Bez kategorii
nsw-5g3e3zpjeuz9o1ij0b6mi1dj4lfmg2b1hisyh3g2lqzqe-k3efbz4s9bh4z205w-rbkfx3qeuapqrfuljj28fg6d6sa5p1lhmdw5fylqx4j30b4hs57-tykgqhz9koa5
-1
archive,paged,category,category-bez-kategorii,category-1,paged-52,category-paged-52,bridge-core-3.3.3,tribe-no-js,qode-optimizer-1.0.4,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,hide_top_bar_on_mobile_header,qode-smooth-scroll-enabled,qode-child-theme-ver-1.0.0,qode-theme-ver-30.8.6,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-8.2,vc_non_responsive,elementor-default,elementor-kit-22119

Bez kategorii

Pełne emocji, ale i podtekstów, takie były koszykarskie derby Warszawy w których zmierzyły się zawodniczki AZS Uniwersytetu Warszawskiego i stołecznej Polonii. Na zakończenie rundy zasadniczej gospodynie walczyły o lepsze miejsce w fazie play-off.

W środowy wieczór w hali przy ulicy Szturmowej zawodniczki AZS Uniwersytetu Warszawskiego zamierzały przerwać zwycięską passę koszykarek Polonii i wziąć rewanż za minimalną porażkę odniesioną w listopadzie przy ul. Konwiktorskiej (70:66). Faworytkami meczu były gościnie, które prowadzą w tabeli 1 ligi z kompletem 17 zwycięstw. Natomiast koszykarki uniwerku plasowały się na 7. pozycji mając za sobą udaną serię czterech wygranych z rzędu.

Gospodynie od początku ruszyły ambitnie do ataku. Już w pierwszej akcji meczu dwa punkty zdobyła Weronika Preihs. Po chwili do remisu doprowadziła była zawodniczka AZS UW – Natalia Bucyk. Przez kilka kolejnych minut punktowały tylko azetesiaczki m.in. za sprawą Katarzyny Świeżak czy wspomnianej Preihs. Przy stanie 11:2 o czas poprosił trener Polonii – Piotr Rozwadowski, który zastępował na ławce Macieja Gordona.

Po powrocie na parkiet czarne koszule zaczęły odrabiać straty. W pewnym momencie było już 12:9, ale dzięki przechwytom i trafieniom Kingi Dzierbickiej, Katarzyny Świeżak czy też Weroniki Preihs widniał rezultat 25:15. Ostatecznie emocjonująca pierwsza kwarta zakończyła się rezultatem 25:23.

Druga odsłona rozpoczęła się od trafienia skutecznej Preihs, a po chwili 30 punkt dla AZS zdobyła Monika Ziobro. Straty rzutem za dwa zniwelowała polonistka Justyna Kowalska. Na minutę przed końcem pierwszej połowy azetesiaczki prowadziły już tylko 36:34, ale Kinga Dzierbicka popisała się fanatycznym rzutem za trzy punty. Po chwili Alicja Janczak odpowiedziała trafieniem za dwa i było 39:36.

W trzeciej kwarcie sygnał do ataku dały polonistki, które po punktach Leszczyńskiej i Bucyk wyszły na pierwsze w tym meczu prowadzenie (40:39). Przyjezdne wrzuciły wyższy bieg i wyszły na 11 punktowe prowadzenie (52:41). Na pewien czas coś się zacięło z obu stron, bo drużyny z rzadka poprawiały swój dorobek. Jednak dzięki rzutom osobistym AZS zdołał zmniejszyć straty do pięciu punktów (58:53).

Ostatnie dziesięć minut rywalizacji udanie rozpoczęły zawodniczki AZS UW dzięki trafieniu Kingi Dzierbickiej. Kilka kolejnych piłek trafiły zawodniczki Polonii i znów uciekły rywalkom na dziesięć punktów (65:55). Nadzieje gospodyniom dała Monika Ziobro zmniejszając stratę do 5 punktów, a na zaledwie 30 sekund przed końcem rzutem za trzy wspomniana Dzierbicka doprowadziła do stykowego rezultatu 71:72. Przed samym końcem meczu piłkę otrzymała Weronika Preihs i dała prowadzenie uniwerkowi 73:72. Na dwie sekundy przed końcem o czas poprosił trener Polonii, ale w ostatniej akcji meczu ich zawodniczka oddała rzut już po syrenie.

– Miałyśmy dobry początek i dobrą pierwszą połowę. Trzecia kwarta była ewidentnie słabsza i wyszłyśmy na nią bez koncentracji i stąd się wzięła przewaga Polonii. Było za dużo gry indywidualnej i braku komunikacji. Później wróciłyśmy do gry i zaczęłyśmy stosować zagrania, które mamy przetrenowane. Fajne było, to że dziewczyny wierzyły w to że możemy ten mecz wygrać. Nie było jakiegoś momentu zawahania, odpuszczenia czy rezygnacji – mówiła po meczu Małgorzata Zaroń, trenerka AZS UW, która jako zawodniczka reprezentowała barwy Polonii.

Najwięcej punktów dla drużyny AZS UW zdobyła Weronika Preihs, bo aż 22. Nieco mniej oczek dorzuciły Kinga Dzierzbicka (18) i Katarzyna Świeżak (15).

Dzięki temu zwycięstwu drużyna AZS Uniwersytetu Warszawskiego awansowała na 6. miejsce w tabeli 1 ligi w gr. A po rundzie zasadniczej i w kolejnej fazie zmierzy się z KKS Olsztyn. Spotkania toczyć będą się do dwóch zwycięstw.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: KU AZS Uniwersytet Warszawski/archiwum

AZS Uniwersytet Warszawski – Polonia Warszawa

73:72

(25:23,14:13,14:22,20:14)

Mecz, który miał być tylko formalnością zamienił się w emocjonujący pojedynek. Choć szczypiorniści AZS Uniwersytetu Warszawskiego wygrali z ostatnią drużyną w tabeli – SMS ZPRP Płock 23:20, to nie mają wielkich powodów do zadowolenia. Losy spotkania rozstrzygnęły się dopiero w ostatnich trzech minutach.

Już w pierwsze akcji na prowadzenie wyszła drużyna gospodarzy za sprawą Ernesta Pilarskiego. Po chwili kolejne trafienia dla AZS Uniwersytetu Warszawskiego dołożyli Wiktor Przybysz, Szymon Salamoński i Dawid Szpejna. W szóstej minucie azetesiacy prowadzili już 4:0 i wydawało się, że wygrana z zespołem, który w tym sezonie przegrał wszystkie swoje mecze jest niemal pewna.

Coś się jednak zacięło w dobrze działających trybach maszyny. Sygnał do ataku dał Andrzej Widomski zdobywając pierwszą bramkę dla młodej drużyny z Płocka. Zanim się nie spostrzeżono był już remis 4:4. Gospodarze nie potrafili wrócić na swoje tory, a goście grali ambitnie i z fantazją.

Zespoły punktowały się wzajemnie, ale żadna ze stron nie mogła objąć przewagi wynoszącej więcej niż jedna bramka. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 12:11, a ostatnie trafienie w tej części zdobył Michał Steć. Wyrównać miał szanse jeszcze Widomski z wolnego, ale jego sprytny rzut  mijający mur obronił bramkarz AZS – Krzysztof Lipka.

Druga połowa zaczęła się od bramki grającego w czerwonej koszulce Krzysztofa Mitruczuka, który wykorzystał rzut karny. Na tablicy świetlnej znów był remis, ale niezbyt długo, bo na prowadzenie 13:12 gospodarzy wyprowadziły obrotowy Ernest Pilarski. W odpowiedzi celnością popisał się bramkarz SMS Mateusz Węgliński, który przerzucił cały parkiet i trafił do siatki rywali. Było to w momencie, gdy AZS grał z wycofanym bramkarzem.

Na sześć minut przed końcem meczu utrzymywał się wynik 20:19. Wtedy więcej zimnej krwi i doświadczenia okazali zawodnicy AZS. Dwie bramki zdobył Olaf Zagroda, a jedną dołożył wspominany już Pilarski. Rezultat na 23:20 ustalił 18-letni rozgrywający Andrzej Widomski.

Mimo zwycięstwa po meczu trener AZS Uniwersytetu Warszawskiego Piotr Obrusiewicz nie był zadowolony z postawy swoich podopiecznych.

– Kiedyś znany polityk powiedział, że nie ważne jak się zaczyna, ale jak się kończy. Tym razem początek był obiecujący, ale poluzowaliśmy. Przyjechali do nas młodzi i ambitni zawodnicy na co uczulałem chłopaków. Rywale zrobili na mnie dobre wrażenie i ich trener powinien być z nich zadowolony, bo ja tego samego nie mogę powiedzieć o moim zespole i o tym jak grali tym razem. Strasznie dużo popełniliśmy błędów technicznych, a spowodowane to moim zdaniem było brakiem koncentracji. Starsi zawodnicy, których mam w zespole podeszli do tego meczu tak, że skoro przyjechała ostatnia drużyna to na pewno wygramy mecz. Jestem brzydko mówiąc zażenowany taką postawą – mówił trener AZS UW i były reprezentant Polski w piłce ręcznej.

Najwięcej bramek w drużynie AZS Uniwersytetu Warszawskiego zdobył Olaf Zagroda – 6, o jedno trafienie mniej dołożył Ernest Pilarski. Dla porównania najlepszy strzelec w drużynie SMS ZPRP Płock Andrzej Widomski miał na koncie 11 bramek.

Azetesiacy w tabeli 1 ligi gr. C zajmują 4. miejsce z dorobkiem 23 punktów. W następnej kolejce drużyna AZS UW będzie pauzować, a na parkiet wróci dopiero 20 marca.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Marcin Selerski

AZS Uniwersytet Warszawski – SMS ZPRP Płock

23:20 (12:11)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W Kazimierzu Dolnym odbyły się zawody na szczycie. W filmowej stolicy Polski rozegrano historyczne połączone Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza oraz Akademickie Mistrzostwa Województwa Lubelskiego w snowboardzie. Wszystko wskazuje, że to nie koniec udanej współpracy obu środowisk.

W tłusty czwartek Stacja Narciarska Kazimierz była opanowana przez miłośników jazdy na desce. Chęć walki o medale wyraziło blisko 40 osób z kilku uczelni: m.in. Uniwersytetu Warszawskiego, Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej, Politechniki Warszawskiej, Uniwersytetu Medycznego w Lublinie czy Szkoły Głównej Handlowej w Warszawskie.

Uczestnicy imprezy rywalizowali w slalomie gigancie i mieli do pokonania dwa przejazdy Długość trasy liczyła blisko 500 metrów i pokonanie jej najlepszym zajmowało poniżej 30 sekund. Zmagania odbywały się w prawdziwe zimowych warunkach. Termometry wskazywały minus 9 stopni Celsjusza, a z nieba ciągle dostarczany był biały puch.

Bohaterką imprezy została Olga Magdziarz, która wracała do domu z trzema medalami. Reprezentantka lubelskiego UMCS uzyskała najlepszy łączny wynik spośród wszystkich snowboardzistek (53.79), pokonując stok szybciej niż nie jeden z mężczyzn. Kilka godzin wcześniej podczas rozgrywanych Akademickich Mistrzostw Województwa Lubelskiego w narciarstwie alpejskim wygrała zarówno w slalomie i slalomie gigancie.

– Wiem, że jest toczony spór czy lepsze są narty czy snowboard, ale ja nie potrafię wybrać. Co do samej imprezy, to było bardzo dobrze. Padał śnieg, ale pod spodem było twardo i nie było żadnych dziur. Trasa była łatwa porównując ją choćby z AMP-ami, ale też nachylenie stoku jest tu dużo mniejsze. Było za to bardzo zimno i nawet ledwo mogę mówić – mówiła szczęśliwa Olga Magdziarz.

Z dobrej strony zaprezentowali się snowboardziści SGGW. Akademicką Mistrzynią Warszawy i Mazowsza została Matylda Starzyńska, a wśród mężczyzn zwyciężył Gabriel Seroczyński, który z łącznym czasem 51,21 s nie miał sobie równych na stoku.

– Było super, tylko nieco zimno. Trasa mogła być lepsza, ale doceniam też pracę organizatorów, bo widzę z czym trzeba było się zmagać. Ponieważ trenuję normalnie w klubie więc nie miałem problemów z formą. Trenowałem w zeszły weekend i będę jeździł też w przyszły. Jest to miłe uczucie wygrać. Uważam, że czasy zawsze mogą być lepsze, ale tym razem to moje wyniki były najlepsze – powiedział Gabriel Seroczyński.

W klasyfikacji drużynowej Akademickich Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza wśród kobiet zwyciężyła Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego, a wśród mężczyzn najlepsza okazała się Politechnika Warszawska.

Impreza była dobrą okazją do wymiany doświadczeń i pomysłów między środowiskami, a w przyszłości zaowocować ma dalszą współpracą. Wspólne zawody pozwoliły nie tylko rywalizować w nieco większym gronie, ale też sprawdzić się na tle kolegów i koleżanek z innego województwa.

Organizatorem wydarzenia były AZS Lublin i AZS Warszawa. Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza finansowane są przez Ministerstwo Sportu i m.st. Warszawa.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Marcin Klimczak

AMWiM – wyniki kobiet 

1. Starzyńska Matylda (SGGW Warszawa) 1:02,52

2. Starmach Lena (PW Warszawa) 1:04,52

3. Czarnowska Aleksandra (SGGW Warszawa) 1:06,52

AMWiM – wyniki mężczyzn 

1. Seroczyński Gabriel (SGGW Warszawa) 0:51,21

2. Korczyński Piotr (UW Warszawa) 0:55,79

3. Matuszyk Mikołaj(PW Warszawa) 0:56,03

AMWiM – wyniki drużynowe kobiet 

1. Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego

2. Uniwersytet Warszawski

3. Politechnika Warszawska

AMWiM – wyniki drużynowe mężczyzn 

1. Politechnika Warszawska

2. Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego

3. Uniwersytet Warszawski

 

Futsalistki AZS AWF Warszawa udowodniły, że zasługują na swój przydomek. Królowe Warszawy pokonały w akademickich derbach stolicy AZS Uniwersytet Warszawski 4:1. Wygrana dała zespołowi z Bielan prowadzenie w tabeli Ekstraligi.

Początek meczu rozgrywanego w mroźny niedzielny wieczór mógł rozgrzać każdego. Zaledwie po trzech minutach spotkania gospodynie musiały zmieniać wszystkie swoje założenia. Tyle czasu zajęło bowiem zawodniczkom warszawskiego AZS AWF wyprowadzenie trzech ciosów, które zaważyły o dalszym przebiegu spotkania. To był zwrot akcji niczym w prawdziwej Grze o Tron. Jeśli więc ktoś włączył internetową relację w 4 minucie, to stracili sporo.

Już 90 sekund od pierwszego gwizdka samobójczego gola zdobyła jedna z zawodniczek AZS Uniwersytetu Warszawskiego, która tak niefortunnie interweniowała po strzele Magdaleny Zduńczyk, że skierowała piłkę do własnej bramki. Chwilę później podwyższyła Anna Kowalczyk, która przejęła piłkę na połowie UW. Choć była naciskana przez rywalki, to zdołała precyzyjny uderzyć.

W tym momencie o czas poprosiła trenerka zespołu AZS UW, chcąc przekazać kilka uwag swoim podopiecznym, ale z pewnością wybić rywalki z natarcia. Po powrocie na parkiet szybko padł gol, ale dla drużyny z Bielan. Na listę strzelczyń znów wpisała się Anna Kowalczyk, która wykończyła podanie wzdłuż bramki.

Choć po takim początku spodziewać można było się wysokiego rezultatu, to jednak widowisko zrobiło się bardziej wyrównane. Mecz był toczony w szybkim tempie i żadnej ze stron nie można było odmówić woli walki.

W 15 minucie tuż przed polem karnym AWF przewracana była Emilia Jarzyna, jednak zdaniem sędzin nie było faulu. W odpowiedzi strzelała wspomniana Kowalczyk, a po jednej z kontr celnie uderzała Paulina Pokraśniewicz. To tylko kilka z sytuacji, ale do przerwy wynik nie uległ już zmianie.

– Udany początek dał nam możliwość, żeby uspokoić nieco grę i dać możliwość występu innym zawodniczkom, które zwykle mniej czasu spędzają na parkiecie. Na pewno nie spodziewaliśmy się takiego otwarcia. Każdy mecz jest inny i do każdego trzeba podchodzić bardzo skupionym – mówił Marcin Malinowski, trener AZS AWF Warszawa.

Po zmianie stron zaatakowały zawodniczki AZS Uniwersytetu Warszawskiego. Strzał Jarzyny sprzed pola karnego został zablokowany, a później z dystansu uderzała Julia Przybyłkowicz. W bramce AZS AWF czujność zachowała jednak Klaudia Kowalska mająca na koncie tytuł mistrzyni Polski w piłce trawiastej z Górnikiem Łęczna.

Gdy wydawało się, że grające we własnej hali zawodniczki UW rozwijają żagle, to w 22 minucie gola na 4:0 zdobyła Joanna Krzyżanowska posyłając piłkę pod poprzeczkę. Podwyższyć mogła jeszcze Anna Kowalczyk, która znalazła się oko w oko z Natalią Mikułą, ale młoda bramkarka uniwerku w tym pojedynku była górą.

Mecz zrobił się otwarty i nie brakowało szybkich kontr, ale piłka w bramce znalazła się już tylko raz. W 34 minucie Emilia Jarzyna wykonywała rzut wolny tuż przed samym polem karnym. Huknęła mocno i precyzyjnie znajdując lukę w ustawionym murze.  Ostatecznie spotkanie zakończyło się podobnym zwycięstwem AZS AWF jak listopadowy pojedynek rozgrywany w hali przy Marymonckiej w pierwszej rundzie (3:1).

– Szybko stracone bramki nie pomogły w realizacji przedmeczowych założeń. Mój zespół pokazał jednak, że potrafi walczyć. Chociaż nie mogłyśmy strzelić gola z akcji, to udało się po rzucie wolnym i takich rozwiązań też trzeba szukać. AZS AWF na pewno był faworytem tego meczu, bo w swoim składzie ma byłe i obecne reprezentantki Polski. Miałyśmy plan na ten mecz, ale trzeba było go szybko modyfikować. Teraz szukamy punktów w kolejnych meczach – mówiła po meczu Maria Wąsowska, trenerka AZS UW.

Do końca fazy rozgrywek prowadzonych w grupach pozostałych już tylko dwie kolejki. Najlepsze cztery drużyny awansują do fazy pucharowej, a piąta zagra w barażu o utrzymanie. Najbliższe mecze odbędą się 13 lutego. W kolejnych akademickich derbach AZS SGGW podejmie AZS UW, a AZS AWF zagra na wyjeździe z AZS Uniwersytetem Gdańskim.

W tabeli ekstraligi gr. północnej AZS AWF Warszawa zajmuje pierwsze miejsce z dorobkiem 20 punktów, nie ponosząc jeszcze w tym sezonie porażki. Na czwartym miejscu plasuje się AZS Uniwersytet Warszawski z dorobkiem 7 punktów, a szósty jest AZS SGGW mający jedno oczko.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: azsawf, własne

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Katarzyna Wąsek zawojowała Zawoję. W piątek największa wieś w Polsce, położona u stóp Babiej Góry była gospodarzem czwartego etapu zawodów AZS Winter Cup. Rumieńców całej rywalizacji dodawała walka o medale w ramach Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza w narciarstwie alpejskim.

Choć do kraju zawitała odwilż, to na stoku Mosorny Groń wciąż jeszcze można było poczuć resztki zimowej atmosfery. Termometry wskazywały zero stopni, ale zdaniem uczestników przygotowana trasa dobrze nadawał się do jazdy. Zresztą warunki dla wszystkich były takie same. Zawodnicy i zawodniczki mierzyli się z trasą oznaczoną kolorem czerwonym i w gigancie liczącą nieco ponad 1000 metrów.

Mimo trwającej sesji łącznie zgłosiło się blisko 100 uczestników. Zgodnie z obowiązującymi przepisami wszyscy oni musieli posiadać licencję Polskiego Związku Narciarskiego. Mimo, że taka piękna zima w naszym kraju nie zdarza się często, to amatorzy białego sportu z górki będą mieli pewnie dopiero podczas kolejnych zawodów AZS Winter Cup.

Szybkich przejazdów, walki o ułamki sekund, ale też upadków nie brakowało. Ostatecznie w klasyfikacji open AZS Winter Cup w slalomie gigancie i slalomie zwyciężyła Katarzyna Wąsek z Collegium Civitas, która została też Akademicką Mistrzynią Warszawy i Mazowsza.

Zawodniczka stoczyła zacięty bój o wygraną w slalomie z Heleną Kubasiewicz, która po pierwszy przejeździe traciła jedynie 0.10 sek. do liderki. W drugim przejeździe reprezentantka Akademii Leona Koźmińskiego postawiła wszystko na jedną kartkę i wypadła z trasy przed samą metą.

– Trasa była bardzo przygotowana, bo posypano ją salmiakiem, który związuje śnieg i go utwardza. Startowałam jako dwudziesta i absolutnie nie miałam problemów. Slalom to nie jest moja ulubiona konkurencja. Oczywiście cieszę z wygranej, ale ważne też że nic nie stało się koleżance. Takie 0.10 sek. to w sumie było nic, ale nie wiem czy się obawiałam tego startu. Cieszyłam się już po gigancie, choć chciałam też wygrać w slalomie – mówiła z uśmiechem studentka socjologii, marketingu i reklamy,

W slalomie gigancie po jedynym rozegranym tego dnia przejeździe wygrał Antoni Szczepanik z Politechniki Warszawskiej, który został tym samym Akademickim Mistrzem Warszawy i Mazowsza. W slalomie triumfował Tomasz Pająk z Politechniki Śląskiej, w klasyfikacji Akademickich Mistrzostw Warszawy najlepszy był Andrzej Dziedzic ze Szkoły Głównej Handlowej, który w sumie uplasował się na 10 pozycji.

– Ekipa bardzo dobrze przygotowała trasę. Jadąc tu w czwartek padał deszcz i myślałem, że będzie masakra, ale było super. Widoczność też była bardzo dobra, bo ta mgła utrzymywała się nad startem. Bardzo cieszę się z tego sukcesu, bo to moje pierwsze AZS Winter Cup w życiu – powiedział Andrzej Dziedzic.

Kolejne zawody w ramach AZS Winter Cup powrócą do Małopolski i odbędą się w Szczawnicy. Impreza odbędzie się już 19 lutego.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Partnerami imprezy są Grupa Lotos S.A i Ministerstwo Sportu. Nagrody ufundowali firmy Rosingoll, Dynastar, Lange, oraz Toyota W&J Wińsiewski. Patronem medialnym jest Magazyn NTN Snow & More i skifoto.pl.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: skifoto.pl

AZS Winter Cup: slalom gigant kobiet 

1. Wąsek Katarzyna (CC Warszawa) 1:22,38

2. Zdort Zofia (PW Warszawa) 1:23,05

3. Kubasiewicz Helena ALK Warszawa 1:23,57

AZS Winter Cup: slalom kobiet 

1. Wąsek Katarzyna (CC Warszawa) 1:11,43

2. Kohut Iwona (AWF Wrocław) 1:12,51

3. Haratek Karolina (UJ CM Kraków) 1:13,2

AZS Winter Cup: slalom gigant mężczyzn

1. Szczepanik Antoni (PW Warszawa) 1:23,70

2. Jaksina Paweł PK Kraków 1:23,75

3. Wróbel Norbert AWF Kraków 1:23,88

AZS Winter Cup: slalom mężczyzn

1. Pająk Tomasz (PŚ Gliwice) 1:07,98

2. Białobrzycki Dominik (AWF Katowice) 1:07,99

3. Czerwiński Michał (PK Kraków) 1:09,18

Wyniki: https://wintercup.pl/wyniki/

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zwyciężając sześć spotkań i tracąc zaledwie trzy gole zawodniczki Uniwersytetu Gdańskiego wygrały półfinał Akademickich Mistrzostw Polski w futsalu kobiet. Z zadowoleniem Warszawę opuszcza łącznie siedem drużyn, które wywalczyły przepustkę do ogólnopolskiego finału.

Dwie hale, trzy dni, 16 uczelni i łącznie 40 meczów – tak w liczbach prezentował się półfinał A rozgrywany w stolicy. Trudy turnieju najlepiej zniosły drużyny Uniwersytetu Gdańskiego oraz Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy, które zmierzyły się w meczu o pierwsze miejsce. Dojść do tej fazy rozgrywek wcale nie było łatwo. Bydgoszczanki w półfinale starły się w zaciętym pojedynku z Uniwersytetem Łódzkim i choć wygrały 3:2, to przez większość czasu odrabiały straty.

Uniwersytet Gdański nie pozostawił złudzeń i w finale rozgrywanych na terenie Centrum Sportu i Rekreacji UW zwyciężył 3:1. Dwie bramki zdobyła Lidia Sowińska, a jedną dołożyła Natasza Urbanowicz. Nagrody indywidualne trafiły również do futsalistek z Pomorza. Najlepszą zawodniczką została wybrana Izabela Pawłowska, a najlepszą bramkarką – Weronika Wieżynis.

– Przed nami finały, na które już czekamy z niecierpliwością. Bardzo się cieszę z tego wyniku. Jadąc na taki turniej, nigdy nie wiadomo na kogo się trafi. Dziewczyny zagrały kapitalne zawody i jestem z nich dumny – powiedział Tomasz Aftański, trener Uniwersytetu Gdańskiego.

W meczu o trzecie miejsce Uniwersytet Łódzki nie dał szans Uniwersytetowi Warmińsko-Mazurskiemu w Olsztynie pokonując go aż 8:1. Królową strzelczyń została łodzianka Daria Kurzawa, która w tym spotkaniu zdobyła hat-tricka, a łącznie w turnieju zdobyła 16 bramek.

– Cieszymy się z trzeciego miejsca i gratulujemy drużynie z Bydgoszczy, bo w meczu z nimi zabrakło nam trochę sił. Jedziemy teraz na finały, żeby pokazać, na co nas jeszcze stać i że nie jesteśmy tu przez przypadek. Jak tu przyjechałyśmy, chciałyśmy zająć miejsce w czołowej siódemce, ale apetyt rósł w miarę jedzenia i kolejnych zwycięstw – oceniła Daria Kurzawa.

Chociaż uwaga wszystkich skupiała się na walce o czołowe miejsca, to prawdziwy mecz o stawkę rozgrywany był gdzie indziej. W hali Akademii Wychowania Fizycznego o tej samej porze co spotkanie o pierwsze miejsce grano też o siódmą lokatę, czyli ostatnią dającą awans do finału AMP. Na parkiecie zmierzyły się drużyny Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy i Uniwersytet Medyczny w Łodzi. Wygrała uczelnia nosząca imię ostatniego z Piastów 2:1 po golu Elizy Bryś i to bydgoszczanki zajęły miejsce w finałach.

W turnieju wzięły udział cztery stołeczne uczelnie – Uniwersytet Warszawski, Akademia Wychowania Fizycznego, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego i Szkoła Główna Handlowa. Żadna z nich nie zdołała jednak wywalczyć awansu, chociaż trzy mają zespoły grający w futsalowej ekstralidze. Drużyny akademickie miały jednak z nimi mało wspólnego i dla przykładu trzy zawodniczki grające na co dzień w barwach UW studiuje na SGGW i grało dla tej uczelni.

Finał Akademickich Mistrzostw Polski w futsalu kobiet rozegrany zostanie w Poznaniu w dniach 25-28 lutego.

Organizatorem półfinału Akademickich Mistrzostw Polski w futsalu kobiet był AZS Uniwersytet Warszawski. Głównym sponsorem imprezy jest Grupa LOTOS. Impreza jest dofinansowana przez Ministerstwo Sportu.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Marcin Selerski

Akademickie Mistrzostwa Polski – półfinał A

1.Uniwersytet Gdański|
2. Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy
3. Uniwersytet Łódzki
4. Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
5. Uniwersytet Szczeciński
6. Akademia Wychowania Fizycznego w Poznaniu
7. Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy
8. Uniwersytet Medyczny w Łodzi
9. Uniwersytet Warszawski
10. Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
11. Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie
12. Politechnika Gdańska
13-16. Politechnika Łódzka
13-16. Szkoła Główna Handlowa w Warszawie
13-16. Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie
13-16. Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie

 

Kawał dobrej i mokrej roboty wykonali w Gliwicach piłkarze wodni AZS Uniwersytetu Warszawskiego, którzy sprawili sporą niespodziankę zdobywając Puchar Polski seniorów. To pierwszy tak znaczących sukces w historii sekcji. Wszyscy jednak liczą, że nie ostatni.

Do walki o krajowy puchar przystąpiło osiem drużyn, w tym obrońcy trofeum i aktualny mistrz Polski – Polonia Bytom. To właśnie z tą drużyną gracze AZS Uniwersytetu Warszawskiego spotkali się w decydującym meczu. Choć faworytem spotkania byli bytomianie, to azetesiacy debiutujący w tym roku w ekstraklasie nie złożyli broni wygrywając po czterech kwartach 12:7. Początek rywalizacji był jednak bardzo wyrównany.

– W finale graliśmy dobrze w obronie i mieliśmy dużo sytuacji w ataku, ale ich nie wykorzystaliśmy. Wiedziałem, że przyjdzie taki moment, że coś wpadnie, bo mieliśmy bardzo dobre sytuacje. Cieszy mnie, że chłopaki wytrzymali, bo to nie było proste i mecz mógł się ułożyć na jedną, lub na drugą stronę. Jestem dumny z mojej drużyny – mówił na gorąco Jakub Bednarek, trener AZS UW

Emocji nie zabrakło też w półfinałowym spotkaniu z wielokrotnym zdobywcą pucharu i 15-krotnym mistrzem Polski – ŁSTW Łódź. Choć po czterech kwartach utrzymywał się wynik 9:9, to AZS UW wygrało po rzutach karnych.

– Trudno powiedzieć, który mecz był trudniejszy. Drużyna z Łodzi zagrała taką samą taktyką jak my z nimi w lidze. My początkowo nie mieliśmy pomysłu jak to rozwiązać, ale wróciliśmy z wyniku 5:9 na 9:9 w ciągu jednej kwarty. Trenerzy mówili, że nie widzieli takiego powrotu przez całe swoje życie – dodaje nasz rozmówca.

Przed zdobywcami pucharu teraz chwila na świętowanie i ochłonięcie, a później powrót do ciężkiej pracy. Zmagania ekstraklasy grupy mistrzowskiej rozpoczną się pod koniec lutego. W walce o medale AZS Uniwersytet Warszawski zmierzy się ze wspomnianymi Polonią Bytom, ŁSTW Łódź oraz Box Logistics Waterpolo Poznań.

Autor: Robert Zakrzewski

Puchar Polski w piłce wodnej, wyniki:

ćwierćfinał: AZS Uniwersytet Warszawski – Alfa Gorzów 9:6

półfinał : AZS Uniwersytet Warszawski – ŁSTW OCMER Łódź 9:9 (karne 4:3)

finał: AZS Uniwersytet Warszawski – ŁUKOSZ WTS Polonia Bytom 12:7

Ponad trzysta kilometrów od stolicy, w gościnnej Zawoi, rozegrane zostaną Akademickie Mistrzostwa Warszawy w narciarstwie alpejskim. Walka o medale i wieczną sławę odbędzie się w ramach kolejnej edycji zawodów AZS Winter Cup. Zapisy wciąż trwają.

Chociaż miłośnicy zimowych wyzwań nie opuszczając miasta mogą zdobyć Koronę Warszawy, co ostatnio niezbyt dobrze się kojarzy. To żadne z tutejszych wzniesień nie nadaje się zbytnio do wyczynowego zjeżdżania na nartach. W mieście Warsa i Sawy co prawda działa całoroczny stok narciarski na Górce Szczęśliwickiej dostarczając amatorom narciarstwa wielu atrakcji. Jednak licząca ponad 200 m trasa może okazać się zbyt łatwa dla uczestników AZS Winter Cup.

– Taki schemat organizacji mistrzostw jest już od kilku lat. Wpływają na to warunki pogodowe, ale też sam stok i naturalne ułożenie terenu. W Zawoi jest wymagający stok, bo tam gigant cieszy się pewną „sławą”. Jest on długi i meczący, ale osoby startujące tego właśnie chcą i to im się podoba – opisuje Artur Słomka, koordynator Akademickich Mistrzostw Warszawy.

Zgłoszenia trwają do 2 lutego. W myśl obowiązujących przepisów, żeby wystartować w imprezie trzeba posiadać nie tylko legitymacje AZS, ale też licencje Polskiego Związku Narciarskiego.

– Liczymy na dobrą frekwencję i że uczestnicy po czasie odosobniania będą chcieli spędzić kilka chwil na stoku. Jeśli ktoś nie ma licencji, to uspokajam, bo cały proces jest bardzo prosty. Wszystko jest dobrze opisane na stronach związku narciarskiego. Jest to łatwe, ale trzeba to zrobić kilka dni przed zawodami – dodaje Artur Słomka.

Narciarze i narciarki rywalizować będą w dwóch konkurencjach: slalomie gigancie i slalomie. Do każdej konkurencji uczelnia ma prawo zgłosić dowolną liczbę uczestników. W klasyfikacji drużynowej liczy się suma czasów zdobytych przez trzy najlepsze zawodniczki i trzech najlepszych zawodników. Każdy zawodnik musi startować w kasku.

Rok temu na terenie ośrodka Mosorny Groń w slalomie gigancie zwyciężyła Katarzyna Wąsek z Collegium Civitas, która podczas poprzednich zawodów AZS Winter Cup w Krynicy Zdroju odniosła podwójną wygraną. Natomiast w slalomie triumfowała Helena Kubasiewicz z Akademii Leona Koźmińskiego.

Wśród mężczyzn w gigancie i slalomie najlepszy był wtedy Jakub Matulka z Akademii Leona Koźmińskiego. Drużynowo wśród kobiet i mężczyzn zwyciężyła Politechnika Warszawska. Kto tym razem najszybciej i najlepiej pokona trasę przekonamy się wkrótce.

Czwarte zawody w ramach AZS Winter Cup odbędą się w piątek 5 lutego. Początek o godzinie 9, wcześniej odbędzie się oglądania trasy.

Organizatorem Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza jest AZS Warszawa. Projekt współfinansowany przez m.st. Warszawa, Samorząd Województwa Mazowieckiego, oraz Ministerstwo Sportu.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: NTN Snow & More

Po pasjonującym spotkaniu futsalistki AZS Uniwersytetu Warszawskiego pokonały Unifreeze Górzno 2:1. Cenne trzy punty przybliżyły je do strefy pucharowej ekstraligi kobiet i zapewnienia sobie utrzymania.

W środowe popołudnie do Centrum Sportu i Rekreacji UW przyjechała drużyna będąca rewelacją rozgrywek i zajmująca w tabeli wysokie drugie miejsce. Beniaminek ekstraligi wydawał się być faworytem meczu, chociaż zastanawiać mogła dość krótka ławka rezerwowych popularnych „truskaweczek”. Zawodniczki AZS UW zajmujące w tabeli piątą lokatę z pewnością chciały sprawić niespodziankę i zrewanżować się za wyjazdową porażkę poniesioną w pierwszej rundzie (2:3).

Już w pierwszej minucie zagotowało się pod bramką Unifreeze za sprawą indywidualnej akcji Agnieszki Gołębiowskiej. Po dograniu przez nią piłki w środek pola karnego, jedna z rywalek o mało nie zdobyła gola samobójczego.

Trzy minuty później wspomniana Gołębiowska znów próbowała podać do koleżanki, stojącej tuż przed bramką przeciwniczek. Niespodziewanie tocząca się piłka minęła wszystkich i znalazła się w siatce. Zawodniczka w niebieskiej koszulce mogła cieszyć się z gola i przyjmować gratulacje.

Podwyższyć po kilku minutach mogła Julita Sterbicka, która starała się wykończyć akcję po podaniu z lewej strony parkietu. Jednak na miejscu była bramkarka z Górzna. Swoje szanse na wyrównanie miała też drużyna przyjezdna, a zwłaszcza aktywna Sandra Bukowska. Żadna z jej prób nie przynosiła efektu, a im bliżej było do końca pierwszej połowy tym bardziej rywalki atakowały.

Chociaż druga część meczu zaczęła się od ataków przyjezdnych, to z bramki cieszyły się zawodniczki AZS Uniwersytetu Warszawskiego. W 24 minucie meczu gola zdobyła Paulina Pokraśniewicz uderzając w długi róg bramki. Wszystko zaczęło się od przejęcia piłki przez Julitę Sterbicką i wyprowadzeniu szybkiej kontry.

Ten cios podziałał na Unifreeze motywująco, bo drużyna rzuciła się do ataku. Kontaktowego gola w 29 minucie zdobyła Maja Kozłowska, która dobrze sobie poradziła w polu karnym AZS. Później strzelała jeszcze Agata Bała i ponownie Bukowska, która znalazła się w sytuacji sam na sam z bramkarką uniwerku – Natalią Mikułą. Warszawianki zdołały jednak przetrwać napór do końcowej syreny.

– Bardzo się cieszymy z trzech punktów, bo one są bardzo ważne dla nas w kontekście utrzymania. Podczas meczu z nimi na wyjeździe może nam zabrakło umiejętności, może szczęścia, bo przegrałyśmy po rzucie karnym, a wcześniej miałyśmy swój karny przedłużony, którego nie wykorzystałyśmy. Ten mecz również był bardzo wyrównany. Unifreeze jest bardzo dobrym zespołem, mają duże umiejętności indywidualne i to było widać – powiedziała po meczu Maria Wąsowska, trenerka AZS UW.

W rozegranym już wcześniej meczu 6 kolejki Ekstraligi Futsalu AZS SGGW zremisował u siebie niespodziewanie z obecnymi liderkami AZS AWF Warszawa 1:1. Natomiast w środę AZS Uniwersytet im. Adama Mickiewicza Poznań wygrał z AZS Uniwersytetem Gdańskim 4:0.

Autor: Robert Zakrzewski

AZS Uniwersytet Warszawski – Unifreeze Górzno

2:1 (1:0)

Gołębiowska, Pokraśniewicz – Kozłowska

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Trenują w podskokach i to dosłownie. Sekcja akrobatyki sportowej AZS Warszawa łamie prawa grawitacji wykonując różne salta i obroty. Od samego patrzenia człowiekowi może się zakręcić w głowie.

Zwykle trampolina kojarzy się z wesołymi zabawami w ogródku. Jednak mało kto wie, że sprawa jest poważna, a skoki na niej są dyscypliną olimpijską od 2000 roku. Niestety jak do tej pory żaden z Polaków nie wywalczył kwalifikacji. Najmocniejsi w kraju są obecnie Łukasz Jaworski i Artur Zakrzewski z AZS AWF Poznań występują synchronicznie, ale na igrzyskach rozgrywane są tylko konkurencje indywidualne kobiet i mężczyzn.

Istniejąca od wielu lat sekcja AZS Warszawa wychowała już kilku zdolnych zawodników i z pewnością chciałaby swojego podopiecznego zobaczyć na igrzyskach. Obecnie wyczynowo kręci salta ponad 20 zawodników, a dodatkowo jest grono osób ćwiczących rekreacyjnie.

– Przez wiele lat mieszkaliśmy z żoną w USA i po powrocie do Polski pod koniec 1992 roku otrzymaliśmy ofertę prowadzenia szkolnych zajęć na Bródnie. Prowadziliśmy tam SKS pewnie do roku 2000 i zwróciliśmy się do AZS Warszawa do pana Leszka Musiała w sprawie uruchomienia sekcji. On się zgodził i tak ruszyliśmy. Treningi przenieśliśmy na Stegny i to się okazało bardzo szczęśliwe. Część zawodników przeniosła się za nami – wspomina Roman Gruszkiewicz.

– W 2003 roku byłem bliski doprowadzenia zawodniczki na igrzyska, bo powierzono mi kadrę olimpijską na rok, ale to była misja samobójcza. Wtedy była tylko jedna kwalifikacja na mistrzostwach świata i jak komuś start się nie udał, to po wszystkim. Przy swoich możliwościach staramy się robić, co możemy. Mamy teraz jednego chłopca – Stasia Paleckiego, który jest w kadrze narodowej juniorów i liczymy na kolejne kwalifikacje do kadry – dodaje.Pomysłodawcą założenia sekcji przy stołecznym AZS jest Roman Gruszkiewicz – czterokrotny medalista mistrzostw Polski, oraz były selekcjoner reprezentacji kraju, który zajęcia prowadzi razem ze swoją żoną Danutą – wielokrotną medalistką mistrzostw świata i Europy w akrobatyce sportowej. Swoje umiejętności wykorzystywał on także w pracy, w branży rozrywkowej.

– Miałem przyjemność pracować w Stanach Zjednoczonych przy widowisku Ringling brothers, które nazywane było największym widowiskiem świata.  Jeździliśmy z tym show po całym kraju. Kaskaderski fach zaczął się jeszcze w Polsce. Będąc zawodnikiem AZS AWF Poznań współpracowaliśmy z telewizją. Robiliśmy różne dziwne rzeczy w filmach i programach rozrywkowych. Zajmowałem się tym jeszcze do niedawna, ale czas leci. Umiejętności sportowe w tym zawodzie jak najbardziej pomagały – opowiada Roman Gruszkiewicz, który pracował m.in. przy filmie „Katyń”.

Treningi AZS Warszawa odbywają się trzy-cztery razy w tygodniu. Nie brakuje chętnych, zwłaszcza, że na pewną popularność tej odmiany gimnastyki wpłynęło powstanie parków z trampolinami. Jednak im wcześniej ktoś zacznie trenować tym lepiej, choć i tu zdarzają się odstępstwa od reguły.

– Mamy mnóstwo telefonów od rodziców, którzy mają już nastoletnie dzieci. To jest nieco za późno, ale mamy taką grupę do której przyjmujemy prawie wszystkich. Przeważnie zaczynają ćwiczyć dzieci 7-8 letnie. Najpierw robimy rozgrzewki, ćwiczenia ogólnorozwojowe, trochę gimnastyki czyli jakieś mostki i stania na rękach. Dzieci uczą się nie tylko skakać na trampolinie, ale i zatrzymywać ze względów bezpieczeństwa. Rzadko się zdarza, żeby ktoś zaczął mając 18 lat i zrobił wynik w wyczynie. Mamy chłopaka, który ma dziś 23 lata i jest takim ewenementem. Trafił do nas w trakcie nauki w Państwowej Szkole Sztuki Cyrkowej w Julinku, bo chciał robić specjalizację z trampoliny. Teraz startuje w najwyższej klasie i na ostatnich zawodach mógł mocno zamieszać – opisuje nasz rozmówca.

Miniony rok nie był łaskawy dla sportowców. Przez większość czasu zawody na trampolinie były odwoływane z powodu pandemii. Wszystkie najważniejsze imprezy przełożono na przełom listopada i grudnia. Podczas Mistrzostw Polski juniorów w skoku na trampolinie Ida Palecka była 14, a Antoni Borodziuk na Młodzieżowych Mistrzostwach Polski był 8. Wszyscy w klubie mają nadzieją, że w tym roku uda się rozegrać imprezy zgodnie z planem.

Zajęcia w ramach szkolenia dzieci i młodzieży współfinansowane są ze środków m.st. Warszawy. Udział w zawodach w roku 2020 współfinansowany był ze środków Dzielnicy Mokotów m.st. Warszawy. Zakup sprzętu współfinansowany był ze środków Fundacji Warszawianka – Wodny Park.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: AZS Warszawa sekcja gimnastyki sportowej

https://www.trampolina.warszawa.pl/