AMWiM
nsw-5g3e3zpjeuz9o1ij0b6mi1dj4lfmg2b1hisyh3g2lqzqe-k3efbz4s9bh4z205w-rbkfx3qeuapqrfuljj28fg6d6sa5p1lhmdw5fylqx4j30b4hs57-tykgqhz9koa5
-1
archive,category,category-amwim,category-145,bridge-core-3.1.8,tribe-no-js,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,hide_top_bar_on_mobile_header,qode-theme-ver-30.5,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-7.8,vc_non_responsive,elementor-default,elementor-kit-22119

AMWiM

Męskie i żeńskie drużyny Uniwersytetu Warszawskiego udowodniły, że prowadzić piłkę po parkiecie potrafią najlepiej w stolicy. Studenci i studentki Uniwerku po wygranej w Akademickich Mistrzostwach Warszawy w futsalu mogą skupić się już na finałach Akademickich Mistrzostw Polski, których są organizatorem.

Po rocznej przerwie męska drużyna Uniwersytetu Warszawskiego odzyskała złoty medal Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza w halowej odmianie piłki nożnej. W finałowym spotkaniu rozgrywanym w niedzielę przy ul. Marymonckiej doszło do rewanżu za ubiegły rok, czyli starcia z Akademią Wychowania Fizycznego w Warszawie.  W tamtym meczu lepsza była uczelnia z Bielan, wygrywając dopiero po rzutach karnych. Tym razem nie pomógł atut swojego parkietu i UW pokonało AWF 5:2.

Dla graczy Uniwersytetu Warszawskiego był to intensywny dzień, bo w tym samym czasie zespół AZS UW Darkomp Wilanów rozgrywał też swoje spotkanie w futsalowej ekstraklasie z Ruchem Chorzów. Dlatego zespół grający w lidze środowiskowej, było nieco eksperymentalny. Najbardziej znaną postacią w składzie był Sylwester Wielgat, który w ubiegłej rundzie rozegrał 14 meczów w ekstraklasie i tu pełnił też rolę trenera.

– Rok temu w finale trochę daliśmy ciała i postanowiliśmy, że odzyskamy tytuł. Pomogłem chłopakom trochę ich taktycznie ustawić. Liczyliśmy na grę z kontry i co najważniejsze grę ofensywną. Każdy z nas chciał te mecze wygrać, a do tego z chłopakami wspólnie zaczęliśmy więcej trenować. Dzięki temu wiedzieliśmy gdzie biegać i jak się ustawiać – mówił po finałowym meczu Sylwester Wielgat.

Swoją pozycję w porównaniu z zeszłym rokiem poprawił też Warszawski Uniwersytet Medyczny, który ostatnio znalazł się tuż za podium, a teraz wywalczył brązowy medal. Medycy w meczu o podium pokonali Szkołę Główną Handlową w Warszawie 4:2. W turnieju mężczyzn brało udział osiem drużyn uczelnianych.

Już w grudniu medale rozdano w rywalizacji pań. Po sezonie przerwy pierwsze miejsce wróciło do zawodniczek Uniwersytetu Warszawskiego. W sezonie 2021/2022 futsalistki UW pokonały w finale WAT (4:1), a w ubiegłym roku cieszyły się z trzeciego miejsca. Złoto wywalczyło wtedy SGGW, którego tym razem zabrakło wśród zgłoszonych sześciu ekip.

Zmagania kobiet toczyły się w systemie ligowym, a nie pucharowym. Zespół Uniwersytetu Warszawskiego zwyciężył wszystkie pięć gier, prezentując imponujący bilans bramkowy 35:5. Na drugim miejscu uplasowała się Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie. Obie drużyny grają w żeńskiej Ekstralidze, więc rywalizowały ze sobą zarówno w lidze centralnej jak i środowiskowej. Trzecie miejsce zajęła Politechnika Warszawska.

Półfinały Akademickich Mistrzostw Polski w futsalu odbędą się na przełomie stycznia i lutego. Finały odbędą się w dniach 22-25 lutego w Warszawie, a organizatorem będzie Uniwersytet Warszawski.

Foto: Marcin Klimczak

Zawodniczki Uniwersytetu Warszawskiego i zawodnicy Politechniki Warszawskiej zwyciężyli w klasyfikacji generalnej Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza w pływaniu. Finał rozegrano w czwartek 18 maja na pływalni CSiR UW przy ul. Banacha.

Uczestnicy finału zostali wyłonieni po rozegraniu czterech rzutów Akademickich Mistrzostw Warszawy, które odbywały się od listopada do marca. W decydujących zawodach wzięło udział blisko 80 pływaczek i pływaków z 12 uczelni. Wszystko odbywało się na pływalni 25 metrowej. W programie znalazły się takie konkurencje jak 50 m stylem dowolnym, klasycznym, grzbietowym, motylkowym oraz 100 m stylem zmiennym wśród kobiet i mężczyzn oraz sztafety tradycyjnie budzące wiele emocji.

Dwa złote medale zdobyła Angelika Wikieł z Uczelni Łazarskiego, która zwyciężyła na 50 m stylem dowolnym (28.09) i 50 m stylem klasycznym (33.09). Również dubletem popisał się jej kolega z uczelni Bruno Kaźmierczak wygrywając na 50 m stylem dowolnym (22.98) i 50 m stylem motylkowym (25.53)

W sztafetach doskonale radził sobie Uniwersytet Warszawski zwyciężając we wszystkich rozegranych finałach czyli: 4 x 50 m stylem dowodnym sztafet mieszanych (1:42.69), 4 x 50 m stylem dowolnym kobiet (1:54.23), 4 x 50 m stylem dowolnym mężczyzn (1:36.16), 4 x 50 m stylem zmiennym kobiet 1:49.07 (2:10.28) i 4 x 50 m metrów stylem zmiennym mężczyzn (1:49.07).

– Finał był chyba dla mnie najlepszym ze wszystkich rzutów. Na AMP-y niestety nie pojechałem w tym roku więc to były dla mnie ważne zawody i podchodziłem do nich bardzo poważnie. W sztafecie popłynąłem na maxa. Nie było tu jakieś taktyki tylko każdy dał z siebie wszystko – ocenił Jahor Mankewicz, student Uniwersytetu Warszawskiego.

Ponieważ Akademickie Mistrzostwa Polski w pływaniu są już za nimi, to dla części z uczestników był to już ostatni start w tym sezonie. Dla innych to doskonały sprawdzian formy przed kolejnymi zawodami.

– Dla jednych to koniec sezonu, a dla innych w tym dla mnie są jeszcze Mistrzostwa Polski Masters, które będą odbywały się w Warszawie. To będą ostatnie zawody przed wakacjami. Niektórzy chcą też próbować sił na mistrzostwach świata w Fukuoce więc jeszcze niektórzy się rozkręcają. Każdy przyjechał na ten finał, bo na niego zasłużył i zawsze jest przyjemnie zdobyć kolejny krążek i dołożyć do tych, które zdobywało się za czasów swojej świetności – dodał Igor Szafarczyk z Uniwersytetu Warszawskiego, który był drugi na 100 m stylem zmiennym.

Organizatorem wydarzenia był AZS Warszawa. Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza współfinansowane są ze środków m.st Warszawy.

Foto: Marcin Klimczak

Stogi siana, podbiegi, deszcz, a nawet “ruchome piaski”. Żadna z tych przeszkód nie była w stanie zatrzymać rozpędzonych uczestników kolejnej edycji Biegu SGGW. Łącznie w wydarzeniu wzięło udział 330 osób.     

W sobotni poranek teren Starego Kampusu Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie zamienił się w tętniące życiem miasteczko biegowe. Mimo deszczowej pogody na starcie 5 km biegu stawiło się 215 śmiałków, którzy walczyli o jak najlepsze czasy i poprawę wyniku z poprzednich edycji. Start główny poprzedziły też biegi dzieci rozgrywane na dystansach 200 m, 400 m i 1000 m.

Trasa wymagała od uczestników nie tylko szybkiego biegania, ale także zwinności w pokonywaniu rozmaitych przeszkód. Zawodnicy cztery razy przemierzali pętlę o długości 1250 metrów. Znajomość terenu z pewnością pomagała w coraz szybszym radzeniu sobie z utrudnieniami, które są wpisane w charakter biegu przełajowego. Podbiegi, piach, a także stogi siana urozmaicały drogę do mety i nie dawały biegaczom chwili wytchnienia. Na śmiałków, którzy ukończyli bieg, czekał wyjątkowy medal w kształcie traktora oraz gadżet w postaci daszka przeciwsłonecznego.

Jako pierwszy na mecie zameldował się Daniel Żochowski uzyskując czas 15:33 i o 14 sekund wyprzedzając Jana Bednarskiego. Trzeci był ubiegłoroczny zwycięzca Biegu SGGW i student tej uczelni – Adam Łukasiak z wynikiem 16:06.

Wśród kobiet zwyciężyła Wiktoria Krupowicz, która linię mety przekroczyła po 18 minutach i 58 sekundach rywalizacji. Druga finiszowała Klaudia Pliszka (19:13), a trzecia była Julia Zawadzka (20:03).

Miłe zaskoczenie i wygraną

Pierwsza kobieta na mecie – wspomniana Wiktoria Krupowicz z uśmiechem przyznała, że była zaskoczona tegoroczną trasą biegu:

– Byłam przygotowana na przełaj, ale nie byłam gotowa na stogi siana i tak strome podbiegi. Jest to jednak ciekawe urozmaicenie zawodów, które będę wspominać bardzo pozytywnie. Każdy miał szansę powalczyć na tym samym poziomie, bo większość biegaczy – w tym ja – na co dzień biega po asfalcie – dodała zawodniczka.

Do trzech razy sztuka

Jeden z uczestników – Konrad Bujalski – już po raz trzeci mierzył się z dystansem 5 kilometrów podczas Biegu SGGW. Jak mówił na mecie, on także był mile zaskoczony tegoroczną trasą.

– Zaskoczeniem była dla mnie trasa biegu, która zmieniła się względem ubiegłych lat. Spodziewałem się, że przeszkody, które się na niej znajdowały i śliska trawa, spowodują, że trasa będzie wolna. Uzyskałem jednak najlepszy czas spośród trzech edycji, w których brałem udział. Polecam ten bieg wszystkim amatorom biegania. Bardzo fajna atmosfera, organizacja i jak co roku ciekawe gadżety – zapewniał z radością biegacz.

Po medale i statuetki

W ramach biegu prowadzonych było kilka dodatkowych klasyfikacji. W kategorii SGGW najszybsi byli Adam Łukasiak (16:06) i Anna Jasiulewicz (22:02). Najszybszymi mieszkańcami Ursynowa zostali Bruno Cłapiński (17:19) i Magdalena Drogoszewska (21:20). W klasyfikacji Akademickich Mistrzostw Warszawy zwyciężyli Jan Bednarski (Uniwersytet Warszawski) 15:47 i Wiktoria Krupowicz (SGH Warszawa) 18:48.

Organizatorem wydarzenia był AZS Warszawa, AZS SGGW i Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Projekt współfinansowany ze środków Urzędu Dzielnicy Ursynów m.st Warszawy.

Tekst: Katarzyna Kołat
Foto: Marcin Selerski

Bieg SGGW 2023

wyniki kobiet:
1. Wiktoria Krupowicz (18:58)
2. Klaudia Pliszka (19:13)
3 Julia Zawadzka (20:13)

wyniki mężczyzn
1. Daniel Żochowski 15:33
2. Jan Bednarski 15:47
3. Adam Łukasiak 16:06

Własny parkiet w tym meczu nie okazał się atutem. W spotkaniu półfinałowym Akademickich Mistrzostw Warszawy siatkarze Politechniki ulegli zespołowi AWF-u 1:3. Tym samym drużyna z Bielan będzie miała szansę zagrać przed własną publicznością o złoto. Ich rywalami będzie Menedżerska Akademia Nauk Stosowanych w Warszawie.    

Runda zasadnicza I ligi siatkówki mężczyzn dobiegła końca i przyszedł czas na rundę finałową, która wyłoni medalistów obecnego sezonu. Zanim jednak rozegrane będą mecze o III i I miejsce trzeba było rozstrzygnąć było mecze półfinałowe.  We wtorek w hali przy ul. Waryńskiego Politechnika Warszawska zmierzyła się z zespołem Akademii Wychowania Fizycznego. Natomiast w drugim półfinale MANS zmierzył się z Uczelnią Łazarskiego. W obu przypadkach nie brakowało emocji.

W meczu między Politechniką a warszawskim AWF-em ciężko było wskazać, która z drużyn dominowała na parkiecie. Jednak to drużyna z Marymontu wykorzystała swoje szanse. Pierwszy set był pokazem siły Inżynierów, którzy w tej partii popełniali bardzo mało błędów. Dodatkowo dobra dyspozycja Przemysława Kowalskiego pozwoliła zbudować im przewagę punktową wynosząca aż 11:6.

Zawodnicy trenera Michała Chydzyńskiego prezentowali siatkówkę na dobrym poziomie co odzwierciedla wynik wynoszący 20:11. W końcówce seta siatkarze AWF-u skutecznie zaczęli grać blokiem, a po stronie zawodników Politechniki zaczęły wkradać się drobne błędy. Nie miały one jednak wpływu na końcowy rezultat tego seta. Politechnika wygrała go 25:19.

W drugą partię siatkarze Politechniki weszli na fali dobrej gry, którą prezentowali we wcześniejszej części. Gospodarzom udało się zbudować przewagę pięciopunktową. Trener siatkarzy AWF-u zdecydował się wziąć czas, który okazał się skuteczny. Druga partia była bardzo zacięta, Politechnika często budowała przewagę dwupunktową, jednakże nie udało się jej powiększyć. Przy stanie 14:14 mecz zaczął układać się po myśli zawodników AWF, a na ich twarzach pojawiły się pierwsze uśmiechy. Zespołowi gości udało się wyjść na prowadzenie (16:14). Politechnika nie dawała jednak za wygraną i w końcowej fazie seta wynik na tablicy wynosił 20:20. W niej to siatkarze AWF okazali się lepsi odnosząc zwycięstwo 25:23.

Z perspektywy całego meczu trzecia część wydaje się kluczowa. Siatkarze Politechniki często budowali przewagę trzypunktową, a nawet odskakiwali od rywali na cztery oczka. AWF nie dawał za wygraną i gonił rywali. Tak jak to miało miejsce we wcześniejszym secie, końcówka seta okazała się być rozstrzygająca. Przy korzystnym wyniku 19:16 dla gospodarzy trener gości postanowił wziąć czas i tym razem również okazał się on być skuteczny. Problem ze skończeniem ataku miał zawodnik Politechniki- Marcin Gnatowski. Na tablicy widniał wynik 21:21, a kiedy siatkarzom AWF udało się odskoczyć na dwa kolejne oczka, trener Michał Chydzyński poprosił o czas. Gra na przewagi rozstrzygnęła ostatecznego zwycięzcę seta jakim została drużyna AWF (26:24).

Czwarty set był ostatnim w całym spotkaniu, a AWF wszedł w niego najlepiej jak tylko mógł. Skuteczne ataki oraz dwie trudne zagrywki Szymona Janusa i drużyna z Marymontu prowadziła już 4:0. Zawodnicy Politechniki wydali się być przytłoczeni wydarzeniami z trzeciego seta, gdzie mimo prowadzenia nie udało dowieźć się zwycięstwa do końca. W pewnym momencie AWF prowadził 8:3, ale zawodnicy Michała Chydzyńskiego wciąż walczyli na parkiecie i zniwelowali stratę do wyniku 8:10. Niestety mimo doprowadzenia do wyrównania 14:14, siatkarzom Politechniki nie udało się przełamać. Trener AWF po raz kolejny wziął czas, który okazał się być dobrym rozwiązaniem. AWF prowadzenia do końca seta zbudowanej przewagi nie oddał i wynikiem 25:20 wygrali czwartego seta. W tym momencie było już jasne, że siatkarze z Marymontu zagrają w finale rozgrywek.

Obydwa zespoły pokazały w tym meczu najlepszą możliwą siatkówkę, jednak to AWF w ostatecznym rozrachunku okazał się lepszy.

– Wydaje mi się, że o wygranej zadecydowała siła całej drużyny.  Zespołowi Politechniki zabrakło składności pod koniec setów i zawodnika, który mógłby przysłowiowe dwie ostatnie piłki skończyć jak i podnieść całą drużynę na duchu. To funkcjonowało natomiast w naszym zespole i mogło okazać się kluczowe w odniesieniu zwycięstwa.  Pierwszy set był bardzo dobry ze strony Politechniki,  dobrze skakali od bloku. Mieli nas dobrze rozpisanych taktycznie, był to nasz trzeci pojedynek w tym sezonie. Wróciliśmy jednak na właściwe tory i na dobre weszliśmy w ten mecz od drugiego seta – powiedział w pomeczowym wywiadzie zawodnik warszawskiego AWF-u, Maksymilian Werpachowski

Siatkarze Politechniki w pierwszej partii grali rewelacyjnie, jednakże w kolejnych partiach zaczęły się pojawiać błędy, które mogły mieć wpływ na końcowy rezultat.

– W pierwszym secie zagraliśmy bardzo dobrą siatkówkę. Zagrywka, wystawa, atak wszystkie te elementy działały perfekcyjnie. W drugiej partii moim zdaniem spadła skuteczność w zagrywce, pojawiały się błędy po naszej stronie, lepiej piłki przyjmowali zawodnicy z AWF-u. Grali szybciej, dokładniej i celniej. Z seta na set spadaliśmy poziomem i graliśmy coraz słabiej. Siatkarzom AWF-u wychodziło dzisiaj dosłownie wszystko, na przykład mieli piłkę sytuacyjną na siódmym metrze, zagrali agresywnym plasem i to wpadło w nasze boisko. Takie małe rzeczy działały również niekorzystnie na naszą psychikę – powiedział po meczu kapitan Politechniki Warszawskiej, Krzysztof Stępień.

W drugim meczu potrzebnych było aż pięć setów do wyłonienia finalisty. Ostatecznie to zawodnicy Menedżerskiej Akademii Nauk Stosowanych w Warszawie pokonali reprezentantów Uczelni Łazarskiego 3:2. Sytuacja zmieniła się tam jak w kalejdoskopie i pierwszego seta wygrał Łazarski (25:20), w drugim lepszy był MANS (25:20), a trzecim znów górą była Uczelnia Łazarskiego (25:20) po czym do remisu znów doprowadził MANS (25:19). O wszystkim rozstrzygnął tie-break wygrany przez gospodarzy 15:10.

Turniej finałowy odbędzie się w środę 12 kwietnia w hali LA warszawskiego AWF przy ul. Marymonckiej 34. Spotkanie o 3 miejsce pomiędzy Politechniką Warszawską i Uczelnią Łazarskiego rozpocznie się o godzinie 18:00.  Natomiast finał z udziałem Akademii Wychowania Fizycznego i Menedżerskiej Akademii Nauk Stosowanych w Warszawie zaplanowany jest na godzinę 20:00. Zapraszamy.

Tekst/foto: Korneliusz Zieliński

Politechnika Warszawska – Akademia Wychowania Fizycznego 1:3 ( 25:19, 23:25, 24:26, 20:25)
Menedżerska Akademia Nauk Stosowanych w Warszawie – Uczelnia Łazarskiego 3:2 (20:25, 25:20,20:25. 25:19, 15:10)

Niedzielny poranek w Warszawie zaczął się na sportowo. Podczas gdy jedni rywalizowali o życiówki w 17. Półmaratonie Warszawskim – inni ścigali się z czasem, ale na parkiecie w ramach Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza w piłce ręcznej. W hali Uniwersytetu Warszawskiego o zwycięstwo walczyły m.in zespoły szczypiornistów WAT i WUM, które zajmowały dwa ostatnie miejsca w tabeli. 

Mecz wygrali zawodnicy WAT, którzy od początku dominowali na boisku. Po pierwszych dwóch bramkach zdobytych przez WUM  “wojskowi” potrzebowali zaledwie kilku minut by odrobić straty i wyjść na prowadzenie. Przez pozostałą część spotkania to WUM gonił wynik, a zawodnicy WAT powiększali przewagę bramkową. Skuteczność w ataku i konsekwencja w obronie pozwoliła szczypiornistom WAT cieszyć się ze zwycięstwa.

W pierwszej połowie piłkarze WAT wykorzystywali błędy przeciwnika – odpowiadając szybką kontrą. Wojskowi – prowadząc 6:2 – aż trzy bramki zdobyli z ataku szybkiego po niedokładnych podaniach rywali. Zawodnicy WUM stawiali opór w postaci dobrej obrony, ale nawet ona nie zdołała zatrzymać rozpędzonych rywali. Pod koniec pierwszej połowy trener drużyny WAT – Marek Kubajka – poprosił o czas. Wówczas przekonywał swoich podopiecznych, by grali jeszcze szybciej. Końcówka pierwszej połowy, która zakończyła się ostatecznie wynikiem 10:6, pozostawała pod zdecydowaną kontrolą zawodników WAT.

Druga połowa była podobna do pierwszej części spotkania, ale dodatkowo obfitowała w czerwone kartki. Zespoły pracowały intensywnie w obronie, nie dając sobie chwili wytchnienia. Przy stanie 12:9 próba zatrzymania zawodnika WUM poskutkowała dla wojskowych czerwoną kartką. Atmosfera na boisku była naprawdę gorąca. Kilka minut później faworyci spotkania otrzymali drugą czerwoną kartkę. Mogłoby się wydawać, że w podwójnym osłabieniu o wygranej zawodnicy WAT mogą zapomnieć. Tak się jednak nie stało. Szczypiorniści utrzymali przewagę bramkową i wykorzystali rzut karny. Zespół WUM nie był w stanie odrobić strat, zwłaszcza że na dwie minuty przed końcem jeden z ich zawodników otrzymał czerwoną kartkę i opuścił boisko. Spotkanie zakończyło się wynikiem 21:16 dla drużyny Wojskowej Akademii Technicznej.

Po spotkaniu trener przegranych i środkowy rozgrywający – Paweł Krawczyk – wyjaśnił, co mogło przyczynić się do porażki:

-W pierwszej połowie popełnialiśmy wiele błędów, za co przeciwnicy dotkliwie nas skarcili – zdobyli wiele bramek w ataku szybkim. Drużyna WAT znana jest z szybkiej kontry i to właśnie pokazała w meczu. W drugiej połowie poprawiliśmy grę w ataku i w obronie, ale zabrakło nam skuteczności. Dochodziliśmy do sytuacji rzutowych, ale piłki nie wpadały do bramki. Mimo przegranej jesteśmy zmotywowani – bo sama gra jest dla nas motywacją. Chcemy walczyć i skupiamy się na tym, co robimy na parkiecie. Dzisiejsza rywalizacja była wyjątkowo siłowa, bo oba zespoły grają na wyrównanym poziomie – ocenił.

Trener zwycięzców – Marek Kubajka tak podsumował spotkanie:

– Mecz był pod naszą kontrolą, chociaż prawie całą drugą połowę graliśmy w osłabieniu – z powodu dwóch czerwonych kartek. Wiedzieliśmy, jak mamy grać w takiej sytuacji i zaplanowane wcześniej akcje mniej więcej się udały. Nasze założenia przedmeczowe nie zostały do końca zrealizowane w trakcie spotkania, ale cieszymy się ze zwycięstwa. Myślę, że ten mecz mógłby wyglądać inaczej, gdyby oba zespoły miały do dyspozycji więcej zawodników.

Liderem tabeli jest Politechnika Warszawska, która w niedzielnym meczu na szczycie pokonała Uniwersytet Warszawski 21:19.  Tego dnia rozegrano w sumie cztery pojedynki w których Inżynierowie pokonali SGH (26:19) i gracze Uniwerku zwyciężyli SGGW (23:19).  Zawodników czeka teraz chwila odpoczynku przed rozgrywkami, które zaplanowano na 2 kwietnia.

Tekst/foto: Katarzyna Kołat

Tabela i wyniki

Siatkarki Collegium Civitas uległy lepiej dysponowanym zawodniczkom Akademii Leona Koźmińskiego 0:3 w meczu II ligi Akademickich Mistrzostw Warszawy. Drużyna “Koźmina” zdominowała przeciwniczki, a kluczem do zwycięstwa okazała się dobra zagrywka. 

W piątkowy wieczór na warszawskim Żoliborzu siatkarki Collegium Civitas stoczyły pojedynek z reprezentantkami Akademii Leona Koźmińskiego. Gospodynie szukały swojego pierwszego zwycięstwa w tym sezonie. Natomiast wygrana rywalek oznaczałaby odrobienie strat do liderek rozgrywek II ligi – Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

W przeciągu trzech setów to zawodniczki ALK pokazywały jakość i precyzję na boisku. Szczególnie było to widoczne w zagrywce, z której przyjęciem miały problem siatkarki Collegium Civitas.

= Od początku naszym głównym założeniem było utrudnienie gry przeciwnikowi stąd nasze skupienie w tym elemencie – powiedziała Natalia Marek, kapitan zespołu Akademii Leona Koźmińskiego.

Początek pierwszego seta był bardzo wyrównany i żadna z drużyn nie mogła odskoczyć rywalkom na kilka punktów. Najwięcej działo się w zagrywce, gdzie punkty dla zespołu Collegium Civitas zdobywały Petrova i Piętka. Po stronie przeciwnej to Natalia Marek jaki Julia Marciniak punktowały w tym elemencie. Obydwa zespoły prezentowały się równie dobrze w ataku jak i zagrywce.

Od wyniku 7:7 zaczęło się to jednak zmieniać i to zawodniczki “Koźmina” powoli uwypuklały swoją jakość. As Julii Marciniak oraz skuteczne ataki Natalii Marek jak i pojawiające się błędy po stronie Collegium Civitas pozwoliły odskoczyć zawodniczkom ALK na sześć punktów przewagi, a wynik wynosił 15:9. Prowadzenia w tym secie siatkarki Koźmińskiego nie oddały, a dodatkowo seria asów serwisowych, jaką zafundowała Liza Mikhailava, przypieczętowała zwycięstwo w pierwszym secie.

W drugim secie zawodniczki ALK od początku zaczęły budować bezpieczną przewagę nad rywalkami między innymi dzięki asom Julii Dufanets oraz błędom popełnionym przez siatkarki Collegium Civitas. Wynik spotkania wynosił już 4:0. Gospodynie zdołały odrobić tę stratę, zdobywając trzy punkty z rzędu, a punkt z zagrywki zdobyła Anastasiia Petrova.

Nie wytrąciło to jednak z dobrej gry siatkarek ALK, które dzięki skutecznej grze w ataku oraz bloku ponownie zaczęły odskakiwać rywalkom. W ataku szczególnie wyróżniała się zawodniczka Akademii Leona Koźmińskiego – Marlena Skórnóg.  Błędy, które zaczęły wkradać się w szeregi zespołu Collegium Civitas oraz skuteczna zagrywka Skórnóg pomogły ponownie zbudować bezpieczną przewagę nad rywalkami, a wyniki spotkania wynosił 15:6 dla zespołu gości. Na boisku wyróżniała się zawodniczka ALK – Paulina Daremiak, która poprzez dobrą grę blokiem oraz mocnymi atakami pozwoliła zwiększyć przewagę nad rywalami wynoszącą aż 10 punktów. Drugi set pewnie wygrały zawodniczki Akademii Leona Koźmińskiego, co odzwierciedla również wynik drugiej partii, wynoszący 25:11.

Trzeci set przyniósł małe niespodzianki, ale również był to pokaz jakości jakie prezentowały w przeciągu całego spotkania zawodniczki ALK. Na początku trzeciej partii to siatkarki Collegium Civitas objęły czteropunktowe prowadzenie. Zespół gości miał problem z przyjęciem zagrywki, gdzie aż trzy punkty z rzędu zdobyła Anastasiia Petrova. Reakcja sztabu była szybka i po wzięciu przerwy w grze, zawodniczki Akademii Leona Koźmińskiego zaczęły dominować do końca trzeciej partii.

Wzięcie czasu okazało się skuteczne, gdyż po jego zakończeniu Petrova popsuła zagrywkę. Następnie punkt z ataku zdobyła Paulina Daremiak. Od wyniku 4:2 zawodniczki ALK, zaczęły uwypuklać swoje atuty i zdominowały rywalki. Zaczęło się od czterech asów serwisowych Julii Marciniak. Problem z przyjęciem zagrywki miały siatkarki Collegium Civitas, przez co zespół ALK zaczął wyraźnie odskakiwać od rywalek nie tylko wynikiem, ale również jakością. Taki obrót sytuacji spowodował, że trener siatkarek Collegium Civitas postanowił wziąć timeout. Niewiele on jednak pomógł, gdyż Julia Marciniak ponownie posłała trzy asy serwisowe, a w międzyczasie Mikhailava wykorzystała przechodząca piłkę. Liza Mikhailava pokazała również jakość w zagrywce, gdzie zdobyła trzy asy serwisowe, a wynik spotkania wynosił aż 20:8. Siatkarki Akademii Leona Koźmińskiego prezentowały się również dobrze w ataku. Od stanu 20:8 zawodniczki Collegium Civitas do końca trzeciej partii zdobyły zaledwie dwa punkty, a cały set padł łupem siatkarek Akademii Leona Koźmińskiego, które wygrały ostatniego seta 25:10 a w całym spotkaniu odnosząc zwycięstwo 3:0.

– W trzecim secie zagrałyśmy na zupełnie innych pozycjach co skutkowało lekkim pogubieniem zespołu. Na nasze szczęście w bardzo szybkim czasie udało się odwrócić wynik na nasza korzyść – stwierdziła Natalia.

Siatkarki ALK w najbliższy wtorek czeka stracie z zawodniczkami Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Obecnie obydwie drużyny mają obecnie tyle samo punktów tabeli przez co wtorkowe stracie będzie niezwykle emocjonujące i kto wie czy nie wyłoni drużynę, która bezpośrednio awansuje do I Ligi siatkówki kobiet.

Tekst: Korneliusz Zieliński
Foto: ALK

Koszykarki AWF prowadzące w rozgrywkach I ligi pokazały, że nie przez przypadek zasiadają w fotelu liderek. W swoim ostatnim meczu rozgrywanym w ramach drugiej rundy AMWiM pokonały drużynę Szkoły Głównej Handlowej 57:43. Mimo problemów, które pojawiły się w trzeciej kwarcie, to właśnie drużyna z Bielan wyszła z tego starcia zwycięsko.  

Druga runda AMWiM powoli dobiega końca, a jednym z ostatnich meczów tej fazy było starcie między drużyną AWF prowadzonej przez trenera Kacpra Rydzka i zespołem Szkoły Główny Handlowej. Dla obydwu ekip zwycięstwo w tym meczu miało inne znaczenie. Koszykarki AWF zajmują obecnie pozycję liderek i potencjalne zwycięstwo dawało im tylko utrzymanie tej pozycji. Natomiast dla drużyny SGH, każdy punkt jest cenny, gdyż obecnie plasują się na czwartym miejscu i do meczu z zespołem AWF podchodziły z tylko jednym zwycięstwem w lidze.

Pierwszą kwartę spotkania rozgrywanego w poniedziałek w hali przy ul. Marymonckiej można nazwać festiwalem rzutów za trzy punkty. Chociaż początek rywalizacji nie obfitował w liczne zdobycze punktowe, to od stanu 6:5 dla drużyny SGH mecz nabrał wyraźnego tempa. Zawodniczki AWF skutecznie oddawały rzuty za trzy punkty, dzięki czemu przewaga nad rywalkami stopniowo zaczęła się powiększać w pewnym momencie wynosząc 14:6. Takim wynikiem również zakończyła się też pierwsza kwarta.

Druga część spotkania również należała do zespołu AWF. Już na początku drugiej odsłony zawodniczki SGH miały szansę do odrobienia strat, po przyznanych dwóch rzutach wolnych. Wawrzyniak udało wykorzystać się jeden z nich. Odpowiedź drużyny gospodarzy była jednak szybka i Jeleńczak podobnie jak we wcześniejszej kwarcie oddała rzut za trzy punkty. Zawodniczki Kacpra Rydzka panowały nad sytuacją na parkiecie stopniowo powiększając przewagę. Drużynie SGH brakowało w drugiej kwarcie skuteczności w ataku, co wykorzystywała drużyna AWF. Końcówka drugiej kwarty obfitowała ponownie w trzypunktowe zdobycze, między innymi zawodniczka SGH. Wspomniana Wawrzyniak oddała skuteczny rzut za trzy punkty, podobnie jak Nowicka i Surowińska z drużyny przeciwnej. Druga kwarta zakończyła się więc wynikiem 32:19 dla zespołu AWF.

Trzecia odsłona spotkania należała do najbardziej emocjonującej spośród wszystkich czterech części. Drużyna SGH jako pierwsza zaczęła punktować między innymi dzięki celnemu rzutowi Antczak. Mecz z każdą akcją robił się coraz bardziej zacięty. Koszykarki Szkoły Głównej Handlowej zaczęły odrabiać straty i po rzucie za trzy punkty Wawrzyniak strata do prowadzącej drużyny AWF wynosiła już tylko 7 punktów. Sytuacja gospodyń robiła się coraz bardziej trudniejsza, ponieważ lekkiego urazu doznała Julia Surowińska, która musiała opuścić boisko. Od tego momentu, zawodniczki  AWF musiały wykrzesać z siebie dodatkowe siły, gdyż SGH nabrało wiatru w żagle i konsekwentnie odrabiało straty i przegrywało już tylko 30:35.

Zawodniczki AWF stanęły jednak na wysokości zadania. Pod koniec trzeciej kwarty drużyna gospodarzy zaczęła skutecznie punktować, dzięki czemu do przerwy udało się utrzymać prowadzenie 43:34. Lekki uraz rozgrywającej okazał się być problemem dla drużyny AWF, z którego udało się jednak wybrnąć.

– Uraz, którego doznała jedna z naszych zawodniczek wbrew pozorom miał dla nas duże konsekwencje, ponieważ po zejściu Julii z boiska ,drużyna z SGH zaczęła gonić wynik. Julia od dłuższego czasu ma problemy z kolanem, ponieważ w poprzednim sezonie zerwała więzadła, jednak dzięki rehabilitacji mogła wrócić do gry. Jednakże nie jest już to 100%. Kiedy zobaczyłem, jak kolano zgina jej się w przeciwną stronę napędziła całej drużynie niezłego stracha, ale koniec końców okazało się, że to lekki uraz a nie powrót poprzedniej kontuzji. W następnej kwarcie weszła na boisko i pomogała dziewczynom podwyższyć końcowy wynik – skomentował trener drużyny AWF Kacper Rydzek.

W czwartej kwarcie zespół AWF pokazał moc i to właśnie ta drużyna sięgnęła po końcowe zwycięstwo. Było to możliwe dzięki skutecznie wykończonym atakom. Oddany rzut za trzy punkty Pietkiewicz pozwolił zbudować znaczną przewagę, a wynik spotkania wynosił  51:39. SGH na początku czwartej kwarty nie wykorzystało dwóch przyznanych rzutów wolnych, które mogły pomóc w odrobieniu strat i przechylenia zwycięstwa na ich stronę. Trzeba również podkreślić, że na boisko wróciła Surowińska co dodało otuchy gospodyniom. Punkty zdobyte przez Pietkiewicz ( AWF) jak i Jasińskiej z drużyny SGH ustaliły końcowy wynik spotkania wynoszący 57:43 na korzyść zespołu z Bielan.

– To prawda, w pewnym momencie wkradło się dość spore rozluźnienie, które pozwoliło przeciwnikowi na odrobienie strat. Na szczęście ławka szybko zareagowała i wzięła czas, po którym ponownie wyszłyśmy na duże prowadzenie, którego nie oddałyśmy już do ostatniego gwizdka – powiedziała Julia Jeleńczak pełniąca funkcję… grającej trener AWF.

Druga runda I Ligi powoli dobiega końca, pierwsze miejsce w tabeli pozwala drużynie AWF myśleć o zwycięstwie w całym sezonie. Drugą lokatę zajmują zawodniczki Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego z bilansem 5 zwycięstw i 3 porażek.

Tekst/foto: Korneliusz Zieliński

Siatkarze Politechniki Warszawskiej wracają na zwycięski szlak wygrywając 3:1 z drużyną Uniwersytetu Warszawskiego w ramach rozgrywek 1 ligi Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza.  Podopieczni Michała Chydzyńskiego w każdym secie odskakiwali od rywali na kilkanaście punktów i to doprowadziło ich do zwycięstwa. Kluczowa okazała się mentalność zawodników.

Wtorkowe spotkanie przy ul. Waryńskiego dla obydwu zespołów było bardzo ważne, ponieważ zwycięstwo w tym starciu przybliżało każdą z drużyn do znalezienia się w czołowej czwórce i wywalczenia miejsca w turnieju finałowym AMWiM. Zarówno Politechnika jak i drużyna Uniwerku zajmują czołowe lokaty w tabeli 1 ligi, plasując się kolejno na 2 i 5 miejscu. Ostatecznie to jednak gospodarze byli górą.

Politechnika w każdym secie budowała przewagę punktową co stopniowo przybliżało tę drużynę do końcowego triumfu. Tak również było w pierwszej partii, jednakże to UW odniósł zwycięstwo w tym secie. Od początku spotkania zawodnicy obydwu drużyn pokazywali jakość na parkiecie. Początek pierwszego seta przede wszystkim obfitował zdobyczami punktowymi bezpośrednio z zagrywki. Między innymi to zawodnik Uniwerku zaserwował dwa asy serwisowe z rzędu, dzięki czemu możliwe było zniwelowania straty do jednego punktu przegrywając 4:5. Politechnika nie była jednak dłużna i Gnatowski posłał piłkę precyzyjnie zdobywając bezpośrednio punkt z zagrywki.

W tym momencie podopieczni Michała Chydzyńskiego odskoczyli drużynie Uniwerku na trzypunktową przewagę. Zaczęli ją stopniowo powiększać, dzięki dobrej grze blokiem przy siatce jak i kolejnym asom serwisowym. Przemysław Kowalski skutecznie wykorzystał piłkę przechodząca a kolejne udane zagrania zawodników Politechnika powodowały, że drużyna gospodarzy prowadziła już 14:8. Od tego momentu role jednak się odwróciły, a Uniwerek zaczął sukcesywnie odrabiać straty. Skuteczna gra w ataku jak i dwa asy serwisowe z rzędu pozwoliły zniwelować stratę do Politechniki.

Drużyna gospodarzy prowadziła już wyłącznie tylko dwoma punktami 15:13. Od tego momentu stan rywalizacji się wyrównał. Emocjonująca była końcówka pierwszego seta, gdyż to gra do przewagi wyłoniła zwycięzcę tej partii. Politechnika miała jedną piłkę setową, której nie zdołała jej wykorzystać, co odbiło się w ostatecznym rozrachunku. Skuteczny blok Miziołka jak i atak Puczko-Szymańskiego pozwolił wygrać Uniwerkowi do przewagi pierwszego seta 28:26.

Druga odsłona meczu na początku była wyrównana, Politechnika jak i Uniwerek skutecznie kończyli swoje ataki, ale również obydwie drużyny dobrze grały blokiem. W drugim secie szczególnie wyróżniało się dwóch zawodników Politechniki: Marcin Gnatowski jak i Krzysztof Kubiak. Drugi z nich od początku drugiej partii skutecznie kończył swoje ataki, ale również dołożył do tego dwa asy serwisowe. Gnatowski natomiast miał znaczący wkład przy powiększaniu przewagi nad drużyną AZS UW, kończąc skutecznie dwa ataki i dorzucając do tego asa serwisowego, dzięki czemu Politechnika prowadziła już 12:8. W drużynie Uniwerku po dobrym początku, gdzie sukcesywnie nie dawali odskoczyć punktowo drużynie Politechniki, zaczęły wkradać się błędy, jak posłanie w piłki w aut, czy nieskończone ataki. Rogalski dorzucił jeszcze od siebie asa, przez co drużyna Politechniki prowadziła już 16:9. W porównaniu do pierwszego seta drużynie UW nie udało się tych strat odrobić. Drugi set zakończył się wynikiem 25:15 dla Politechniki i w setach było już 1:1.

Trzecie partia należała do tych najbardziej zaciętych. Przez większą część tego seta, żadna z drużyn nie mogła odskoczyć i zbudować przewagi punktowej. Zawodnicy Politechniki jak i Uniwerku sukcesywnie kończyli swoje ataki, sprawnie działał również blok. Ta część meczu wydawała się na najważniejszą mentalnie i to właśnie ona mogła podbudować w przypadku odniesieniu w niej zwycięstwa. Do stanu 16:16 Politechnika jak i Uniwerek walczyły między sobą zacięcie. Od tego momentu, zaczęły pojawiać się błędy u zawodników UW, przez co Politechnika odskoczyła na siedmiopunktową przewagę prowadząc 22:16. Kolejne błędy jak posłanie w piłki w aut spowodowały, że drużyna gospodarzy wygrała tego seta i prowadziła w meczu 2:1.

Czwarta partia była ostatnią w tym meczu, a Politechnika wygrała cały mecz 3:1. Początek seta podobnie jak to miało miejsce wcześniej wyrównany z obu stron. Drużyna UW nie pozwalała odskoczyć rywalom. Politechnika co prawda zbudowała trzy punktową przewagę prowadząc 6:3, jednakże została ona szybko zniwelowana przez Uniwerek i wynosiła już ona jeden punkt. Sytuacja zaczęła się zmieniać przy stanie 7:9 dla drużyny gospodarzy. Dwa ataki środkiem, a następnie dwa błędy Uniwerku spowodowały, że AZS UW musiał odrabiać pięciopunktową stratę do rywali, przy stanie 7:12. Od tego momentu to Politechnika przejęła inicjatywę w grze i już jej nie oddała. Set skończył się wynikiem 16:25 dla drużyny gospodarzy i to oni zgarnęli pełną pulę punktów w tym meczu.

Politechnika w przeciągu całego meczu była drużyną dominującą, budując znaczną przewagę nad rywalem. W pierwszym secie mimo przewagi zwycięstwa w tej partii nie udało się dowieść do końca. Mentalność drużyny jest tym nad czym podopieczni Michała Chydzyńskiego cały czas pracują.

– My bardzo często bywamy drużyną dominując, ale nagle się okazuje, że przeciwnik, czasem jakimś charakterem, potrafi z nami wygrać. Ja cały czas walczę z mentalnością moich zawodników, ponieważ często wydaje im się, że jak już jest przewaga to już jest po meczu, a okazuje się, że trzeba się postarać i walczyć do końca i dzisiaj też tak było. Kilka ostatnich treningów pomogło, widziałem dziś postępy w obronie i zaangażowaniu i wszystko idzie w dobrą stronę  – mówi trener Politechniki Michał Chydzyński.

Trener w swojej wypowiedzi odniósł się też do ostatniego meczu z SGH, w którym drużyna Politechniki przegrała 2:3.

– Poprzedni mecz przegraliśmy,  mając w czwartym secie meczowe piłki i to trochę nadszarpnęło wiarę w siebie drużyny. O tym rozmawialiśmy na ostatnim treningu i widzę, że już niektóre wnioski zostały wyciągnięte. Mam nadzieję, że zawodnicy otworzą się na moje zalecenia i zaczniemy grać równiej i pewniej.

W meczu z UW, widać było że drużyna Politechniki odbudowała się mentalnie i mimo porażki w pierwszym secie, w trzech kolejnych stanęli na wysokości zadania. Zespół Uniwerku również w tym meczu pokazała charakter w pierwszym secie, jednakże na parkiecie pojawiło się zbyt wiele błędów indywidualnych.

Drużyna Politechniki Warszawskiej pewnie zmierza po udział w turnieju finałowym AMWiM. Natomiast ekipa Uniwerku wciąż pozostaje blisko czołowej czwórki i w najbliższych meczach wiele może się jeszcze wydarzyć.

Tekst: Korneliusz Zieliński/ RZ
Foto: Korneliusz Zieliński

Nerwowy, pełen emocji dzień, fanom sportu zafundowali nie tylko zawodnicy w Katarze. Zdecydowane zwycięstwo futsalistek AZS SGGW i triumf AZS AWF w rzutach karnych mogły przyprawić o dreszcze niejednego kibica.

Obrona przynosiła efekty

Datę 18.12.2022 fani futbolu zapamiętają na długo, bo jak wiadomo finały wielkich imprez zostają w sercach kibiców na zawsze. O podtrzymywanie mistrzowskiej atmosfery zadbali także uczestnicy finałów Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza w futsalu. Halę sportową Uniwersytetu Warszawskiego oraz obiekt Warszawskiej Akademii Technicznej wypełniły drużyny, których celem było wywalczenie awansu do zbliżających się Akademickich Mistrzostw Polski. Łącznie 16 zespołów w tym 7 kobiecych i 9 męskich rywalizowało o jak najwyższe lokaty i dogranie składów przed jedną z ważniejszych imprez akademickich.

W meczu o trzecie miejsce wśród Pań spotkanie zdominowały zawodniczki Uniwersytetu Warszawskiego, które broniły tytułu sprzed roku. Piłka znalazła się w bramce zespołu Politechniki Warszawskiej już w trzeciej minucie spotkania, a na kolejny trafiony strzał nie było trzeba długo czekać. Zaledwie 4 minuty później tablica wyników wskazywała 2:0 dla gospodarzy. Przeciwniczki nie dawały za wygraną i choć brakowało im skuteczności w ataku – obrona przynosiła efekty. Nie były jednak w stanie zatrzymać kolejnego skutecznego natarcia rywalek. Mimo znacznej przewagi, futsalistki PW nie traciły wiary na zdobycie bramki i na minutę przed końcem spotkania doprowadziły do wyniku 3:1.

Finał rozegrany między AZS AWF – AZS SGGW zapowiadał się niezwykle emocjonująco. Zespół warszawskiego AWF podchodził do spotkania z zerowym bilansem straconych bramek, nie przegrywając w drodze do finału żadnego meczu. Jednak spotkanie pokazało, że sport bywa nieprzewidywalny i pełen zwrotów akcji. Już w piątej minucie spotkania piłka zatańczyła między słupkami drużyny AWF i choć bramkarka otarła się o obronę tego strzału – prowadzenie objęli gospodarze. Szybki atak ze strony drużyny z Bielan doprowadził do remisu i walki o wygraną od początku. Drugą połowę zdominowały jednak piłkarki SGGW. Po niewykorzystanych sytuacjach bramkowych rywalek i świetnej skuteczności wynikiem 5:1 zwyciężyły zawodniczki AZS SGGW.

– Naszym celem było wygrać AMWIM i cieszymy się, że mogłyśmy to wspólnie osiągnąć. Szczególnie jesteśmy zadowolone ze skuteczności w drugiej połowie. Wspólnie wypracowałyśmy sytuacje, które dały nam zwycięstwo. Nie stawiamy na indywidualności, gramy zespołowo i tutaj drużyna jest najważniejsza. Najbardziej do walki zagrzewa nas trener i jak widać robi to bardzo skutecznie. – mówiła zaraz po zwycięstwie Agata Pochroń.

Wspomniany przez zawodniczkę trener AZS SGGW – Paweł Szymańczuk – ocenił grę swoich podopiecznych w meczu finałowym:

– Mecz powinien skończyć się już w pierwszej połowie. Mieliśmy o wiele więcej sytuacji. Drużyna AWF czuła jeszcze w nogach półfinał z dogrywką, ale wygrał lepszy zespół. W pierwszych minutach spotkania mieliśmy dwie niewykorzystane sytuacje dwa na jeden. Po naszej pierwszej bramce, AWF zachował zimną głowę i wyrównał wynik. W naszym zespole niektóre młode dziewczyny, które dopiero zaczynają grać – zdobywały bramki, więc jestem bardzo szczęśliwy – ocenił z optymizmem.

Zwycięzcy maraton futsalu

Finalistów istnego maratonu futsalu od mety dzieliły dwa kluczowe spotkania. Walkę o brąz rozpoczęły drużyny AZS WUM i AZS WAT. Oba zespoły w pierwszej połowie pokazały prawdziwą sportową walkę. Mimo pierwszej bramki zdobytej przez AZS WUM, to rywale cieszyli się prowadzeniem po pierwszej połowie aż 3:1. W drugiej odsłonie meczu przewaga WAT rosła, a w ostatnich sekundach spotkania atmosfera była naprawdę gorąca. Na niecałe 20 sekund przez końcowym gwizdkiem sędzia podyktował rzut karny dla drużyny WUM. Wykorzystany rzut karny był jednak niewystarczający, by zagrozić rywalom, którzy w ostatnich sekundach meczu zdołali dołożyć do wyniku jeszcze jedną bramkę plasując się na trzecim stopniu podium z wynikiem 5:2. Trener AZS WAT zaraz po spotkaniu powiedział:

– Zagraliśmy bardzo dobry mecz. Mało nam brakowało, żeby powiększyć przewagę, więc radość jest słodko – gorzka. Bardzo się cieszę, że drużyna była skoncentrowana, ponieważ po meczu półfinałowym, w szatni czuliśmy duże rozgoryczenie. Z naszej perspektywy niewiele zabrakło nam, żeby doprowadzić do dogrywki i widziałem duży smutek u chłopaków. Mimo to wyszli skoncentrowani i zdobyli medal. Wielkie brawa dla nich! – podsumował trener WAT Paweł Przygocki.

Jak się okazało potężna dawka emocji, której dostarczyły dotychczasowe rozgrywki – to była tylko cisza przed burzą. W meczu finałowym AZS AWF chciał nie tylko wygrać, ale także odebrać kolejne z rzędu zwycięstwo w AMWIM zespołowi AZS UW. Szybkie i krótkie wymiany podań napędzały akcje obu drużyn. Próby ataku AZS UW kończyły się świetnymi interwencjami Dawida Wasążnika w bramce. Pierwszym trafieniem cieszyli się jednak zawodnicy z Bielan. W drugiej części spotkania gospodarze wyrównali wynik i mało brakowało, żeby objęli nawet trzy bramkowe prowadzenie, jednak na przeszkodzie stanął im po raz kolejny bramkarz AZS AWF odgrywając fenomenalny koncert między słupkami.

– Wynik meczu nie był przesądzony do końca podstawowego czasu gry. Dogrywka była walką drużyn z czasem i emocjami. Dla kibiców to było najdłuższe 6 minut rywalizacji. Czas leciał, ale żadna z drużyn nie zdołała wyjść na prowadzenie. Mocna postawa w obronie obu zespołów zadecydowała o rzutach karnych, które miały wyłonić tegorocznego zwycięzcę. Finał mundialu dobiegł końca, a widzowie mogli zobaczyć jego powtórkę na własne oczy, w wydaniu akademickim. Ostatecznie lepszą skutecznością okazali się zawodnicy AZS AWF zwyciężając w rzutach karnych 4: 3, a w całym spotkaniu 5:4. Jeden z bohaterów tego spotkania – bramkarz AZS AWF – Dawid Wasążnik po meczu relacjonował:

– Dobrze weszliśmy w mecz. Wiedzieliśmy, że UW to bardzo dobra drużyna i mają kilku zawodników z ekstraklasy. Udało się strzelić bramkę, ale UW wystawiło przewagę i kolejna bramka nie powinna wpaść. Byliśmy nastawieni głównie na defensywę. Bramkarz ma duży atut, bo widzi całe boisko dzięki temu mogę kierować i motywować drużynę. Nie czułem stresu na bramce, jak obroniłem – było super. Tak się złożyło, że jak ja nie obroniłem to koledzy strzelali. Ostatni zawodnik we mnie trafił i wygraliśmy! Wierzyliśmy w wygraną, mimo braków kadrowych chcieliśmy w końcu wygrać. Drużyna UW odkąd pamiętam zwyciężała w AWMIM, więc cieszymy się, że udało nam się przerwać ich serię. Przed nami AMP i myślę, że będziemy walczyć o finał – mówił na gorąco po meczu bramkarz AZS AWF.

Finały AMWIM w futsalu obfitowały w emocje i zwroty akcji. Najlepsze drużyny czeka intensywny okres przygotowań do nadchodzących półfinałów Akademickich Mistrzostw Polski.

Tekst: Kasia Kołat
Foto: Marcin Selerski

Kiedy oczy większości Polaków zwrócone są na rozgrywany w Katarze mundial, miłośnicy siatkówki bacznie obserwują akademickie zmagania siatkarek I ligi. Wysoka skuteczność zawodniczek z Akademii Wychowania Fizycznego przesądziła o pewnej wygranej nad siatkarkami UKSW (3:0). 

Poniedziałkowy wieczór był kolejnym dniem pełnym sportowych emocji. Zarówno tych na murawie, jak i na parkiecie warszawskiego AWF. Na wyjątkowe spotkanie – czyli derby Bielan – z niecierpliwością czekali kibice akademickich rozgrywek w piłce siatkowej kobiet. Przed rozpoczęciem meczu drużyny dzieliły w tabeli zaledwie dwa miejsca, co podgrzewało emocje fanów rozgrywek ligowych.

Już od pierwszego gwizdka na zagrywce nieomylna okazała się kapitan zespołu AWF – Maja Dziekańska. Jej zespół zdobył aż 16 punktów z rzędu, nie tracąc przy tym ani jednego serwisu. Szansy na odwrócenie wyniku nie wykorzystały rywalki – tracąc punkt przy swoim podaniu i przegrywając pierwszego seta 25:4.

Drugą część spotkania zawodniczki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego rozpoczęły od udanego ataku. Większa skuteczność w ofensywie doprowadziła do wyniku 9:6 dla gospodarzy. Kilka akcji później przy stanie 11:7 trwała bardzo zawzięta walka o punkt. Piłka kilka razy przekraczała siatkę, dając nadzieję na wygraną pojedynku co chwilę innej drużyny. Ostatecznie to zawodniczki UKSW cieszyły się ze zdobycia punktu w tej wymagającej dużego skupienia akcji. Przy wyniku 13:10 siatkarki z AWF mogły poczuć na plecach oddech rywalek. Drużyna gości nie odpuszczała, zdobywała punkty zagrywką i skutecznie kończyła akcje w ataku. Jednak piłka była po stronie gospodarzy i drugiego seta zawodniczki AWF zakończyły zwycięstwem 25:16.

W trzeciej partii spotkania widoczna była mobilizacja siatkarek z AWF. Maja Dziekańska – kapitan drużyny prowadzącej w spotkaniu 2:0 – głośnymi okrzykami i uśmiechem zagrzewała swoje koleżanki do walki. Przewaga rosła i choć przeciwniczki próbowały gonić wynik – uległy w trzecim secie 25:11, a w całym meczu 3:0.

– Dla nas był to łatwy mecz, ale do każdego staramy się podchodzić poważnie. Bawiłyśmy się w tym meczu siatkówką. Bardzo się cieszę, że zachowałyśmy spokój. Każda z nas dobrze zagrała na swojej pozycji i wykonała powierzone zadanie. Zdarzały się też małe błędy w trakcie gry. W drugim secie popsułyśmy trochę więcej zagrywek – może za bardzo się rozluźniłyśmy. Myślę, że mogłyśmy wygrać dużo wyżej. Staram się motywować młodsze dziewczyny, ale też tworzyć super atmosferę, żeby każdej z nas się fajnie grało. Głównie jest to zabawa. Bardzo się cieszę, że są organizowane AMWiM i uważam, że powinny być rozgrywane w każdej dyscyplinie. Dla dziewczyn, które nie grają w lidze, jest to dobra okazja, żeby więcej pograć – relacjonowała po meczu kapitan, trener i kierownik drużyny AWF Maja Dziekańska.

Już 5 grudnia przed zawodniczkami obu drużyn kolejne rozgrywki. Zawodniczki AWF zmierzą się z drużyną WAT, a przeciwnikiem UKSW będzie VISTULA. W tabeli I ligi prowadzą siatkarki Uniwersytetu Warszawskiego. Liga środowiskowa wyłoni półfinalistki Akademickich Mistrzostw Polski w piłce siatkowej.

Tekst: Kasia Kołat