Bez kategorii
nsw-5g3e3zpjeuz9o1ij0b6mi1dj4lfmg2b1hisyh3g2lqzqe-k3efbz4s9bh4z205w-rbkfx3qeuapqrfuljj28fg6d6sa5p1lhmdw5fylqx4j30b4hs57-tykgqhz9koa5
-1
archive,paged,category,category-bez-kategorii,category-1,paged-44,category-paged-44,bridge-core-3.1.6,tribe-no-js,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-theme-ver-30.4.1,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-7.5,vc_non_responsive,elementor-default,elementor-kit-22119

Bez kategorii

Zmiana stoku i zmiana pogody – tak można określić warunki panujące drugiego dnia finałów AZS Winter Cup. W slalomie równoległym zwyciężyli Katarzyna Wąsek i Paweł Jaksina. W myśl zasady zwycięzca bierze wszystko otrzymali oni stypendia wynoszące po 10 tys. złotych.

Po piątkowym finale w slalomie i slalomie gigancie uczestnicy cyklu przenieśli się do gościnnej wsi Czarna Góra, gdzie na stoku Litwinka walczono o nagrody w slalomie równoległym. Uczestników powitał padający śnieg i temperatura bliska zeru stopni. Była to spora zmiana w porównaniu do aury panującej dzień wcześniej na stoku w Szczawnicy. I choć mokry śnieg nie ułatwiał zadania, to nikt nie chciał odpuścić ścigania o premiowane pierwsze miejsce.

W zawodach wystąpić miało 16 najlepszych narciarek i 16 narciarzy wyłonionych na podstawie klasyfikacji slalomu AZS Winter Cup. Nie wszystkie panie mogły jednak przyjechać i wolny los na początek otrzymały Katarzyna Wąsek i Iwona Kohut – będące najwyżej w rankingu. Pucharowa drabinka dostarczyła wiele emocji, bo już w pierwszej rundzie odpadł Juliusz Mitan, czyli zwycięzca slalomowych zmagań w Szczawnicy. Lepszy okazał się Szymon Drużba z UMe Wrocław.

Ostatecznie wśród mężczyzn zwyciężył Paweł Jaksina, który w dwóch decydujących przejazdach wyprzedził Mateusza Rewerelliego i utonął w objęciu kolegów z uczelni. Reprezentant Politechniki Krakowskiej jeszcze nie wie dokładnie na co spożytkuje nagrodę, ale nie ukrywał, że taki zastrzyk gotówki na pewno się przyda.

– Warunki na stoku były dramatyczne, ale po ostatnich przejazdach nieco się ogarnęło i śnieg zrobił się twardszy. Najtrudniejsze były pierwsze dwie pierwsze pary, a później stok się trzymał. W finale trochę bałem się startu, bo w pierwszym swoim przejeździe zawisłem na bramce startowej. Chciałem ruszyć wolniej, żeby się odepchnąć. Wiedziałem, że najwyżej będę gonił na trasie. Czułem, że ta niebieska trasa jest też nieco szybsza i lepiej odgarnięta – opowiadał szczęśliwy zwycięzca.

Królowa tegorocznego AZS Winter Cup jest tylko jedna. Po piątkowych podwójnych zwycięstwach w slalomie i slalomie gigancie teraz wygraną w slalomie równoległym dołożyła Katarzyna Wąsek. W decydujących przejazdach pokonała Iwonę Kohut o ponad sekundę. Więcej problemów dostarczyła jej w półfinale ambitnie jadąca Aleksandra Malinowska.

– Jechało mi się super. Trasa była płaska i bezpieczna, a ekipa starała się odgarniać snie cały czas na bieżąco, więc nie zrobiły się jakieś dziury. Jeżdżą tu fanatyczni narciarze, który zostawili tor którego trzeba było się tylko trzymać. Bardzo lubię startować w slalomie równoległym, kiedyś był taki cykl zawodów i nie przegrałam w nim ani razu. Bardzo mnie mobilizuje ten przeciwnik obok. A co do nagrody to poprzednią wydałam na życie po prostu, bo korona wirus pokrzyżował plany, a teraz może wydam je na coś przyjemniejszego – powiedziała Katarzyna Wąsek, która rok temu także wygrała slalom równoległy.

Zmagania w slalomie równoległym nie kończą jeszcze tegorocznej edycji AZS Winter Cup. W niedziele odbędzie nowość czyli team event, w którym wystartować ma 8 zespołów mieszanych.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Partnerami i sponsorami imprezy są Grupa Lotos S.A i Ministerstwo Sportu. Nagrody ufundowali: firmy Rossingol, Dynastar, Lange, oraz Toyota W&J Wiśniewski.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Michał Szypliński

 

 

 

W słońcu, po lodzie, czasem na jednej narcie – tak wyglądał finał 18. edycji prestiżowego cyklu AZS Winter Cup. Wbrew obawom zmagania na Palenicy nie były zimowymi tylko z nazwy. Znamy już pierwszych zwycięzców, a to dopiero początek długiego weekendu z narciarstwem alpejskim.

Od Zakopanego przez Czarną Górę, Krynicę Zdrój, Zawoję i Szczawnicę toczyła się walka o miejsce o finale. Decydujące zawody miały powrócić do zimowej stolicy Polski, ale finalnie odbyły się tuż nad potokiem Grajcarek. Do piątkowej rywalizacji w slalomie i slalomie gigancie uprawionych było nieco ponad 40 zawodniczek i ponad 60 zawodników, ale nie wszyscy stanęli na starcie.

Choć na termometrach było plus 12 stopni Celsjusza, to na uczestników czekała dobrze przygotowana trasa oznaczona kolorem czerwonym i licząca w gigancie 1000 m. Pokonanie jej najlepszym zajmowało poniżej minuty.

Faworyci cyklu nie zawiedli, a ostatecznie po dwóch przejazdach na fotelu lidera w slalomie gigancie zasiedli Katarzyna Wąsek i Dominik Białobrzycki. Reprezentantka Collegium Civitas zwyciężyła też w slalomie i po raz kolejny w tym sezonie wyjeździła sobie dublet. Wśród mężczyzn w slalomie najlepszy był Juliusz Mitan, który o ponad sekundę wyprzedził wspomnianego już zawodnika AWF Katowice.

– Warunki do jazdy były fantastyczne i nie spodziewałam się, że będzie tak dobrze. Muszę też podziękować tacie, który zrobił mi wczoraj narty. Chyba nikt się nie oczekiwał takich warunków. Pierwszy przejazd pojechałam bardzo asekuracyjnie, bo podczas oglądana trasy widziałam, że śnieg jest twardy i nie widziałam czego się spodziewać. Okazało się, że nigdy wcześniej nie jechało mi się tak super giganta – mówiła po starcie Katarzyna Wąsek.

– Wygrałem tu giganta tydzień temu i jechałem bardzo zmotywowany. Warunki do jazdy, były perfekcyjne. Jak przyjechaliśmy to dostaliśmy informacje, że na trasie jest lód. Tak też było i udało się rozegrać zawody na wysokim poziomie. To na pewno jest jedna z trudniejszych tras w całym cyklu i tu też odbywają się Mistrzostwa Polski seniorów. To świadczy najlepiej o tym, że trasa jest wymagająca – dodał Dominik Białobrzycki.

Bohaterami dnia zostali wspomniani Katarzyna Wąsek i Dominik Białobrzycki, którzy uzyskali najlepsze łączne rezultaty w dwuboju. W nagrodę przez najbliższe trzy miesiące będą mogli użytkować samochód ufundowany przez sponsora zawodów – Toyota W&J Wiśniewski. Przekazanie symbolicznych kluczyków, a także ogłoszenie zdobywców Kryształowej Kuli tego sezonu odbędzie się w sobotę.

Jutro uczennicy zawodów przenoszą się do Czarnej Góry obok Białki Tatrzańskiej, gdzie wyłonieni zostaną zwycięzcy w slalomie równoległym. O stypendium wynoszące 10 tys. złotych powalczy tylko najlepsza 16-tka kobiet i mężczyzn z klasyfikacji generalnej slalomu. Natomiast w niedziele nowość, rywalizacja zespołów mieszanych.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Partnerami imprezy są Grupa Lotos S.A i Ministerstwo Sportu. Nagrody ufundowali: firmy Rossingol, Dynastar, Lange, oraz Toyota W&J Wiśniewski.

Autor: Robert Zakrzewski

AZS Winter Cup – finał wyniki

Slalom Gigant kobiet

1. Katarzyna Wąsek ( CC Warszawa) 1:59,50

2. Maria Łuczak (Ume Łódź) 2:00,71

3. Aleksandra Malinowska (UJ Kraków) 2:02,02

Slalom Gigant mężczyzn

1. Dominik Białobrzycki (AWF Katowice) 1:57,08

2. Antoni Szczepanik (PW Warszawa) 1:57,23

3. Norbert Wróbel (AWF Kraków) 1:57.81

Slalom kobiet

1. Katarzyna Wąsek (CC Warszawa) 1:39.18

2. Iwona Kohut (AWF Wrocław) 1:40.17

3. Maria Łuczak (Ume Łódź) 1:40.92

Slalom mężczyzn

1. Juliusz Mitan (AGH Kraków) 1:31.68

2. Dominik Białobrzycki (AWF Katowice) 1:32.84

3. Jakub Zastawny (PŚ Gliwice) 1:33.56

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Plus, a nie minus, to jedyne co widać w prognozach pogody. Choć dla narciarzy aura nie jest zbyt łaskawa, to przed studentami prawdziwa kumulacja startów. W weekend wyłonieni zostaną zwycięzcy prestiżowego cyklu AZS Winter Cup. Następnie do rywalizacji przystąpią uczestnicy Akademickich Mistrzostw Polski.

Dla kogo stypendium? Dla kogo auto? 

Finał tegorocznego cyklu odbędzie się w Szczawnicy, a nie jak wcześniej planowano na stoku Harenda, w zimowej stolicy Polski. Wystąpi ponad 40 narciarek i 60 narciarzy wyłonionych na podstawie pięciu imprez eliminacyjnych. Walczyć oni będą o miejsca na podium, ale nie tylko.

Zwycięzcy klasyfikacji generalnej otrzymają Kryształową Kulę, tak jak podczas zawodów w ramach Pucharu Świata. Najlepsza zawodniczka i zawodnik z łącznym czasem w dwuboju otrzymają w użytkowanie na trzy miesiące samochód. Nagrodę ufundował sponsor zawodów – Toyota W&J Wiśniewski.

To nie wszystko, bo najlepsza 16 wśród kobiet i mężczyzn slalomu w klasyfikacji końcowej awansuje do sobotniego slalomu równoległego. Zawody odbywać będą się w systemie pucharowym i do kolejnej rundy awansują zwycięzca par. Specjalną stypendium dla triumfatorów ufundowała firma Lotos i wynosi aż 20 tys złotych.

– W zawodach eliminacyjnych AZS Winter Cup może wystartować każdy, ale finał jest przeznaczony tylko dla najlepszych. Często ostatni wyścig ma bardzo duże znaczenie dla układu klasyfikacji. Dodatkowo rywalizacja toczy się o ciekawe nagrody. Moim zdaniem to jedne z największych premii w kraju dla alpejczyków – mówi Rafał Jachimiak, wiceprezes AZS Warszawa, organizator zawodów.

Zjazd pretendentów  

Jedną z faworytek zmagań jest Katarzyna Wąsek, która po pięciu konkurencjach prowadzi w klasyfikacji generalnej zarówno w slalomie jak i slalomie gigancie. W tym sezonie reprezentantka Collegium Civitas aż trzykrotnie wygrywała zawody w obu wspomnianych konkurencjach. Swojej szansy na zajęcie pierwszego miejsca w finale szukać będzie też Helena Kubasiewicz z Akademii Leona Koźmińskiego czy Katarzyna Ostrowska z Politechniki Warszawskiej.

– Ostatnio bardzo dobrze jeździ mi się gigant. Czuje się w nim dość pewnie, mimo, że na treningi poświęcam mało czasu, ale za to jazda na świeżości wychodzi mi bardzo dobrze. Ze slalomem bywa różnie, bo nigdy nie wiem czego się spodziewać, chociaż dotychczas, oprócz jednego, wygrałam wszystkie. Co do równoległego, to lubię bardzo taki rodzaj rywalizacji. Mam nadzieje, że pójdzie mi równie dobrze jak w zeszłym roku, chociaż to bardzo losowa konkurencja i wszystko się może zdarzyć – powiedziała Katarzyna Wąsek, która rok temu wygrała slalomie równoległym.

Wśród mężczyzn trudno pokusić się o wskazanie faworyta, choć nieoficjalny dominator cyklu jest jeden – Maciej Żabski. W gigancie po pięciu zawodach prowadzi Norbert Wróbel z AWF Kraków, a w slalomie pierwszy jest Dominik Białobrzycki z AWF Katowice, który jest też na trzecim miejscu w gigancie. Dobrze radzi sobie też Paweł Jaksina z Politechniki Krakowskiej, który w gigancie jest drugi ze stratą jedynie 40 punktów do lidera.

Duch drużyny

Nowością podczas tegorocznego finału AZS Winter Cup będzie „Team Event” rozegrany w niedzielę. Impreza zaplanowana jest na osiem zespołów mieszanych składających się z dwójki kobiet i mężczyzn. Zawodnicy i zawodniczki w czasie jednej rundy mają do wykonania po dwa przejazdy. Później następuje zmiana trasy. Organizatorzy liczą, że taka zespołowa rywalizacja dostarczy dodatkowych emocji.

– AZS to studenci, ale też sekcje umożliwiające rozwój różnych pasji sportowych. Cieszą nas wybitne jednostki, ale chcemy, żeby na uczelniach mogli zebrać się wszyscy narciarze i trenowali razem. Później mogli razem walczyć o wygraną, wspierali się nawzajem i tworzyć ciekawą atmosferę. Myślę, że takie wydarzenie zespołowe jest przypieczętowaniem takiej idei – wyjaśnia Rafał Jachimiak.

Rozgrzewka przed Akademickimi Mistrzostwami Polski 

To będzie dopiero półmetek narciarskich zmagań. Od 28 lutego do 3 marca rozgrywane będą Akademickie Mistrzostwa Polski w narciarstwie alpejskim. Zawody wracają do kalendarza po chwilowej przerwie. W 2020 roku jedynie w tej dyscyplinie nie wyłoniono najlepszych studentów i studentek. Zawody zostały odwołane w trosce o bezpieczeństwo uczestników.

Widać jednak, że zainteresowanie startami jest spore, bo chęć udziału w zawodach wyraziło blisko 400 osób z 48 szkół wyższych. Oprócz stałych bywalców nie zabraknie też debiutantów i debiutantek, którzy mogą pojechać po najcenniejsze medale.

– Na AMP-y oczywiście się wybieram i tak, będą to moje pierwsze akademickie mistrzostwa. To będą bardzo intensywne dni, ale już nie mogę się doczekać, ponieważ start w zawodach organizowanych przez AZS to sama przyjemność – dodała Katarzyna Wąsek, studentka socjologii, marketingu i reklamy.

W tym roku sposób rozgrywania Akademickich Mistrzostwa Polski uległ pewnej zmianie. Do tej pory jednego dnia w gigancie odbywały się eliminacje i finał. Teraz zwycięzców we wszystkich konkurencjach poznamy dopiero ostatniego, trzeciego dnia trwania imprezy. Wcześniej rozgrywane będą eliminacje z podziałem na dwie strefy, a do finałów w slalomie i slalomie gigancie awansuje najlepsza 50-tka wśród kobiet i mężczyzn.

– Uważam, że frekwencja jest dobra i pozwala stwierdzić, że jak na obecne czasy jest głód rywalizacji. Oczywiście jest pewien spadek, ale nie jest on tak duży jak w innych dyscyplinach. Cieszymy się i trzymamy kciuki, żeby warunki do rywalizacji były jak najlepsze, bo jeśli chodzi o Akademickie Mistrzostwa Polski jest to bardzo duże przedsięwzięcie. W tym roku jest zmiana regulaminu i finał będzie przypominał ten znany z AZS Winter Cup – dodaje nasz rozmówca.

W 2019 roku złote medale w slalomie gigancie zdobyli Hanna Miśniakiewicz (UWr Wrocław) i Adam Chrapek (PŚ Gliwice), a w slalomie najlepsi byli Zofia Stelmach (AWF Kraków) oraz Antoni Szczepanik (AGH Kraków). Z wspomnianej czwórki teraz wystartuje tylko ten ostatni, który tym razem pojedzie w barwach Politechniki Warszawskiej.

Atmosfera Zdrowie Sport 

To z pewnością nie będzie impreza taka sama jak w poprzednich latach. Organizatorzy przypominają o panujących obostrzeniach, ale:

– Musimy brać pod uwagę, że od 1 marca mogą wejść w życie nowe obostrzenia i być na to przygotowani. Jest parę elementów na które trzeba zwracać uwagę dla naszego wspólnego dobra i bezpieczeństwa. Mam tu na myśli noszenie maseczek czy dezynfekcje rąk. Jest to duży sprawdzian odpowiedzialności dla nas wszystkich, bo każdy ma swobodę działania, ale trzeba pamiętać, że obowiązują pewne zasady. Teraz postawmy na atmosferę i sport, a na zabawę przyjdzie jeszcze czas, choć wiem że młodość musi się wyszaleć – dodał wiceprezes AZS Warszawa.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Partnerami imprezy są Grupa Lotos S.A i Ministerstwo Sportu. Nagrody ufundowali: firmy Rossingol, Dynastar, Lange, oraz Toyota W&J Wiśniewski.

Patronem medialnym AZS Winter Cup jest Magazyn NTN Snow & More i skifoto.pl. Patronem medialnym Akademickich Mistrzostw Polski jest Przegląd Sportowy i Onet.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Michał Szypliński

Stawka większa niż trzy punkty – tak można określić rangę akademickich derbów pomiędzy AZS Uniwersytetem Warszawskim i AZS Uniwersytetem Gdańskim w ekstralidze futsalu. W ostatnim spotkaniu rundy zasadniczej zawodniczki walczyły o fazę pucharową i uniknięcie barażów.

Przed sobotnim spotkaniem rozgrywanym w Centrum Sportu i Rekreacji UW trudno było jednoznacznie wskazać faworytki. W tabeli grupy północnej drużyna AZS Uniwersytetu Warszawskiego zajmowała czwarte miejsce z identycznym dorobkiem punktowym, co piąte Gdańszczanki. Gospodynie wyprzedzały rywalki jedynie dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu. O tym, że mecz miał być wyrównany świadczyć mogło to, że w grudniu w Ergo Arenie padł remis 0:0.

Golem mogła powitać podopieczne Tomasza Aftańskiego, Emilia Jarzyna. Zaledwie pół minuty od rozpoczęcia gry zawodniczka z numerem 17 znalazła się na wprost bramki rywalek, ale trafiła piłką w słupek. Chwilę później z prawej strony pola karnego przedzierała się Agnieszka Gołębiowska. Jednak na raty została powstrzymana przez bramkarkę, a później przez zawodniczkę z pola.

Gdy wydawało się, że futsalistki AZS UW są na fali wznoszącej, gola na 1:0 zdobyła drużyna z Pomorza. W 3 minucie spotkania zawodniczki występujące w białych strojach krótko rozegrały aut, a mocnym strzałem popisała się Lidia Sowińska.

Po kilkunastu minutach wielkiego pecha miała wspomniana już Gołębiowska, która najpierw po przejęciu piłki przez UW znalazła się sam na sam z bramkarką rywalek, ale uderzyła obok słupka. W odpowiedzi zaatakowały Gdańszczanki, a zawodniczka z Warszawy tak niefortunnie interweniowała w swoim polu karnym, że zdobyła gola samobójczego.

Ostatnią bramkę w pierwszej połowie zdobyła, na dwie minuty przed końcem tej części, Natalia Świętoniowska, wykańczając akcję koleżanki i z najbliższej odległości kierując piłkę do bramki AZS UW. Jeśli w drugich dwudziestych minutach stołeczna drużyna myślała o miejscu w fazie pucharowej, to musiała wygrać to spotkanie.

Zadanie bardzo szybko się skompilowało, bo już 30 sekund po powrocie na parkiet swoją drugą bramkę w tym meczu zdobyła Lidia Sowińska, po dobrym rozegraniu rzutu rożnego. Chwilę wcześniej zespół UW ratowała bramkarka Natalia Mikuła, ale jak się okazało nie na długo. Młoda zawodniczka, w tym meczu, jeszcze nie raz musiała popisywać się udanymi interwencjami wychodząc cało z akcji trzy na jeden, czy kilku pojedynków z mającą spory apetyt na gola – Natalią Urbanowicz. Zawodniczka AZS UG zdołała się wpisać na listę strzelczyń dopiero w 38 minucie meczu ustalając rezultat na 5:0.

Swoje nieliczne okazje na zdobycie choćby honorowej bramki miały zawodniczki AZS UW. W najlepszej z nich Paulina Pokraśniewicz wyszła z szybką kontrą biegnąc przez niemal pół boiska, ale interwencja obrończyni i bramkarki Malwina Ciesielskiej zmusiły ją do oddania niecelnego strzału.

Dzięki temu zwycięstwu do rundy pucharowej awansowała drużyna AZS Uniwersytetu Gdańskiego, która zmierzy się z najlepszym z zespołem z grupy południowej. W meczu barażowym o utrzymanie AZS Uniwersytet Warszawski walczyć będzie z którymś z zespołem z 1 ligi, który zajął w swoje grupie 2 miejsce.

– Trochę czuwała nad nami opatrzność w tej pierwszej akcji, ale to była nieco przypadkowa akcja. Rywalka świetnie się znalazła, ale nie wykorzystała okazji. Myślę jednak, że mecz był pod nasze dyktando i pokazuje to wynik. Z minuty na minutę zdobywaliśmy coraz więcej odwagi i uważam, że to miejsce w ekstraklasie nam się należy. Cieszymy się, a rywalkom życzymy powodzenia w barażach, bo to jest fajny zespół wykonujący dużo pracy – ocenił Tomasz Aftański, trener AZS UG.

– Gdańsk miał pierwszą poważną okazję i strzelił gola. My miałyśmy wcześniej dwie-trzy sytuacje, których nie wykorzystałyśmy. W futsalu nie ma not za styl, tylko liczą się zdobyte bramki i z tego trzeba się rozliczać. Na pewno jednak zagrałyśmy dużo lepsze spotkanie, niż dwa poprzednie ligowe starcia z AZS SGGW i AZS AWF – mówiła po meczu Maria Wąsowska, trenerka AZS UW.

Wspomniana drużyna AZS SGGW Warszawa przegrała na wyjeździe z Unifreeze Górzno 0:3 i zajęła ostatnie miejsce w grupie z dorobkiem 4 punktów. Oznacza to spadek z ekstraligi. Nawet w przypadku zwycięstwa odniesionego nad popularnymi Truskaweczkami sytuacja azetesiaczek już nie uległaby zmianie, bo miały gorszy bilans w bezpośrednich meczach z AZS UW.

Autor: Robert Zakrzewski

Pełne emocji, ale i podtekstów, takie były koszykarskie derby Warszawy w których zmierzyły się zawodniczki AZS Uniwersytetu Warszawskiego i stołecznej Polonii. Na zakończenie rundy zasadniczej gospodynie walczyły o lepsze miejsce w fazie play-off.

W środowy wieczór w hali przy ulicy Szturmowej zawodniczki AZS Uniwersytetu Warszawskiego zamierzały przerwać zwycięską passę koszykarek Polonii i wziąć rewanż za minimalną porażkę odniesioną w listopadzie przy ul. Konwiktorskiej (70:66). Faworytkami meczu były gościnie, które prowadzą w tabeli 1 ligi z kompletem 17 zwycięstw. Natomiast koszykarki uniwerku plasowały się na 7. pozycji mając za sobą udaną serię czterech wygranych z rzędu.

Gospodynie od początku ruszyły ambitnie do ataku. Już w pierwszej akcji meczu dwa punkty zdobyła Weronika Preihs. Po chwili do remisu doprowadziła była zawodniczka AZS UW – Natalia Bucyk. Przez kilka kolejnych minut punktowały tylko azetesiaczki m.in. za sprawą Katarzyny Świeżak czy wspomnianej Preihs. Przy stanie 11:2 o czas poprosił trener Polonii – Piotr Rozwadowski, który zastępował na ławce Macieja Gordona.

Po powrocie na parkiet czarne koszule zaczęły odrabiać straty. W pewnym momencie było już 12:9, ale dzięki przechwytom i trafieniom Kingi Dzierbickiej, Katarzyny Świeżak czy też Weroniki Preihs widniał rezultat 25:15. Ostatecznie emocjonująca pierwsza kwarta zakończyła się rezultatem 25:23.

Druga odsłona rozpoczęła się od trafienia skutecznej Preihs, a po chwili 30 punkt dla AZS zdobyła Monika Ziobro. Straty rzutem za dwa zniwelowała polonistka Justyna Kowalska. Na minutę przed końcem pierwszej połowy azetesiaczki prowadziły już tylko 36:34, ale Kinga Dzierbicka popisała się fanatycznym rzutem za trzy punty. Po chwili Alicja Janczak odpowiedziała trafieniem za dwa i było 39:36.

W trzeciej kwarcie sygnał do ataku dały polonistki, które po punktach Leszczyńskiej i Bucyk wyszły na pierwsze w tym meczu prowadzenie (40:39). Przyjezdne wrzuciły wyższy bieg i wyszły na 11 punktowe prowadzenie (52:41). Na pewien czas coś się zacięło z obu stron, bo drużyny z rzadka poprawiały swój dorobek. Jednak dzięki rzutom osobistym AZS zdołał zmniejszyć straty do pięciu punktów (58:53).

Ostatnie dziesięć minut rywalizacji udanie rozpoczęły zawodniczki AZS UW dzięki trafieniu Kingi Dzierbickiej. Kilka kolejnych piłek trafiły zawodniczki Polonii i znów uciekły rywalkom na dziesięć punktów (65:55). Nadzieje gospodyniom dała Monika Ziobro zmniejszając stratę do 5 punktów, a na zaledwie 30 sekund przed końcem rzutem za trzy wspomniana Dzierbicka doprowadziła do stykowego rezultatu 71:72. Przed samym końcem meczu piłkę otrzymała Weronika Preihs i dała prowadzenie uniwerkowi 73:72. Na dwie sekundy przed końcem o czas poprosił trener Polonii, ale w ostatniej akcji meczu ich zawodniczka oddała rzut już po syrenie.

– Miałyśmy dobry początek i dobrą pierwszą połowę. Trzecia kwarta była ewidentnie słabsza i wyszłyśmy na nią bez koncentracji i stąd się wzięła przewaga Polonii. Było za dużo gry indywidualnej i braku komunikacji. Później wróciłyśmy do gry i zaczęłyśmy stosować zagrania, które mamy przetrenowane. Fajne było, to że dziewczyny wierzyły w to że możemy ten mecz wygrać. Nie było jakiegoś momentu zawahania, odpuszczenia czy rezygnacji – mówiła po meczu Małgorzata Zaroń, trenerka AZS UW, która jako zawodniczka reprezentowała barwy Polonii.

Najwięcej punktów dla drużyny AZS UW zdobyła Weronika Preihs, bo aż 22. Nieco mniej oczek dorzuciły Kinga Dzierzbicka (18) i Katarzyna Świeżak (15).

Dzięki temu zwycięstwu drużyna AZS Uniwersytetu Warszawskiego awansowała na 6. miejsce w tabeli 1 ligi w gr. A po rundzie zasadniczej i w kolejnej fazie zmierzy się z KKS Olsztyn. Spotkania toczyć będą się do dwóch zwycięstw.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: KU AZS Uniwersytet Warszawski/archiwum

AZS Uniwersytet Warszawski – Polonia Warszawa

73:72

(25:23,14:13,14:22,20:14)

Mecz, który miał być tylko formalnością zamienił się w emocjonujący pojedynek. Choć szczypiorniści AZS Uniwersytetu Warszawskiego wygrali z ostatnią drużyną w tabeli – SMS ZPRP Płock 23:20, to nie mają wielkich powodów do zadowolenia. Losy spotkania rozstrzygnęły się dopiero w ostatnich trzech minutach.

Już w pierwsze akcji na prowadzenie wyszła drużyna gospodarzy za sprawą Ernesta Pilarskiego. Po chwili kolejne trafienia dla AZS Uniwersytetu Warszawskiego dołożyli Wiktor Przybysz, Szymon Salamoński i Dawid Szpejna. W szóstej minucie azetesiacy prowadzili już 4:0 i wydawało się, że wygrana z zespołem, który w tym sezonie przegrał wszystkie swoje mecze jest niemal pewna.

Coś się jednak zacięło w dobrze działających trybach maszyny. Sygnał do ataku dał Andrzej Widomski zdobywając pierwszą bramkę dla młodej drużyny z Płocka. Zanim się nie spostrzeżono był już remis 4:4. Gospodarze nie potrafili wrócić na swoje tory, a goście grali ambitnie i z fantazją.

Zespoły punktowały się wzajemnie, ale żadna ze stron nie mogła objąć przewagi wynoszącej więcej niż jedna bramka. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 12:11, a ostatnie trafienie w tej części zdobył Michał Steć. Wyrównać miał szanse jeszcze Widomski z wolnego, ale jego sprytny rzut  mijający mur obronił bramkarz AZS – Krzysztof Lipka.

Druga połowa zaczęła się od bramki grającego w czerwonej koszulce Krzysztofa Mitruczuka, który wykorzystał rzut karny. Na tablicy świetlnej znów był remis, ale niezbyt długo, bo na prowadzenie 13:12 gospodarzy wyprowadziły obrotowy Ernest Pilarski. W odpowiedzi celnością popisał się bramkarz SMS Mateusz Węgliński, który przerzucił cały parkiet i trafił do siatki rywali. Było to w momencie, gdy AZS grał z wycofanym bramkarzem.

Na sześć minut przed końcem meczu utrzymywał się wynik 20:19. Wtedy więcej zimnej krwi i doświadczenia okazali zawodnicy AZS. Dwie bramki zdobył Olaf Zagroda, a jedną dołożył wspominany już Pilarski. Rezultat na 23:20 ustalił 18-letni rozgrywający Andrzej Widomski.

Mimo zwycięstwa po meczu trener AZS Uniwersytetu Warszawskiego Piotr Obrusiewicz nie był zadowolony z postawy swoich podopiecznych.

– Kiedyś znany polityk powiedział, że nie ważne jak się zaczyna, ale jak się kończy. Tym razem początek był obiecujący, ale poluzowaliśmy. Przyjechali do nas młodzi i ambitni zawodnicy na co uczulałem chłopaków. Rywale zrobili na mnie dobre wrażenie i ich trener powinien być z nich zadowolony, bo ja tego samego nie mogę powiedzieć o moim zespole i o tym jak grali tym razem. Strasznie dużo popełniliśmy błędów technicznych, a spowodowane to moim zdaniem było brakiem koncentracji. Starsi zawodnicy, których mam w zespole podeszli do tego meczu tak, że skoro przyjechała ostatnia drużyna to na pewno wygramy mecz. Jestem brzydko mówiąc zażenowany taką postawą – mówił trener AZS UW i były reprezentant Polski w piłce ręcznej.

Najwięcej bramek w drużynie AZS Uniwersytetu Warszawskiego zdobył Olaf Zagroda – 6, o jedno trafienie mniej dołożył Ernest Pilarski. Dla porównania najlepszy strzelec w drużynie SMS ZPRP Płock Andrzej Widomski miał na koncie 11 bramek.

Azetesiacy w tabeli 1 ligi gr. C zajmują 4. miejsce z dorobkiem 23 punktów. W następnej kolejce drużyna AZS UW będzie pauzować, a na parkiet wróci dopiero 20 marca.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Marcin Selerski

AZS Uniwersytet Warszawski – SMS ZPRP Płock

23:20 (12:11)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W Kazimierzu Dolnym odbyły się zawody na szczycie. W filmowej stolicy Polski rozegrano historyczne połączone Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza oraz Akademickie Mistrzostwa Województwa Lubelskiego w snowboardzie. Wszystko wskazuje, że to nie koniec udanej współpracy obu środowisk.

W tłusty czwartek Stacja Narciarska Kazimierz była opanowana przez miłośników jazdy na desce. Chęć walki o medale wyraziło blisko 40 osób z kilku uczelni: m.in. Uniwersytetu Warszawskiego, Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej, Politechniki Warszawskiej, Uniwersytetu Medycznego w Lublinie czy Szkoły Głównej Handlowej w Warszawskie.

Uczestnicy imprezy rywalizowali w slalomie gigancie i mieli do pokonania dwa przejazdy Długość trasy liczyła blisko 500 metrów i pokonanie jej najlepszym zajmowało poniżej 30 sekund. Zmagania odbywały się w prawdziwe zimowych warunkach. Termometry wskazywały minus 9 stopni Celsjusza, a z nieba ciągle dostarczany był biały puch.

Bohaterką imprezy została Olga Magdziarz, która wracała do domu z trzema medalami. Reprezentantka lubelskiego UMCS uzyskała najlepszy łączny wynik spośród wszystkich snowboardzistek (53.79), pokonując stok szybciej niż nie jeden z mężczyzn. Kilka godzin wcześniej podczas rozgrywanych Akademickich Mistrzostw Województwa Lubelskiego w narciarstwie alpejskim wygrała zarówno w slalomie i slalomie gigancie.

– Wiem, że jest toczony spór czy lepsze są narty czy snowboard, ale ja nie potrafię wybrać. Co do samej imprezy, to było bardzo dobrze. Padał śnieg, ale pod spodem było twardo i nie było żadnych dziur. Trasa była łatwa porównując ją choćby z AMP-ami, ale też nachylenie stoku jest tu dużo mniejsze. Było za to bardzo zimno i nawet ledwo mogę mówić – mówiła szczęśliwa Olga Magdziarz.

Z dobrej strony zaprezentowali się snowboardziści SGGW. Akademicką Mistrzynią Warszawy i Mazowsza została Matylda Starzyńska, a wśród mężczyzn zwyciężył Gabriel Seroczyński, który z łącznym czasem 51,21 s nie miał sobie równych na stoku.

– Było super, tylko nieco zimno. Trasa mogła być lepsza, ale doceniam też pracę organizatorów, bo widzę z czym trzeba było się zmagać. Ponieważ trenuję normalnie w klubie więc nie miałem problemów z formą. Trenowałem w zeszły weekend i będę jeździł też w przyszły. Jest to miłe uczucie wygrać. Uważam, że czasy zawsze mogą być lepsze, ale tym razem to moje wyniki były najlepsze – powiedział Gabriel Seroczyński.

W klasyfikacji drużynowej Akademickich Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza wśród kobiet zwyciężyła Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego, a wśród mężczyzn najlepsza okazała się Politechnika Warszawska.

Impreza była dobrą okazją do wymiany doświadczeń i pomysłów między środowiskami, a w przyszłości zaowocować ma dalszą współpracą. Wspólne zawody pozwoliły nie tylko rywalizować w nieco większym gronie, ale też sprawdzić się na tle kolegów i koleżanek z innego województwa.

Organizatorem wydarzenia były AZS Lublin i AZS Warszawa. Akademickie Mistrzostwa Warszawy i Mazowsza finansowane są przez Ministerstwo Sportu i m.st. Warszawa.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Marcin Klimczak

AMWiM – wyniki kobiet 

1. Starzyńska Matylda (SGGW Warszawa) 1:02,52

2. Starmach Lena (PW Warszawa) 1:04,52

3. Czarnowska Aleksandra (SGGW Warszawa) 1:06,52

AMWiM – wyniki mężczyzn 

1. Seroczyński Gabriel (SGGW Warszawa) 0:51,21

2. Korczyński Piotr (UW Warszawa) 0:55,79

3. Matuszyk Mikołaj(PW Warszawa) 0:56,03

AMWiM – wyniki drużynowe kobiet 

1. Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego

2. Uniwersytet Warszawski

3. Politechnika Warszawska

AMWiM – wyniki drużynowe mężczyzn 

1. Politechnika Warszawska

2. Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego

3. Uniwersytet Warszawski

 

Futsalistki AZS AWF Warszawa udowodniły, że zasługują na swój przydomek. Królowe Warszawy pokonały w akademickich derbach stolicy AZS Uniwersytet Warszawski 4:1. Wygrana dała zespołowi z Bielan prowadzenie w tabeli Ekstraligi.

Początek meczu rozgrywanego w mroźny niedzielny wieczór mógł rozgrzać każdego. Zaledwie po trzech minutach spotkania gospodynie musiały zmieniać wszystkie swoje założenia. Tyle czasu zajęło bowiem zawodniczkom warszawskiego AZS AWF wyprowadzenie trzech ciosów, które zaważyły o dalszym przebiegu spotkania. To był zwrot akcji niczym w prawdziwej Grze o Tron. Jeśli więc ktoś włączył internetową relację w 4 minucie, to stracili sporo.

Już 90 sekund od pierwszego gwizdka samobójczego gola zdobyła jedna z zawodniczek AZS Uniwersytetu Warszawskiego, która tak niefortunnie interweniowała po strzele Magdaleny Zduńczyk, że skierowała piłkę do własnej bramki. Chwilę później podwyższyła Anna Kowalczyk, która przejęła piłkę na połowie UW. Choć była naciskana przez rywalki, to zdołała precyzyjny uderzyć.

W tym momencie o czas poprosiła trenerka zespołu AZS UW, chcąc przekazać kilka uwag swoim podopiecznym, ale z pewnością wybić rywalki z natarcia. Po powrocie na parkiet szybko padł gol, ale dla drużyny z Bielan. Na listę strzelczyń znów wpisała się Anna Kowalczyk, która wykończyła podanie wzdłuż bramki.

Choć po takim początku spodziewać można było się wysokiego rezultatu, to jednak widowisko zrobiło się bardziej wyrównane. Mecz był toczony w szybkim tempie i żadnej ze stron nie można było odmówić woli walki.

W 15 minucie tuż przed polem karnym AWF przewracana była Emilia Jarzyna, jednak zdaniem sędzin nie było faulu. W odpowiedzi strzelała wspomniana Kowalczyk, a po jednej z kontr celnie uderzała Paulina Pokraśniewicz. To tylko kilka z sytuacji, ale do przerwy wynik nie uległ już zmianie.

– Udany początek dał nam możliwość, żeby uspokoić nieco grę i dać możliwość występu innym zawodniczkom, które zwykle mniej czasu spędzają na parkiecie. Na pewno nie spodziewaliśmy się takiego otwarcia. Każdy mecz jest inny i do każdego trzeba podchodzić bardzo skupionym – mówił Marcin Malinowski, trener AZS AWF Warszawa.

Po zmianie stron zaatakowały zawodniczki AZS Uniwersytetu Warszawskiego. Strzał Jarzyny sprzed pola karnego został zablokowany, a później z dystansu uderzała Julia Przybyłkowicz. W bramce AZS AWF czujność zachowała jednak Klaudia Kowalska mająca na koncie tytuł mistrzyni Polski w piłce trawiastej z Górnikiem Łęczna.

Gdy wydawało się, że grające we własnej hali zawodniczki UW rozwijają żagle, to w 22 minucie gola na 4:0 zdobyła Joanna Krzyżanowska posyłając piłkę pod poprzeczkę. Podwyższyć mogła jeszcze Anna Kowalczyk, która znalazła się oko w oko z Natalią Mikułą, ale młoda bramkarka uniwerku w tym pojedynku była górą.

Mecz zrobił się otwarty i nie brakowało szybkich kontr, ale piłka w bramce znalazła się już tylko raz. W 34 minucie Emilia Jarzyna wykonywała rzut wolny tuż przed samym polem karnym. Huknęła mocno i precyzyjnie znajdując lukę w ustawionym murze.  Ostatecznie spotkanie zakończyło się podobnym zwycięstwem AZS AWF jak listopadowy pojedynek rozgrywany w hali przy Marymonckiej w pierwszej rundzie (3:1).

– Szybko stracone bramki nie pomogły w realizacji przedmeczowych założeń. Mój zespół pokazał jednak, że potrafi walczyć. Chociaż nie mogłyśmy strzelić gola z akcji, to udało się po rzucie wolnym i takich rozwiązań też trzeba szukać. AZS AWF na pewno był faworytem tego meczu, bo w swoim składzie ma byłe i obecne reprezentantki Polski. Miałyśmy plan na ten mecz, ale trzeba było go szybko modyfikować. Teraz szukamy punktów w kolejnych meczach – mówiła po meczu Maria Wąsowska, trenerka AZS UW.

Do końca fazy rozgrywek prowadzonych w grupach pozostałych już tylko dwie kolejki. Najlepsze cztery drużyny awansują do fazy pucharowej, a piąta zagra w barażu o utrzymanie. Najbliższe mecze odbędą się 13 lutego. W kolejnych akademickich derbach AZS SGGW podejmie AZS UW, a AZS AWF zagra na wyjeździe z AZS Uniwersytetem Gdańskim.

W tabeli ekstraligi gr. północnej AZS AWF Warszawa zajmuje pierwsze miejsce z dorobkiem 20 punktów, nie ponosząc jeszcze w tym sezonie porażki. Na czwartym miejscu plasuje się AZS Uniwersytet Warszawski z dorobkiem 7 punktów, a szósty jest AZS SGGW mający jedno oczko.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: azsawf, własne

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Katarzyna Wąsek zawojowała Zawoję. W piątek największa wieś w Polsce, położona u stóp Babiej Góry była gospodarzem czwartego etapu zawodów AZS Winter Cup. Rumieńców całej rywalizacji dodawała walka o medale w ramach Akademickich Mistrzostw Warszawy i Mazowsza w narciarstwie alpejskim.

Choć do kraju zawitała odwilż, to na stoku Mosorny Groń wciąż jeszcze można było poczuć resztki zimowej atmosfery. Termometry wskazywały zero stopni, ale zdaniem uczestników przygotowana trasa dobrze nadawał się do jazdy. Zresztą warunki dla wszystkich były takie same. Zawodnicy i zawodniczki mierzyli się z trasą oznaczoną kolorem czerwonym i w gigancie liczącą nieco ponad 1000 metrów.

Mimo trwającej sesji łącznie zgłosiło się blisko 100 uczestników. Zgodnie z obowiązującymi przepisami wszyscy oni musieli posiadać licencję Polskiego Związku Narciarskiego. Mimo, że taka piękna zima w naszym kraju nie zdarza się często, to amatorzy białego sportu z górki będą mieli pewnie dopiero podczas kolejnych zawodów AZS Winter Cup.

Szybkich przejazdów, walki o ułamki sekund, ale też upadków nie brakowało. Ostatecznie w klasyfikacji open AZS Winter Cup w slalomie gigancie i slalomie zwyciężyła Katarzyna Wąsek z Collegium Civitas, która została też Akademicką Mistrzynią Warszawy i Mazowsza.

Zawodniczka stoczyła zacięty bój o wygraną w slalomie z Heleną Kubasiewicz, która po pierwszy przejeździe traciła jedynie 0.10 sek. do liderki. W drugim przejeździe reprezentantka Akademii Leona Koźmińskiego postawiła wszystko na jedną kartkę i wypadła z trasy przed samą metą.

– Trasa była bardzo przygotowana, bo posypano ją salmiakiem, który związuje śnieg i go utwardza. Startowałam jako dwudziesta i absolutnie nie miałam problemów. Slalom to nie jest moja ulubiona konkurencja. Oczywiście cieszę z wygranej, ale ważne też że nic nie stało się koleżance. Takie 0.10 sek. to w sumie było nic, ale nie wiem czy się obawiałam tego startu. Cieszyłam się już po gigancie, choć chciałam też wygrać w slalomie – mówiła z uśmiechem studentka socjologii, marketingu i reklamy,

W slalomie gigancie po jedynym rozegranym tego dnia przejeździe wygrał Antoni Szczepanik z Politechniki Warszawskiej, który został tym samym Akademickim Mistrzem Warszawy i Mazowsza. W slalomie triumfował Tomasz Pająk z Politechniki Śląskiej, w klasyfikacji Akademickich Mistrzostw Warszawy najlepszy był Andrzej Dziedzic ze Szkoły Głównej Handlowej, który w sumie uplasował się na 10 pozycji.

– Ekipa bardzo dobrze przygotowała trasę. Jadąc tu w czwartek padał deszcz i myślałem, że będzie masakra, ale było super. Widoczność też była bardzo dobra, bo ta mgła utrzymywała się nad startem. Bardzo cieszę się z tego sukcesu, bo to moje pierwsze AZS Winter Cup w życiu – powiedział Andrzej Dziedzic.

Kolejne zawody w ramach AZS Winter Cup powrócą do Małopolski i odbędą się w Szczawnicy. Impreza odbędzie się już 19 lutego.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Partnerami imprezy są Grupa Lotos S.A i Ministerstwo Sportu. Nagrody ufundowali firmy Rosingoll, Dynastar, Lange, oraz Toyota W&J Wińsiewski. Patronem medialnym jest Magazyn NTN Snow & More i skifoto.pl.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: skifoto.pl

AZS Winter Cup: slalom gigant kobiet 

1. Wąsek Katarzyna (CC Warszawa) 1:22,38

2. Zdort Zofia (PW Warszawa) 1:23,05

3. Kubasiewicz Helena ALK Warszawa 1:23,57

AZS Winter Cup: slalom kobiet 

1. Wąsek Katarzyna (CC Warszawa) 1:11,43

2. Kohut Iwona (AWF Wrocław) 1:12,51

3. Haratek Karolina (UJ CM Kraków) 1:13,2

AZS Winter Cup: slalom gigant mężczyzn

1. Szczepanik Antoni (PW Warszawa) 1:23,70

2. Jaksina Paweł PK Kraków 1:23,75

3. Wróbel Norbert AWF Kraków 1:23,88

AZS Winter Cup: slalom mężczyzn

1. Pająk Tomasz (PŚ Gliwice) 1:07,98

2. Białobrzycki Dominik (AWF Katowice) 1:07,99

3. Czerwiński Michał (PK Kraków) 1:09,18

Wyniki: https://wintercup.pl/wyniki/

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zwyciężając sześć spotkań i tracąc zaledwie trzy gole zawodniczki Uniwersytetu Gdańskiego wygrały półfinał Akademickich Mistrzostw Polski w futsalu kobiet. Z zadowoleniem Warszawę opuszcza łącznie siedem drużyn, które wywalczyły przepustkę do ogólnopolskiego finału.

Dwie hale, trzy dni, 16 uczelni i łącznie 40 meczów – tak w liczbach prezentował się półfinał A rozgrywany w stolicy. Trudy turnieju najlepiej zniosły drużyny Uniwersytetu Gdańskiego oraz Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy, które zmierzyły się w meczu o pierwsze miejsce. Dojść do tej fazy rozgrywek wcale nie było łatwo. Bydgoszczanki w półfinale starły się w zaciętym pojedynku z Uniwersytetem Łódzkim i choć wygrały 3:2, to przez większość czasu odrabiały straty.

Uniwersytet Gdański nie pozostawił złudzeń i w finale rozgrywanych na terenie Centrum Sportu i Rekreacji UW zwyciężył 3:1. Dwie bramki zdobyła Lidia Sowińska, a jedną dołożyła Natasza Urbanowicz. Nagrody indywidualne trafiły również do futsalistek z Pomorza. Najlepszą zawodniczką została wybrana Izabela Pawłowska, a najlepszą bramkarką – Weronika Wieżynis.

– Przed nami finały, na które już czekamy z niecierpliwością. Bardzo się cieszę z tego wyniku. Jadąc na taki turniej, nigdy nie wiadomo na kogo się trafi. Dziewczyny zagrały kapitalne zawody i jestem z nich dumny – powiedział Tomasz Aftański, trener Uniwersytetu Gdańskiego.

W meczu o trzecie miejsce Uniwersytet Łódzki nie dał szans Uniwersytetowi Warmińsko-Mazurskiemu w Olsztynie pokonując go aż 8:1. Królową strzelczyń została łodzianka Daria Kurzawa, która w tym spotkaniu zdobyła hat-tricka, a łącznie w turnieju zdobyła 16 bramek.

– Cieszymy się z trzeciego miejsca i gratulujemy drużynie z Bydgoszczy, bo w meczu z nimi zabrakło nam trochę sił. Jedziemy teraz na finały, żeby pokazać, na co nas jeszcze stać i że nie jesteśmy tu przez przypadek. Jak tu przyjechałyśmy, chciałyśmy zająć miejsce w czołowej siódemce, ale apetyt rósł w miarę jedzenia i kolejnych zwycięstw – oceniła Daria Kurzawa.

Chociaż uwaga wszystkich skupiała się na walce o czołowe miejsca, to prawdziwy mecz o stawkę rozgrywany był gdzie indziej. W hali Akademii Wychowania Fizycznego o tej samej porze co spotkanie o pierwsze miejsce grano też o siódmą lokatę, czyli ostatnią dającą awans do finału AMP. Na parkiecie zmierzyły się drużyny Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy i Uniwersytet Medyczny w Łodzi. Wygrała uczelnia nosząca imię ostatniego z Piastów 2:1 po golu Elizy Bryś i to bydgoszczanki zajęły miejsce w finałach.

W turnieju wzięły udział cztery stołeczne uczelnie – Uniwersytet Warszawski, Akademia Wychowania Fizycznego, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego i Szkoła Główna Handlowa. Żadna z nich nie zdołała jednak wywalczyć awansu, chociaż trzy mają zespoły grający w futsalowej ekstralidze. Drużyny akademickie miały jednak z nimi mało wspólnego i dla przykładu trzy zawodniczki grające na co dzień w barwach UW studiuje na SGGW i grało dla tej uczelni.

Finał Akademickich Mistrzostw Polski w futsalu kobiet rozegrany zostanie w Poznaniu w dniach 25-28 lutego.

Organizatorem półfinału Akademickich Mistrzostw Polski w futsalu kobiet był AZS Uniwersytet Warszawski. Głównym sponsorem imprezy jest Grupa LOTOS. Impreza jest dofinansowana przez Ministerstwo Sportu.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Marcin Selerski

Akademickie Mistrzostwa Polski – półfinał A

1.Uniwersytet Gdański|
2. Wyższa Szkoła Gospodarki w Bydgoszczy
3. Uniwersytet Łódzki
4. Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
5. Uniwersytet Szczeciński
6. Akademia Wychowania Fizycznego w Poznaniu
7. Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy
8. Uniwersytet Medyczny w Łodzi
9. Uniwersytet Warszawski
10. Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu
11. Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie
12. Politechnika Gdańska
13-16. Politechnika Łódzka
13-16. Szkoła Główna Handlowa w Warszawie
13-16. Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie
13-16. Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny w Szczecinie