejsce lepsza okazała się Politechnika Gdańska, która zaledwie jednym punktem pokonała Uniwersytet im. Adama Mickiewicza (46:45). Trzecie miejsce zajęły koszykarki Uniwersytetu Warszawskiego po wygranej nad Uniwersytetem Gdańskim (45:26).

– Naszym priorytetem było, żeby awansować do finałów. Wiedziałyśmy, że będą grać zespoły z zawodniczkami z I ligi i basket ligi, więc nie będzie łatwo. Mamy bardzo niski skład, ale chciałyśmy wykorzystać inne nasze atuty czyli szybkość i pressing na całym boisku. Myślę, że sobotni mecz mógł się podobać mimo porażki. Patrząc na składy i parametry dałyśmy sobie radę. Myślę, że trenerzy też mogą być dumni z nas za to jak walczyłyśmy na parkiecie – mówiła studentka UW Natalia Bucyk, grająca na co dzień w Polonii.

Turniej finałowy Akademickich Mistrzostw Polski w koszykówce kobiet odbędzie się w dniach od 27 do 30 maja.

Organizatorem wydarzenia był AZS Uniwersytet Warszawski. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS S.A.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Marcin Selerski

Klasyfikacja Akademickie Mistrzostwa Polski – półfinał A:

1. Politechnika Gdańska
2. Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu
3. Uniwersytet Warszawski
4. Uniwersytet Gdański
5. Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie
6. Politechnika Poznańska
7. Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie
8. Akademia Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku
9. Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
10. Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy
11. Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Lesznie
12. Politechnika Warszawska

 

Po 56 latach tytuł mistrza Polski w piłce wodnej wraca do Warszawy. Na kolejkę przed końcem rozgrywek pewny triumfu w ekstraklasie jest beniaminek AZS Uniwersytet Warszawski. Stołeczna drużyna sezon kończy w podwójnej koronie.

Już nikt nie jest jest w stanie odrobić straty do azetesiaków, którzy prowadzą w tabeli z dorobkiem 30 punktów. Do końca rozgrywek pozostała tylko jedna kolejka i dwumecz z Polonią Bytom. Obrońcy tytułu będący na drugiej lokacie mają w tej chwili siedem punktów straty do AZS UW, a do zdobycia zostało tylko sześć oczek.

Wydawało się, że to właśnie ostatnia seria spotkań rozgrywana w Bytomiu rozstrzygnie o losach tytułu. Jednak w sobotę Polonia zgubiła punkt wygrywając po karnych z ŁSTW OCMER Łódź. Tego samego dnia AZS UW pokonał na wyjeździe Waterpolo Poznań 17:10 i zgarnął komplet 3 punktów. W niedzielnych pojedynku AZS nie potknął się i wygrał w stolicy Wielkopolski niemal identycznym stosunkiem (17:11). Równy sezon zapewnił im złoty medal.

– Przed rundą rewanżową mówiłem moim zawodnikom, że drużyny z Łodzi albo Poznania urwą komuś punkty. Początkowo musiałem uspokoić nastroje w drużynie, bo chłopaki zaczęli się już cieszyć, ale my musieliśmy zagrać swoje mecze. Jechaliśmy po dwie wygrane i chcieliśmy wykonać swoją robotę. Braliśmy pod uwagę, że wyjedziemy z Poznania jako mistrzowie – powiedział Jakub Bednarek, trener AZS UW.

Sekcja piłki wodnej przy AZS Uniwersytecie Warszawskim założona została w 2013 roku z inicjatywy zawodników. Jak do tej pory największym sukcesem klubu był awans do ekstraklasy w sezonie 2019/2020 i zdobycie Pucharu Polski w styczniu 2021 roku. Teraz w pamiątkowej gablocie trzeba zdobić miejsce na medal za mistrzostwo Polski. Wodniacy mają ambitne plany i aby nie spoczęły na dnie potrzebują finansowego wsparcia.

– Pewnie po lekcję zgłosimy się do Ligi Mistrzów, ale żeby to zrobić potrzebujemy wsparcia ze strony sponsorów i miasta. Mamy plan na kilka lat, tak żeby drużyna rosła w siłę. Jednak do tego potrzebne są pieniądze i żeby mieć za co przygotować się do rozgrywek w wyższych klasach europejskich. Zrobiliśmy coś z niczego i mamy nadzieję, że to ktoś doceni. Nikt się nie spodziewał tego medalu oprócz nas – dodaje szkoleniowiec.

Piłka wodna to jedna z najstarszych drużynowych dyscyplin olimpijskich. Pierwsze mistrzostwa Polski zorganizowano w 1925 roku. Przed wojną duże sukcesy święciła sekcja AZS Warszawa. Obecnie w ekstraklasie gra 9 drużyn, które po pierwszej rundzie tworzą grupę mistrzowską i spadkową. Ostatni raz tytuł mistrza kraju w piłce wodnej dla Warszawy wywalczyła Legia w 1965 roku.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Michał Żbikowski (InterPressPhoto)

Gonili i odrabiali straty aż wyrównali – tak można podsumować starcie futsalistów AZS UW Darkomp Wilanów z Piastem Gliwice. Punkt choć jest cenny, to gospodarzom walczącym o utrzymanie w Statscore Futsal Ekstraklasie nie daje jeszcze spokoju.

W sobotę do Warszawy przyjechała trzecia drużyna w tabeli futsalowej ekstraklasy i finalista tegorocznego Pucharu Polski. Dla obu ekip mecz miał duże znaczenie. Azetesiacy chcą pozostać w krajowej elicie, a przed tym meczem nad strefą spadkową mieli tylko dwa punkty przewagi. Natomiast Piast walczy jeszcze o srebrny medal mistrzostw Polski.

Strzelanie w hali przy ul. Wiertniczej rozpoczął Rafał Franz, który w 7 minucie meczu dał prowadzenie przyjezdnym. Po chwili podwyższył jego kolega Mateusz Mrowiec, po sprytnym uderzeniu piętą. W 11 minucie gry ten sam zawodnik zdobył swoją drugą bramkę podwyższając stan rywalizacji na 3:0.

Choć mogło się wydawać że szykuje się pogrom, to drużyna beniaminka nie składała broni. Przełomowa okazała się 14 minuta, a dokładniej jej 15 sekund. Tyle bowiem wystarczyło zawodnikom AZS UW, żeby zdobyć dwie bramki. Najpierw z gola cieszył się Tomasz Buczek, wykorzystując długie podanie od swojego bramkarza. Natomiast kontaktowego gola zdobył niezawodny Michał Klaus, dla którego było to 26 trafienie w tym sezonie.

Gdy wydawało się, że gospodarze łapią wiatr w żagle, czwartą bramkę dla Piasta zdobył Dominik Solecki, uderzając piłkę z powietrza. Do końca pierwszej połowy zostawały trzy minuty, ale wynik w tej części gry nie uległ już zmianie.

Drugie dwadzieścia minut zaczęło się od dobrej akcji Denisa Lifanowa. Zawodnik grający z numerem 10 na zielonej koszulce musiał jednak poczekać na swoją bramkę. Wcześniej od niego na listę strzelców wpisał się inny azetesiak – Maciej Pikiewicz, który uderzył mocno z dystansu. Po niespełna trzech minutach od powrotu na parkiet był remis 4:4, a to za sprawą wspomnianego już Lifanowa, który wykończył akcję swoich kolegów.

To zadziałało na zawodników Piasta, którzy byli w tym meczu faworytami. Jednak w bramce AZS UW dobrze radził sobie przez cały mecz Marcin Mianowicz, który nie raz popisywał się dobrą interwencją. Goście ponowne prowadzenie objęli w 32 minucie meczu dzięki Brazylijczykowi Rodrigo Dasaievowi, który uderzył pod poprzeczkę.

Na odpowiedź stołecznej drużyny nie trzeba było długo czekać, bo po dwóch minutach wynik meczu na 5:5 ustalił Bartosz Przyborek wykańczając kontratak. Zespół ze Śląska ostatnie pięć minut próbowała grać z wycofanym bramkarzem. Jednak AZS wytrzymał ten napór, choć nie było już okazji żeby uderzyć do pustej bramki.

– Ten punkt cieszy prawie jak trzy, a będzie cieszył jeszcze bardziej jak się dzięki niemu utrzymamy. Do tej pory nie udawało nam się urwać punktów zespołom z czołowej trójki. Można więc powiedzieć, że to nasz najlepszy mecz. Mimo straconych bramek cały czas goniliśmy i się nie poddawaliśmy. Myślę, że dzięki takiemu meczowi nasze morale wzrosną. Liczę, że zdobędziemy jeszcze 6 punktów i się utrzymamy – powiedział po meczu Radosław Marcinkowski, kapitan drużyny AZS UW Darkomp Wilanów.

Mimo cennego remisu w tabeli Statscore Futsal Ekstraklasy AZS UW Darkomp Wilanów znalazł się na 14. miejscu, czyli w strefie spadkowej. Dzięki wygranej na bezpieczną 13. lokatę awansował za to Team Brzeg. Oba kluby mają po 30 punktów, jednak lepszy bilans bezpośrednich spotkań ma drużyna z Opolszczyzny.

Do końca rozgrywek pozostały już tylko dwie serie spotkań. W następnej kolejce dojdzie do akademickich derbów pomiędzy AZS UW Darkomp Wilanów i AZS Uniwersytetem Śląskim, który już nie zdoła się uratować przed spadkiem. Mecz odbędzie się w Katowicach.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Paweł Małaczewski

AZS UW Darkomp Wilanów – Piast Gliwice 

5:5

Tomasz Buczek (14), Michał Klaus (14), Maciej Pikiewicz (22), Denys Lifanow (23), Bartosz Przyborek (35) – Rafal Franz (7), Mateusz Mrowiec (8,11), Dominik Solecki (17), Rodrigo Dasaiev (33)

 

 

 

 

Zmagania piłkarek i piłkarzy ręcznych nabierają rumieńców. W środowy wieczór w hali AWF przy ulicy Marymonckiej rozegrano trzy spotkania w ramach Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza.

W jedynym zaplanowanym na ten dzień żeńskim pojedynku doszło do rewanżowego starcia pomiędzy Uniwersytetem Warszawskim i Szkołą Główną Handlową. W grudniu na inauguracji zmagań górą były ekonomistki, które wygrały po rzutach karnych. Tym razem zawodniczki uniwerku liczyły na rewanż i dopięły swego.

W wykonaniu Uniwersytetu Warszawskiego nie był to jednak najlepszy mecz, ale zdobytą przewagę utrzymały do końca. Już po pierwszej połowie  czwarta drużyna Akademickich Mistrzostw Polski z ubiegłego sezonu prowadziła 12:9, a cały mecz zakończył się rezultatem 21:18. W ataku dobrze radziła sobie Julia Cichal, która zdobyła 7 bramek. Natomiast wynik spotkania w 40 minucie ustaliła zawodniczka SGH – Joanna Wójcik.

Szczypiornistka ta na co dzień reprezentuje barwy czołowego klubu I ligi AZS AWF Warszawa i bardzo dobrze czuła się na własnym parkiecie. Grająca z numerem 6 na koszulce, rozgrywająca SGH zdobyła w sumie 10 bramek, czyli ponad połowę dorobku całej drużyny.

– Grałyśmy o zwycięstwo, bo to był dla nas mecz o wszystko na tych mistrzostwach. Rywalki postawiły nam trudne warunki, a Asia Wójcik raz jak rzuciła to krzyknęłam aż zachwytu, bo się zapomniałam, że nie gramy razem. Uważam, że nie zagrałyśmy jakoś wybitnie, a zwłaszcza naszym minusem jest to że puszczamy końcówki. Na szczęście zaliczka starczyła do utrzymania przewagi – powiedziała Martyna Sawa, kapitan UW.

Nieco lepiej poszło męskiej drużynie SGH, która po bardzo zaciętym meczu pokonała Politechnikę Warszawską 21:20. Zawodnicy w zielonych strojach wygrali choć do meczu przystąpili w ośmiu, a na domiar złego w 35 minucie jeden nich otrzymał czerwoną kartkę. Po 2 minutach kary na placu pojawić się mógł już tylko rezerwowy bramkarz.

Mecz był bardzo pasjonujący, bo jeszcze na dziesięć minut przed końcem SGH prowadziło pięcioma bramkami (17:12). Inżynierowie odrabiali straty, ale często nie potrafili wykorzystać gry w przewadze. Ostatnia minuta ciągnęła się jak w meczach koszykówki, kiedy to na zmianę jeden i drugi trener bierze czas dla swojej drużyny. Na kilka sekund przed końcem rezultat ustalił zawodnik Politechniki – Mateusz Mechowski. Jego drużynie nie starczyło już minut by wyrównać i doprowadzić do karnych.

– Receptą na ten mecz była taktyka, bo wszystko co sobie założyliśmy to zostało spełnione. Graliśmy długo, wolno i konsekwentnie, oraz kończąc akcje ze skrzydeł. Chłopaki wszystko przyjęli do siebie i to dało efekt. Uważam, że nawet po tej czerwonej kartce sytuacja była pod kontrolą, bo nasz bramkarz dalej realizował założenia. Wszedł na prawe rozegranie, czyli miał podawać do skrzydeł, a w obronie zapełniać lukę. Brawo dla chłopaków za mądrą grę – powiedział Łukasz Wolski, grający trener SGH.

W ostatnim spotkaniu Wojskowa Akademia Techniczna znalazła lekarstwo na Warszawski Uniwersytet Medyczny pokonując go aż 36:16. Już po pierwszych 20 minutach rywalizacji wojskowi prowadzili 15 bramkami (21:6). Najskuteczniejszy w zwycięskiej drużynie był Dawid Cieszewski z 11 trafieniami na koncie.

Organizatorem Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza jest AZS Warszawa. Projekt współfinansowany przez m.st Warszawa oraz Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Autor: Robert Zakrzewski

Przez trzy dni w trzech halach rozgrywano półfinał B Akademickich Mistrzostw Polski w koszykówce mężczyzn. O pięć miejsc dających awans walczyło 12 uczelni. Faworyci rywalizacji nie zawiedli.

Choć nie są w najwyższej formie, to najwięcej nawrzucali rywalom. Dla koszykarzy Akademii Leona Koźmińskiego i Uczelni Łazarskiego turniej był tylko drogą do celu. Obie drużyny typowane są w gronie kandydatów do zdobycia czołowych miejsc w ogólnopolskim finale. Zespoły te bez porażki przeszły przez fazę grupową rozgrywaną pierwszego dnia.

Do przedwczesnego meczu o pierwsze miejsce doszło już w półfinale turnieju. W sobotnie popołudnie w hali przy ul. Szturmowej Uczelnia Łazarskiego zwyciężyła tylko dwoma punktami z Akademią Leona Koźmińskiego (79:77).

– Naszym celem było wygrać pierwsze trzy mecze i mieć spokojny awans. Teraz możemy trochę się pobawić na boisku i porzucać, ale też zgrać przed finałem Akademickich Mistrzostw Polski. U nas większość zawodników gra na poziomie II ligi, ale skończyli rozgrywki miesiąc temu. Przed tymi zawodami zdołaliśmy zagrać tylko dwa sparingi, więc forma nie jest jeszcze najwyższa. Uczymy się grać na nowo – mówił Krzysztof Szemieta, kapitan drużyny Uczelni Łazarskiego.

Powody do zadowolenia mają też gospodarze turnieju czyli koszykarze Uniwersytetu Warszawskiego, którzy grają dalej. W drugim półfinale pokonali oni warszawską Akademię Wychowania Fizycznego (62:54).

– Naszym celem było awansować dalej. To jest oczywiście turniej i zawsze wszystko się może wydarzyć. Są dwie drużyny na bardzo wysokim poziomie, ale my mamy wyrównany skład i fajną atmosferę. Będziemy starać się walczyć o jak najwyższe miejsca w finale. A co do poziomu imprezy to był zróżnicowany. Widać, że zawodnicy grający w klubach są w treningu. Oczywiście część lig zakończyła sezon, więc dwa tygodnie roztrenowania były widoczne. Przede wszystkim zauważalna była jednak chęć rywalizacji i za to lubię sport akademicki – mówił Konrad Budka, trener AZS UW.

Łącznie rozegrano 28 spotkań, a część grupowych pojedynków odbywała się w hali Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Centrum Sportu i Rekreacji UW. W niedzielnym finale Uczelnia Łazarskiego pokonała Uniwersytet Warszawski 81:77. Graczem turnieju został Hubert Stopierzyński – rzucający obrońca uczelni, która zdobyła pierwsze miejsce.

Wynikiem rodem z NBA zakończyło się spotkanie o trzecią pozycję pomiędzy ALK a AWF (107:84). Jednak najważniejszy był mecz o piąte miejsce, czyli ostatnie premiowane awansem do finału Akademickich Mistrzostw Polski. W nim koszykarze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego zwyciężyli z Politechniką Warszawską 67:60.

Finał Akademickich Mistrzostw Polski w koszykówce mężczyzn rozegrany zostanie w dniach 27-30 maja w Łodzi.

Organizatorem wydarzenia był AZS Uniwersytet Warszawski. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS S.A.

Klasyfikacja końcowa półfinału B AMP koszykarzy:

1. Uczelnia Łazarskiego w Warszawie
2. Uniwersytet Warszawski
3. Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie
4. Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie
5. Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie
6. Politechnika Warszawska
7. Politechnika Łódzka
8. Uniwersytet Medyczny w Łodzi
9. Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
10. Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
11. Politechnika Lubelska
12. Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie

 

Brak wspólnego startu i linii mety, choć cel dla wszystkich ten sam – dobiec przed wirtualnym samochodem, by nieść pomoc innym. Tak można opisać drugą edycję wydarzenia Wings for life, zorganizowanego w formule biegu z aplikacją.

Tradycyjnie impreza odbyła się w drugą niedzielę maja. Uczestnicy z całego świata wyruszyli godzinie 13 czasu polskiego, żeby zmierzyć się z uciekającymi minutami, goniących ich wirtualnym samochodem i własnymi możliwościami. Dzięki zaangażowaniu AZS Warszawa udało się udostępnić trzy trasy na terenie stolicy, tak aby mimo panujących obostrzeń uczestnicy poczuli atmosferę wyścigu. Park Skaryszewski, stary kampus SGGW, oraz kampus AWF-u stały się miejscami pełnymi sportowych emocji.

Zanim w aplikacji zabrzmiał sygnał startu, w popularnym “Skaryszaku” przedstawiciele AZS Warszawa złożyli kwiaty pod pomnikiem upamiętniającym sportowców i działaczy Akademickiego Związku Sportowego poległych w latach 1939-1945. Wszystko to z okazji rocznicy zakończenia II wojny światowej.

Frekwencja na Pradze Południe dopisała i przez chwilę można było poczuć namiastkę prawdziwych zawodów. Wokół widać było biegaczy ze słuchawkami na uszach, oraz z numerami startowymi. Na trasie dało się zauważyć też znanego społecznika i organizatora biegów – Janusza Bukowskiego, który pokonał 11,6 km.

– To był mój drugi bieg Wings For Life. Biegłem kiedyś w Poznaniu, bo chciałem poczuć energię tysięcy osób. Przyznam, że nie przepadam za biegami wirtualnymi, bo dla mnie najważniejszy jest duch sportowy i spotkanie z innymi uczestnikami. Postanowiłem jednak zrobić wyjątek i złamać zasady swojego biegania. Mam już 65-lat, a biegam od 30. Staram się pomagać i potrafię zrobić bieg na Stadionie Narodowym. Ale córka musiała mi pomóc w zainstalowaniu aplikacji – mówił z uśmiechem Janusz Bukowski.Na terenie warszawskiego AWF-u emocji nie zabrakło do ostatnich minut wyścigu. Biegacze rywalizowali na blisko dwu kilometrowej trasie, która jak się okazało nie należała do najłatwiejszych, głównie za sprawą pogody.

– Miałem cel przebiec 30 km i to się udało! Dosyć mocno zaskoczyła mnie pogoda. Jak na złość było gorąco. Jeszcze w sobotę było przyjemnie i trzeba było się inaczej przygotować, z innym nawadnianiem. Kryzys pojawił się po 25 km i trzeba było troszeczkę powalczyć. Tym charakteryzuje się ten dystans, że w pewnym momencie pojawia się ściana i trzeba ją pokonać – mówi Paweł Kamiński,  który podczas swojego debiutu w WFL przebiegł 30 km 200 m, osiągając tym samym najlepszy rezultat z biegaczy zgromadzonych na terenie AWF.

Wirtualnym biegom towarzyszy jednak nieco inna atmosfera, niż ma to miejsce podczas tradycyjnych zawodów. Brak wielu zawodników na starcie, czy głośno dopingujących kibiców także wpływał na osiągane wyniki.

– Bardzo ciężko się zmobilizować do takiego wysiłku. To, że nie ma kibiców, ale też zawodników wokół ciebie, których możesz gonić nie ułatwia rywalizacji. Sam pewnie bym nie pobiegł, ale zostałem zaproszony do drużyny. Fajna inicjatywa i cieszę się, że AZS nie odstąpił od tego – dodaje Paweł.

Biegamy dla tych, którzy nie mogą – to hasło przewodnie Wings For Life. Uczestnicy pokonują trasę biegiem, marszem lub na wózku. Wszystko to by przyczynić się do pomocy w leczeniu urazów rdzenia kręgowego.

– Cel był taki, żeby uciec przed metą dwie godziny. Biegłem w ważnym charytatywnym celu. Fajnie, że można spotkać się ze znajomymi, była świetna atmosfera i wolontariusze. Szkoda, że nie normalnie grupowo, ale może w przyszłym roku już się uda – mówi Mateusz, którego wirtualny samochód dogonił na 27 kilometrze.

Pobiec można było też na Starym Kampusie SGGW. Tam po pokonaniu kilku okrążeń część biegaczy decydowała się rozbiec w inne kierunki Warszawy. Dodajmy, że w każdym z wymienionych punktów na uczestników czekały punkty z wodą oraz depozyty.

Najlepiej w drużynie AZS Warszawa spisał się Adam Olesiński, który pokonał 23,4 km. Natomiast wśród pań najlepsza była Agnieszka Marczak (18,5 km). Nasza ekipa w globalnym rankingu zajęła 837 miejsce, ale jak wiadomo do organizacji wydarzeń jesteśmy zawsze pierwsi.

Wirtualna edycja biegu po raz drugi okazała się emocjonującym i pełnym rywalizacji wydarzeniem. Mniej liczne starty nie zepsuły formy zawodników, którym udało się ,,wykręcić” wspaniałe czasy. Skrzydła poniosły wszystkich do mety tym razem wirtualnej, ale mamy nadzieję, że w przyszłym roku wszyscy razem zobaczymy się na starcie, by pobiec dla tych, którzy nie mogą!

Autor/Foto: Katarzyna Kołat