AZS WINTER CUP PRZED FINAŁEM
nsw-5g3e3zpjeuz9o1ij0b6mi1dj4lfmg2b1hisyh3g2lqzqe-k3efbz4s9bh4z205w-rbkfx3qeuapqrfuljj28fg6d6sa5p1lhmdw5fylqx4j30b4hs57-tykgqhz9koa5
9691
post-template-default,single,single-post,postid-9691,single-format-standard,bridge-core-3.1.6,tribe-no-js,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-theme-ver-30.4.1,qode-theme-bridge,disabled_footer_bottom,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-7.5,vc_non_responsive,elementor-default,elementor-kit-22119

AZS WINTER CUP PRZED FINAŁEM

AZS WINTER CUP PRZED FINAŁEM

Ostatnie eliminacje AZS Winter Cup w Szczawnicy były jednocześnie okazją do wyłonienia najlepszych alpejczyków ze stołecznych uczelni. Podwójne tytuły mistrzowskie wywalczyli Helena Kubasiewicz (ALK Warszawa) i Kamil Krawczyk (SGH Warszawa). W klasyfikacji otwartej najlepsi byli Iwona Kohut (AWF Wrocław) w obu konkurencjach, Adam Chrapek (PŚl Gliwice) w gigancie oraz Antoni Szczepanik (AGH Kraków) w slalomie.

Już w 1979 roku Anna Jantar śpiewała “nic nie może wiecznie trwać”. Wiadomo, że nie może. Wszystkie dotychczasowe eliminacje Akademickiego Pucharu Polski rozgrywane były w doskonałych warunkach. Studenci mogli zapomnieć, że przecież nie zawsze jest tak różowo i aż nadto przyzwyczaili się do wspaniałej zimy. Piąte eliminacje w Szczawnicy były tymi najbrzydszymi w sezonie. Były jak mecz Polaków w prawie wygranych eliminacjach do mundialu, który burzy idylliczny obraz całości. Na szczęście fatalny okazał się tylko początek, czyli pierwszy przejazd giganta. Potem wszystko wróciło na właściwe tory.

Śnieg, który przykrywał Szczawnicę pod koniec stycznia stopniał w okamgnieniu i krajobraz z bajkowego zmienił się w błotnistą, szaro-burą rzeczywistość. Dodatnie temperatury w nocy nie dawały nadziei na dobre warunki do ścigania. Już po oglądaniu trasy, poza optymalną linią przejazdu, zalegały zwały odgarniętego, miękkiego śniegu. Autor ustawienia nie wyciągnął wniosków z III eliminacji sprzed trzech tygodni i zaproponował studentom powrót do pierwszej dekady XXI wieku, gdy akademickie giganty szybciej dało się pokonać na nartach slalomowych niż przeznaczonych do tej konkurencji. W połączeniu z panującymi warunkami zaowocowało to dramatycznie wyglądającymi przejazdami. Zawodnicy poruszali się między bramkami wyjątkowo wolno, ociężale i wyglądali tak, jakby był to ich pierwszy kontakt z jazdą sportową. Nie zabrakło akrobacji, frustracji, dramatów i wielkiej radości tych, którzy w takich warunkach radzili sobie świetnie.

Jedną z zadowolonych na mecie była Iwona Kohut. Po porażkach z Heleną Kubasiewicz w Zawoi, reprezentantka wrocławskiej AWF wzięła prawdziwy odwet. Rywalki mogły tylko z zazdrością popatrzeć na koleżankę, gdy na tablicy wyników zobaczyły jej czas. Właściwie wszystko rozegrało się w pierwszym przejeździe – przewaga niemal półtorej sekundy dawała bezpieczny margines i pozwalała spokojnie jechać w drugim. A ten został ustawiony znacznie lepiej i zawodnicy nie mieli już na co narzekać. Niektórzy wręcz z euforią dzielili się wrażeniami. Dobrą dyspozycję z Zawoi podtrzymała druga na mecie Katarzyna Mirek (KA Kraków), która o 0,03 sek. wyprzedziła Helenę Kubasiewicz. Królowa dwóch poprzednich eliminacji musiała zadowolić się zaledwie brązem. Na otarcie łez tytuł mistrzyni Warszawy.

Jestem bardzo zadowolona. Warunki były naprawdę ciężkie. Cieszę się, że udało mi się wywalczyć mistrzostwo Warszawy. Podziwiam Iwonę, za to, że tak dobrze udało jej się pojechać na nartach o promieniu 30 metrów przy ciasnym ustawieniu. Widać, że ma wprawę w takich warunkach– powiedziała na mecie Helena. Srebro w klasyfikacji studentek ze stolicy wywalczyła Antonina Tataj (PJATK Warszawa), a brąz Marta Rzechowska (SGH Warszawa).

amwim

W rywalizacji panów doszło do niecodziennej sytuacji – z pierwszym numerem na starcie pojawił się Leszek Knoll – jeden z czołowych zawodników przed laty. Wraz z drugą legendą AZS Winter Cup Adamem Wójtowiczem wylicytowali w akcji WOŚP możliwość startu w Akademickim Pucharze Polski i przyszedł czas na odbiór nagrody. Niestety Leszek zaliczył upadek tuż przed metą i w drugim przejeździe wystąpił jedynie w roli przedzjeżdżacza. Adam pojawi się podczas finału na Harendzie.

Panowie z czołówki listy rankingowej pokazali, że nie znajdują się tam przypadkiem i rozegrali pojedynek między sobą. Na trzecie miejsce zapracował Antoni Szczepanik, który po nieobecności w Zawoi powrócił i jak we wszystkich poprzednich startach stanął na podium. Drugi był, jadący w czerwonym numerze lidera, Paweł Jaksina (AGH Kraków). Najlepiej z ciężkimi warunkami na trasie poradził sobie Adam Chrapek i po wpadce w Szczawnicy trzy tygodnie temu i absencji w Zawoi zwyciężył po raz drugi w sezonie. Fantastycznie zaprezentował się, czwarty na mecie, Antoni Dulczewski (AWF Kraków), dla którego był to debiut w AZS Winter Cup. Pozostaje zapytać, dlaczego dopiero teraz panie Antoni?

Po rozstrzygnięcia w mistrzostwach uczelni z Mazowsza trzeba było sięgnąć do drugiej piętnastki. Dopiero na szesnastej pozycji uplasował się Kamil Krawczyk i był to najlepszy wynik zawodnika ze stolicy. Ogromną szansę na złoto zaprzepaścił prowadzący w tej klasyfikacji po pierwszym przejeździe Antoni Zalewski (PW Warszawa), ale upadek tuż przed metą pozbawił go marzeń nawet o podium. Nie zawiedli koledzy z uczelni – po srebrny medal sięgnął Krzysztof Małkowski (PW Warszawa), a brązowy zawisł na szyi Stefana Bryńskiego (PW Warszawa).

To, co wydarzyło się w slalomowej rywalizacji kobiet, nie miało miejsca na zawodach AZS Winter Cup od wielu lat. Iwona Kohut zmiażdżyła rywalki, zwyciężając z przewagą 4,02 sek nad kolejną w klasyfikacji. Była klasą sama dla siebie – wykręciła dwa fenomenalne czasy. Pozostałe panie, pozbierawszy szczęki z podłogi, mogły robić dobrą minę do złej gry i udawać zadowolenie z miejsc na podium. To był nokaut. By przypomnieć podobną sytuację, trzeba sięgnąć pamięcią do 22 stycznia 2016 roku, gdy w Istebnej Anna Berezik pokonała w slalomie Karolinę Klimek aż o 4,56 sek. Przez ostatnie trzy lata nie zanotowano aż takich różnic. Cała pierwsza piątka w slalomie była identyczna jak w gigancie, więc srebro zgarnęła Katarzyna Mirek, a brąz oraz tytuł mistrzyni Warszawy, dominatorka ostatnich dwóch eliminacji, Helena Kubasiewicz. Wicemistrzynią została po raz drugi Antonina Tataj, a drugą wicemistrzynią Adrianna Borowik (UW Warszawa).

Pierwszy przejazd slalomu panów padł łupem Przemka Gałuszki (ATH Bielsko-Biała). Ale znowu się nie udało. Świętowanie popsuł koledze Antoni Szczepanik, który dopiero po raz pierwszy sięgnął po zwycięstwo w tym sezonie. Ważne, żeby wiedzieć kiedy się “obudzić”. Zbliża się czas rozstrzygnięć i Akademickich Mistrzostw Polski, a Antoni wydaje się być w coraz lepszej formie. Na miejscu trzecim dwóch slalomistów z tym samym czasem – słabszą dyspozycję Kamila Krawczyka zrekompensował jego brat Piotr (AGH Kraków), który zjechał równie szybko co Adam Chrapek. Ten ostatni musiał się bardzo sprężać, bowiem po pierwszym przejeździe był zaledwie 11. Podobnie jak Helena Kubasiewicz, także i Kamil Krawczyk sięgnął po drugi tytuł mistrzowski stolicy. To obecnie zdecydowanie najlepsi zawodnicy z Mazowsza, więc nie można mówić o zaskoczeniu. Wicemistrzostwo – tak jak w gigancie – dla Krzysztofa Małkowskiego, a brąz wywalczył Przemysław Bednarski (SGH Warszawa).

amwim

Za tydzień wielki finał Akademickiego Pucharu Polski. W piątek na Harendzie poznamy najlepszych narciarzy w przekroju całego sezonu. Ale nie będzie to ostatni akt tegorocznego AZS Winter Cup, bowiem najlepszych 8 kobiet i 16 mężczyzn będzie mogło powalczyć dzień później w slalomie równoległym. A walczyć będzie o co – zwycięzcy zgarną po 10 tysięcy złotych w żywej gotówce!

Autor: Michał Szypliński, www.ntn.pl