siatkówka
nsw-5g3e3zpjeuz9o1ij0b6mi1dj4lfmg2b1hisyh3g2lqzqe-k3efbz4s9bh4z205w-rbkfx3qeuapqrfuljj28fg6d6sa5p1lhmdw5fylqx4j30b4hs57-tykgqhz9koa5
-1
archive,tag,tag-siatkowka,tag-273,bridge-core-3.1.6,tribe-no-js,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-theme-ver-30.4.1,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-7.5,vc_non_responsive,elementor-default,elementor-kit-22119

siatkówka Tag

W piłce siatkowej ważne są przebicia. Ale nawet przebicie się do finału towarzyskiego turnieju nigdy nie przychodzi łatwo. Przekonali się o tym uczestnicy pierwszej edycji zawodów Dumni z Niepodległej. W mocnej stawce zwyciężyły drużyny AZS Częstochowa oraz MOS Wola Warszawa. Jednak w drodze po wygraną i one poniosły porażki. 

Przez cały weekend na Obiektach Sportowych SGGW oraz w hali Wydziału Zarządzania UW rozgrywany był turniej „Dumni z Niepodległej”. Zawody odbywały się pod honorowym patronatem prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Udział w nich wzięło 8 męskich i 8 żeńskich ekip w kategorii junior młodszy i juniorka młodsza. W stawce oprócz czołowych polskich klubów zajmujących się szkoleniem młodzieży nie zabrakło też gościń zza naszej południowej granicy – TJ Ostravy.

Łącznie rozegrano 36 spotkania, a rywalizacja toczyła się do dwóch wygranych setów. Wśród chłopców w meczu otwarcia turnieju AZS Częstochowa przegrała z Treflem Gdańsk 1:2. Okazja do rewanżu nadarzyła się już w niedzielnym finale. Kilka godzin wcześniej AZS pokonał w półfinale Spartę Kraków (2:0), a w Trefl Gdańsk nie dał szans MOS Wola Warszawa (2:0). Tak poznaliśmy finałową parę turnieju.

Rozstrzygające starcie zakończyło się zwycięstwem AZS Częstochowa i udanym rewanżem za porażkę w fazie grupowej. Częstochowianie pokonali Trefl 2:0 (25:22, 25:17). Po meczu kapitan azetesiaków zapewniał, że nie była to łatwa wygrana.

– Od początku chcieliśmy dobrze wejść w ten turniej, ale nam się to nie udało i była taka mała chęć rewanżu. Później grało nam się już lepiej i w grupie wygrywaliśmy po 3:0. Finał może wyglądał z boku na łatwą wygraną, ale to była ciężka praca. Ten turniej był dla nas dobrym przygotowaniem do kolejnych części sezonu. Impreza była bardzo mocno obsadzona i fajnie było się ograć. To dla nas nowe doświadczenie – mówił Wojciech Deko, kapitan AZS Częstochowa

Mecz o pierwsze miejsce wśród dziewcząt stał się derbowym pojedynkiem pomiędzy MOS Wola Warszawa i Spartą Warszawa. W półfinale zawodniczki trenujące przy ul. Rogalińskiej zwyciężyły doskonale spisujące się w fazie grupowej siatkarki SMS Police (2:0), a Spartanki pokonały Chemika Olsztyn (2:0). Co ciekawe w fazie grupowej MOS Wola przegrał z olsztyniankami (1:2), a Sparta w identycznym stosunku uległa ekipie z Polic.

W meczu o pierwsze siatkarki MOS Wola niesione dopingiem grupki kibiców wyposażonych w donośny bęben pokonał Spartę 2:0 (25:19, 25:18). Dla obu zespołów był to piąte spotkanie rozegrane na tym turnieju w ciągu dwóch dni. Pokonać musiały, więc nie tylko rywalki, ale i zmęczenie.

– Przez te dwa dni zagrałyśmy łącznie 10 setów. W sobotę przegrałyśmy jeden mecz z bardzo mocną drużyną Chemika i teraz nie chciałyśmy popełniać podobnych błędów. Wygrana nas bardzo cieszy, bo pierwszy raz gramy takim składem. Występujemy tu rocznikiem 2006 i 2007, a w lidze wojewódzkiej gramy oddzielnie. Dobrze jest uczestniczyć w takich turniejach, bo na co dzień spotykamy się z tymi samymi drużynami. Tu była odmiana i można było się sprawdzić z innymi zespołami – relacjonowała na gorąco Zosia Jackiewicz z MOS Wola.

Wśród dziewcząt w meczu o 3. miejsce SMS Police pokonał Chemika Olsztyn (2:1). Natomiast w rywalizacji chłopców Sparta Kraków pokonała MOS Wola Warszawa (2:1).

Organizatorem turnieju Dumni z Niepodległej był AZS Warszawa. Projekt współfinansowany ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki. Honorowym patronat nad wydarzeniem objął prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

Txt: Robert Zakrzewski
Foto: Marcin Selerski

Dla siebie, kibiców ale przede wszystkim dla zmarłego prezesa Jacka Henryka Nowakowskiego. Siatkarki AZS LSW Warszawa zagrają w nowym sezonie pod zmienioną nazwą – JHN AZS Warszawa. Celem drużyny jest upamiętnienie działacza i przyjaciela, ale też sprawienie żeby sekcja występowała w kolejnych sezonach. Do tego jednak potrzebne są fundusze.

W ubiegłym sezonie azetesiaczki przez niemal cały sezon walczyły o utrzymanie w II lidze. Ich rywalem były nie tylko zawodniczki stojące po drugiej stronie siatki, ale też pandemia koronawirusa, która dotknęła je już podczas obozu przygotowawczego. Problemy skończyły się w najlepszym możliwym momencie, a seria wygranych meczów sprawiła, że w przedostatniej kolejce wydostały się ze strefy spadkowej.

Marzec przyniósł więc dużą dawkę radości i ulgi. Można było już planować kolejny sezon. Niestety w kwietniu wszystko przerwała nagła śmierć prezesa i największego kibica AZS LSW Jacka Henryka Nowakowskiego. Towarzyszył on sztabowi i zawodniczkom na dobre i złe. Najważniej jednak że wraz z jego odejściem nie znikł duch drużyny.

– Jacek był naszym przyjacielem i jak się dowiedzieliśmy z mężem o jego śmierci to początkowo myśleliśmy że to koniec. Zaczęliśmy jednak rozmawiać i pomyśleliśmy, że warto zagrać jeszcze dla niego i dla siebie też. Zapytaliśmy dziewczyn czy zostaną, bo nie mamy pieniędzy i większość zdecydowała się zostać i grać za darmo. Jestem im bardzo wdzięczna za atmosferę która panuje. Jak to Jacek mówił chcemy zagrać z radością i z takim promyczkiem i oczywiście się utrzymać – mówi Agata Szustowicz, trenerka

Z poprzedniego składu zostało siedem zawodniczek i doszły cztery nowe siatkarki. Wciąż trwają poszukiwania środkowej. Drużyna ma już za sobą obóz przygotowawczy w Warce. W planach już też udział w turnieju towarzyskim w Węgrowie. A pod koniec września klub chciałby zorganizować memoriał upamiętniający zmarłego prezesa.

– Bardzo się cieszę, że zostały nasze dwie rozgrywające i libero. To jest już trzon wokół którego można budować drużynę. Oczywiście jestem dumna ze wszystkich dziewczyn, które zechciały grać w takiej sytuacji jaką mamy. Szukamy wciąż środkowej, bo byliśmy już po rozmowach z jedną dziewczyną, ale jeszcze jakiś czas nie może trenować – opowiada trenerka.

Trwają poszukiwania środków na wsparcie sekcji. Jak już wspominała trenerka sztab i zawodniczki zgodziły się występować za darmo. Jeśli jednak sekcja ma działać dłużej niż sezon potrzebne są fundusze nie tylko na stypendia, ale też wyjazdy meczowe, stroje, czy wynajem hali.

– Będziemy starali się pozyskać partnerów na prowadzenie drużyny. Bardzo nam zależy na tym żeby to nie był jeden sezon upamiętniający Jacka Henryka Nowakowskiego, ale też kolejne. Zdajemy sobie sprawę, że bez środków dodatkowych tego się nie uda zrobić, bo za darmo sztab i zawodniczki nie mogą też grać w nieskończoność. Drużyna uzyskała istotne wsparcie z budżetu miasta i głównie na tym bazujemy. Wspiera nas też firma Fetra, jednak potrzebować będziemy kolejnych sponsorów, tak żeby zamknąć budżet – powiedział Rafał Jachimiak, wiceprezes AZS Warszawa.

Siatkarki JHN AZS Warszawa, tak jak AZS LSW, swoje mecze domowe rozgrywać będą w w hali OSIR Włochy przy ul Gładkiej. Inauguracja sezonu już 2 października na wyjeździe z Krótką Mysiadło. Tydzień później u siebie AZS czekają emocjonujące derby Warszawy ze Spartą.

Warto dodać, że w przeszłości siatkarki AZS Warszawa należały do najlepszych w kraju. Sekcja ta zdobyła w sumie 14 medali mistrzostw Polski, w tym aż 11 złotych. Swój ostatni medal, brąz, zdobyły w 1950 roku. Z czasem wyodrębniono kluby uczelniane a siatkarki AZS Warszawa dołączyły do innych drużyn tworząc m.in. potęgę AZS AWF Warszawa.

Autor: Robert Zakrzewski
Foto: JHN AZS Warszawa

Trudno powiedzieć ile osób kończy rok 2020 w dobrym humorze, ale z pewnością powody do zadowolenia mają siatkarki AZS AWF Warszawa. Zawodniczki z Bielan zdobyły tytuł Akademickich Mistrzyń Polski, a w II lidze nie mają sobie równych. Jednak droga do awansu wydaje się być jeszcze długa.

Zwycięstwa we wszystkich dwunastu spotkaniach i tylko jeden set stracony, oto imponujący bilans siatkarek AZS AWF Warszawa, które pewnie prowadzą w tabeli II ligi grupy drugiej. W ostatnim tegorocznym spotkaniu pokonały Ósemkę Siedlce 3:0 we własnej hali, będącej bez wątpienia ich atutem. Pytany o tajemnice sukcesu trener zespołu Piotr Najmowicz z uśmiechem odpowiada:

– Dobór odpowiednich osób, atmosfera i po prostu praca. To mój trzeci rok spędzony z tą drużyną i widać, że się rozwijamy. Nasze wyniki to nie jest żaden przypadek. Co roku dostarczamy zawodniczki innym drużynom do I ligi, ale pracujemy z młodzieżą w klubie Ateny Warszawa. Dzięki temu mamy zapewniony ciągły system szkolenia – słyszę.

W 2017 roku zawodniczki stołecznego AZS AWF wróciły po blisko 20 latach do I ligi, ale po zaledwie sezonie spadły. Z obecnego składu tamten pamiętają tylko dwie środkowe: Ewa Krzysztoń dziś będąca kapitan zespołu, oraz Weronika Słowik. O powrót na zaplecze krajowej elity walczy przebudowana drużyna.

– Naszym zadaniem jest wygrać to co się da, a później zobaczymy jakie mamy możliwości. Jeśli zajmiemy jedno z dwóch pierwszych miejsc w lidze, to zagramy dwa turnieje barażowe o pierwszą ligę. Dlatego jeszcze trochę będzie się działo, ale póki co idzie nam dobrze. Zobaczymy jak będzie na koniec – tonuje nieco nastroje trener.

Jego zawodniczki w tym roku zdobyły złoty medal Akademickich Mistrzostw Polski. Podczas turnieju finałowego rozgrywanego w Krakowie nie straciły nawet jednego seta. W walce o złoty medal pokonały AWF Poznań 3:0.

– Finały wspominam bardzo dobrze, bo przeszliśmy przez nie jak burza. Oczywiście była walka i zacięte mecze, ale to nasza dobra gra, a nie słabość rywalek dała nam złoty medal. Mamy czym się pochwalić. Na co dzień w drużynie ligowej studentki są u nas ważnym ogniwem, a nie uzupełnieniem składu i to się przełożyło na rezultat AMP-ów – mówi Piotr Najmowicz.

Siatkarki AZS AWF Warszawa mogą się pochwalić bogatą historią. W latach 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku sekcja zdobyła aż 11 tytułów mistrzyń kraju i prowadzi w klasyfikacji medalowej Mistrzostw Polski wyprzedzając AZS Warszawa. Obecna drużyna z Bielan chciałaby z pewnością nawiązać do swojej złotej ery. Pierwszym krokiem byłby powrót na zaplecze Tauron Ligi.

-Próbujemy piąć się wyżej, bo znamy historię naszej sekcji. Faktycznie w latach 50-tych ubiegłego wieku nie było mocnych na siatkarki i siatkarzy AWF Warszawa. Tu grali wszyscy najlepsi, bo mieli do tego warunki. Nie wiem dlaczego to się skończyło, ale przychodząc na studia na warszawski AWF nie wiedziałem nawet, że nie ma męskiej ligowej drużyny siatkarskiej, a dziewczyny grały w II lidze. Mam nadzieję, że wkrótce ta drużyna będzie grała znów oczko wyżej – kończy trener AZS AWF Warszawa.

W kobiecej I lidze nie ma obecnie żadnej drużyny z Warszawy. Natomiast rozgrywki niżej występują aż cztery kluby, w tym dwa azetesowe. Oprócz wspomnianego AZS AWF Warszawa, także AZS LSW Warszawa, który obecnie zajmuje 10 pozycję.

Autor: Robert Zakrzewski

Foto: Marcin Selerski