09 maj Wings For Life: osobno, choć razem pobiegli dla innych
Brak wspólnego startu i linii mety, choć cel dla wszystkich ten sam – dobiec przed wirtualnym samochodem, by nieść pomoc innym. Tak można opisać drugą edycję wydarzenia Wings for life, zorganizowanego w formule biegu z aplikacją.
Tradycyjnie impreza odbyła się w drugą niedzielę maja. Uczestnicy z całego świata wyruszyli godzinie 13 czasu polskiego, żeby zmierzyć się z uciekającymi minutami, goniących ich wirtualnym samochodem i własnymi możliwościami. Dzięki zaangażowaniu AZS Warszawa udało się udostępnić trzy trasy na terenie stolicy, tak aby mimo panujących obostrzeń uczestnicy poczuli atmosferę wyścigu. Park Skaryszewski, stary kampus SGGW, oraz kampus AWF-u stały się miejscami pełnymi sportowych emocji.
Zanim w aplikacji zabrzmiał sygnał startu, w popularnym “Skaryszaku” przedstawiciele AZS Warszawa złożyli kwiaty pod pomnikiem upamiętniającym sportowców i działaczy Akademickiego Związku Sportowego poległych w latach 1939-1945. Wszystko to z okazji rocznicy zakończenia II wojny światowej.
Frekwencja na Pradze Południe dopisała i przez chwilę można było poczuć namiastkę prawdziwych zawodów. Wokół widać było biegaczy ze słuchawkami na uszach, oraz z numerami startowymi. Na trasie dało się zauważyć też znanego społecznika i organizatora biegów – Janusza Bukowskiego, który pokonał 11,6 km.
– To był mój drugi bieg Wings For Life. Biegłem kiedyś w Poznaniu, bo chciałem poczuć energię tysięcy osób. Przyznam, że nie przepadam za biegami wirtualnymi, bo dla mnie najważniejszy jest duch sportowy i spotkanie z innymi uczestnikami. Postanowiłem jednak zrobić wyjątek i złamać zasady swojego biegania. Mam już 65-lat, a biegam od 30. Staram się pomagać i potrafię zrobić bieg na Stadionie Narodowym. Ale córka musiała mi pomóc w zainstalowaniu aplikacji – mówił z uśmiechem Janusz Bukowski.Na terenie warszawskiego AWF-u emocji nie zabrakło do ostatnich minut wyścigu. Biegacze rywalizowali na blisko dwu kilometrowej trasie, która jak się okazało nie należała do najłatwiejszych, głównie za sprawą pogody.
– Miałem cel przebiec 30 km i to się udało! Dosyć mocno zaskoczyła mnie pogoda. Jak na złość było gorąco. Jeszcze w sobotę było przyjemnie i trzeba było się inaczej przygotować, z innym nawadnianiem. Kryzys pojawił się po 25 km i trzeba było troszeczkę powalczyć. Tym charakteryzuje się ten dystans, że w pewnym momencie pojawia się ściana i trzeba ją pokonać – mówi Paweł Kamiński, który podczas swojego debiutu w WFL przebiegł 30 km 200 m, osiągając tym samym najlepszy rezultat z biegaczy zgromadzonych na terenie AWF.
Wirtualnym biegom towarzyszy jednak nieco inna atmosfera, niż ma to miejsce podczas tradycyjnych zawodów. Brak wielu zawodników na starcie, czy głośno dopingujących kibiców także wpływał na osiągane wyniki.
– Bardzo ciężko się zmobilizować do takiego wysiłku. To, że nie ma kibiców, ale też zawodników wokół ciebie, których możesz gonić nie ułatwia rywalizacji. Sam pewnie bym nie pobiegł, ale zostałem zaproszony do drużyny. Fajna inicjatywa i cieszę się, że AZS nie odstąpił od tego – dodaje Paweł.
Biegamy dla tych, którzy nie mogą – to hasło przewodnie Wings For Life. Uczestnicy pokonują trasę biegiem, marszem lub na wózku. Wszystko to by przyczynić się do pomocy w leczeniu urazów rdzenia kręgowego.
– Cel był taki, żeby uciec przed metą dwie godziny. Biegłem w ważnym charytatywnym celu. Fajnie, że można spotkać się ze znajomymi, była świetna atmosfera i wolontariusze. Szkoda, że nie normalnie grupowo, ale może w przyszłym roku już się uda – mówi Mateusz, którego wirtualny samochód dogonił na 27 kilometrze.
Pobiec można było też na Starym Kampusie SGGW. Tam po pokonaniu kilku okrążeń część biegaczy decydowała się rozbiec w inne kierunki Warszawy. Dodajmy, że w każdym z wymienionych punktów na uczestników czekały punkty z wodą oraz depozyty.
Najlepiej w drużynie AZS Warszawa spisał się Adam Olesiński, który pokonał 23,4 km. Natomiast wśród pań najlepsza była Agnieszka Marczak (18,5 km). Nasza ekipa w globalnym rankingu zajęła 837 miejsce, ale jak wiadomo do organizacji wydarzeń jesteśmy zawsze pierwsi.
Wirtualna edycja biegu po raz drugi okazała się emocjonującym i pełnym rywalizacji wydarzeniem. Mniej liczne starty nie zepsuły formy zawodników, którym udało się ,,wykręcić” wspaniałe czasy. Skrzydła poniosły wszystkich do mety tym razem wirtualnej, ale mamy nadzieję, że w przyszłym roku wszyscy razem zobaczymy się na starcie, by pobiec dla tych, którzy nie mogą!
Autor/Foto: Katarzyna Kołat