Bez kategorii
nsw-5g3e3zpjeuz9o1ij0b6mi1dj4lfmg2b1hisyh3g2lqzqe-k3efbz4s9bh4z205w-rbkfx3qeuapqrfuljj28fg6d6sa5p1lhmdw5fylqx4j30b4hs57-tykgqhz9koa5
-1
archive,paged,category,category-bez-kategorii,category-1,paged-46,category-paged-46,bridge-core-3.3.2,tribe-no-js,qode-optimizer-1.0.4,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,hide_top_bar_on_mobile_header,qode-smooth-scroll-enabled,qode-theme-ver-30.8.3,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-8.1,vc_non_responsive,elementor-default,elementor-kit-22119

Bez kategorii

Gonili i odrabiali straty aż wyrównali – tak można podsumować starcie futsalistów AZS UW Darkomp Wilanów z Piastem Gliwice. Punkt choć jest cenny, to gospodarzom walczącym o utrzymanie w Statscore Futsal Ekstraklasie nie daje jeszcze spokoju.

W sobotę do Warszawy przyjechała trzecia drużyna w tabeli futsalowej ekstraklasy i finalista tegorocznego Pucharu Polski. Dla obu ekip mecz miał duże znaczenie. Azetesiacy chcą pozostać w krajowej elicie, a przed tym meczem nad strefą spadkową mieli tylko dwa punkty przewagi. Natomiast Piast walczy jeszcze o srebrny medal mistrzostw Polski.

Strzelanie w hali przy ul. Wiertniczej rozpoczął Rafał Franz, który w 7 minucie meczu dał prowadzenie przyjezdnym. Po chwili podwyższył jego kolega Mateusz Mrowiec, po sprytnym uderzeniu piętą. W 11 minucie gry ten sam zawodnik zdobył swoją drugą bramkę podwyższając stan rywalizacji na 3:0.

Choć mogło się wydawać że szykuje się pogrom, to drużyna beniaminka nie składała broni. Przełomowa okazała się 14 minuta, a dokładniej jej 15 sekund. Tyle bowiem wystarczyło zawodnikom AZS UW, żeby zdobyć dwie bramki. Najpierw z gola cieszył się Tomasz Buczek, wykorzystując długie podanie od swojego bramkarza. Natomiast kontaktowego gola zdobył niezawodny Michał Klaus, dla którego było to 26 trafienie w tym sezonie.

Gdy wydawało się, że gospodarze łapią wiatr w żagle, czwartą bramkę dla Piasta zdobył Dominik Solecki, uderzając piłkę z powietrza. Do końca pierwszej połowy zostawały trzy minuty, ale wynik w tej części gry nie uległ już zmianie.

Drugie dwadzieścia minut zaczęło się od dobrej akcji Denisa Lifanowa. Zawodnik grający z numerem 10 na zielonej koszulce musiał jednak poczekać na swoją bramkę. Wcześniej od niego na listę strzelców wpisał się inny azetesiak – Maciej Pikiewicz, który uderzył mocno z dystansu. Po niespełna trzech minutach od powrotu na parkiet był remis 4:4, a to za sprawą wspomnianego już Lifanowa, który wykończył akcję swoich kolegów.

To zadziałało na zawodników Piasta, którzy byli w tym meczu faworytami. Jednak w bramce AZS UW dobrze radził sobie przez cały mecz Marcin Mianowicz, który nie raz popisywał się dobrą interwencją. Goście ponowne prowadzenie objęli w 32 minucie meczu dzięki Brazylijczykowi Rodrigo Dasaievowi, który uderzył pod poprzeczkę.

Na odpowiedź stołecznej drużyny nie trzeba było długo czekać, bo po dwóch minutach wynik meczu na 5:5 ustalił Bartosz Przyborek wykańczając kontratak. Zespół ze Śląska ostatnie pięć minut próbowała grać z wycofanym bramkarzem. Jednak AZS wytrzymał ten napór, choć nie było już okazji żeby uderzyć do pustej bramki.

– Ten punkt cieszy prawie jak trzy, a będzie cieszył jeszcze bardziej jak się dzięki niemu utrzymamy. Do tej pory nie udawało nam się urwać punktów zespołom z czołowej trójki. Można więc powiedzieć, że to nasz najlepszy mecz. Mimo straconych bramek cały czas goniliśmy i się nie poddawaliśmy. Myślę, że dzięki takiemu meczowi nasze morale wzrosną. Liczę, że zdobędziemy jeszcze 6 punktów i się utrzymamy – powiedział po meczu Radosław Marcinkowski, kapitan drużyny AZS UW Darkomp Wilanów.

Mimo cennego remisu w tabeli Statscore Futsal Ekstraklasy AZS UW Darkomp Wilanów znalazł się na 14. miejscu, czyli w strefie spadkowej. Dzięki wygranej na bezpieczną 13. lokatę awansował za to Team Brzeg. Oba kluby mają po 30 punktów, jednak lepszy bilans bezpośrednich spotkań ma drużyna z Opolszczyzny.

Do końca rozgrywek pozostały już tylko dwie serie spotkań. W następnej kolejce dojdzie do akademickich derbów pomiędzy AZS UW Darkomp Wilanów i AZS Uniwersytetem Śląskim, który już nie zdoła się uratować przed spadkiem. Mecz odbędzie się w Katowicach.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Paweł Małaczewski

AZS UW Darkomp Wilanów – Piast Gliwice 

5:5

Tomasz Buczek (14), Michał Klaus (14), Maciej Pikiewicz (22), Denys Lifanow (23), Bartosz Przyborek (35) – Rafal Franz (7), Mateusz Mrowiec (8,11), Dominik Solecki (17), Rodrigo Dasaiev (33)

 

 

 

 

Przez trzy dni w trzech halach rozgrywano półfinał B Akademickich Mistrzostw Polski w koszykówce mężczyzn. O pięć miejsc dających awans walczyło 12 uczelni. Faworyci rywalizacji nie zawiedli.

Choć nie są w najwyższej formie, to najwięcej nawrzucali rywalom. Dla koszykarzy Akademii Leona Koźmińskiego i Uczelni Łazarskiego turniej był tylko drogą do celu. Obie drużyny typowane są w gronie kandydatów do zdobycia czołowych miejsc w ogólnopolskim finale. Zespoły te bez porażki przeszły przez fazę grupową rozgrywaną pierwszego dnia.

Do przedwczesnego meczu o pierwsze miejsce doszło już w półfinale turnieju. W sobotnie popołudnie w hali przy ul. Szturmowej Uczelnia Łazarskiego zwyciężyła tylko dwoma punktami z Akademią Leona Koźmińskiego (79:77).

– Naszym celem było wygrać pierwsze trzy mecze i mieć spokojny awans. Teraz możemy trochę się pobawić na boisku i porzucać, ale też zgrać przed finałem Akademickich Mistrzostw Polski. U nas większość zawodników gra na poziomie II ligi, ale skończyli rozgrywki miesiąc temu. Przed tymi zawodami zdołaliśmy zagrać tylko dwa sparingi, więc forma nie jest jeszcze najwyższa. Uczymy się grać na nowo – mówił Krzysztof Szemieta, kapitan drużyny Uczelni Łazarskiego.

Powody do zadowolenia mają też gospodarze turnieju czyli koszykarze Uniwersytetu Warszawskiego, którzy grają dalej. W drugim półfinale pokonali oni warszawską Akademię Wychowania Fizycznego (62:54).

– Naszym celem było awansować dalej. To jest oczywiście turniej i zawsze wszystko się może wydarzyć. Są dwie drużyny na bardzo wysokim poziomie, ale my mamy wyrównany skład i fajną atmosferę. Będziemy starać się walczyć o jak najwyższe miejsca w finale. A co do poziomu imprezy to był zróżnicowany. Widać, że zawodnicy grający w klubach są w treningu. Oczywiście część lig zakończyła sezon, więc dwa tygodnie roztrenowania były widoczne. Przede wszystkim zauważalna była jednak chęć rywalizacji i za to lubię sport akademicki – mówił Konrad Budka, trener AZS UW.

Łącznie rozegrano 28 spotkań, a część grupowych pojedynków odbywała się w hali Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Centrum Sportu i Rekreacji UW. W niedzielnym finale Uczelnia Łazarskiego pokonała Uniwersytet Warszawski 81:77. Graczem turnieju został Hubert Stopierzyński – rzucający obrońca uczelni, która zdobyła pierwsze miejsce.

Wynikiem rodem z NBA zakończyło się spotkanie o trzecią pozycję pomiędzy ALK a AWF (107:84). Jednak najważniejszy był mecz o piąte miejsce, czyli ostatnie premiowane awansem do finału Akademickich Mistrzostw Polski. W nim koszykarze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego zwyciężyli z Politechniką Warszawską 67:60.

Finał Akademickich Mistrzostw Polski w koszykówce mężczyzn rozegrany zostanie w dniach 27-30 maja w Łodzi.

Organizatorem wydarzenia był AZS Uniwersytet Warszawski. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS S.A.

Klasyfikacja końcowa półfinału B AMP koszykarzy:

1. Uczelnia Łazarskiego w Warszawie
2. Uniwersytet Warszawski
3. Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie
4. Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie
5. Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie
6. Politechnika Warszawska
7. Politechnika Łódzka
8. Uniwersytet Medyczny w Łodzi
9. Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
10. Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
11. Politechnika Lubelska
12. Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie

 

Brak wspólnego startu i linii mety, choć cel dla wszystkich ten sam – dobiec przed wirtualnym samochodem, by nieść pomoc innym. Tak można opisać drugą edycję wydarzenia Wings for life, zorganizowanego w formule biegu z aplikacją.

Tradycyjnie impreza odbyła się w drugą niedzielę maja. Uczestnicy z całego świata wyruszyli godzinie 13 czasu polskiego, żeby zmierzyć się z uciekającymi minutami, goniących ich wirtualnym samochodem i własnymi możliwościami. Dzięki zaangażowaniu AZS Warszawa udało się udostępnić trzy trasy na terenie stolicy, tak aby mimo panujących obostrzeń uczestnicy poczuli atmosferę wyścigu. Park Skaryszewski, stary kampus SGGW, oraz kampus AWF-u stały się miejscami pełnymi sportowych emocji.

Zanim w aplikacji zabrzmiał sygnał startu, w popularnym “Skaryszaku” przedstawiciele AZS Warszawa złożyli kwiaty pod pomnikiem upamiętniającym sportowców i działaczy Akademickiego Związku Sportowego poległych w latach 1939-1945. Wszystko to z okazji rocznicy zakończenia II wojny światowej.

Frekwencja na Pradze Południe dopisała i przez chwilę można było poczuć namiastkę prawdziwych zawodów. Wokół widać było biegaczy ze słuchawkami na uszach, oraz z numerami startowymi. Na trasie dało się zauważyć też znanego społecznika i organizatora biegów – Janusza Bukowskiego, który pokonał 11,6 km.

– To był mój drugi bieg Wings For Life. Biegłem kiedyś w Poznaniu, bo chciałem poczuć energię tysięcy osób. Przyznam, że nie przepadam za biegami wirtualnymi, bo dla mnie najważniejszy jest duch sportowy i spotkanie z innymi uczestnikami. Postanowiłem jednak zrobić wyjątek i złamać zasady swojego biegania. Mam już 65-lat, a biegam od 30. Staram się pomagać i potrafię zrobić bieg na Stadionie Narodowym. Ale córka musiała mi pomóc w zainstalowaniu aplikacji – mówił z uśmiechem Janusz Bukowski.Na terenie warszawskiego AWF-u emocji nie zabrakło do ostatnich minut wyścigu. Biegacze rywalizowali na blisko dwu kilometrowej trasie, która jak się okazało nie należała do najłatwiejszych, głównie za sprawą pogody.

– Miałem cel przebiec 30 km i to się udało! Dosyć mocno zaskoczyła mnie pogoda. Jak na złość było gorąco. Jeszcze w sobotę było przyjemnie i trzeba było się inaczej przygotować, z innym nawadnianiem. Kryzys pojawił się po 25 km i trzeba było troszeczkę powalczyć. Tym charakteryzuje się ten dystans, że w pewnym momencie pojawia się ściana i trzeba ją pokonać – mówi Paweł Kamiński,  który podczas swojego debiutu w WFL przebiegł 30 km 200 m, osiągając tym samym najlepszy rezultat z biegaczy zgromadzonych na terenie AWF.

Wirtualnym biegom towarzyszy jednak nieco inna atmosfera, niż ma to miejsce podczas tradycyjnych zawodów. Brak wielu zawodników na starcie, czy głośno dopingujących kibiców także wpływał na osiągane wyniki.

– Bardzo ciężko się zmobilizować do takiego wysiłku. To, że nie ma kibiców, ale też zawodników wokół ciebie, których możesz gonić nie ułatwia rywalizacji. Sam pewnie bym nie pobiegł, ale zostałem zaproszony do drużyny. Fajna inicjatywa i cieszę się, że AZS nie odstąpił od tego – dodaje Paweł.

Biegamy dla tych, którzy nie mogą – to hasło przewodnie Wings For Life. Uczestnicy pokonują trasę biegiem, marszem lub na wózku. Wszystko to by przyczynić się do pomocy w leczeniu urazów rdzenia kręgowego.

– Cel był taki, żeby uciec przed metą dwie godziny. Biegłem w ważnym charytatywnym celu. Fajnie, że można spotkać się ze znajomymi, była świetna atmosfera i wolontariusze. Szkoda, że nie normalnie grupowo, ale może w przyszłym roku już się uda – mówi Mateusz, którego wirtualny samochód dogonił na 27 kilometrze.

Pobiec można było też na Starym Kampusie SGGW. Tam po pokonaniu kilku okrążeń część biegaczy decydowała się rozbiec w inne kierunki Warszawy. Dodajmy, że w każdym z wymienionych punktów na uczestników czekały punkty z wodą oraz depozyty.

Najlepiej w drużynie AZS Warszawa spisał się Adam Olesiński, który pokonał 23,4 km. Natomiast wśród pań najlepsza była Agnieszka Marczak (18,5 km). Nasza ekipa w globalnym rankingu zajęła 837 miejsce, ale jak wiadomo do organizacji wydarzeń jesteśmy zawsze pierwsi.

Wirtualna edycja biegu po raz drugi okazała się emocjonującym i pełnym rywalizacji wydarzeniem. Mniej liczne starty nie zepsuły formy zawodników, którym udało się ,,wykręcić” wspaniałe czasy. Skrzydła poniosły wszystkich do mety tym razem wirtualnej, ale mamy nadzieję, że w przyszłym roku wszyscy razem zobaczymy się na starcie, by pobiec dla tych, którzy nie mogą!

Autor/Foto: Katarzyna Kołat

Po ponad dwóch miesiącach przerwy poznaliśmy kolejnych medalistów Akademickich Mistrzostw Polski. W Warszawie wyłoniono najlepszych studentów i studentki w wyścigach na ergometrach wioślarskich. Nie brakowało emocji, a łańcuchy były rozgrzane do czerwoności.

Choć zmieniają się warunki w jakich przychodzi trenować, to chęć rywalizacji i bicia rekordów pozostaje ta sama. Udowodnili to uczestnicy zawodów rozgrywanych w piątek na terenie Centrum Sportu i Rekreacji UW. Przez ponad sześć godzin wystartowało blisko 460 studentek i studentów z 50 uczelni, podzielonych na dwie kategorie wagowe.

Wśród kobiet w wadze lekkiej o wszystkim zadecydowała ostatnia seria. Po zaciętym pojedynku wioślarka AWF Kraków – Katarzyna Wełna o zaledwie 0.2 sekundy wyprzedziła Zuzannę Jasińską i zdobyła złoto. Dystans 1000 m pokonała w czasie 3:29,10.

– Wygrałam jakieś o pół chwytu, ale walka do końca to jest coś co lubię. Wiedziałam, że stawka będzie mocna, bo koleżanka też jest wioślarką. Moim założeniem było złamać 3:30 i jechałam cały czas równo z finiszem. Cieszę się, że udało się zrealizować moje zadanie, a przy okazji wygrać – mówiła zadowolona Katarzyna Wełna.

Zupełnie inaczej wyglądała rywalizacja wśród mężczyzn. Tu niespodziewanie najlepszy okazał się Adrian Sadowski, który już w czwartym biegu uzyskał wynik 2:59.7. Student Politechniki Gdańskiej w napięciu obserwował kolejne pięć wyścigów. W ostatniej serii mimo ambitnej postawy zawodnicy nie zdołali złamać bariery 3 minut.

– Ja dopiero zaczynam treningi na ergometrze, bo ćwiczę od pół roku z czego w tym czasie miałem miesiąc przerwy. Nie byłem pewien swego, ale jak widać udało się. Fizycznie byłem przygotowany na więcej, ale czułem duży stres. Ergometr pojawił się u mnie dość przypadkowo. Przyszedłem raz i drugi na zajęcia na politechnice i tak zostało – powiedział Adrian Sadowski, o którym może być jeszcze głośno.


Równie pasjonująca była rywalizacja w wadze otwartej. Wśród pań najlepsza okazała się Monika Trawczyńska z Uniwersytetu Gdańskiego, która w korespondencyjnym pojedynku zaledwie o 0,1 sekundy pokonała Julię Kalite z UMK Toruń wiosłującą we wcześniejszej serii.

Żeby poznać zwycięzcę wśród panów trzeba było rozegrać aż 16 biegów. W ostatnim choć przez większość dystansu prowadził zawodnik AWF Warszawa – Michał Mrozek, to pod koniec na wyższe obroty wskoczyli rywale. Zwłaszcza Piotr Kotyla z Uniwersytetu Rzeszowskiego, który wygrał z czasem 2:49:00. Dla zwycięzców nagrody ufundowała firma Polar.

– To wszystko było zaplanowane, miałem taką taktykę żeby trzymać się czasu i ostatnie 200 m dać jeszcze czadu. Forma była już na 18 kwietnia kiedy był pierwszy termin AMP-ów, ale przedłużyliśmy trochę przygotowania. Dzięki naszemu trenerowi mieliśmy wypożyczony jeden ergometr na całą drużynę. To brzmi skromnie, ale mieliśmy jakąś możliwość trenowania i poprawiania wyników – powiedział zmęczony Piotr Kotyła.

Już po raz drugi Akademickie Mistrzostwa Polski w ergometrze wioślarskim rozgrywane były z zachowaniem reżimu sanitarnego. W hali mogły przebywać tylko osoby z danej kategorii wagowej, a ceremonia dekoracji odbywała się na zewnątrz budynku. Wszyscy mają nadzieję, że za rok zawody odbędą się już w tradycyjnej formule.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS S.A. Partnerem zawodów był Polski Związek Towarzystw Wioślarskich.

Autor: Robert Zakrzewski

WYNIKI 

Kobiety (KL)

1.Katarzyna Wełna (AWF Kraków) 3:29,10

2. Zuzanna Jasińska (PWr Wrocław) 3:29,30

3. Dorota Moskowicz (UPr Lublin) 3:35,50

Kobiety (KA)

1. Monika Trawczyńska (UG Gdańsk) 3:26,40

2. Julita Kalita (UMK Toruń)  3:26,50

3. Julia Stępień (PŚk Kielce)  3:26,90

Mężczyźni (ML)

1.Adrian Sadowski (PG Gdańsk)  2:59,702

2.Dawid Wachowicz (WSG Bydgoszcz) 3:00,003

3.Michał Januszewski (UMK Toruń)  3:02,90

Mężczyźni (MA)

1. Piotr Kotyla (URz Rzeszów) 2:49,00

2.  Bartłomiej Paczkowski (URz Rzeszów)   2:50,10

3.  Marek Kobosko (AGH Kraków) 2:51,10

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kto okaże się być prawdziwą maszyną do wiosłowania? Tego dowiemy się już 7 maja podczas Akademickich Mistrzostw Polski w ergometrze. Zawody odbędą się Warszawie, a weźmie w nich udział ponad 460 studentek i studentów z 50 uczelni. 

Po raz drugi z rzędu uczestnicy swoje siły mierzyć będą na terenie Centrum Sportu i Rekreacji UW. To też drugi rok, gdy zawody w wiosłowaniu bez wody odbywać będą się w formule dostosowanej do aktualnych obostrzeń.

Dla startujących przygotowane będzie 20 ergometrów, na których toczyć będzie się rywalizacja, oraz tyle samo maszyn do rozgrzewki. Dla większego bezpieczeństwa w momencie rozgrywania zawodów studenci będą podzieleni na cztery grupy. W hali będą mogły przebywać tylko osoby startujące w danej kategorii wagowej. Natomiast ceremonia dekoracji przeprowadzona będzie na zewnątrz budynku.

– Co do frekwencji to widać pewien spadek w stosunku do poprzednich lat, ale i tak jest lepiej niż przed ubiegłorocznymi AMP-ami. Nie chodzi tu jednak o liczby, tylko o umożliwienie bezpiecznej rywalizacji uczestnikom. Ogólnie nie lubię tego czasu pandemii, bo nie widać efektów naszej pracy. A efektem jest to, że ktoś bierze udział w zawodach i może się ruszać. Mamy nadzieję, że studenci będą bili swoje rekordy, choć czasy do trenowania są niewdzięczne – opowiada Rafał Jachimiak, wiceprezes AZS Warszawa.

Wśród mężczyzn w wadze lekkiej do 75 kg nie zobaczymy Pawła Widawskiego – reprezentującego Akademię WSB, który w listopadzie ubiegłego roku zdobył złoto Akademickich Mistrzostw Polski z fenomenalnym czasem 2:54,3. Zaledwie sekundy zabrakło mu wtedy do rekordu świata. Obrońca tytułu odzyskuje siły po zarażeniu koronawirusem i zapaleniu zatok.

– Ergometrowi nie mam zamiaru odpuszczać, a rekord nie ucieknie. Częstotliwość moich przygotowań zależała głównie od okresu. Chociaż ograniczenia związane z lockdownem też nie ułatwiały regularnych treningów. W mojej sytuacji waga zawsze była elementem wymagającym dodatkowej pracy na dobę przed zawodami. Jednak to niewielkie wyzwanie w porównaniu do regularnych ćwiczeń. Tym towarzyszą nieodłącznie związane z ergometrem stany, jakimi są nuda i ból. Osiąganie wyników w tej dyscyplinie wymaga pewnego skrzywienia, elastyczności i nastawienia, które razem występują dość rzadko – mówi Paweł Widawski.

Tradycyjnie uczestnicy będą podzieleni na dwie kategorie wagowe: lekką i otwartą wśród kobiet i mężczyzn, a pojedynki toczone będą na dystansie 1000 metrów. Dla zwycięzców nagrody ufundowała firma Polar. Ponieważ na trybunach nie będą mogli zasiąść kibice, więc organizatorzy przewidują transmisję.

Akademickie Mistrzostwa Polski w ergometrze wioślarskim odbędą się 7 maja. Początek rywalizacji o godzinie 10. Ważenie odbędzie się bezpośrednio przed zawodami. Dzień wcześniej planowane jest otwarcie biura zawodów. Pierwotnie impreza miała odbyć w połowie kwietnia, ale została przełożona w wyniku panujących wtedy obostrzeń.

Organizatorem wydarzenia jest AZS Warszawa. Akademickie Mistrzostwa Polski są współfinansowane ze środków Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, a ich głównym sponsorem jest Grupa LOTOS S.A.

Autor: Robert Zakrzewski

Szczegóły – https://azs.waw.pl/ampergometr/

Wszystko o Akademickich Mistrzostwach Polski – https://www.ampy.pl/

Futsalistki AZS SGGW mają szansę zrekompensować sobie niezbyt udany sezon ligowy. Zawodniczki z Ursynowa awansowały do Final Four Pucharu Polski. Przepustkę do tego wąskiego grona dała im wygrana z Lady Grembach Łódź.

Budowana w tym roku praktycznie od nowa drużyna nie zdołała uchronić się przed zajęciem ostatniego miejsca w Ekstralidze. Jednak ambitnie walczący zespół AZS SGGW ma szansę osłodzić sobie gorycz degradacji.

Trudno było przewidzieć w jakiej dyspozycji azetesiaczki udają się do Zgierza, gdzie odbywał się mecz Pucharu Polski. Od ich ostatniego starcia ligowego minęły ponad dwa miesiące. W międzyczasie rozegrały one jeszcze pucharowy pojedynek w ramach 1/8 z Ząbkovią Ząbki, wygrany po dogrywce 4:2.

Rywalki Lady Grembach Łódź dobrze znane są z rozgrywek w piłce plażowej, ale także na parkiecie starają się udowadniać, że „nie grają piachu”. W drodze do poniedziałkowego spotkania w ramach 1/4 Pucharu Polski pokonały inną ekstraligową drużynę – AZS Uniwersytet Warszawski (5:3).

Na początku obie drużyny badały się wzajemnie i nikt nie chciał pierwszy stracić gola. Dopiero w 11 minucie meczu rezultat otworzyła Agata Pochroń dając prowadzenie AZS SGGW. Chociaż azetesiaczki mogły pójść za ciosem, to do przerwy na tablicy świetlnej utrzymywał się rezultat 1:1.

Zmiana stron przyniosła też lepszą grę stołecznej drużyny. W 25 minucie na listę strzelczyń wpisały się kolejno Marta Krukowska i Weronika Zasowska. Po chwili podwyższyła Marta Stawicka niemal przesądzając losy meczu.

W 32 minucie Diana Maciaszczyk zdobyła jeszcze bramkę dla łodzianek, a po kilku minutach rezultat na 5:2 ustaliła wspomniana Weronika Zasowska, mająca za sobą występy na trawiastym boisku w Koronie Kielce.

– Mecz był wyrównany zwłaszcza w pierwszej połowie. Rywalki nie chciały nam dać za wiele miejsca i nie atakowały „na hura”. Nam to pasowało, bo chcemy grać w futsal i budować akcje. W drugiej połowie sprawdziła się nasza skuteczność i to co trenujemy od dłuższego czasu. Dziewczyny pokazały, że nasza praca przynosi efekty. Jesteśmy świadomi, że spadliśmy i chcemy wrócić po roku do Ekstraligi. Znamy swoją wartość, bo nasza drużyna inaczej wygląda w porównaniu z początkiem sezonu. Jakby sezon zaczynał się teraz, to pewnie bylibyśmy w innym miejscu – powiedział Adrian Frankowski, II trener AZS SGGW.

W Final Four Pucharu Polski wystąpią też tegoroczne mistrzynie Polski w futsalu AZS UAM Poznań, które mają szansę na podwójną koronę. Poznanianki pokonały Rekord Bielsko Biała 4:0. Natomiast zawodniczki AZS UEK Kraków wygrały na wyjeździe z Respektem Myślenice 5:3. Stawkę uzupełnia LKS Rolnik Głogówek, który wyeliminował Pogoń Tczew 4:0.

– Chcemy pokazać, że robimy kawał dobrej roboty. Nie boimy się nikogo i chcemy grać z najlepszymi i dać znać, że jak wrócimy za rok do ekstraligi to będzie trzeba się nas bać. Jeśli uda nam się coś ugrać, to będzie super sprawa dla dziewczyn, klubu i nas trenerów – dodaje trener.

Turniej Final Four Pucharu Polski odbędzie pod koniec maja, choć nie jest jeszcze znane miejsce rozgrywania zawodów. O miano gospodarza mogą ubiegać się drużyny, który wywalczyły awans.

Autor: Robert Zakrzewski

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Po trzech sezonach siatkarki AZS AWF Warszawa wracają do pierwszej ligi. Zawodniczki z Bielan mają za sobą rewelacyjny sezon przypieczętowany zwycięstwem w turnieju finałowym rozgrywanym w Białymstoku.

Najbardziej utytułowana sekcja w historii żeńskiej siatkówki nie miała sobie równych na II ligowych parkietach. W rundzie zasadniczej siatkarki AZS AWF Warszawa zdominowały swoją grupę. Na 20 meczów wygrały aż 18 spotkań a straciły tylko siedem setów. Następnie pewnie przeszły przez półfinały rozgrywane w Tomaszowie Lubelskim.

W trzydniowym turnieju finałowym rozgrywanym w stolicy Podlasia spotkały się najlepsze ekipy walczące o awans. Na początek azetesiaczki nie dały szans zwyciężczyniom grupy 1 – Sokołowi Mogilno. Następnie, równie pewnie, pokonały najlepszy zespół grupy 4 – Tomasovię Tomaszów Lubelski. Wszystkie mecze wygrywały po 3:0. Już wtedy awans do 1 ligi AZS AWF Warszawa był przesądzony, choć do rozegrania pozostał jeszcze jeden mecz.

– Uważam, że nie było w tym przypadku, a każdym swoim meczem na przestrzeni nie tylko tego sezonu, ale kilku lat, zapracowaliśmy na ten awans. Mam nadzieję, że nikt nie wątpi, że awans jest zasłużony, bo byłyśmy zdecydowanie najlepszą drużyną na tym poziomie rozgrywek. Oczywiście były momenty, gdy musieliśmy się mocno spiąć i tu duże słowa uznania dla całej drużyny. Nie tylko dla szóstki która grała – powiedział Piotr Najmowicz, trener AZS AWF Warszawa.

Na zakończenie turnieju, czyli 2 maja, AZS AWF Warszawa spotkał się z gospodyniami zmagań – BAS Białystok. Oba zespoły dobrze znały się z ligowych parkietów, bo rywalizowały się ze sobą w rundzie zasadniczej i oba miały już zapewnioną promocję. Był to swoisty mecz przyjaźni pokazujący też która z grup była w tym sezonie najsilniejsza. Mecz zakończył się wygraną stołecznej drużyny 3:0 (25:19, 25:19, 25:21).

Teraz czas na świętowanie, ale też kreślenie planów na temat przyszłości drużyny. Nikt w klubie nie chce powtórzyć scenariusza z sezonu 2017/2018, gdy przygoda z 1 ligą trwał tylko sezon.

– Dziewczyny udowodniły, że są w stanie walczyć nie tylko na poziomie II ligi. Budowanie zespołu dopiero przed nami, ale trzonem będą zawodniczki które walczyły o awans. Sam fakt wygrania 14 meczów z rzędu bez straty seta, a później przejście przez fazy półfinałową i finałową w sposób szybki już pokazuje, że zasługują na to żeby grać wyżej – uważa trener.

Siatkarki AZS AWF Warszawa to 11-krotne mistrzynie Polski. Zespół z Bielan dominował na parkietach w latach 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku. Obecna drużyna chce nawiązać do pięknych kart historii, a pierwszy krok właśnie został wykonany.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Marcin Selerski (archiwum)

AZS AWF Warszawa (skład) : Aleksandra Ryglewicz, Agata Lesiak, Wiktoria Rozbiewska, Ewa Krzysztoń, Marta Kosobucka, Marcela Trzcińska, Barbara Latos, Wiktoria Kowalczyk, Natalia Mierzejewska, Natalia Kierlewicz, Maja Nowakowska, Aleksandra Jedut, Joanna Waszyńska, Patrycja Stafecka, Patrycja Łabucka

Zostań częścią globalnego wyścigu i wspomóż badania urazów rdzenia kręgowego. Wszystko za sprawą charytatywnego biegu Wings For Life, który wystartuje 9 maja. W tym roku do akcji dołączył AZS Warszawa, który przygotował dla biegaczy aż pięć lokalizacji.

Unikalne zawody, w których nie ma linii mety, od lat cieszyły się dużym zainteresowaniem ze strony biegaczy. Ze względu na okoliczności już po raz drugi z rzędu pobiec lub pomaszerować będzie można dzięki specjalnej aplikacji na telefon. Same zasady rywalizacji nie uległy jednak zmianie. Pół godziny po starcie w pogoń ruszy Samochód Pościgowy – tym razem wirtualny i tylko od tempa przemieszczania uczestnika zależy kto ile kilometrów pokona.

– Bardzo podobają nam się takie niestandardowe rozwiązania i dlatego robimy m.in. Test Coopera, gdzie jest zadany czas i tylko od uczestnika zależy ile metrów pokona. Tu jest niemal to samo, bo tym czasem, który nas goni jest samochód. Sam jest ciekaw jak to będzie wyglądało w aplikacji. Wiem, że Adam Małysz podkładał głos, więc zapowiada się interesująco. Jednak najważniejsze jest to, żeby uprawiać aktywność fizyczną która nam służy, a dodatkowo jeszcze pomóc innym – powiedział Rafał Jachimiak, wiceprezes AZS Warszawa.

Można pobiec własną trasą, ale można też sprawić się na jednej z przygotowanych lokalizacji. Żeby poczuć namiastkę tradycyjnych zawodów AZS Warszawa przygotował dla biegaczy pięć tras w różnych dzielnicach miasta. Na terenie Akademii Wychowania Fizycznego czeka niemal 2 km pętla prowadząca przez kampus i częściowo Las Bielański. Jeszcze bardziej zróżnicowana trasa prowadzi przez teren Starego Kampusu Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

Płaska niemal 2 km runda wyczekuje w znanym i lubianym przez biegaczy parku Skaryszewskim. Równie dobre warunki do szybkiego biegania są w parku Szczęśliwickim. W obu tych lokalizacjach mogą wystartować osoby na wózkach. Natomiast miłośnicy przyrody odnajdą się też na leśnej trasie prowadzącej na terenie Choszczówki. Wszędzie przygotowane będą depozyty i punkty z wodą.

– Naszym celem jest to, żeby poczuć się jak na tradycyjnych biegach i pokazać że jesteśmy wspólnotą. W ten sposób pokazujemy też gdzie można biegać w Warszawie. Wszystko staramy się zrobić bezpiecznie, zachowując dystans i maseczki. Każdy może ruszyć z dowolnego miejsca na trasie, bo nie będzie startu wspólnego. Na pewno warto mieć dobrze naładowany telefon, albo wytrzymałą baterię jeśli ktoś planuje długo biec – mówi z uśmiechem Rafał.

Udział w biegu z aplikacją zapowiedziała maratonka i ultramaratonka Dominika Stelmach, która rok temu w Lesie Kabackim pokonała 51,2 km i była druga na świecie. Wielokrotna zwyciężczyni Wings For Life tym razem wystartować ma w rodzinnej Łodzi. Trzyma jednak kciuki za wszystkich, bo jak mówi ten bieg naprawdę dodaje skrzydeł.

– Za pierwszym razem, czyli 2015 roku na bieg zdecydowałam się w ostatniej chwili. Wracałam po kontuzji i czułam, że nie miałam formy. Wygrana dodała mi skrzydeł, naprawdę. Uważam, że WFL to szczególny bieg, gdzie nie chodzi tylko o Ciebie i Twój wynik – powiedziała Dominika Stelmach, która nie tak dawno ustanowiła rekord życiowy w maratonie (2:36:45).

Bieg charytatywny Wings For Life odbędzie się w sobotę 9 maja. Start o godzinie 13. Zapisy w cenie 69 zł trwają. Całość opłaty startowej wesprze badania nad rdzeniem kręgowym i pozwoli na znalezienie metody leczenia jego urazów.

Autor: Robert Zakrzewski

Lokalizacje: 

AWF
SGGW
PARK SKARYSZEWSKI
OCHOTA
CHOSZCZÓWKA

 

 

Jedyny patent jaki jest potrzebny, to ten na wygrywanie. Ruszają zapisy do eSailing Ligii Akademickiej, która jak mówią organizatorzy, jest pierwszą tego typu na świecie. Wirtualne żeglowanie po e-wodach i światłowodach staje się coraz bardziej popularne.

Miłośnicy żeglarstwa mogą przystąpić do wirtualnej rywalizacji bez wychodzenia z domu. Nie potrzebny jest własny jacht, ani uprawnienia. Wystarczy posiadać komputer lub dowolne urządzenie przenośne typu smartfon i zagrać w grę Virtual Regatta. Czekają idealnie odtworzone akweny w Sydney, Ahus, czy Kilonii. Nie chodzi tylko o widoki, ale też o zachowanie wiatru.

– Widać olbrzymi wzrost zainteresowania e-sailingiem i moim zdaniem to nie jest wcale efekt pandemii. Nie jest tak, że odwołano wiele imprez żeglarskich, więc gramy teraz na komputerze. To jest po prostu kolejna dyscyplina e-sportowa. W 2018 roku odbyły się pierwsze mistrzostwa świata organizowane przez Międzynarodową Federację Żeglarską i wtedy zainteresowanie już znacznie się zwiększyło. W listopadzie wirtualne regaty jako pierwszy e-sport pojawiły się na kanale olimpijskim – opowiada Marek Słaby z eSailing Polska.

Pomysł stworzenia eSailing Ligi Akademickiej stał się naturalną odpowiedzią na rosnące zainteresowanie e-sportem wśród młodzieży, ale nie tylko. Co więcej symulator regat żeglarskich znalazł się wśród 5 dyscyplin wirtualnych, które nawiązały współpracę z MKOL w ramach Olympic Virtual Series i poprzedzić mają tradycyjne zmagania w Tokio.

Wielkie emocje poczuć będzie można już wkrótce biorąc w eSailing Lidze Akademickiej. Zgłoszenia ruszyć mają we wtorek 27 kwietnia po godzinie 16. Do rozgrywek przyjmowane będą pięcioosobowe drużyny reprezentujące uczelnie wyższe. Zawody toczone będę w systemie każdy z każdym.

– Jesteśmy otwarci na społeczność graczy i fanów, bo cała gra jest na tym zbudowana. Zresztą tak jak wszystko w AZS. Zdajemy sobie sprawę jaką mamy sytuację i część osób z roku akademickim pewnie się jeszcze nie spotkała na żywo. Widzimy już, że są w grze zawodnicy z tej samej uczelni którzy o sobie nie wiedzą. Nie trzeba tu podawać przecież, że jest się np. Janem Nowakiem z WAT. Dlatego można będzie się zapisać indywidualnie wybierając uczelnie, a drużyna się stworzy po rejestracji – wyjaśnia nasz rozmówca.

Udział w zawodach zadeklarowały już między innymi drużyny Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Szczecińskiego, Akademii Morskiej w Szczecinie czy Wojskowej Akademii Technicznej z Warszawy.

Biorący udział w rozgrywkach mają też możliwość skorzystania z Akademii eSailingu. Ma ona wspomagać graczy wywodzących się z różnych konkurencji e-sportowych w rozwinięciu wirtualnych żagli.

– Ma być to pomoc dla graczy i organizatorów. Chcemy mówić o tym jak dobrze organizować zawody, jakie są wyzwania i ciekawe wzorce. Jeśli chodzi o samą grę to będą różne samouczki, które pomogą trenować i pokażą jak grać by wygrywać. Uważam, że im więcej osób trenuje tym lepiej się, bo lepsze są wtedy wyniki – dodaje Marek Słaby.

Na uczestników wirtualnych regat czekają nagrody. Co więcej uczestnicy eSailing Ligi Akademickiej mogą zdobywać punkty do rankingu mistrzostw świata. Rozgrywki mają być też obserwowani przez przedstawicieli profesjonalnych drużyn, którzy mogą wyłowić utalentowanych graczy.

Przypomnijmy, że miłośnicy analogowego żeglowania w klasie omega będą mogli sprawdzić się podczas Akademickich Mistrzostw Polski rozgrywanych pod koniec maja. Już niemal tradycyjnie gospodarzem zawodów będzie ośrodek w Wilkasach. Po trzech dniach zmagań na jeziorze Niegocin wyłoniona zostanie najlepsza uczelnia w kraju.

Patronami i partnerami eSailing Ligi Akademickiej są Uniwersytet Szczeciński, Polski Związek Żeglarski, Akademicki Związek Sportowy, Polska Agencja Antydopingowa, eSailingTV, Polsat Games, Pentagon Research i Santander Universidades.

ZAPISY

Autor: Robert Zakrzewski

 

 

 

Medal mistrzostw Polski już jest. Teraz pytanie jakiego koloru. W weekend piłkarze wodni AZS Uniwersytetu Warszawskiego dwukrotnie zwyciężyli z drużyną ŁTSW OCMER Łódź i prowadzą w tabeli Ekstraklasy. W tym sezonie były to już ostatnie mecze rozgrywane w Warszawie.

Rewelacyjny beniaminek płynie od wygranej od wygranej. Tym razem za cel obrał sobie aktualnych wicemistrzów kraju zajmujących w grupie mistrzowskiej czwarte miejsce. Spotkania rozgrywane na pływalni Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, to nie była jednak tylko formalność. Utytułowany rywal po raz pierwszy od lat może znaleźć się poza podium. Łodzianie umiejętnie wykorzystywali więc swoje doświadczenie, ale azetesiacy górowali przygotowaniem fizycznym.

Po wyrównanym spotkaniu rozgrywanym w sobotę AZS UW zwyciężył 15:13, do przerwy prowadząc 7:6. Losy meczu ważyły się do końca, a rezultat ustalił w ostatnich sekundach Mikita Czupryna. Graczami spotkania zostali wybrani Tomasz Durjasz w zespole uniwerku i bramkarz Jan Szabłowski w drużynie z Łodzi.

Przez długi czas równie zacięty był niedzielny pojedynek. Wynik dla AZS otworzył Aleksander Ozga kończąc szybki kontratak. Po chwili rezultat podwyższył walczący mocno w okolicach bramki rywali Aleksander Maciejewski. Gdy wydawało się, że gospodarze są na fali wznoszącej kontaktową bramkę zdobył Michał Diakonów. Ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się skromną przewagą 3:2 dla AZS.

Następne dwie partie kończyły się identycznym stanem po 3:3. Skutecznością popisywał się zwłaszcza zawodnik z numerem 12 na czepku czyli wspomniany Maciejewski, który w całym spotkaniu zdobył 4 bramki. Wszystko rozstrzygnęło się dopiero w czwartej części meczu.

Już na początku bramkę na 10:8 zdobył Bartosz Borkowski. Po chwili trafił Rafał Nerlewski, dla którego była to druga bramka w meczu. Coraz częściej dało się słyszeć apele wśród łodzian, żeby oszczędzali siły i czekali. Krótka ławka rezerwowych i dwa intensywne mecze w krótkim odstępie czasu musiały zrobić swoje.

Swoje zrobił też Przemysław Rudziński, który ostatniej minucie zdobył dwa trafienia ustalając rezultat na 14:9. Zawodnikami drugiego meczu zostali wybrani Bartosz Borkowski w drużynie AZS UW i Michał Diakonów wśród gości.

– Mecz był wyrównany, ale też nieco inny niż ten sobotni. Zmieniliśmy sporo jeśli chodzi o założenia taktyczne i to działało, ale traciliśmy bramki z niczego. Brakowało komunikacji i za późno zmienialiśmy się w obronie. Jestem zadowolony z wygranej i wykonanych zadań, ale nie z braku czujności i w obronie. To jednak napawa optymizmem, bo jest nad czym pracować i można zrobić jeszcze większy progres. Oczywiście fajnie jest odskoczyć, bo gra się wtedy lepiej, ale to też wymaga dojrzałości żeby cały czas trzymać ich na mniejszy lub większy dystans – powiedział po meczu Jakub Bednarek, trener AZS UW.

Do końca rozgrywek pozostały jeszcze tylko dwie kolejki. AZS Uniwersytet Warszawski zmierzy się na wyjeździe w dwumeczach z Box Logistics Waterpolo Poznań i WTS Polonią Bytom. Mistrza Polski poznamy pod koniec maja.

W tabeli Ekstraklasy piłki wodnej prowadzą zawodnicy uniwerku z dorobkiem 24 punktów, drugie miejsce zajmują obrońcy tytułu Polonia Bytom z 18 punktami na koncie, a trzecie jest Waterpolo Poznań ze stratą aż 20 punktów do AZS UW.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: Paweł Małaczewski (Warszawa i Okolice)